Suzanne Collins. Ballada ptaków i węży.

Suzanne Collins. Ballada ptaków i węży.



Prequel znakomicie przyjętej na całym świecie trylogii Igrzyska Śmierci opowiada o X Głodowych Igrzyskach i biorącym w nich Coriolanusie Snow. I choć to on jest głównym bohaterem, to na pierwszy plan wysuwają się relacje, zachowania i emocje jego i osób z otoczenia. 

Coriolanus Snow jest młodzieńcem pochodzącym ze znanego i szanowanego rodu. On i mieszkająca z nim kuzynka starannie ukrywają przed światem, że z dawnego majątku nie pozostało już nic, a ich życie jest grą pozorów. Babcia, pozostająca pod opieką wnuka wciąż wierzy w wyjątkową rolę jaką przyjdzie mu odegrać w społeczności Kapitolu. 

Zaangażowanie uczniów do Igrzysk jest nowatorskim posunięciem. Organizatorzy szukają sposobu na to, by zainteresować mieszkańców dystryktów w transmitowane rozgrywki i łączenie młodych ludzi z Kapitolu z młodymi ludźmi biorącymi udział w walce na śmierć i życie, wydaje się im doskonałym rozwiązaniem. Czy jednak tak jest? 

Gdy czytałam Balladę ptaków i węży nie odczuwałam grozy tego co dzieje się na arenie. Patrzyłam na przebieg Igrzysk podobnie jak Snow - z pewnym wyrachowaniem, dystansem pozwalającym na osiągnięcie celu. To, że tak bardzo współdzieliłam emocje bohatera mnie zaskoczyło, zaskoczyły mnie również - podobnie jak jego - pewne wydarzenia wpływające na przyszłość Coriolanusa, mocne osadzenie jego osoby w społeczności i oczekiwania wobec niego. 

Ballada ptaków i węży to dla mnie opowieść o lojalności. O tym, co ona oznaczała dla Snowa, jak ją rozumiał, wykorzystywał i wobec kogo decydował się być lojalny. Odpowiedź na to ostatnie wcale nie jest tak bardzo oczywista. 
Niedzielnik 78

Niedzielnik 78



Gdy to czytacie, idę przez bieszczadzkie połoniny. Kto by pomyślał, że się tam wybiorę :-) Owszem, nawet słuchając ubiegłego lata zbioru opowiadań wakacyjnych od polskich autorek, a dziejących się w Bieszczadach, pomyślałam raz czy drugi, że byłoby miło odwiedzić tę - kompletnie mi nieznaną - część Polski, ale wiecie jak to jest z takimi westchnieniami. Zawsze jest za mało czasu i za dużo obowiązków.

Koronawirus spowodował jednak zmiany. Jestem pracoholikiem, z ubiegłego roku zostało mi wiele dni urlopu, który powinnam "zużyć" czym prędzej. I tak oto rok 2020 upłynie mi pod hasłem odkrywania/doświadczania nowego.

I choć nie wiem na ile będę mogła pozwalać sobie na kontakt z Wami on-line, to zadbałam o to, abyście powędrowali ze mną w czasie, przestrzeni i w głąb siebie. Codziennie o 12:00 ukaże się na facebooku (KLIK) link do tekstu o książce. Tekstu pisanego kilka lat temu, o książce, pod wrażeniem której jestem nadal. Serdecznie zapraszam! Zapraszam Was także na Instagram (KLIK). Tam bowiem będę się starała pokazywać Wam urodę drogi, którą idę, tam też - codziennie o 18.00 - znajdziecie cytaty o wędrowaniu i życiu.

Trzymajcie kciuki za udaną wyprawę i spełnienie marzenia, które kiełkowało we mnie już od dawna. Do zobaczenia/poczytania w wirtualnym świecie!

P.S Kociokwiki zostają pod najlepszą opieką. Lepszą niż moja.
Graeme Simsion, Anne Buist. Na szlaku szczęścia.

Graeme Simsion, Anne Buist. Na szlaku szczęścia.



Szlak do Santiago de Compostela pobudza wyobraźnię wielu twórców i pielgrzymów. Graeme Simsion znany Wam z Projektu Rosie (KLIK) i Efektu Rosie (KLIK)  napisał wraz z towarzyszącą mu Anne Biust powieść o pielgrzymowaniu po tym, jak dane im było doświadczyć Camino w 2012 i 2016 roku. Czyli - wiedzą o czym piszą, prawda?

Bohaterami powieści Na szlaku szczęścia jest dwoje życiowych rozbitków. Ona, wdowa po czterdziestce, która pojawia się we Francji i wyrusza na szlak trzy tygodnie po śmierci męża, i on po pięćdziesiątce - rozwodnik, z nastoletnią cierpiącą z powodu rozstania rodziców córką, chcący przetestować prototyp wózka, który ma usprawnić długie wędrówki i zdeklasować plecak. Powody wyruszenia na drogę św. Jakuba mocno niereligijne, ale też to jedna z rzeczy podkreślanych bardzo wyraźnie w tej książce - Camino nie jest tylko dla wierzących. Znacznie częściej jest dla tych, którzy szukają. Uspokojenia, potwierdzenia własnej wartości, a czasami - jak pokazują historie opisywanych osób - przelotnych romansów. 

Ciekawym podczas lektury było nieodparte uczucie, że autorzy nie koloryzowali - unikali zarówno słodzenia i wygładzania postaci pielgrzymów, jak i nie wyposażali ich z początku w cechy odrażające, by potem, z każdym kilometrem drogi mogli się zmieniać na lepsze. Postacie w powieści są żywe, wieloznaczne, mają wady i zalety, jak każdy z nas.

Losy i droga Zoe i Martina to się splatają, to podążają niezależnie od siebie. Jak jednak wszyscy na szlaku spotykają się co jakiś czas w tych samych miasteczkach, miejscach noclegowych, czy po prostu na drodze. Idą, rozmawiają, dzielą się tym, z czym idą - choć nie wszyscy idą (wbrew zasadom podjeżdżają taksówkami) i nie zawsze planują aż do Santiago.

Na szlaku szczęścia nie jest książką hurraoptymistyczną, jest książką - drogą przez życie i konsekwencje swoich wyborów.  Zerknijcie.
Olivia Beirne. Lista, która zmieniła moje życie.

Olivia Beirne. Lista, która zmieniła moje życie.



Georgia jest życiowym tchórzem. Wyprowadziła się od rodziców, zarabia kiepsko, ale tkwi w mieszkaniu przypominającym norę ze współlokatorka, która urządza imprezy i miga się od płacenia czynszu. Dziewczyna jest sercem, duszą i talentem rysownikiem, ale w pracy zajmując stanowisko asystenta rysownika organizuje uroczystość ślubną swojej szefowej. Bo ta też sobie życzy, a Georgii brakuje odwagi na sprzeciw.

Gdy pewnego dnia okazuje się, że Amy, jej starsza siostra jest nieuleczalnie chora, następuje pierwsza drobna zmiana w życiu Georgii. Druga jest znacznie poważniejsza - Amy sporządza listę rzeczy do zrobienia ustanawiając jej wykonawczynią młodszą z Millerówien. A na tejże liście jest skok ze spadochronem, randka z Tindera, pływanie nago w morzu, pokazanie swoich prac szefowej i jeszcze kilka innych rzeczy, które przerażają Goergię. Czy i tu podda się, zanim zacznie?

Jeśli szukacie miłego, lekkiego tekstu, który sprawi, że poczujecie się przyjemnie, roześmiejecie i wzruszycie, to powieść autorstwa Olivii Beirne jest czymś po co rekomenduję Wam sięgnąć. Być może Georgia wyda się Wam drażniąca ze swoim uporem wobec nowego i nieznanego, ale prawdę mówiąc - kto z nas nie staje okoniem w chwili, w której zmuszony jest wyjść ze swojej strefy komfortu? Nawet jeśli ta decyzja jest w pełni przemyślana i świadoma (a u bohaterki powieści Lista, która zmieniła moje życie wcale taka nie była).

Udanej lektury i efektywnego myślenia o swoich strefach komfortu ;-)
Dla dzieciaków (52)

Dla dzieciaków (52)

Joanna Guszta, Przemek Liput, Miasto potwór



Pewnego dnia z morza wyszedł potwór. A kiedy w mieście pojawia się potwór, to nie po to, żeby zrobić zakupy, oddać odkurzacz do naprawy ani by zaciągnąć wakacyjną pożyczkę. Zwykle bardziej zaprzątają go kwestie zniszczenia i pożarcia miasta niczym kanapki z betonem i asfaltem. Ten potwór był jednak wybredny i lubił zjadać miejsca czyste i uporządkowane. Wyciągnął pocztówkę, na której widać było Miastoszewo przed laty, porównał ze stanem obecnym i złapał się z przerażenia za głowę. A potem zaczął rozmawiać z ludźmi.

O tym, co wniknęło z rozmowy przekonajcie się sami. Ja tylko dodam, że szalenie podoba mi się pomysł na fabułę Miasto Potwora, oswajanie dzieci z tematyką architektury krajobrazu miejskiego, poszanowania przestrzeni w miastach, wzajemnych relacji zachodzących między przestrzenią i człowiekiem, który albo próbuje ją kreować siłą, albo podchodząc do niej z szacunkiem, wykorzystuje jej potencjał i zgodnie z nim tworzy miejsce idealne do życia.

Na zachętę zerknijcie na animowaną zapowiedź książki (KLIK) i wybierzcie się na spacer po Waszym mieście.

Patrick George, Uratuj Ziemię! Uratuj mnie!

 

Dawno już nie było tu Wydawnictwa Bajka, a przecież oni wciąż istnieją i wciąż wydają pieczołowicie wybrane i doskonałe książki. Pora na to, by ich przypomnieć.

Pomysł na te książki jest doskonały - między papierowe kartki wklejono folię, która wraz z widniejącą na niej ilustrację zmienia obraz i wzmacnia przekaz jaki niosą ze sobą grafiki. 

 

 


O ile w Uratuj Ziemię! jest to przekaz słowny, tak w drugiej książeczce obraz jest na tyle sugestywny, że słowa są zbędne.

 

 


Obydwie książki mają wymiar proekologiczny i prozwierzęcy. Jeśli więc chcecie zarazić swoje dziecko takimi postawami, to sięgajcie śmiało po Uratuj Ziemię! i Uratuj mnie! Polecam całą sobą :-)

Haifa Mohareb Sawarka, Maya Fidawi, Ence-pence, co mam w ręce


Ale ładna książka! Taka, wiecie, optymistyczna, wdzięczna, zabawna. Nie bez znaczenia zapewne jest fakt, że taka własnie jej jej bohaterka, Ela, która podczas zabawy znalazła coś, schowała to w piąstce i pytała spotkanych dorosłych o to, co w dłoni ukrywa. Pyta sąsiadkę, mamę, tatę i od każdego otrzymuje odpowiedź niezgodną z prawdą. Pyta zatem dalej...

Prosta dziecięca zabawa - jak się okazuje - jest zabawą międzynarodową. Zarówno dzieci w Polsce, jak i w Jemenie wołają z uśmiechem Ence-pence, co mam w ręce.

Zapraszam do lektury (i zabawy)!
Stanisław Łubieński. Książka o śmieciach.

Stanisław Łubieński. Książka o śmieciach.



Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, opowieść Stanisława Łubieńskiego o śmieciach czyta się fascynująco. Co - rzecz jasna - nie umniejsza poczucia niezgody na proces zaśmiecania przez nas ludzi świata.

Już pierwszy rozdział to solidne uderzenie - autor opowiada bowiem o polowaniach i o tym jakie negatywne skutki ma łowiectwo na naturę. I nie mówi tu tylko - choć również i to podając konkretne liczby - o niszczeniu ptasich populacji, ale o tym, gdzie trafia ołów i jaki ma wpływ na środowisko.

Uderzyła mnie w Książce o śmieciach pewna konkluzja wynikająca z badania historii śmieci i śmiecenia. Ludzi trzeba było śmiecenia i wyrzucania, zamiast naprawiania, nauczyć. Ów proces rozpoczął się w latach dwudziestych XX wieku i trwa do dziś.

Stanisław Łubieński pisze niemalże poetycko o artystach wykorzystujących śmieci jako materię własnej sztuki, a chwilę potem przywołuje także inne zwierzęta, pozaludzkie, by pokazać jak i one ze śmieci tworzą domy, bezpieczne (lub dla niektórych nie) schronienia, w jak przedziwny sposób świat zwierząt i roślin wchłania to co wyrzucamy tworząc nową jakość, także swojego życia. Niestety, często okazuje się, że owa nowa jakość jest czymś co szybciej niż naturalnie prowadzi ku śmierci.

I wreszcie ostatni rozdział, zatytułowany Nerwica ekologiczna, za który szczególnie chcę autorowi podziękować. Spojrzenie, jakie Łubieński, proponuje nam przyjąć w ocenianiu niemalże każdej czynności naszego dnia przez pryzmat dobra lub zła ekologicznego, robi oszałamiające wrażenie. I co więcej - skłania do tego, by ową matrycę badawczą przyłożyć do siebie i poddać analizie własne zachowania.

Książka o śmieciach to doskonały głos w rozmowie o naszym myśleniu. Myśleniu o czymś czemu - nie oszukujmy się - poświęcamy marginalną część naszego czasu. Po tej książce poświęcimy go więcej.

Warto!
Katja Klengel. Słuchajcie dziewczyny!

Katja Klengel. Słuchajcie dziewczyny!



Słuchajcie dziewczyny! Katji Klengel to historia o tym jak kobiety zostają zamknięte w oczekiwaniach społecznych. Narysowana i skomentowana w sposób prosty, bardzo realny i tożsamy z tym, co pojawia się w kobiecych głowach w najróżniejszych sytuacjach w jakich się znajdujemy.

Siedem rozdziałów, w których autorka obnażą stereotypy mówienia i nie mówienia o sprawach płci, o cielesności, akceptacji ciała, asertywności, modelach wychowania. Dużo tematów, prawda? A jednak autorka świetnie sobie z nimi radzi - bo też nie sili się na rozpracowywanie ich, przedstawianie z różnych punktów widzenia, a ujmuje kobietocentrycznie opierając się na własnych doświadczeniach.

Może po prostu zrobię to, co myślę i czuję. [s.19]

I tak też narratorka robi. Opisuje w komiksowej rubryce wizytę ducha zardzewiałych żyletek i swoje poczucie niedopasowania do świata, gdy wciąż słyszała, że owłosienie na jej ciele jest nieestetyczne. Emocjonalną niewygodę, gdy zewsząd dobiegało ją pytanie o to, kiedy urodzi dziecko, przeplatane ze -  zbliżającymi się do opowieści jak z horroru - wspomnieniami z akcji porodowych. Przywołuje nieobecność kobiecych bohaterek w historii ludzkości i to, jak trudno jest być bohaterką wobec seksistowskich zaczepek słyszanych wokół. Podkreśla unikanie w rozmowach rodzinnych tematyki związanej z ciałem, bliskością seksualną, rozkoszą. Zwraca uwagę na segmentowanie płciowe rynku zabawek.

To książka - narzędzie*, które służyć może nauce otwartości w rozmowach. Nauce tego, by pozwolić sobie poczuć potrzebę wyzwolenia ze stereotypów przynależnych naszej płci. Książka, która nam dorosłym może otworzyć oczy na wiele spraw dotąd nieuświadamianych w w sposobie w jaki komunikujemy się także ze sobą.

Polecam!

P.S. Tak - sarkazm autorki bywa również zabawny.
Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger