Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

Beth Hautala. Czekając na jednorożce.

Dwunastoletnia Talia McQuinn wyjeżdża wraz z ojcem, badaczem wielorybów, do kanadyjskiego Churchill. Miasto znane z spacerujących po nim niedźwiedzi jest dla dziewczyny pewnego rodzaju zesłaniem - jej mama zmarła, a tata - wyruszając na morze w poszukiwaniu waleni - zostawił ją u nieznanej jej, innuickiej gospodyni. Osamotnienie, brak porozumienia z ojcem, który podobnie jak córka cierpiąca po utracie matki, cierpiał po utracie żony, nowe, mroźne miejsce potęgowały odczucie obcości u Talii. Jedynym stałym elementem, tym, co łączyło ją z wcześniejszym życiem, był wielki słój wypełniony paskami papieru, na których dziewczynka zapisywała życzenia. Pierwsze z nich brzmiało: Chciałabym, żeby rak zniknął. [s. 52] Gdy podczas nieobecności taty Talia poznaje Ptasiarza i jego wnuka Simona oraz nieco lepiej Surę, pod opieką której została, zaczyna też wracać we wspomnieniach do rozmów z mamą. To, o czym mówiła z nią i to co słyszy od nowych, a jednocześnie, coraz dla siebie ważniejszych

3 dla dzieciaków (10)

Agnieszka Tyszka. Świat się roi od Marianów. Kiedy u progu wakacji okazuje się, że tata dostał stypendium na badania naukowe we Francji, a mama ma termin oddania tekstu następnej książki, Ania, najstarsza z sióstr musi zrezygnować z planowanej wyprawy na Mazury z przyjaciółmi na rzecz wyjazdu do babci Zuli i opiekować się młodszymi siostrami. Jak się domyślacie - nie jest szczęśliwa. Pobyt u babci staje się jednak całkiem zaskakujący - tuż obok mieszka starszy pan, Marian, który z nieznanych nikomu powodów czasami rezygnuje z ulubionego nakrycia głowy i chadza w czapce z daszkiem. W dodatku - ukrywając się w ogrodowych zaroślach.  Świat się roi od Marianów to kolejna, bardzo udana wakacyjna książka Agnieszki Tyszki. Może nieco bardziej, niż wcześniej tu przedstawiane, zwraca uwagę na letnie i wieloletnie zakochania i zauroczenia, przyzwalając na to, by drżenie serca czuły nie tylko nastolatki. Magda Bielicka, Bartosz Bielicki. Wakacje Telepatka i Melepatka. W o

Niedzielnik nr 71

Wspominałam ostatnio, że szperałam w rzadko używanej poczcie. Znalazłam tam korespondencję z początków blogowania z tymi nielicznymi osobami, które również swoją pasję czytania postanowiły przekuć w bloga.  Sprawdziłam kto z nich jest obecny w blogosferze do dziś, a kogo brakuje. Pierwszego maila z Anią wymieniłam na początku lipca 2008 roku. Od wtedy z mojego bloga wiedzie link do jej Przeczytałam książkę . Cieszę się, że Ania wciąż pisze i podziwiam ją za konsekwencję w organizowaniu akcji Stosikowe losowanie (nigdy nie odważyłam się z nią zmierzyć). To ona stoi również za inicjatywą Polki na Obczyźnie . Jeśli jeszcze nie znacie bloga Ani, serdecznie zapraszam. Pamiętam swoje podekscytowanie na myśl o tym, ze pojadę do Poznania i spotkam się z Pauliną z Miasta Książek i Agnieszką z Czytam, bo lubię . Byłam chwilę po przeprowadzce z maleńkiego miasta na Warmii do aglomeracji śląskiej i z zapałem opowiadałam dziewczynom o możliwościach jakie daje mi biblioteka w Kato

2 x 3 dla dzieciaków (9)

Jon J Muth. Panda i mądrości zen, Nowe przygody pandy.   Z pandą o imieniu Tafla spotykam się pierwszy raz i już wiem, że nie będzie to spotkanie ostatnie. Niedźwiedź urzekł mnie swoim spokojem, rozwagą i mądrością. Molly marzącej o tańcu w balecie opowiedział historię Dżiro pobierającego nauki u mistrza Banza, a Leo usłyszał od swojego przyjaciela coś, co pomogło mu zrozumieć, iż prosty podział na dobrych i złych nie zawsze niesie ze sobą prawdę. Ostatnie, co w książce Panda i mądrości zen , daje do myślenia to - być może znana Wam - opowieść o ratowaniu rozgwiazd, które w porze odpływu umarłyby z wysuszenia.  Gdy Tafla odbiera z dworca przyjeżdżającego do niego w odwiedziny bratanka Koo, obydwaj - wraz z towarzyszącymi im balonami - zatrzymują się w parku, by wypić herbatę. Proste, prawda? Te balony i herbata, żeby odpocząć po podróży i w spokoju zacząć wspólny czas. Tak proste, że aż trudno na to wpaść, nam zabieganym, goniącym wciąż przez czas i próbującym go przego

Katarzyna Puzyńska. Policjanci. Ulica.

Po książki o policjantach sięgam chętnie i niekoniecznie ma to coś wspólnego z tym czy lubię, czy też nie, czytać powieści kryminalne. Wywiady z policjantami przygotowane przez Katarzynę Puzyńską wydały mi się interesującym dodatkiem do jej wcześniejszych książek. Czy tak jednak jest? Policjanci. Ulica to siedem rozmów, w tym jedna z kobietą. Autorka pyta o powody wstąpienia do służby, codzienność w pracy, to jak życie na służbie wpływa na relacje rodzinne i towarzyskie. W rozmowach Katarzyna Puzyńska i policjanci zahaczają o stereotypy związane z funkcjonowaniem policji, o satysfakcje i frustracje związane z tym zawodem, o najtrudniejsze i najlepsze chwile.  Z rozmów wyłania się obraz współczesnej policji przefiltrowany przez bogate doświadczenie rozmówców autorki. Policjanci, których wypowiedzi zamieszczono w książce, mają od ośmiu do dwudziestu czterech lat służby. Jeden z nich zauważa: Niekiedy na dwunastogodzinnej służbie potrafi być szesnaście interwencji. No to pr

Joanna Sędzikowska. Psy z piekła rodem. Odwiedziny w raju.

Tych, którzy po przeczytaniu pierwszej części Psów z piekła rodem - Zdobywcy świata , chcieli poznać dalszą historię Raptora i jego tymczasowych psich koleżanek, ucieszy z pewnością wiadomość, że oto jest część druga, zatytułowana intrygująco Odwiedziny w raju . Mnie ucieszyła :-) Ale od razu ostrzegam wszystkich - autorka słusznie piszę, że przy lekturze popłaczecie się i uśmiejecie. Ja rozpłakałam się już przy pierwszym rozdziale... Odwiedziny w raju to historia dwóch malamucich dziewczyn - Nuki i Freyi, które dzięki Joannie i jej rodzinie dostały szansę na nowe życie. Co więcej - na życie, po prostu. O psach, ich lękach, rozczarowaniu, paraliżującym strachu, powolnym uczeniu się normalności i tego, że człowiek oznacza kogoś, kto się opiekuje, karmi, przytula i kocha, czytałam ze ściśniętym gardłem. Bo skoro psice musiały się tego uczyć pod czujnym okiem mądrego Raptora, to znaczy, że nie miały okazji w dotychczasowej egzystencji doświadczać dobrego od ludzi. Au

Joanna Chmielewska. Nawiedzony dom.

Wielość projektów okładek tej powieści Joanny Chmielewskiej pokazuje jedynie jak wiele wydań miała ta książka i jak mocno tkwi w świadomości czytelniczej. Jeśli jednak powoli zaczyna w owej świadomości blaknąć, to czym prędzej spieszę ją przypomnieć. Janeczka i Pawełek, dwoje upiornie grzecznych, jasnowłosych dzieci, wraz z rodzicami i bliską rodziną trafia w oko przeprowadzkowego żywiołu. Pan Roman otrzymał w spadku dom, a warunkiem objęcia spadku jest to, by w tymże domu mieszkała tylko rodzina, nikt obcy. Namówienie do opuszczenia mieszkań kilkorga lokatorów nie wydaje się być trudne, jednak jest pewna pani (nazywana przez dzieci zmorą), która kręci nosem na wszelkie proponowane jej w ramach zamiany mieszkania, a poza tym - co podpatrują dzieci i babcia - knuje coś z listonoszem. Dzieciom towarzyszy pies - świetnie wyszkolony, niemalże rozumiejący myśli, bez konieczności ich wypowiadania, przygarnięty w trakcie owego rodzinnego szaleństwa. To właśnie Chaber naprowadził

2 x 3 dla dzieciaków (8)

Iwona Czerkas. Frania, Kupmi i takale. Istnieją słowa - klucze, które doskonale znają rodzice i których- jak podejrzewam - żywiołowo nie znoszą. Wyjaśnienie dzieciom jakie to słowa oraz tego, czemuż są tak bardzo uciążliwe dla rodzicielskich uszu, może być łatwiejsze dzięki opowieści o Frani i jej "przyjaciołach". A jacy to przyjaciele, że należy pisząc o nich użyć cudzysłowu? Niechcemisię , Kupmi , Jużniemogę , Bojęsię , Takale . Znacie? A Wasze dzieci znają?  W bardzo prosty, przystępny sposób, na przykładzie Frani, dzieci przekonać się mogą o tym, jak bardzo owe słowa, szczególnie nadużywane, psują relacje z rodzicami i innymi bliskimi osobami. I nawet jeśli mama i tata na obecność Jużniemogę zapraszają do współpracy Jeszczetrochę , to obecność w dziecięcym słowniku postaci wymienionych w książce, nie prowadzi do niczego dobrego. A może Wasze dzieci mają jeszcze inne stworki wokół siebie? Benji Davies, Cudowna wyspa dziadka. Opowieść o Syd

Clara Henry. Tak, mam okres. A co?

Kiedy czas jakiś temu pisałam o dwóch książkach odsłaniających tajniki kobiecości , nie spodziewałam się, ze wkrótce przyjdzie mi pisać o kolejnej. Oby był to trend rozwojowy. Clara Henry to szwedzka blogerka i Youtuberka, która postanowiła tematykę poruszaną w social mediach przełożyć na książkę. Tematykę, która dla wielu z nas wciąż stanowi tabu, czyli miesiączkowanie. Okres to moja pasja, a ponieważ - jak się wydaje - życiowa wiedza wszystkich posiadaczek macic poniżej piętnastego roku życia razem wziętych zmieściłabym się w podstawce na jajko, opadają mi ręce, rzednie mina i czuję się niepocieszona. [s.15] Książka, choć napisana w sposób lekki, żartobliwy, przedstawia najważniejsze informacje związane z okresem. Od tych fizjologicznych (czyli skąd się bierze), biologicznych (ku czemu służy), po socjologiczne (obecność miesiączkowania w przestrzeni społecznej) i praktyczne (omówienie środków higienicznych, sposobów na radzenie sobie z bólem, ubrań, które pokocha obolały

Jak oddaje się psa do Domu Stałego

Gdy już ustalono kiedy nastąpi ów Wielki Dzień, powtarzasz psu, że wkrótce pozna kogoś, czyj będzie do końca swych dni i kto będzie jego.  Wiesz, że nie powinieneś psa psuć, ale czasami ulegasz jego spojrzeniu i dajesz mu smakołyk, ot, tak po prostu, żeby wiedział, że to od Ciebie.  Opowiadasz psu, jaki będzie kochany i gdzieś tam w głębi myślisz, że może i dla psa to Ci ludzie będą dobrzy, ale dla Ciebie nie są, bo przecież chcą Ci go zabrać. I myślisz tak bez względu na to, czy pies był potulny i przemiły, czy też dał Ci w kość. W Wielkim Dniu od rana psa głaszczesz, czeszesz i wciąż do niego gadasz. A gdy zmęczony Twoją aktywnością idzie sobie od Ciebie i układa się do snu na legowisku, chowasz się w kuchni i płaczesz, bo wiesz, że za kilka godzin wsiądzie do auta i już go nie zobaczysz. Gdy odbierasz wiadomość, że oni już są, przypinasz psu smycz i wychodzicie. Witasz się z obcymi sobie ludźmi, zaczynasz z nimi rozmawiać, odpowiadasz na pytania i sam do

David Scarfe. Księga dzikości.

Księga dzikośc i to zbiór porad mających pomóc nam odnaleźć w sobie pragnienie Natury, oswojenie go i czerpania ze spotkania ze światem, rzadko dostrzeganym zza szyb aut czy sprzed komputerów, prawdziwej przyjemności. Znajdziemy tu poradę jak obserwować i rozróżniać chmury, poradnik budowy pieca do pieczenia pizzy, podstawowe kroki tańca ludowego i wiele, wiele innych wskazówek na zaprzyjaźnianie się ze swoją dziką częścią osobowości. Przyznaję, ze mnie w tej książce zdecydowanie bardziej zauroczyły te fragmenty, które dotyczą roślin, niż te związane z użytkowaniem pił, cegieł itp. Rozdział o zamkach na piasku przypomniał jak bardzo tęsknię za morzem, o budowaniu ogniska - jak dawno temu miałam okazję grzać się przy ogniu, a porady dotyczące robienia kija dla wędrowca uświadomiły, że bardzo, ale to bardzo brakuje mi wędrówki, ot tak przed siebie. Księgę dzikości trzymam na nocnym stoliku i podczytuję. A na liście rzeczy niezbędnych na urlopie umieściłam ją na pierwszym miej

(Po)niedzielnik nr 70

Weekend upłynął mi pod znakiem rozstawania się z Baloo. Jego przyszli (i aktualnie - teraźniejsi) przyjechali po niego w sobotę popołudniu. Dlatego też piątkowe popołudnie to była kość, długi spacer po lesie i objadanie z gałęzi malin. W sobotę od rana spacerowaliśmy, czesaliśmy się, przytulaliśmy, a ja - gdy pies nie widział - lałam łzy. Trudno rozstaje się z psem, ale o tym jak się to robi w środę... Baloo w nowym miejscu Nie chciałam spędzać reszty dnia w domu, więc otoczona życzliwością bliskich osób wybrałam się na obiad do miejsca, które mogę w ciemno polecić. Pełne obłożenie, smakowite zapachy i wielość potraw do wyboru gwarantują mile spędzony czas i porządne zaspokojenie głodu. Gdyby ktoś był ciekaw - zdjęcie jest podlinkowane. W niedzielę dołączyłam do mojej grupy rowerowej, z którą w tym roku jeżdżę o wiele mniej niż w latach ubiegłych. Na szczęście nie wykluczyli mnie za absencję i zabierają wciąż ze sobą :-) Wczoraj odwiedziliśmy Przeczyce, Siewierz, Po

Kociokwiki w obiektywie H.