Marta Kisiel. Oczy uroczne.

Marta Kisiel. Oczy uroczne.


Marta Kisiel, kolejny raz, zaprasza nas do lektury przywabiając czytelników takimi sprytnie pookładanymi zdaniami, że nie pozostaje nic innego niż dać się uwieść humorowi i postaciom z opowieści.

A gdy już polubimy bohaterów, poczujemy z nimi (jednymi bardziej, drugimi mniej - wiadomo) więź emocjonalną Autorka zabiera nas w otchłanie ludzkich emocji, bogactwa doznań i doświadczeń, a warto zauważyć, iż nie zawsze są to emocje i doznania, jakich sami chcielibyśmy być obiektem.

Oda Kręciszewska mieszkająca pośrodku niczego, aczkolwiek, w domu postawionym na miejscu Lichotki, waha się co do tego kim tak naprawdę jest i na czyje zawołanie powinna zareagować. Czas zimowego przesilenia nie pozostawia obojętnym także Rocha, zaprzyjaźnionego płanetnika i pozostałych istot z otoczenia kobiety. Pojawiają się nowi dla Ody i dla nas mieszkańcy świata, których ludzie z nieodległego miasteczka nie zauważają w swoim zadufaniu i ignorancji.

Wprowadzanie do powieści istotnych tematów społecznych stało się znakiem rozpoznawczym Autorki, a ja z książki na książkę czekam nie tylko na to, co nadprzyrodzone, ale coraz wyraźniej na to, co wzięte z życia naszego codziennego.

Oczy urocze to doskonale napisana i równie doskonale przemyślana książka. Połączenie wątków chwilami budzi uśmiech, chwilami grozę, a jeszcze kiedy indziej - wzruszenie. Książki Marty Kisiel dają do myślenia i ta jest następną w dorobku pisarki potwierdzającą tę tezę.
Dla dzieciaków (20)

Dla dzieciaków (20)

Britta Teckentrup. Blisko natury. 
Moja mała kaczuszka. 
Moja mała myszka.


Kusi mnie bardzo, by napisać, że Wydawnictwo Nasza Księgarnia wraca do korzeni, czyli książek dla najmłodszych czytelników, ale nie wiem, czy nie dokonałabym nadużycia. Bo owszem - pamiętam (i Wy zapewne też) serię Poczytaj mi Mamo, ale wcale nie jestem pewna, że w czasach mojego dzieciństwa ukazywały się książeczki kartonowe. Niemniej jednak - seria Blisko natury mnie ucieszyła, bo o ile książek dla najnajów jest sporo, to te, które stworzyła Britta Teckentrup są wyjątkowe.

Po pierwsze - i moim zdaniem najważniejsze - są naprawdę z kartonu. Szarego, lekko chropowatego, po których cudnie przesuwa się dziecięcymi łapkami. Po drugie - kolory są stonowane, takie właśnie kartonowe, brak im agresji i uderzenia, które czasami męczy wzrok. Te nie męczą, a wręcz przeciwnie - zachęcają do tego, by dojrzeć w nich coś więcej.

Co do treści - to proste historie opisujące jeden dzień z życia tytułowego zwierzątka. Są przyjaciele, nowe postacie zamieszkujące najbliższą okolicę, mama, która dogląda i pilnuje spokojnego snu, wspólne zabawy, radość i towarzystwo najbliższych. Czyli to wszystko czego potrzebują najmłodsi - niezależnie od tego, czy są ludźmi, czy zwierzętami.

Ze strony Britty Teckentrup wynika, że seria liczy sobie sześć tytułów; mam nadzieję, że i u nas ukażą się kolejne.

Wojciech Cesarz, Katarzyna Terechowicz. Zakochany grzeczny pies.


Pamiętacie Wintera, grzecznego malamuta? Spieszę donieść, że niedawno wydana została kolejna część przygód tego sympatycznego psiska i jego najbliższych. Dla przypomnienia - Winter mieszka z Hanką, Henrykiem i ich dziećmi - Julką i Alkiem oraz psem Rudym, kotem Marianem i chomikiem Popkornem. Dom i rodzina bogate w różne gatunki i różne - silne osobowości. Tak, macie rację - Winter należy do tych najsilniejszych. Ustępuje nieco Hance;)

W tytule powieści kryje się zakochanie, więc w najnowszej książce znajdziemy opowiadania o Nindży, cocker spanielce z sąsiedztwa. wybrance serca Mariana, koleżance Alka, diecie cud jaką próbuje wprowadzić do domowego żywienia Hanka, nauce jazdy na rolkach z Winterem, jakiej podejmuje się Henryk i o wielu, wielu sytuacjach, które wydają się śmieszne, a które - z malamutem u boku - są świadectwem jednego. Wielkiej miłości do tegoż malamuta:)

Polecam gorąco!

Sarah Moore Fitzgerald. Wyścig marzeń.



Byłam przekonana, że przedstawiłam Wam na blogu Ciasto ze szczyptą nadziei. Okazało się, iż pisałam o tej książce tylko na facebooku, gdzie serdecznie zapraszam.

Arminta, na którą mówią Minty, jest spokojną, słuchającą rodziców dziewczynką. Dostrzega w jednym z uczniów swojej klasy coś, co skłania ją do zmian. Chcę mieć własne zdanie, móc robić pewne rzeczy, realizować swoje marzenia, mieć przyjaciół. To, w jaki sposób dziewczynka reaguje na Neda Buckley'a i jego pozostawanie poza nawiasem społeczności szkolnej i miejskiej, nie podoba się niektórym z nauczycieli i przede wszystkim jej rodzicom. Chociaż - czy oni są nią tak naprawdę zainteresowani?

Sarah M. Fitzgerald przedstawia w swojej powieści kilka ważnych kwestii. Pisze o rodzinie Minty, która w odczuciu dziewczynki nie jest już rodziną; tata ma nową żonę, a mama owładnięta  potrzebą zaprzeczania własnym emocjom pokazuje całemu światu, że jest świetnie i doskonale sobie radzi.  Przedstawia Neda, który wraz z babcią mieszka w przyczepie nad rzeką, opiekuje się końmi i przygotowuje do wielkiego wyścigu. Pokazuje szkołę, która niczym pryzmat skupia w młodych osobach poglądy i uprzedzenia ich rodziców.

Wyścig marzeń to powieść, z której da się wysnuć wiele wątków do prowadzenia rozmów z młodszymi nastolatkami. Podobnie, jak wspomniane wcześniej Ciasto ze szczyptą nadziei, jest historią o ludzkich emocjach, przyjaźniach, miłości, akceptacji i jej braku, o wszystkim tym, co dla każdego z nas jest bardzo ważne. 
O miłości na blogu

O miłości na blogu

Okazało się, że przez kilkanaście lat istnienia bloga ukazało się sporo książek mających w tytule słowo miłość, których treść przybliżałam Wam dzieląc się refleksjami. Oto niektóre z nich; ciekawe, czy znacie je, pamiętacie, lubicie.

P.S. Okładki linkują do wpisów:)

  

  

  

  


I moje dwie Miłości Życia

 
Dla dzieciaków (19)

Dla dzieciaków (19)

W powodzi książek świątecznych i zimowych dla dorosłych czytelników nieco bez wyraźnego zaznaczenia mignęły na półkach księgarskich i bibliotecznych książki dla dzieci. Kilka z nich chcę Wam pokazać, szczególnie, że ich tematyka niej nieco bardziej ponadczasowa, niż mogłoby się to wydawać. 

Za dużo zimowych zabaw to historia żółwia malkontenta. Jest mu za zimno, za hałaśliwie, za radośnie, za gromadnie i w ogóle za zimowo. Ale na szczęście do czasu... W pewnej chwili żółw uświadamia sobie, że hm, hm... Jak się ma taki superancki pancerzyk, to zjeżdżanie z ośnieżonych górek jest więcej niż fajne...

Wydawnictwo Amber, znane z kryminałów wydawanych w latach '90 w charakterystycznych srebrnych okładkach, zaczęło wydawać również książki dla dzieci. Seria Przyjazna łapka adresowana jest do dzieci w wieku 3- 5 lat i gwarantuje krótkie opowiastki z morałem, bogato ilustrowane. Będę się przyglądała:)




Celestynka to zupełnie inna bajka. Kim bowiem jest tytułowa bohaterka? Tak, zgadliście - to zapałka, jedna z tych, które znanej wszem dziewczynce z zapałkami miała rozjaśnić mrok i odgonić chłód. Świetny koncept, prawda? Bo otóż poznajemy Celestynkę, zapałkę, która marzy o tym, by być ważną, by odegrać znaczącą rolę w życiu. Czy jej się uda? Przecież wiemy:)
Brawo, Wydawnictwu Tekturka, za świetne wydanie książki!




A to coś, co bez wątpienia można nazwać hitem, czyli Megabombkowy Hotel Gwiazdkowy. Do domu Misia trafia rozentuzjazmowana żaba. Ma ze sobą mnóstwo bagażu i jest nastawiona na atrakcyjny pobyt w Megabombkowym Hotelu Gwiazdkowym, którego folder dzierży w łapkach. Miś uwiadamia sobie, że żaba trafiła do niego w wyniku pomyłkowego trzymania mapy, ale gdy widzi jej rozpacz, zaprasza ją do wspólnego spędzenia świąt.




Ostatni tytuł w tym zestawieniu, czyli 12 miesięcy z Mikołajem, to książka do czytania przez cały rok. No, bo jakże inaczej potraktować opowieść, w której Mikołaj staje na progu książkowego domu podczas świąt i oznajmia, że w jego własnym domu jest nieustający gwar, hałas, turyści zaglądają w każdy kąt, a on potrzebuje odpocząć po dostarczaniu prezentów i nabrać sił przed kolejnym. I w związku z tym, to on poprosi o wskazanie pokoju, w którym będzie się mógł zatrzymać. I miejsca dla reniferów, bo chyba nie byłoby dobrze, żeby tak mieszkały przez cały rok przed domem.

Piękna opowieść, pełna humoru, uroczych, chwilami z lekka ocierających się o absurd, zdarzeń. Nie wiem jak Wy, ale nie miałabym nic przeciwko Mikołajowi w domu:)


Stanisław Jaromi. Idea franciszkańska.

Stanisław Jaromi. Idea franciszkańska.


Na publikacje o. Stanisława Jaromiego natykam się już od pewnego czasu, bo też trudno - pozostając w środowisku tematycznie skupionym wokół działań ekologicznych - ominąć franciszkanina przypominającego o należnej naturze trosce z naszej strony. I choć przemyślenia po zetknięciu się z jego książkami mam najróżniejsze, z dużą ciekawością sięgnęłam po coś, co mogę bez wahania nazwać krótkim przewodnikiem po tym, o co chodzi z tym św. Franciszkiem i jego naukami; również we współczesnym, zmieniającym się świecie. Ale, od razu zastrzegam, to, iż poradnik jest krótki nie jest jednoznaczne z tym, że jest nierzetelny. Wręcz przeciwnie - ojciec Jaromi traktuje temat dokładnie, wyczerpująco i zrozumiale.

Książka podzielona jest na pięć głównych rozdziałów. Franciszkańska idea 1.0 opowiada o czasach świętego Franciszka i kształtowania się franciszkańskiego patrzenia na świat. Franciszkańska idea 2.0 przedstawia renesans myśli franciszkańskiej, który pojawił się na ziemiach polskich w XIX wieku. Rozdział trzeci, najobfitszy, Franciszkańska idea 3.0, opisuje wszystko to, z czym spotykamy się dziś. Autor przywołuje tu papieskie dokumenty związane z Bożym planem powierzenia człowiekowi roli opiekuna bliźniego i środowiska, czyli pisze o adhortacji Evangelia Gaudium i  encyklice Laudato si'. Ten rozdział to także rozważania o zmianach klimatycznych, traktacie z Kioto,  erze antropocenu, deficytach przyrody szkodliwych dla rozwoju człowieka,  ekologii integralnej. 

Dwa kolejne rozdziały poświęcone są temu co współczesne, ale z dużym naciskiem na praktykę rozwiązań prowadzących do nawrócenia ekologicznego. Mowa tu o minimalizmie, Dniu Modlitw o Ochronę Stworzenia (1 września, wiedzieliście?), o zmianach w katechizmowych uczynkach miłosierdzia względem ciała i duszy.

Po lekturze Boskich zwierząt Szymona Hołowni wybór książki Stanisława Jaromiego był oczywistością. Uporządkowanie wiedzy o franciszkańskich ideach, od ich podstaw, po aktualne wyzwania z jakimi mierzą się spadkobiercy przekonań św. Franciszka, przydało się mnie i - jak sądzę - przyda się większości osób, które zainteresowane są tym, w jaki sposób tematyka ochrony środowiska podejmowana jest w Kościele. Zachęcam Was do tego, by pójść krok dalej i zapoznać się z dokumentami papieża Franciszka, a później, by zastanowić się nad tym, jak możecie dbać o to, co nasze wspólne i nam powierzone.
Agata Kołakowska. Pokrewne dusze.

Agata Kołakowska. Pokrewne dusze.


Ależ mnie ta książka uwierała. Czytałam, denerwowałam się na bohaterki, czytałam i wkurzali mnie znajomi obydwu kobiet, czytałam i... Mnóstwo emocji.

Milena Gajewska jest terapeutką. Słucha ludzkich problemów, czasami zachęca ich do podejmowania działań, czasami - działa sama - w ich dobrze jej zdaniem pojętym interesie. Im bardziej angażuje się w swoją pracę, tym silniej manipuluje ludźmi. Do czasu jednak. Marta Woźniak straciła rodziców, a później siostrę. Zarządza rodzinnym pensjonatem położonym na uboczu i mimo, iż przyjmuje gości, dusi się w poczuciu osamotnienia i opuszczenia. Do Gajewskiej trafia w nadziei na ukojenie.

Agata Kołakowska stworzyła między swoimi bohaterkami przedziwną, hipnotyczną i zdecydowanie niezdrową relację. Zresztą - kobiety także w kontaktach z innymi okazywały się zaburzone, a to w jaki sposób traktowały ludzi, świadczyło na ich niekorzyść. Autorka ciekawie rozwiązała wątek terapeutki i jej pacjentki; zderzając te dwie silne osobowości pokazała, co w nich tak naprawdę tkwi, jakimi uprzedzeniami się kierują, co determinuje ich wybory.

Nie znam wcześniejszych powieści Agaty Kołakowskiej, ale po lekturze Pokrewnych dusz, z ochotą poznam.
Młodzieżowe (1)

Młodzieżowe (1)

Nazbierało mi się różnych przeczytanych książek, a wiem, że gdybym chciała każdej z nich poświęcić odrębny wpis, to niekoniecznie coś z tego wyjdzie. Zatem dziś zbiorowo, a za kilka dni ponownie zaproszę Was do zestawienia książek adresowanych do młodzieży.

Zbigniew Nienacki. Pierwsza przygoda Pana Samochodzika.


Wymyśliłam sobie, że w 2019 roku będę czytała Pana Samochodzika i powieści Terry'ego Pratchetta. Nie, nie mają ze sobą nic wspólnego poza tym, że jedne i drugie podczytywałam i mam ochotę je sobie przypomnieć. Tak, po prostu. 

I choć niby znam przygody Pana Samochodzika, to przyznaję, że tę powieść czytałam pierwszy raz. Czytałam, ale nie doczytałam, bo gdzieś tak w 2/3 uznałam, że nic z tej historii nie wynika. O ile obsesyjne zainteresowanie Ałbazinem, niewielkim grodem nad Amurem, nie przeszkadzało mi w chwili, w której główny bohater starał się o wyjazd, odbierał ataki znajomych wieszczących mu utratę rozumu, tak chwila, w której pan Tomasz dotarł na Syberię i tam zbierał informacje, obserwował, podziwiał, była napisana tak, że z miejsca straciłam ciekawość. 

Niemniej jednak - książkę Pan Samochodzik i Skarb Atanaryka mam dodaną do bibliotecznego schowka, bo czytać będę. Czy Wy też zaczynaliście niegdyś od "Wyspy Złoczyńców"?

Sharon Gosling. Las.


Po powieść Sharon Gosling zatytułowaną Las sięgnęłam z dwóch powodów. Po pierwsze - zarekomendowała mi ją koleżanka. Po drugie - akcja powieści rozgrywa się na północy Szwecji, a to już samo w sobie wydawało się być dobrym tłem dla historii powieściowej. Gdy jeszcze okazało się, że książka ma podtekst ekologiczny, przestałam się wahać.

Rodzina Strombergów porzuca swoje uporządkowane życie w Sztokholmie i wyrusza na północ, by - po kupieniu domu i lasu - zarabiać na sprzedaży wycinanych drzew. Na miejscu zastają dość ekscentryczną gospodynię i gromadę hałaśliwych dzieciaków pod opieką Thomasa prowadzącego w posiadłości kursy ochrony przyrody.

Las będąc własnością głównych bohaterów to nas nasadzeniowy, wyselekcjonowany i uporządkowany ludzką ręką i las pierwotny, dziki, stanowiący niemalże odrębny byt. Zagrożenie mu selekcją, wycinaniem niesie ze sobą poważne konsekwencje. Zaczyna się śnieżyca, Thomas wraz z podopiecznymi ucieka, a Strombergowie, coraz bardziej podupadający psychicznie na zdrowiu, zostają wśród drzew.

Ależ się bałam tej książki. I niemalże na przekór własnemu strachowi czytałam i czytałam.... A zakończenie? Och, czytajcie!

Brian Conaghan. Kiedy Pan Piecho gryzie.


Brian Conaghan podjął w swojej powieści temat dorastania i wciąż się zastanawiam, czy hasło zespół Tourette'a książce pomogło, czy wręcz przeciwnie. 

Szesnastoletni Dylan Mint mieszka z mamą, pisuje listy do taty zamkniętego w supertajnej bazie wojskowych agentów specjalnych, uczy się w szkole specjalnej i patrzy na świat przez pryzmat zachowań określanych zespołem Toutette'a. Podczas jednej z wizyt u lekarza Dylan podsłuchuje rozmowę doktora z mamą, a w niej informacje, że coś ważnego wydarzy się w marcu i trzeba go do tego wydarzenia przygotować. Nastoletnie, skupione na sobie, myślenie chłopaka wiedzie go do wniosku, że zostało mu już tylko kilka miesięcy życia. Chce je dobrze wykorzystać i spisuje listę rzeczy, które chce zrobić przed śmiercią. Pierwszą z nich jest odbyć stosunek seksualny z dziewczyną.

W tej powieści macie wszystko to, czego spodziewalibyście się po prostej, by nie powiedzieć zbyt prostej, powieści o nastolatku, którego świat obarczony nerwowymi tikami i wulgarnymi okrzykami. Są problemy szkolne, akceptacja rówieśnicza (czy jej brak), przemoc domowa, nowe osoby w otoczeniu Dylana i jego mamy, równie nowa terapia.

Z jednej strony autor przywołuje w książce ważne tematy, z drugiej - mam nieodparte wrażenie, że jest ich sporo, a żaden z nich nie potraktowany dogłębnie. Bardziej mamy tu do czynienia ze ślizganiem się pomysłach zaproponowanych przez nauczycieli kreatywnego pisania, niż z porządnie napisaną powieścią.

Paweł Wakuła. Bjorn. Syn burzy.


Bjorn. Syn burzy, to coś, co mogę Wam polecić z całego serca. Historia powołana do życia przez Pawła Wakułę, który - jak sam przyznaje - w pewnych sytuacjach pozwalał sobie na dość swobodne potraktowanie realiów historycznych, jest napisana sprawnie, zajmująco, w sposób, który przykuwa uwagę czytelnika i pozostawia wiele do wyobraźni.

Na wyspę Lindisfarne władca kieruje kilku mnichów. Czas jakiś później do brzegu wyspy przypływa łódź, na której transportowany jest Bjorn Stenskalle, budzący postrach wojownik. Zadaniem opata, Bendana z Corku, jest spisanie opowieści Bjorna, silnego jak niedźwiedź, syna Mieszka I z nieprawego łoża.

Opowieść się toczy, a bogactwo przeżyć Bjorna porusza nie tylko opata klasztoru, ale i jego mnichów. Okazuje się, że niejako obok zapisywanej historii, dzieje się historia realna - ktoś niszczy łódź, odbiera życie jednemu z braci, czyha na innych... A Bjorn opowiada - o dzieciństwie, Bolesławie Chrobrym i oddaniu ich obydwu w zastaw, o podróży przez Europę, surowe nauczanie walki i łacińskich słówek, o wielkiej polityce i równie wielkich uniesieniach miłosnych, o walkach, bitwach, śmierci i radości, które z dziecka tworzyły mężczyznę.

Czekam niecierpliwie na kolejną część. Bardzo niecierpliwie.
Szymon Hołownia. Boskie zwierzęta.

Szymon Hołownia. Boskie zwierzęta.


Jestem pozytywnie zaskoczona. Bardzo pozytywnie. Szymon Hołownia napisał porządną książkę, w której ujmuje się za zwierzętami w dyskursie kościelnym. To druga na polskim rynku (Pierwszą była Teologia zwierząt, którą Hołownia przytacza) głosząca pogląd, że w Zbawieniu nie chodzi tylko o ludzi. Że Bóg stwarzając zwierzęta także i w nich zawarł swoją boską cząstkę i obdarzył miłością.

Jak zatem w obliczu takiego głośnego wyznania wrzucić na talerz kawałek kurczaka, czy prosięcia (dla niepoznaki nazywanego wieprzowiną)? Jak dopuścić do swojego umysłu przekonanie, że zwierzęta są tak samo jak my stworzeniem, które wyszło z boskiego namysłu, że one i my, i rośliny - powstaliśmy, bo tak chciał Bóg?

Warto zwrócić uwagę na rzetelność Hołowni, który, poza cytowaniem pism, popierających poglądy o których pisze, wskazuje też błędy jakie Kościół popełnia w materii szacunku dla stworzenia: księża parający się zabijaniem dla zabijania, czyli myślistwem, czy błogosławiący miejsca kaźni, wielkie hodowlane hale, w których zwierzęta żyją w cierpieniu.

Pisząc, Hołownia, sięga do źródeł, a na końcu swojej książki zamieszcza bibliografię, czyli to z czego cieszę się najbardziej. Przywołuje w niej zarówno dokumenty Kościoła, pisma papieskie, jak i publikacje, nazwijmy to, świeckie.

Bardzo mnie cieszy ta książka. I, tak jak wspominałam na facebooku, podczas jej lektury - uważam, że powinna zostać przeczytana w każdym katolickim domu, przeczytana, dyskutowana, a jej przesłanie warto przedstawiać kolejnym osobom.

Polecam z całego serca.
Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger