Dla dzieciaków (32)

Dla dzieciaków (32)

Ałła Gutniczenko, Julia Kołomojec,  Niezwyczajne zawody

Bardzo pomysłowa książka. Autorki opisują słowami i ilustracją nietypowe zajęcia, które ludzie wykonują zawodowo. Nietypowe, ale jakież fascynujące!

Paleontolog, dmuchaczka szkła, tłumacz języka migowego, pszczelarz i kiper. A to jeszcze nie wszyscy członkowie rodziny Andrzeja, którzy parają się fascynującymi rzeczami wykonując swoją pracę. 

Każda z postaci wyposażona jest - oprócz wyjaśnienia na czym jej zajęcie polega - w barwne plansze nawiązujące tematycznie do obszaru jej działalności oraz przedstawiające narzędzia, sprzęty czy cechy niezbędne do wykonywania tej profesji jaką reprezentuje.

Niezwyczajne zawody skłoniły mnie do refleksji nad współczesnym rynkiem pracy, czy szczegółowiej ujmując - zawodów. Bo kto z Was umiałby przedstawić to co robi w taki sposób? Kto pracuje tworząc rzeczywiste przedmioty? Czyja praca da się fizycznie określić?

A tak na marginesie: cieszę się, że polskie wydawnictwa zaczynają sięgać zza wschodnią granicę i publikować książki tam powstające.

*   *   *

Frida Nilsson, Piraci Oceanu Lodowego 


W poprzedniej, 31, odsłonie polecanych książek dla dzieci, pisałam o powieści inicjacyjnej, której bohaterką jest dziewczyna. Podobnie jest i tu - towarzyszymy Siri w podróży przez Lodowy Ocean, podróży, której celem jest niesienie ratunku młodszej siostrze dziewczynki.

Wśród opowieści budzących grozę mieszkańców wysp Lodowego Oceanu jest ta o Kapitanie Biała Głowa, każącym swoim podwładnym porywać dzieci i zmuszać je do pracy w kopalni. Owa praca najczęściej kończy się wycieńczeniem i śmiercią. Gdy pewnego dnia piraci porywają także siedmioletnią Miki, jej starsza siostra wymyka się z domu i budząc kpiny dorosłych wyrusza zawalczyć o życie dziecka.

Frida Nilsson w doskonały sposób pokazuje odwagę dziecka skonfrontowaną ze strachem dorosłych. Strachem wynikającym z narastających z biegiem czasu mitów otaczających Białą Głowę. Dorośli chowają się za nimi, ukrywają się za własną wygodą i tylko nastolatka może dokonać tego, przed czym ich powstrzymają obawy i lenistwo. W powieści autorka krytykuje też bardzo mocno konsumpcjonizm; zderza poglądy Siri z poglądami dorosłych na to, co i dlaczego chcemy mieć i z owego zderzenia to nie dorośli wychodzą zwycięsko.

Piraci Oceanu Lodowego to bardzo dobitna, mocna lektura. Jeśli chcecie podsunąć ją dzieciom, poczytajcie razem z nimi. Bo warto, na wielu płaszczyznach warto zapoznać je z powieścią Fridy Nilsson.

*   *   * 

Stephanie Kate Strohm, Apetyt na miłość


Powieść nastolatkowa. Co więcej - o młodych ludziach, którzy tak bardzo lubią gotować, że aplikują do paryskiej szkoły Denisa Laurenta, by pod okiem mistrza szlifować swoje umiejętności. Akcja powieści rozgrywa się właśnie tam - w miejscu, gdzie przyszli szefowie kuchni uczą się przyrządzać omlet, kroić prawidłowo marchew, piec ciasta, itp.

Rosie i Henry spotykają się już w samolocie, a ich znajomość - w otoczeniu innych gotujących nastolatków i pełnego restauracji, knajpek, piekarni, Paryża - to rozkwita, to przygasa, jak to bywa z pierwszą miłością. Przyjemnie się czyta o nich, może nawet nie do końca ową przyjemność daje uczucie jakie między nimi wzrasta, ale klimat powieści i rozmiłowanie bohaterów (bo nie tylko tej dwójki) w przyrządzaniu jedzenia i jedzeniu.

Dla mnie wartością dodaną tej książki jest pewien cytat, który zamieściłam na monitorze swojego komputera: Chybiasz celu w stu procentach, jeśli nie zaryzykujesz. Idealny, prawda?
(Nie)miłość, (Nie)piękność, (Nie)młodość Nataszy Sochy

(Nie)miłość, (Nie)piękność, (Nie)młodość Nataszy Sochy

Z książki na książkę było lepiej. Z książki na książkę mocniej wybrzmiewał głos autorki, do głosu dochodziły jej przekonania, tekst stawał na wprost konwenansom, obnażał stereotypy, wdrukowane - częstokroć mocno przekłamane - osądy i przekonania. 


(Nie)miłość to historia małżeństwa, które małżeństwem czuje się już jedynie na papierze. Obydwoje czekają, aż to drugie zrobi pierwszy krok i złoży pozew o rozwód. Ona jest znużona i trochę rozgoryczona, on ma kochankę. Gdy pewnego dnia Cecylia uczestniczy w wypadku i traci władzę w nogach, staje się oczywiste, że zająć się nią powinien Wiktor, wciąż przecież mąż. Dla obydwojga z nich to trudne doświadczenie. Ona nieco wbrew sobie przyjmuje jego troskę, by później odnajdować w niej przyjemność, on - niejako wychodząc z poczucia obowiązku - zaczyna powoli zmieniać swoje myślenie o żonie, szuka w niej kobiety, w której się zakochał.

 W (Nie)miłości Natasza Socha pokazuje jak łatwo zacząć się mijać w życiu z osobą, na widok której niegdyś serce biło nam szybciej, głos wiązł w gardle, a jej dotyk powodował przyjemne ciarki na ciele. Jak banalnie prosto jest wpaść w koleiny codzienności i przestać dostrzegać dobre rzeczy w ukochanym człowieku, zaczynając zauważać tylko te irytujące.


(Nie)piękność to ponownie - a przynajmniej na początku - dwie osoby. Sąsiadki różniące się sobą wiekiem, wyglądem, podejściem do siebie, ludzi, najogólniej mówiąc - życia. Nasturcja, przekonana o własnej brzydocie, ubiera się byle jak, pracuje jako ghost writer i broni się przed jakimikolwiek kontaktami społecznymi. Podgląda jednak sąsiadkę z kamienicy - zjawiskowo piękną Paulinę, której - zdaniem Nasturcji - życie powinno był miłe, satysfakcjonujące, szczęśliwe. Gdy zauważa przez okno płaczącą kobietę zdumiewa się tak bardzo, że postępuje wbrew swoim zwyczajom - zaczepia ją i pyta o przyczynę. I tak oto dostajemy fascynujący duet literacki: kobiety, których życie toczy się tak bardzo odmiennie, że niemalże nie ma szans na to, by kiedyś ich poglądy, doświadczenia miały szansę się przeniknąć, nawiązują relację pozwalającą im na dostrzeżenie tego, czego dotychczas nie zauważały, na błyszczyk na ustach i wygodne dresy, na obalenie przekonań tkwiących w ich świadomości od zawsze. 

Lektura (Nie)piękności wzbogaca. Nie tylko o informacje dotyczące badań na temat piękna i brzydoty. Wzbogaca o zdrowy rozsądek. A tego nigdy nikomu nie za wiele, prawda?


I wreszcie (Nie)młodość. Powieść, która każe się nam zmierzyć ze stereotypami w stopniu największym z wszystkich trzech tu wymienionych. Powieść, którą trzeba przeczytać, szczególnie jeśli ma się więcej niż 20 lat. 

Klarysa dostrzega, że coraz gorzej radzi sobie z samodzielnym życiem. Ukochany wnuk wyjeżdża na granicę, a babcia zmuszona jest przenieść się do domu opieki. Prywatnego, na wysokim poziomie, ale jednam wypełnionego starcami, o których Klarysa nie ma najlepszej opinii. W swoich obserwacjach bywa szalenie celna, mocno złośliwa i zatrważająco despotyczna. Partnerką do rozmów, a jednocześnie osobą, która wiele się od starszej kobiety uczy, jest trzydziestoletnia Marta, podobnie jak Klarysa nie lubiąca starych ludzi. Tylko, że ona wciąż jest, w porównaniu z wiekiem pensjonariuszy domu w jakim podejmuje dość niechętnie pracę, młoda. Rozmowy między Klarysą i Martą, między starszymi paniami bardzo dobitnie pokazują to, o czym zdajemy się zapominać. O tym, że gdy mija 60, 70 czy 80 lat czyjegoś życia, to ten ktoś nagle nie blaknie, nie przestaje mieć swoich ulubionych zajęć, potraw, seriali, zakątków świata, czynności. Ten ktoś nie traci głosu, zainteresowania światem, przyjemności w dbaniu o siebie, w spędzaniu wolnego czasu tak jak lubi. Starszy człowiek to też człowiek. 

Uderzające jest w tej książce wiele słów, mnie jednak chyba najbardziej dotknęła wymiana zdań między Klarysą a jedną z jej koleżanek o tym, że gdy się choruje, to ważne jest ile się ma lat - dziecku zawsze wybaczy się bycie rozdrażnionym, roszczeniowym, marudnym, starszej osobie - nie.

Przeczytajcie (Nie)młodość i przez jej pryzmat popatrzcie na starsze osoby wokół Was. I popatrzcie na siebie.

Bardzo lubię sposób w jaki Natasza Socha pisze. Pokuszę się o stwierdzenie, że (Nie)miłość, (Nie)piękność, (Nie)starość są swoistym manifestem autorki i jednocześnie lustrem jakie podtyka nam pod nos wołając sprawdzam. Sprawdźcie i Wy jakimi zobaczycie siebie po lekturze trylogii.
Miłosz Borycki, Arkadiusz Gruszczyński. Miuosh. Wszystkie ulice bogów.

Miłosz Borycki, Arkadiusz Gruszczyński. Miuosh. Wszystkie ulice bogów.



Zazdroszczę Miłoszowi Boryckiemu. Czego? O tym za chwilę...

Książka Miuosh. Wszystkie ulice bogów to doskonałe połączenie felietonów Miuosha, tekstów jego piosenek oraz wywiadów jakie z nimi przeprowadził Arkadiusz Gruszczyński. Tematyka dotyka bardzo mocno tradycji, współczesności, tożsamości muzycznej, pokoleniowej, regionalnej, dojrzewania i dojrzałości. Artysta opowiada o swoim życiu prywatnym, wartościach jakimi się w nim i w życiu zawodowym kieruje, opowiada o swoich autorytetach, o tym kogo i co kocha i z czym jest mu nie po drodze. Czytałam i widziałam realistycznie, trzeźwo patrzącego mężczyznę. Patrzącego z dystansem, ale i miłością na swój kawałek świata i swoich ludzi.

Z treścią idealnie współgra strona graficzna książki. Na czarnych stronach umieszczone są teksty utworów muzycznych Miuosha, a wywiady i felietony przedzielają czarno-białe zdjęcia industrialnego krajobrazu Śląska i artysty.

A czego zazdroszczę? Miłoszu, zazdroszczę Ci tak silnego osadzenia w przestrzeni i kulturze Śląska, świadomości tego, gdzie jest Twój świat i zakorzenienia w nim. Zazdroszczę, że masz miejsce i ludzi o których mówisz - moje i moi.

Ja wciąż czuję się zewsząd i znikąd.

Dziękuję za książkę. Stanie obok Piątej strony świata Kazimierza Kutza.

Posłuchajcie:

Zofia Zaniewska-Wojtków, Piotr Wojtków. Słuchając psa.

Zofia Zaniewska-Wojtków, Piotr Wojtków. Słuchając psa.


Książka dwojga behawiorystów pracujących z psami stanowi coś na kształt przedszkola dla ludzi. Tak, dla ludzi - pozwala bowiem poznać podstawowy kod komunikacyjny, dzięki któremu nasze rozumienie psich zachowań stanie się łatwiejsze, a życie psa z nami - przyjemniejsze.

Podoba mi się to, że w bardzo łatwy do zrozumienia sposób autorzy tłumaczą to, że pies - podobnie jak człowiek - może być w pewnym nastroju i być pod wpływem emocji. Podoba część o komendach - tym bardziej, że państwo Wojtków podkreślają iż są to takie porady, z których każdy właściciel psa może czerpać na ile potrzebuje i na ile będzie to jemu i jego psu przydatne. Cenię sobie opis problemów behawioralnych, burzenie mitów, o których usłyszeć można na spacerach w parkach. Ważną częścią jest ostatnia - opowiadająca o psach ze schroniska; nie jest tam słodko, ale nie ma też grozy - autorzy, współpracujący ze schroniskiem w Korabiewicach - pokazują z jakimi problemami można się zetknąć (można, ale nie trzeba, wiadomo) adoptując zwierzę ze schroniska.

Jeśli ktoś z Waszych znajomych planuje zakup czy adopcję psa, to poradnik Słuchając psa, będzie idealnym prezentem. Jeśli w dodatku ma to być szczeniak - jeszcze lepszym, bo pozwoli uporządkować relacje na linii człowiek - pies (oczywiście, przy systematycznej, konsekwentnej pracy  wychowawczej człowieka) już od pierwszych chwil pobytu zwierzaka w domu. Dwadzieścia stron poświęconych przyjmowaniu do rodziny puchatych psich szczęść z pewnością podpowie co warto robić i co wziąć pod uwagę.

Dla mnie, osoby, która niecałe 2 miesiące temu adoptowała dorosłego psa ze schroniska, jest w tej książce sporo informacji do wykorzystania i do przemyślenia. Ot, choćby tak że zabieranie psa na psi wybieg, aby pobawił się z innymi psami, powinno być uzależnione od charakteru i osobowości naszego czterołapego towarzysza. Po lekturze wiem, że dla Amber jest jeszcze (albo i wcale) za wcześnie na takie wizyty.

Polecam.
Aleksandra Klonowska-Szałek. Odetchnij od miasta. Warmia i Mazury.

Aleksandra Klonowska-Szałek. Odetchnij od miasta. Warmia i Mazury.



Bardzo możliwe, że powinnam napisać Wam o tej książce wiosną, gdy się ukazała. Ale stało się tak, że zabrałam się a nią dopiero na urlopie, pośród mazurskich jezior, lasów i pól i uświadomiłam sobie, że próg jesieni będzie doskonałym momentem na to, by podsunąć Wam pomysły na spędzenie zimy lub kolejnego lata w województwie warmińsko-mazurskim.

Książkę podzielono na części. Jest mowa o tym gdzie spać, co i gdzie jeść oraz jak spędzić czas wolny, jeśli nie chcemy tylko leżeć i patrzeć w niebo lub w jezioro.

Krótkie opisy wszelkich miejsc i atrakcji pozwalają zmieścić ich w książce naprawdę wiele. Są miejsca prowadzone przez mieszkańców wsi, którzy postanowili stworzyć dom wart tego, by w nim zamieszkać turystycznie, a jednak więcej jest osób, które w ucieczce z dużego miasta odnalazły spokój i pomysł na życie właśnie przy dróżkach i na bezdrożach Warmii i Mazur. Każde z opisanych miejsce okraszone jest zdjęciami, a w opisie znajdziecie adres, a także wszelkie linki wiodące do  prezentacji wybranego miejsca w Internecie.

Z jednej strony podziwiam determinację, świetne pomysły i niezwykłe wykorzystanie miejsc. Z drugiej - świadoma tego jak funkcjonują polskie wsie - współczuję tym, którzy chcą tam być "swoimi" i długo takimi nie zostaną. Jest jeszcze jedna strona - czy ludzie, którzy odnowili siedliska, otworzyli restauracje na barkach, uczynili z budynku starej szkoły pensjonat i galerię, są zainteresowani tym, by być częścią społeczności lokalnej, czy jedynie nastawieni są na gości z zewnątrz, sąsiadów zza płotu traktując z lekka lekceważąco?

Podejrzewam, ze trudno o jednoznaczną ocenę i zapewne jest tak, że każdy z przypadków rządzi się własnymi prawami. Ale gdy czytam o podgiżyckiej barce na którą mięso jest sprowadzane z Nowej Zelandii, bo tam jest najlepsze, czy o czerpaniu z przepisów francuskiej kuchni serwowanej w warmińskiej chacie, to nie do końca wiem, czy to o to chodzi. Do mnie nie przemawiałaby wspólna z gospodarzami i innymi gośćmi przestrzeń salonu, czy jadalni, która zachęca do integracji.

Jeśli chcecie podejrzeć o jakiego typu pensjonatach, domach czy restauracjach jest mowa w książce zerknijcie na stronę slowhop.com, bo jest ona ściśle powiązana z ideą przyświecającą książce.

Odetchnij od miasta. Warmia i Mazury może Wam podpowiedzieć gdzie warto spędzić weekend, czy urlop. Jestem przekonana, że z wielu opisanych tam miejsc można wybrać coś dla siebie. Ot, choćby Dworek Króla Stawnisława położony w miejscowości Stawki. Poszukajcie;)
Jane Harper. Susza.

Jane Harper. Susza.


Dawno nie czytałam tak wciągającego kryminału. Co prawda, dawno w ogóle nie czytałam kryminałów, bo nastał takie czas, że stało mi się ich za dużo, ale debiutancką powieść Jane Harper przeczytałam z zaciekawieniem.

Południowo-wschodnia Australia. Społeczność rolników podlicza gorączkowo straty - susza dziesiątkuje ich stada, wypala ziemię i ma wpływ na psychiczną kondycję mieszkańców Kiewarry. Gdy młody farmer zabija swoją żonę i kilkuletniego syna, a na końcu siebie, większość myśli, że kolejnej osoba nie wytrzymała presji i zamiast ogłosić bankructwo rozstała się z życiem.

Jednak rodzice Luke'a i szalenie dociekliwy młody policjant nie wierzą w tę wersję. Aaron Falk, przyjaciel zmarłego z lat młodzieńczych, przyjeżdża na pogrzeb - i na prośbę Gerry'ego Hadlera zostaje by wyjaśnić śmierć jego syna i jego najbliższych.

Mamy w tej powieści współczesne zdarzenia, mamy także przeszłość, która wciąż o sobie przypomina rzucając cień na obecność Falka w miasteczku. Jest też bardzo wyraźnie podkreślona Natura - groźna, władcza, o której ludzie zdają się zapominać, a której lekceważenie prowadzić może do śmierci. I to nie tylko tej z wycelowanej strzelby.

Susza pokazuje nam ludzkie słabości, brak zaufania i jego wpływ na wybory człowieka. Pokazuje jak wielka jest potrzeba akceptacji społecznej i jak niszczące może okazać się oskarżenie, które wyklucza.

Przede mną Siła natury, druga część serii o Aaronie Falku. Już nie mogę się doczekać.
Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska. Galopem po szczęście.

Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska. Galopem po szczęście.


Autorki, których Ogród Zuzanny spotkał się z przychylnością czytelników, odeszły od świata kwiatów i ich znaczeń, przeniosły fabułę powieści na Podlasie, a główną bohaterkę uczyniły uciekinierką z Warszawy, która po latach zachłystywania się stolicą i własną zamożnością, wraca okryta niesławą, z córką i kotem, do rodzicielskiego domu.

Barbara podejmuje pracę w stadninie, którą zarządza jej ojciec, jej Mama cieszy się, że ma przy sobie wnuczkę i córkę, a ona sama próbując zachować w tajemnicy powód swego wyjazdu z dotychczasowego miejsca życia i zaczyna interesować się mężczyzną mrocznym, z przeszłością, który - co dla bohaterki bardzo ważne - świetnie radzi sobie trenując konie w sposób naturalny.

Jednak nie romans Baśki, nawet nie konie są w tej powieści dla mnie wiodącym tematem. Zdecydowanie istotniejsze są relacje między siostrami - młodszą Anią, która została przy rodzicach, poświęcając swoje marzenia dla tego jaką oni mieli wizję życia córki, a starszą od niej Barbarą. Kobiety, już wszak dorosłe, nie umieją znaleźć wspólnego języka, mijają się w zapiekłych żalach i z trudem przychodzi im zrozumienie tego, co czuja ta druga.

Powieść nie uciekła przed pewną schematycznością, ale wątek siostrzany bardzo udany. Ciekawie też pokazane zostały procesy samouświadamiania, którym nagle poddała się Baśka. Przekonajcie się ;)
Tara Button Masz wszystko, czego potrzebujesz.

Tara Button Masz wszystko, czego potrzebujesz.


Czytałam tę książkę z dala od własnego mieszkania i w myślach filtrowałam jego zawartość pod kątem tego, o czym pisze Tara Button. Czytałam i przekonywałam się jakie błędy popełniam kupując i jakich udaje mi się uniknąć. Jednak to nie jest książka tylko o kupowaniu. To książka o tym jak zostajemy zmanipulowani i jak możemy sobie z tym radzić, o tym jak świadomie planować swoje życie i otoczenie.

Czy wiedzieliście, że do 1924 roku producentom żarówek zależało, aby były one jak najdłużej niezawodne? I dopiero w tamtym czasie uświadomiono sobie, że długo świecąca żarówka to mniejszy zysk dla producenta, więc - nie muszą one funkcjonować aż tak długo? Znacie pojęcia planowanego i psychologicznego postarzania? To drugie doskonale oddaje wypowiedź projektanta General Motors, Harleya Earla, który w 1955 roku powiedział: „Naszym zadaniem jest przyspieszyć postarzanie. W 1934 roku przeciętny użytkownik samochodu wymieniał auto co pięć lat; obecnie robi to co dwa. Kiedy skrócimy ten okres do roku, uzyskamy idealny wynik” [ss. 57-58]. Jak widać - nie są to procesy nowe...

Autorka przygląda się kulisom działań marketingowych i reklamowych, pokazuje jak  - prostymi sposobami, aczkolwiek nie zawsze łatwymi - radzić sobie z natarczywością konsumpcjonizmu. Namawia do tego, by nauczyć się określać swoje cele i zestawiać je z zakupami jakich dokonujemy, by być dla siebie przyjacielem, odkryć własną kolorystykę, domową estetykę i modową tożsamość, by zastanowić się nad tym jakie role odgrywamy w życiu i stworzyć dla każdej z nich odpowiednia garderobę, a na posiadane rzeczy spojrzeć przez pryzmat tego, czy chcielibyśmy z nich korzystać gdybyśmy byli jedynymi osobami na świecie.

Oprócz sensownej, popartej wieloma przykładami, części edukacyjnej, Tara Button daje nam narzędzia do tego, by zmienić swoje patrzenie na rzeczy nas otaczające i priorytety życiowe, w sposób taki, aby były one zgodne z tym, czego tak naprawdę potrzebujemy.

Polecam.
Agatha Christie. Karaibska tajemnica.

Agatha Christie. Karaibska tajemnica.


Od kilku lat, co roku, obiecuję sobie, że teraz to już z pewnością we wrześniu przeczytam coś Agathy Christie, bo skoro jest wyzwanie, to wezmę w nim udział. I później budzę się ostatniego dnia września z myślą o tym, że znów się nie sięgnęłam po żadną książkę Królowej Kryminału. 

Tym razem zdobyłam się na sposób i do czytania wzięłam się już w pierwszym dniu wyzwania. I oto Karaibska tajemnica.

Panna Marple, dzięki wsparciu siostrzeńca, odpoczywa na jednej z karaibskich wysp. Wśród gości mieszkających w tym samym hotelu - prowadzonym przez bardzo zaangażowane i oddane temu małżeństwo - są dwie pary przyrodników, starszy, obłędnie bogaty i takiż nieuprzejmy pan z towarzyszącymi mu sekretarką i masażystą, pastor z siostrą, kilka innych osób oraz major Palgrave. Ten ostatni snuje opowieści z wojennych wypraw do Afryki, z wielu wydarzeń ze swojego , wcześniejszego życia, podczas gdy większość gości, w tym także główna bohaterka, udając, ze go słuchają, snują rozmyślania na sobie wiadomy temat. I gdy już zaczyna się robić ciekawie, a major opowiada o morderstwie i sięga po portfel, by pokazać Jane Marlpe zdjęcie mordercy, ktoś się pojawia, wojskowy zmienia temat, a ciekawość rozmówczynie majora ma nie zostać zaspokojona, gdyż te w nocy umiera. Na nadciśnienie jak się wszystkim wydaje. Tu zaczyna się literacko-kryminalna przygoda...

Karaibska tajemnica powstała w 1964 roku. Wśród tematów, o których myślała Jane Marple, znalazł się temat ofensywy seksualnej przenikającej do literatury i świata kultury z natarczywością, zachłannością i przyjmowany - ku wielkiemu zdumieniu głównej bohaterki - jako coś co trzeba promować. Ciekawe, co pomyślałaby o czasach nam współczesnych.

Nie umiałabym wybrać czy bliżej mi sercem do Jane Marple czy Herculesa Poirot. Wiem jednak, że najbliżej mi po prostu do twórczości Agathy Christie. Mimo takich opinii z Lubimy Czytać:
Nie uważam, by Agata Christie była nadzwyczajną pisarką, ale na pewno jest osobą, która dobrze wykonuje swoją pracę.

Jak czytam?

Jak czytam?


Ostatnio sporo myślałam o tym jak bardzo zmieniło się moje czytanie. Zmieniła się również odpowiedź jakiej udzielić mogę niemalże automatycznie na pytanie postawione w tytule wpisu. Kiedyś odpowiedziałabym szybko. A dziś?

Dziś czytam rozmaicie. 

Może mniej niż jeszcze kilka lat temu czytam książek dla dzieci, choć przecież staram się być na bieżąco, by wiedzieć co warto polecić, co nowego kupić do biblioteki i jakiego autora zaprosić. Wśród znajomych mam takich z malutkimi dziećmi, dziećmi rozpoczynającymi przygodę z nauką czytania lub młodszymi nastolatkami, więc i tu staram się sprostać ich oczekiwaniom wobec mojej orientacji w tematyce.


Czytam wolniej, szybciej się rozpraszam i na przeczytanie jednej książki potrzebuję więcej czasu niż kiedyś. Dawno już nie zarwałam nocy, by czytać do rana - przychodzi taki czas, że nic nie powstrzyma moich oczu przed zamknięciem się, a mnie przed odpłynięciem w marzenia senne. O wiele częściej zdarza mi się wstać przed świtem, usiąść z kawą i książka na balkonie i dać się tak zastać wstającemu słońcu.


Czytam i słucham książek. Słucham audiobooków dzięki abonamentowi, który zdecydowałam się wybrać dla Mamy. Sama też sięgam po książki na płytach wypożyczane z bibliotecznych zbiorów. Czytam w papierze, w e-papierze, na czytniku i wreszcie w programie abonamentowym, na którego wykupienie dla czytelników zdecydowała się moja biblioteka. Ten ostatni, choć daje mi dostęp do wielu książek, działa na mnie nieco zniechęcająco - tak siedzieć i wgapiać się w telefon? A później tłumaczę sobie, że przecież mogę wyłączyć Internet, żeby mnie nic nie rozpraszało, żeby ograniczyć do minimum to wszystko co plumka, wyskakuje i odwraca uwagę od czytanej książki.


Postanowiłam, by nieco przełamać swoje własne uprzedzenia, urządzić sobie wrzesień miesiącem e-czytania. Już dziś wiem, że nie ograniczę się tylko do wersji elektronicznych: czekają na mnie te cztery książki, które chcę przeczytać. Ale w czytniku czeka nowa powieść Martyny Bundy, zaległe - sierpniowe numery Tygodnika Powszechnego, Belfrzy Doroty Kowalskiej i wiele innych. O tym, co kryje w sobie moja półka w mobilnej czytelni, nawet nie będę wspominała; jest tego sporo:)



Wybieram lektury rozmaicie. Na pierwszym miejscu są te o zwierzętach, o stylu życia, który jest mi bliski. Czasami szukam rozrywki w reportażach, czasami w literaturze lżejszej. Cenie ironię i dobry humor, dostrzegam wkład pracy włożony w to, by przekazać czytelnikom własne myśli.. Zauważam fastrygi, pisanie bez przekonania, a także pisanie dla pasji. Czytam, i nie wyobrażam sobie życia bez książek. A to w jakiej formie zgłębiam ich treść stanowi dla mnie wartość drugorzędną.

P.S. Zaprezentowane prace stworzyła Deborah DeWit. Znalazłam je na tu: readingandart.blogspot.com
Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger