3 dla dzieciaków (13)

3 dla dzieciaków (13)

Polscy superbohaterowie

  

Cykl powieściowy pod wspólnym tytułem Polscy superbohaterowie opowiada o trzech (w przygotowaniu następne tomy) postaciach ważnych z historii Polski. Opowieści pomyślane są w taki sposób, że dzieci żyjące współcześnie, wędrując po miastach w rzeczywistości, wyobraźni, czy nawet czasie dzięki nieco magicznym artefaktom, poznają wydarzenia z życia bohaterów i dzięki tymże zabiegom z postaci mało znanych, piedestałowych, Maria Curie-Skłodowska, Józef Piłsudski, czy Witold Pilecki, stają się dzieciom bliżsi, a ich znaczenie dla losów kraju i świata, bardziej zrozumiałe.

Jeśli zatem szukacie dobrze napisanych powieści dla młodszych czytelników, powieści, które w rocznicę odzyskania niepodległości, pomogą Wam opowiedzieć dzieciakom o co właściwie chodzi z tym, ze Polska jest wolna lub nie jest, to śmiało możecie sięgnąć po te książki. 

Młodych czytelników korzystających z biblioteki w Katowicach zapraszam do uczestnictwa w turnieju czytelniczym - wystarczy stworzyć zespół trzyosobowy, mieć dorosłego opiekuna i już. Zgłoszenia przyjmujemy do 15 września, a pozostałe informacje znajdziecie na stronie Biblioteki.



Agnieszka Zimnowodzka. Historie zamiecione pod dywan. Historie wyciągnięte z kapelusza.

 

Bohaterami książek Agnieszki Zimnowodzkiej są Lilka i Antoś, kilkuletnie rodzeństwo, które - wśród codziennych wydarzeń - spotykają także wydarzenia niezwykłe. Dzieje się to za sprawą dywanu, pod który dziewczynka upycha wszelkie zbędne i przeszkadzające rzeczy (szczególnie w chwili, w której mama pyta o uprzątnięcie pokoju) oraz - w drugiej części przygód dzieciaków - za sprawą cylindra pradziadka. 

Każda z przygód rodzeństwa nosi w sobie znamiona edukacyjne. Bez względu na to, czy Lilka przekona się jak to jest być wyśmiewanym kolegą z podwórka, obydwoje sprawdzą co wypada, a co nie w Chinach, Antoś dowie się czemu warto jeść warzywa, a jego siostra po raz kolejny będzie miała szansę stać się kimś innym niż jest w rzeczywistości, doświadczenia dzieci pozwalają im nabyć wiedzę o innych ludziach, pobudzają w nich empatię i ciekawość, skłaniają do refleksji. Podobnie w Historiach wyciągniętych z kapelusza: Lilka ma szansę być dorosłą kobietą w krynolinie i gorsecie, oraz odwiedzić szkoły od tych średniowiecznych po tajne komplety, Antoś obserwować Picassa przy pracy i przekonać się jakie były początki piłki nożnej. O ile jednak w pierwszej części dzieciaki podróżowały w czasie i przygodach samodzielnie, tak tu rolę troskliwej i bacznie obserwującej ich poczytania obserwatorki odgrywa ciotka Matylda, u której rodzeństwo spędza wakacje.

Jestem ciekawa Waszej opinii o tych książkach. Może ktoś już czytał je ze swoimi dziećmi?

Paulina Wyrt. Opowiem ci mamo, co robią psy.
Seria Opowiem Ci mamo... ewoluowała z Poczytaj mi mamo i ewolucja ta dała szansę na powstanie czegoś nie tylko nowego, ale i zapewniającego wysoką jakość tak graficznie, jak i tekstowo. 

Nie inaczej jest w przypadku książki, którą napisała i zilustrowała Paulina Wyrt. Opowieść o psach jest przebogata graficznie i bardzo poprawna w kontekście społecznym. Autorka przedstawia losy psów i ich relacji z ludźmi od najdawniejszych czasów i przedstawia nam Felera, przeuroczego psiego mieszkańca, który staje się głównym - acz nie jedynym - bohaterem książki. Historia Felera to opowieść o tym skąd w naszym domu może wziąć się pies, co powinniśmy zrobić, gdy już się na zaproszenie do domu psa decydujemy, o pielęgnacji i wychowaniu psich towarzyszy, o rasach i pewnych predyspozycjach, o psiej komunikacji, ulubionych i nieco mniej czynnościach, o tym co pies jeść może, a czego zdecydowanie nie powinien oraz całe morze ważnych informacji, które podane w sposób atrakcyjny niejako niezauważalnie wpadają do dziecięcej pamięci.

Opowiem ci mamo, co robią psy to ksiązka zachęcająca do szperania, obserwacji, tropienia szczegółów, poznawania psiej rzeczywistości w sposób graficzny i werbalny. To książka, w którą można zapaść na wiele, wiele sesji czytelniczych i o której, jak sądzę, można rozmawiać godzinami. Spróbujcie:)

P.S. Jako miłośniczka psów północnych nie mogę się oprzeć pytaniu o zdanie Z czasem powstają różne rasy psów, mniej (chihuahua) lub bardziej (owczarek niemiecki) przypominające swojego dzikiego przodka. Owczarek niemiecki?;)

P.S. 2. Paulina Wyrt zilustrowała Małe Licho Marty Kisiel. Już nie mogę się doczekać.

Agata Jakóbczak. Transformersi. Superbohaterowie polskiej reklamy 80.-90.

Agata Jakóbczak. Transformersi. Superbohaterowie polskiej reklamy 80.-90.


Agata Jakóbczak pisze o tym, w czym sama stawiała pierwsze kroki, o terra incognita nie tylko swojej, ale też wszystkich tych, którzy odpowiadając na potrzeby uwolnionego nagle rynku próbowali przebić się do społecznej świadomości z produktami, na których chcieli zarobić.

Pierwsze reklamy, szaleństwo montażowe, technologie nie dość rozwinięte, by osiągnąć płynnie efekt, o jaki chodzi. Filmy realizowane w mieszkaniach znajomych i rodziny, aktory - amatorzy, bo też przecież rekrutujący się z grona znajomych i rodziny oraz efekty sprzedażowe, które zaskakują nie tylko zleceniodawców, ale i twórców reklam.

Wielu ludzi po zeuropeizowaniu rynku reklamy w Polsce odeszło - zachwycali się swobodą pracy, a gdy przyszło realizować przywiezione przez kogoś scenariusze, w dążeniu do osiągania magicznych słupków sprzedażowych, uznali, że to nie dla nich, że artyzm i wolność tworzenia jest istotniejsza niż kilkugodzinna narada nad kolorem paznokci modelki reklamowej i ich wpływu na efektywność reklamy. Inni pozostali i tworzyli podwaliny to tego rynku reklam telewizyjnych, jaki obserwujemy dziś.

Autorka próbowała znaleźć równowagę pomiędzy książką pełną anegdot, a wywodem naukowym i myślę, że się jej to udało. Wspomina sklepy z towarami zachodnimi, rewolucję muzyczną i filmową do jakiej przyczynił się bazar na warszawskim stadionie, pokazuje jakim zmianom ulegało ludzkie życie wraz z dostępnością dób konsumpcyjnych i zapewnia czytelnikom pamiętającym opisywane przez siebie lata wycieczkę w przeszłość.
Baloo

Baloo






Pięknie się zmienił, prawda? Prawdo jest to, że psy, nawet te, które w drodze do domów stałych są w domach tymczasowych, rozkwitają dopiero w miejscu docelowym, tam, gdzie jak wiedzą jest ich miejsce, ich Dom.
Linda Åkeson McGurk. Nie ma złej pogody na spacer .

Linda Åkeson McGurk. Nie ma złej pogody na spacer .


Jakie to szczęście, że książkę Szwedki mieszkającej w Stanach Zjednoczonych czytałam otoczona przyrodą! Inaczej trudno byłoby mi wytrzymać wobec tych przepięknych opisów aktywności spacerowo-poznawczej. A tak - czytałam i gdy już czułam, że nadchodzi potrzeba, zbierałam wakacyjną ferajnę i wyruszaliśmy... Na spacer przez pola targane wiatrem, na zbiór dziko rosnących śliwek, na kąpiel po burzy, na obserwację podwodnej roślinności i wiele, wiele innych. Trzeba przyznać - pogoda była idealna na spacery i nie musieliśmy się mierzyć z deszczem, zimnem i warstwami przemokniętej odzieży, tak jak muszą dzieci z książki. Ale jestem przekonana, że radość  z obcowania z przyrodą była i tam - w opisach Lindy Akeson McGurk - i u nas podobna.

Autorka, wychowana w Szwecji, wyprowadza się do Ameryki i tam zakłada rodzinę. Przez pierwsze lata życia jej córki są wychowywane podobnie jak ona, ale z nieco amerykańską poprawnością. Dopiero, gdy McGurk decyduje się na półroczne zamieszkanie w kraju pochodzenia, ze względów rodzinnych, Maya i Nora doświadczają w pełni tego co nazywa się skandynawskim wychowaniem za pan brat z Naturą, a ich mama uświadomia sobie jak bardzo amerykańskie (i coraz częściej również europejskie) społeczeństwo ulega fobiom i presjom związanym z dawaniem dzieciom swobody podczas przebywania na świeżym powietrzu.

Nie ma złej pogody na spacer to zajmująca opowieść o wychowaniu w poszanowaniu i ukochaniu przyrody, opowieść mocno podbudowana badaniami wykazującymi, że odcinanie dzieci od świata roślin, zwierząt, żywiołów czyni im szkody nie do wyrównania. To opowieść matki dla matek, ale też dla wszystkich tych, którzy mają jakikolwiek wpływ na wychowanie dzieci. Opowieść o tym, że zamykanie się w przestrzeni najeżonej elektroniką nigdy nie zastąpi stąpania na boso po trawie, szaleńczego zjeżdżania z ośnieżonych pagórków, czy prób rozpalania ogniska. 

Uwierzcie, że nie ma złej pogody na spacer i bez względu na aurę wychodźcie z domów. Zdecydowanie polecam - i wychodzenie, i książkę.
Po(niedzielnik) nr 73

Po(niedzielnik) nr 73


Zaledwie tydzień temu wróciłam z urlopu. Dotychczas, przez kilka lat, wyjeżdżałam by wypocząć w czerwcu, wrześniu, czy nawet w listopadzie. Ten rok był inny, wypoczynek doskonały, a powrót na Śląsk wyjątkowo trudny.

Czas urlopu był gwarny, ludny, radosny i rodzinny. Było nas dużo, a nam ludziom towarzyszyły cztery koty, pies i królik. Oraz - niezliczone osobniki rodu żabiego, ślimaczego, jaszczurczego, owadziego i (jak sądzę) mysiego.
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)
Sisi i Nusia, z początku dość ostrożne, z każdym dniem odważniej wizytowały dostępną przestrzeń. Widziałam nawet Nusię polującą w wysokich trawach :)

Gdy nie byliśmy w domu, byliśmy na plaży (woda! ryby! woda! słońce!) i w lesie (grzyby!) 
w przepięknej posiadłości (konie! świnki wietnamskie! kozy! króliki! kury! owce!)
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)
lub na spacerze pośród pól i wód.
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)


Znaleźliśmy czas na przepyszne lody, maliny rwane prosto z krzaka, lepienie z gliny, bitwę na wodne balony, spacery z psem, pływanie po zmroku, wspólne z radiem i sobą wzajemnie śpiewanie po drodze, spokojne picie kawy i soku na huśtawce pod domem, na gruszki z drzewa, ćwiczenie słówek po angielsku, przemeblowanie domu i wiele, wiele innych rzeczy, które robione razem sprawiały nam ogrom frajdy.

Zderzenie dwóch przestrzeni: szumu wiatru, wieczornej ciszy, domowego gwaru i codziennego obcowania z przyrodą w jej pełnej krasie i bogactwie oraz życia wielkomiejskiego wśród obcych ludzi, stechnizowanych dźwięków i przyrody przyprószonej kurzem, przytłumionej hałasem, okazało się być dla mnie motywacją do refleksji nad tym jak żyję, jak chciałabym żyć i jaki mam wpływ na swoje życie.

Nie każda sytuacja w jakiej się znajdujemy, jest zgodna z naszymi pragnieniami i oczekiwaniami. Każda jednak daje nam coś, czego być może sobie nie uświadamiamy - wybór. To ode mnie zależy czy wstanę rano i pójdę pobiegać lub czy wtulę się w miękki brzuch kota i poczytam popijając kawę. Ode mnie - czy zjem czekoladę z krowiego mleka lub użyję kremu testowanego na zwierzętach, bo przecież mogę wybrać wegańskie odpowiedniki. Ode mnie zależy czy i jak pokażę moim bliskim, że są dla mnie ważni - napiszę, zadzwonię, przytulę, pomyślę o nich planując swój dzień. 

Wszystko co nas w życiu spotyka stawia nas przed wyborem. Od chwili, w której otwieramy oczy, aż do zakończenia dnia. Wybieramy to, jak się zachowamy, jak będziemy wyglądali, co zjemy, jakie wartości uznamy za istotne dla siebie, jakich ludzi będziemy cenili i w jaki sposób powiemy im o tym, że są dla nas ważni. Czasami wybieramy łatwiejsze, czasami wolimy dokonać wyboru, który zawiedzie nas na ścieżkę z wyrzeczeniami i zadaniami dla nas niełatwymi. Ale to nasz wybór, nasze wyboru konsekwencje i nasze się z nimi zmierzenie. 

Zastanówcie się czasami nad tym co wybieracie. Świat staje się dzięki temu wyrazistszy, a my bardziej świadomi.
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)

3 dla dzieciaków (12)

3 dla dzieciaków (12)

Berenika Kołomycka. Malutki Lisek i Wielki Dzik.

  

Przepiękne historie o przyjaźni, o wsparciu i o tym jak ważna jest druga osoba będąca zawsze po naszej stronie. Tak - piszę z pełną świadomością używając słowa osoba, bo też historia Malutkiego Liska i Wielkiego Dzika może być potraktowana zarówno wprost - jako historia zwierzątek, ale też metaforycznie. 

Berenika Kołomycka opowiada swoimi bohaterami, o przekraczaniu nieznanego i odwadze, o przywiązaniu do innych i żałobie po ich śmierci, opowiada o dzieleniu się z bliskimi tym co istotne i dobre.

Poczytajcie z dziećmi. A bibliotekarzy zapraszam na spotkanie z Bereniką Kołomycką, które odbędzie się podczas konferencji OBRAZ/słowo/Biblioteka, w dniach 15-16 listopada 2018 r. (Szczegóły we wrześniu na mbp.katowice.pl)


Anna Czerwińska Rydel, Monika Hanulak, Małgorzata Gurowska. Co słychać?


Trzy opowieści - o zwyczajnym życiu, jedzeniu obiadu, rozmowie o zbliżających się wakacjach, wieczornym wyciszaniu się przed snem. Trzy opowieści toczone na pięć (od)głosów, w których przecudnie autorki podkreśliły muzyczność i plastyczność funkcjonowania w rodzinie.

Jedzenie ugotowanego przez tatę makaronu każdy realizuje w swoim tempie. Allegro, bo głodni, accelerando, bo pilnie potrzebują wstać od stołu i wyjść z domu, czy lento, by się delektować. Rozmowa wybrzmiewa forte, gdy ktoś nie zgadza się na propozycje innych i chce przeforsować swoje plany, piano pianissimo, aby inni się nie gniewali, czy forte fortissimo, by uciąć dyskusje. Wieczór, gdy wszyscy zbliżają się do zakończenia dnia upływa w rodzinie staccato stukiem klawiatury komputera, portato klockami uderzającymi o ściany drewnianego pudełka, czy legato, bo tak wybrzmiewa kołysanka.

Każda rodzina - tak jak utwór muzyczny - żyje w swoim własnym tempie [brak paginacji]. Podejrzyjcie tempo Allegrich i wsłuchajcie się w to, które tworzy Wasza rodzina.


Dziennik młodej buntowniczki
2018/2019


Kalendarz szkolny dla młodych buntowniczek w sposób oczywisty i bardzo udany nawiązuje do popularnej książki Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek. Każdy miesiąc rozpoczyna spotkanie z ważną postacią, a kolejne karty kalendarza przeplatane są kolorowankami, quizami, cytatami. Jest kolorowo, z propozycjami najróżniejszej aktywności, ale nie nachalnie, spokojnie i  - wobec całego ogromu treści i znaczeń jakie niosą ze sobą postaci przedstawione w kalendarzu - z Dziennika... aż kipi przekonaniem, że to Twój, Młoda Buntowniczko kawałek świata zamknięty w okładki i masz pełne prawo pisać tam co chcesz.

Polecam u progu roku szkolnego.
Beth Hautala. Struś oraz inne zguby.

Beth Hautala. Struś oraz inne zguby.


Olivia Grant, to kolejna literacka jedenastolatka, z jaką ostatnio przyszło mi się spotkać. Moja siostrzenica jest w tym wieku, więc jej rówieśnice na kartach książki witam z ochotą licząc na to, że książki wzbudzą jej zainteresowanie, a ja dowiem się czegoś o niej.

Bohaterka powieści Struś oraz inne zguby na super moc polegającą na znajdowaniu rzeczy zagubionych. Kluczyki taty? Nie ma sprawy! Okulary sąsiadki? Bez kłopotu! Dawno już spisane na straty dokumenty mamy? Tylko trochę szperania pod werandą i już są!

Jednej rzeczy Olivia nie umie znaleźć. To plastikowy struś, ulubiona zabawka jej starszego brata. Jacob, chłopak doświadczający życia poprzez pryzmat charakterystyczny dla autystów, zmienia się: ma częstsze ataki, łatwiej wpada w złość, trudniejsze się staje dla niego przyjmowanie rzeczywistości, a jego młodsza siostra w zagubionym strusiu upatruje przyczyn zmiany. Wierzy, że gdy tylko odnajdzie zabawkę, Jacob stanie się taki jak dawniej.

Ilekroć czytam książki o dzieciach z innym niż ogólnie ujęty normami rytmem rozwoju, to wiem, że za tymi dziećmi stoi rodzina. I choć nacisk kładzie się przede wszystkim na pomoc dziecku, to jego rodzice i rodzeństwo są równie ważni, a czasami nawet ważniejsi. Bo jeśli mama i tata nie będą mieli czasu na odetchnięcie od stałej opieki nad swoim dzieckiem, to ich siły będą malały. Jeśli rodzeństwu nie pokaże się, że są odrębnymi, kochanymi osobami, a ich tożsamość nie oznacza jedynie bycia siostrą (jak w tym przypadku) Jacoba, to poczucie obowiązku uwięzi ich w rozwoju i nie pozwoli cieszyć się w pełni życiem.

Na pewno znacie książkę Bez mojej zgody. Jeśli w jakikolwiek sposób zrobiła na Was wrażenie, to wrażenie zrobi także historia rodziny Grantów. A jeśli jeszcze nie spotkaliście się z tym pierwszym tytułem, to koniecznie sięgnijcie po powieść Beth Hautali; warto.

P.S. O drugiej książce autorki pisałam dwa tygodnie temu, zapraszam.
Markéta Zahradníková. Bóg nie jest automatem do kawy.

Markéta Zahradníková. Bóg nie jest automatem do kawy.


Odnotowuję bardziej z kronikarskiego poczucia obowiązku i bardziej by dać Wam wskazówkę, niż po to, by się jakoś szczególnie o tej książce rozpisywać. Czemu nie chcę?

Tytułowe powiedzenie Bóg nie jest automatem do kawy to fragment wypowiedzi księdza Zbigniewa Czendlika, Polaka od lat sprawującego posługę w jednej z czeskich parafii. A wypowiedzi tych - jest jak się domyślacie, skoro to książka wywiad - mnóstwo. Podobnie jak tematów, które w rozmowie z księdzem Czendlikiem porusza Markéta Zahradníková. 

Nie jest to jednak zbiór prawd, a zbiór wypowiedzi jednej osoby. To czy wśród nich znajdziecie coś co do Was trafia, zależy od tego, czy w jakikolwiek współgracie z wrażliwością i poglądami Czendlika, czy też nie.

Do mnie wiele z tego, o czym mówił ksiądz Zbigniew, trafiło.
Jacqueline Kelly. Calpurnia Tate

Jacqueline Kelly. Calpurnia Tate

 

Czytałam same dobre recenzje tych książek. Na tyle zachęcające, że zaczęłam szukać powieści, których bohaterką jest Calpurnia w bibliotece, by samej się przekonać czy warto. Dzięki podpowiedzi jednej z Was dowiedziałam się, ze komplet stoi na bibliotecznej półce w Zabrzu, więc czym prędzej pojechałam do Zabrza. I słusznie zrobiłam, bo było warto!

Akcja powieści toczy się w 1899 i 1900 roku. Calpurnia mieszka na farmie bawełny, wraz z dziadkiem, rodzicami, sześcioma braćmi, różnymi osobami pracującymi w domu i na farmie oraz mnóstwem zwierząt tzw. gospodarskich.

Pewnego dnia dziewczynka dostaje od brata notatnik, który zaczyna szybko zapełniać pytaniami jaki przychodzą je do głowy podczas obserwacji psów i innych zwierząt. Gdy ten sam brat odsyła ją do dziadka, by to u niego poszukała odpowiedzi na nurtujące są przyrodnicze zagadnienia, Calpurnia jeszcze nie wie, że oto zaczyna się najciekawsza relacja w jej młodym życiu. Relacja z dziadkiem, który wciąż na nowo skłaniał ją będzie do Badania, Poszukiwania, Odkrywania.

Fascynacja przyrodnicza Calpurnii wciąż zderza się z oczekiwaniami społecznymi, reprezentowanymi przez jej mamę, wobec nastoletniej dziewczynki. Nauka gospodarstwa domowego, tak nużąca w zestawieni z nauką świata przyrody, prowokuje Calpurnię do rozważania nad życiowym podziałem tego na co mogą sobie pozwolić kobiety i tego na co mężczyźni.

Kibicuję Calpurnii Tate i mam nadzieję, że wydawnictwo zdecyduje się na opublikowanie kolejnych powieści z tą przeciekawą bohaterką.
Interesujące sierpniowe książki

Interesujące sierpniowe książki

Rzadko przyglądam się temu, co ma się ukazać w nadchodzącym miesiącu w sposób globalny, przeglądając strony wydawnictw. Teraz jednak, mam wrażenie, że mnóstwo tego, co się pokaże jest mi tak bliskie - z racji zainteresowań prywatnych i zawodowych - że powinnam się przyjrzeć niektórym tytułom. Tak, bo choć wydawać się Wam może, że lista jest długa, to nie zapominajcie, ze to tylko niektóre z propozycji wydawniczych. Te, które z różnych względów są ważne dla mnie:)



Agata Jakóbczak - Transformersi. Superbohaterowie polskiej reklamy 80. - 90
Andrzej Bursa - Dzieła (prawie) wszystkie
Barbara J. King - Osobowość na talerzu
Beata Madejska - Aleja włókniarek
Dariusz Lipiński - Po kręgosłupie Europy. Rowerem z Paryża do Santiago de Compostela
Jean Liedloff - W głębi kontinuum
Julita Bator - Zamień chemię na energię. Zdrowie i siła na wynos
Karl-Markus GauB - 20 lewów albo śmierć. Cztery podróże
Krzysztof Stręcioch - Dom cioci Lusi
Leopold Tyrmand - Zapiski dyletanta
Linda Akeson McGurk - Nie ma złej pogody na spacer. Tajemnica szwedzkiego wychowania dzieci
Marie-Aude Murail - Bystrzak
Paul Shapiro - Czyste mięso. Jak hodowla mięsa bez zwierząt zrewolucjonizuje twój obiad i cały świat
Paweł Beręsewicz - Szeptane

Coś Was zainteresowało?
Niedzielnik nr 72

Niedzielnik nr 72


Bardzo spodobała mi się prowadzona niedawno na blogach i zainicjowana przez Śląskich Blogerów Książkowych akcja Moje życie w książkach. Obejrzałam swoje półki i za pomocą tytułów znalezionych tam książek spróbuję Wam opowiedzieć o tym, co dla mnie ważne:)

Kiedy kolos
 upadł i zaczęły się
miałam 13 lat. Dorastałam obserwując zmiany i uczyłam się nowego. Bywało, że zdarzały się

rzeczy, które śmiało mogłabym podsumować
A jednak
ze złych wspomnień i niefortunnych znajomości
doceniając
wiodłam
traktując je jako
i poznając
Czasami myślę, że
bo przecież wciąż mogłabym rozmawiać tylko
próbować
rozważać czy
lub myśleć o tym, czy naprawdę potrzebne nam, ludziom, jest
Dziś, gdy bliskie jest mi zawołanie
i wiem, że
marzę, by stanąć
Wzywają mnie
i
Marzy mi się
i pobyt
Niczym 
podziwiam
wód i nieba, zżera mnie ciekawość
a wszystko to dlatego, że ja kocham swoje
Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger