Marta Obuch. Mąż przez zasiedzenie.

Marta Obuch. Mąż przez zasiedzenie.


Korzystacie lub zamierzacie skorzystać z opcji Empik Premium dającej Wam na 60 dni bezpłatny dostęp do aplikacji z audiobookami i e-bookami? Ja wciąż korzystam i słucham audiobooków, których nie ma na innych platformach.

I tak oto wysłuchałam książki Marty Obuch. Głównym atutem jej książek, jest dla mnie, znajome mi otoczenie. To, że autorka pisze lekko kryminalne komedie, w których pokazuje swoje poglądy na świat i częstuje czytelników sporą dawką ironii oraz charakternymi postaciami wzmaga jedynie moja sympatię do jej twórczości.
- Pani się nim opiekowała?
Kobieta znowu poprawiła torebkę, tym razem z urażoną godnością. - Proszę pani, ja skończyłam kurs. W Żaku. Dla opiekunek osób starszych - objaśniła. - Mam papier. Ale to, co ten stary dziad wyprawiał... Ja się szanuję proszę pani, ja sobie na takie coś nie pozwolę. To się w głowie nie mieści.
Patrycja to i owo by jednak zmieściła, ale baba skąpiła konkretów.
- Ale co on takiego pani zrobił? - spytała z troską. Troska była nieudawana. Jeśli pan profesor jest tak naprawdę złośliwym, nieuczciwym panem profesorem, a tego nie da się wykluczyć, ludzie przecież inaczej zachowują się we własnym domu niż w miejscu pracy, to troska była tu jak najbardziej uzasadniona. Może Patrycja powinna się zacząć troszczyć o siebie.
- Ganiał mnie jak jakąś młodą, a to do biblioteki, a to do księgarni - kobieta aż poczerwieniała z oburzenia. - Miałam czytać książki! Wyobraża sobie pani?
No coś takiego. Z tym to powinno się iść do sądu.
- Na głos? - upewniła się Patrycja.
- Jakie na głos! Ja- dziabnęła w oponę pod piersiami, a może w sama pierś, trudno było przy tej wielowarstwowości stwierdzić. - Ja miałam czytać, u siebie w domu, jak jakaś uczennica, a on mnie z tego chciał odpytywać. Ma pani pojęcie? Co to jest szkoła jakaś? No, powalony facet.
Tym fragmentem zostałam kupiona ;-)

Patrycja jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Śląskiego. Spłaca kredyt za nieistniejące jeszcze mieszkanie na Nowym Tysiącleciu, mieszka z dość zgryźliwą, zdecydowanie znudzoną życiem ciotką w jednej ze śródmiejskich kamienic i szuka pracy dodatkowej. Trafia do wspomnianego wyżej profesora, emerytowanego pracownika UŚ zajmującego się sztuką, ze szczególnym uwzględnieniem dóbr artystycznych księżnej Daisy, księżnej pszczyńskiej. I ten niby spokojny dom, starszego, spokojnego pana staje się miejscem tajemniczym, miejscem pewnej zbrodni, ale i romantycznych uniesień. Jest w nim również mnóstwo książek, poeta, arsenał broni, szachownice i wiele ciekawostek, które sprowokowały młodą kobietę (i jej ciotkę), by się do domu profesora wprowadzić.

Nie do końca przekonywała mnie lektorka, ale przywykłam i doczytałam o ciotce Jagodzie strzelającej w burzową noc z pancerfausta;-) 

Do posłuchania dla odprężenia :-)
Harper Lee, Fred Fordham. Zabić drozda.

Harper Lee, Fred Fordham. Zabić drozda.



Z ciekawością sięgam po komiksowe adaptacje lektur ważnych, by nie rzec klasycznych. Świetnie wiem, że taka ich formuła jest bliższa młodszemu pokoleniu i w przypadku wielu osób jest łatwiejsza do przyjęcia (by nie rzec - jedyna w jakiej są w stanie przyjąć). Nie powiem, że tak do końca to rozumiem, ale uznaję, iż taki oto znak czasów - obrazki czynią literaturę przyjaźniejszą.

Zabić drozda to powieść istotna dla amerykańskiej i światowej literatury. Powieść opisująca zarówno dorastanie, jak i relacje społeczne w miasteczku zamieszkanym przez białych i czarnych mieszkańców. Gdy czyta się to dziś (lub ogląda filmy opisujące tamte realia), wydaje się nierzeczywiste takie traktowanie innych osób, motywowane jedynie ich kolorem skóry. A z drugiej strony - wobec polityki wielu krajów związanej z uchodźcami - negatywne, pogardliwe traktowanie "innych" jest wciąż obecne. Także dziś przesłanie powieści Harper Lee jest aktualne.

Fred Fordham doskonale opowiedział graficznie to, o czym pisała autorka Zabić drozda. Kreska prosta, ale świetnie oddająca emocje bohaterów, prowadząca czytelników przez opowiadaną historię, zapewnia czytelne zrozumienie poruszanych problemów. 

Kolejne spotkanie z komiksem udaję za bardzo udane. Zachęcam i Was.

P.S. Tu możecie (KLIK) podejrzeć fragment książki.
Bella Mackie. Przed siebie.

Bella Mackie. Przed siebie.


Zawahałam się szukając kategorii opisującej tę książkę. Bo - choć Bella Mackie dzieli się swoim doświadczeniem, a to co pisze bogato podbudowuje badaniami naukowymi - trudno mi uznać Przed siebie za poradnik. 

Bella Mackie przez 16 lat nie jeździła metrem. Bała się. Lęk towarzyszył jej podczas wychodzenia z domu, czynności wykonywanych w nieznanym otoczeniu, wśród nieznanych ludzi. Radziła sobie z tym raz lepiej, raz gorzej  - tworząc wymówki, uciekając przed własnymi obawami. Sięgnęła dna, gdy jej kilkumiesięczne małżeństwo przestało istnieć. I wówczas zdała sobie sprawę, że jest osobą, która nie potrafi żyć samodzielnie i - co ważniejsze - chce zawalczyć o życie bez lęku.

Jak się domyślacie lekko nie było. Bella Mackie jednak nie skupia się tylko na własnych przeżyciach - krok po kroku pokazuje czytelnikom jakie wyróżnia się zaburzenia lękowe, jak wygląda wpływ owych zaburzeń na codzienne funkcjonowanie osób ich doświadczających. Zapewne wnioskujecie z podtytułu Jak bieganie uratowało mi życie, że autorka szuka naukowego potwierdzenia zależności między aktywnością fizyczną, a samopoczuciem w sferze psychicznej.  Co więcej - znajduje je i powiem Wam, że przytaczane przez nią badania robią wrażenie.

Przed siebie jest książką, która mocno we mnie zapracowała. Sama miałam w życiu taki okres, w którym trudno mi było dojrzeć cokolwiek pozytywnego. Żyłam z dnia na dzień, niejako siłą obowiązku. Wtedy też, kierując się kompletnie inną motywacją niż prozdrowotna, zaczęłam dużo chodzić. I nagle, pomalutku, zaczęłam zauważać, że świat - nie nie zmienił się i nie stał się mega pozytywny - ale z szaroburego staje się lekko rozjaśniający na horyzoncie. 

Sięgnijcie po Przed siebie bez względu na to w jakiej teraz jesteście kondycji psychicznej. Warto wiedzieć, że jest taka książka, książka, która wyjaśni Wam czemu zamiast oglądać kolejny serial zdrowiej będzie zdecydować się na energiczny spacer, bieganie, czy na przejażdżkę rowerową. 

Polecam.

P.S. Artykuł Belli Mackie w The Guardian (KLIK).
Dla dzieciaków (48)

Dla dzieciaków (48)

Dziś zapraszam Was do książek - ogólnie rzecz ujmując - traktujących o świecie Natury i prawach nią rządzących.

Rodrigo Mattioli, Drzewo


Książka opowiadająca o Hani, to świetne narzędzie do rozmowy z małymi dziećmi o następstwach naszych działań. Dziewczynka postanawia zasadzić drzewo. Ono rośnie, wypuszcza gałęzie, a ptaki, pszczoły, króliki i inne stworzenia na drzewie lub w jego cieniu znajdują dom. Owocujące drzewo zachęca kolejnych mieszkańców, z rozniesionych pestek owoców rosną następne drzewa, a świat, w którym dotychczas było pusto, a w którym Hania posadziła jedno małe drzewo, nagle staje się pełen zwierząt i roślin. Niby drobne działanie, a zmienia całe otoczenie.

I takie jest przesłanie tej mądrej, prostej opowieści. To, co robisz zawsze niesie ze sobą konsekwencje. Zadbaj, aby były jak najlepsze. Gorąco polecam!

P.S. Wydawca rekomenduje książkę dzieciom 3+

Debbie Powell, Dzień z przyrodą


Dzień z przyrodą i kolejne trzy książki wydane zostały w serii Edukacyjny Egmont. Opierają się na zaangażowaniu dziecka w tworzenie treści, na zaproszeniu go do zabawy, a przez to - do utrwalania wiadomości poznawanych dzięki rysowaniu, klejeniu, rozwiązywaniu kolejnych zadań.

Dzień z przyrodą to najbardziej rozbudowana w treść i najbardziej różnorodna z książek. Dzieci zaproszone są do tego, by rysowały (np. swój wymarzony ogród, niebo nocą, czy pajęczynę błyszczącą od rosy o poranku), opisywały (to, co widzą w najbliższym otoczeniu, czy podczas spaceru po lesie). Ich zdaniem jest zbudowanie gniazda, przejście labiryntu, przygotowanie chorągiewek z symbolami zwierząt na ogrodowe przyjęcie, pudełka na skarby z motywami zwierzęcymi. A czasami po prostu mają coś przykleić, stworzyć z odcisków palców owady, zaprojektować wzór na motylich skrzydłach. Codziennie można spróbować czegoś innego i codziennie - wyglądając za okno - można uczyć się o świecie nas otaczającym. Ta książka wspomoże pierwsze próby poznawania otoczenia.

Christine Pym, Mój pierwszy ogródek
Clair Rossiter, Jak zostać ogrodnikiem
Ilustracje Clover Robin, Odkrywcy przyrody

  

Każda z książek zaczyna się stroną służącą spersonalizowaniu, a kończy dyplomem poświadczającym wykonanie wszystkich zadań, miejscem na notatki obiecującego ogrodnika lub miejscem na wklejenie zdjęć z ogródka. Co - jak sądzę - szalenie istotne dla młodych adeptów poznawania przyrody, w książeczkach jest mnóstwo naklejek, które należy, zgodnie z poleceniami, umieścić w stosownych miejscach. Rysowanie, kolorowanie, odszukiwanie różnic i podobieństw, liczenie, wykonywanie najróżniejszych zadań to czynności, które zajmą twórczo dziecko. A to, że się przy okazji nauczy czegoś o roślinach i zwierzętach, z pewnością mu nie zaszkodzi.

Courtney Adamo, Esther van de Paal, 9 miesięcy


Wśród różnych efektów izolacji społecznej często wymienia się zwiększenie dzietności, tzw. baby boom. Gdyby w Waszej rodzinie miało pojawić się dziecko, warto sięgnąć po książkę opisującą 9 miesięcy jego rozwoju.

Opowieść rozpoczyna się od chwili połączenia komórki jajowej i plemnika. Miesiąc po miesiącu dowiadujemy się jakiej wielkości jest dziecko, które z funkcji życiowych możemy u niego zauważyć, poznajemy różne ciekawostki - często sięgające do rozwoju innych ssaków, sprawdzamy kiedy kształtuje się lewo lub praworęczność, czemu dziecko ma taką dużą głowę i dlaczego obraca się do góry nogami. Ważne jest też to, że w opisie każdego miesiąca istotnym pytaniem jest to o samopoczucie mamy; dziecko poznając odpowiedź może bardziej emocjonalnie uczestniczyć w procesie powiększania się rodziny.

9 miesięcy to mnóstwo wiedzy, dopasowanej zarówno treścią jak i grafiką do percepcji młodych czytelników,  o rozwoju dziecka podczas ciąży i samopoczuciu mamy. Polecam.

 Hélène Delforge, Quentin Gréban. Miłość.

Hélène Delforge, Quentin Gréban. Miłość.


Książka - zachwyt, książka - przyjemność, książka - podarunek.

Jeśli chcecie komuś wyznać swoje uczucia - podarujcie mu książkę, jeśli chcecie sprawić, by zatęsknił za Waszą obecnością, by chciał budzić emocje bliskie tym, które przeżywają postaci z tekstów Helene Delforge, by je współdzielić - sprawcie prezent. Niech Miłość przemówi za Was.

Jest tu tęsknota, pożądanie, pragnienie wspólnego czasu, miłość wieloletnia i miłość świeża, pełna drżących spojrzeń. Miłość rodzicielska, do kogoś kogo zabrakło, pewna siebie i podszyta wątpliwościami. Skrępowana konwenansami, śmiała, miłość pełna akceptacji, do siebie samej/samego, do człowieka, który nagle z obcego staje się idealnie dopełniającym się z nami elementem całości.

Sięgnijcie po Miłość i przypomnijcie sobie, szczególnie teraz w dniach niepokoju, jak bogate to doświadczenie.
Kristin Hannah. Słowik.

Kristin Hannah. Słowik.


O tej książce Kristin Hannah było bardzo głośno. I pewnie właśnie dlatego omijałam ją tak długo.  Przypadkiem trafiłam na Wielką samotność, a że Alaska wciąż wzbudza w moim sercu ciekawość, to zdecydowałam się na lekturę. Później przeczytałam Zimową opowieść. Kilka dni temu zobaczyłam, że Słowik pojawił się w audiobooku i uznałam, że podczas przedświątecznych prac domowych i spacerów z psem mogę poświęcić swój czas na zapoznanie się z opowiedzianą w nim historią.

Isabelle i Vianne to siostry, z których ta pierwsza jest nastoletnią buntowniczką, a druga oddaną żoną i matką, pełną obaw i mocno zachowawczą. Poznajemy je w 1940 roku, gdy II wojna światowa wkracza do Francji. Każda z nich wybiera swoją drogę, a brak wzajemnego zrozumienia, zaufania i czegokolwiek co kobiety łączy - poza wspólnymi rodzicami - stanowi doskonałe źródło konfliktów w czasach, gdy rodziny powinny się trzymać razem.

Kristin Hannah to amerykańska pisarka, która świetnie wie jak poukładać wątki powieściowe. Doskonale łączy elementy, które powinny w czytelnikach wywoływać wzruszenie, złość, rozczulenie, współczucie, śmiech i wszelkie inne emocje towarzyszące lekturze. Umiejętność tworzenia świata literackiego doprowadziła do wysokiego poziomu i zapewne dlatego jej książki znajdują tak wielu czytelników. Doceniam ów kunszt :-)
Luis Sepúlveda

Luis Sepúlveda


Są tacy, o których od razu wiadomo, że blisko nam do nich i ich wrażliwości. Właściwie nie wiadomo skąd nosimy w sobie takie przekonanie, bo nie da się go wyjaśnić w żaden z racjonalnych sposobów. Dla mnie takim autorem jest Luis Sepúlveda.

  

Przeczytajcie głośno tytuły jego książek: 

Historia ślimaka, który odkrył znaczenie powolności
Podróż do świata na końcu świata
O starym człowieku, co czytał romanse

i doceńcie ich poetykę. Pomyślcie, jeśli jeszcze nie mieliście okazji ich czytać, o tym jak rytmicznie układają się treści, jak z historii banalnej potrafi stworzyć misterną, niemalże baśniową opowieść. Jak pisząc o wyimku czyjegoś życia, potrafi uwypuklić głębię tegoż i jednocześnie nadać mu szersze znaczenie. 

O tym co w życiu ważne dowiaduje się ślimak (a dzięki niemu i my). W czasie podróży do świata na końcu świata obserwujemy wraz z autorem niewytłumaczalne zachowanie grindwali, na które polują Japończycy. Historia starego człowieka jest historią szacunku wobec życia i pozostawania w kręgu Natury. Zbyt wiele słów opisujących te książki pozbawiłoby Was przyjemności odkrywania ich dla siebie.

Zauroczyłam się prozą chilijskiego pisarza. Na szczęście - przede mną jeszcze kilka spotkań z jego twórczością. On już nic więcej nie napisze.
Agnieszka Fulińska,  Aleksandra Klęczar. Mysia wieża, Śpiący rycerze (Dzieci dwóch światów)

Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar. Mysia wieża, Śpiący rycerze (Dzieci dwóch światów)

  

Z pewnością kojarzycie książki z serii Percy Jackson i olimpijscy bogowie. Ich bohater jest amerykańskim nastolatkiem i jednocześnie synem Posejdona. Seria czerpie bogactwo z mitologii greckiej. Pomysł, by sięgnąć - tworząc prozę dla młodszych nastolatków - do polskich legend, spodobał mi się bardzo. Czy równie mocno spodobała mi się realizacja tego pomysłu?

Dwunastoletni Igor i Hanka spotykają się przypadkowo nad jeziorem Gopło (tom Mysia wieża). On jest tam z tatą, archeologiem, któremu towarzyszy od najmłodszych lat. Hanka spędza wakacje z mamą i ojczymem, młodszą siostrą i kuzynem, wierzącym całym sobą z przedziwne teorie związane z królem Popielem.

Postaci głównych bohaterów są świetnie nakreślone. On jest dzieckiem wychowanym przez archeologa, umiejącym czytać mapy, dzienniki, dokumenty archiwalne, noszącym zegarek, piszącym piórem i ceniącym klasykę literacką, namysł i naukowe podejście. Ona jest żywiołowa, entuzjastyczna, nie rozstaje się z telefonem i w nim ma cały świat, świetnie orientuje się w popkulturze i kompletnie nie w klasyce i literaturze. I zdecydowanie szybciej robi niż myśli. Tym, co łączy obydwoje dzieci to fakt, iż Igor nie zna swojej mamy, a Hanka taty. Nic o nich nie wiedzą. 

Ta pozornie niedobrana dwójka doskonale uzupełnia się podczas pracy detektywistycznej związanej z rozwiązywaniem zagadek archeologicznej i historycznej. Eksplorują ruiny wieży i trafiają na postać z zacnego rodu Myszków (z wygody przyjmującej postać szczura), dzięki któremu rozumieją połączenie między pracami badawczymi prowadzonymi przez archeologów, a legendami o Popielu, Dragomirze i jej zainteresowaniu czarną magią.

Śpiący rycerze to opowieść stanowiąca kontynuację tematyki rozpoczętej w Mysiej wieży. Znane nam już dzieciaki organizują, wraz z dorosłymi zaangażowanym w wydarzenia pierwszego tomu, obóz zimowy, nieopodal Giewontu. Zgłasza się dwoje uczestników Julia i Proktor, a jako piąta osoba obecna jest także Alina, znana z wcześniejszych przygód koleżanka Igora z rodu szeptuch.

Pomysł na osadzenie przygód nastoletnich bohaterów w przestrzeni powiązanej z polskimi legendami jest świetny. Mam jednak wrażenie, że ogrom informacji jaki autorki chciały przemycić przy okazji, jest przytłaczający. Choć Igor dowiaduje się w pierwszym tomie kim jest jego mama i z jakim żywiołem się kojarzy, tak - mimo, iż temat wydaje się być dla treści książki ważny - Hanka już nie dostaje tak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie jakie są jej moce i kim był jej ojciec, a co więcej - zarówno ona jak i pozostaje dzieciaki przestają szukać wyjaśnienia. Nagromadzenie postaci magicznych staje się w pewnym momencie niczym nie uzasadnione i wprowadza zamieszanie. Mamy więc fauna, upiora, kobolda, człowieka zamieniającego się w niedźwiedzia, Lisa Przecherę, koguta Mistrza Twardowskiego, samego Mistrza i wiele innych stworzeń. A, i jest smok!

Dla mnie - to za dużo. Zerknęłam na inne recenzje i są o wiele bardziej niż moja entuzjastyczne. Może wynika to z tego, że zdecydowanie nie należę do grupy wiekowej, do której ta seria powieściowa została adresowana? ;-)
Dla dzieciaków (47)

Dla dzieciaków (47)

Justyna Suchecka, Young Power


Justyna Suchecka porozmawiała z młodymi, którzy dzięki swojej pasji zmieniają świat - ten najbliższy, a czasami poprzez to - wpływają również i na zamiany zachodzące poza ich wiedzą. W ponad trzydziestu rozmowach, kipiących od pasji, zaangażowania, wiedzy i entuzjazmu autorka spotyka się, i nam pozwala się spotkać, z urodzonymi po 2000 roku ludźmi, dla których ważne jest, by przekształcać zastaną rzeczywistość w sposób służący dobru jak najszerszego grona. Muzyka, doświadczenia, obserwacja natury, walka o klimat, wyrównywanie szans i wiele innych istotnych spraw wyłania się z myśli i działań rozmówców Sucheckiej. 

Young Power to książka dająca nadzieję.

P.S. W poniedziałek, 20 kwietnia, tu (KLIK) znajdziecie wywiad z Justyną Suchecką, zapraszam!

Nancy Springer, Enola Holmes. 
Sprawa zaginionego markiza, Sprawa leworęcznej Lady, Sprawa złowieszczych bukietów

  

Fascynująca seria detektywistyczna opisująca życie młodszej siostry Sherlocka Holmesa, nastolatki, która swoim poczuciem potrzeby wolności i samodzielności znacznie wyprzedza epokę, w której żyje.

Enolę poznajemy w dniu jej 14 urodzin. Jest to również dzień, w którym znika matka dziewczynki - osoba skryta, wyemancypowana przekazująca bardzo efektywnie jedynej córce swoje poglądy i sposób bycia. Dziewczynka rozpoczyna poszukiwania, wzywa na pomoc starszych braci, a gdy ci przybywają i konfrontują własne wyobrażenia na temat tego, jak wychowywania jest ich siostra z tym, co zastają, podejmują decyzję o oddaniu Enoli do szkoły z internatem. Młoda buntowniczka ucieka i kolejne tomy opowieści pokazują jak sobie radzi podczas tej ucieczki, w jak szalenie rozsądny sposób korzysta ze środków finansowych, którymi dysponuje i jak - mimo, że wiktoriański Londyn temu nie sprzyja - zarabia pieniądze realizując swoją pasję.

Świetna bohaterka, bogaty plan obyczajowy i szalenie miła lektura, polecam :)

Polecić mogę również komiks (pierwszy, będzie ich więcej) Sereny Blasco zatytułowany Śledztwa Enoli Holmes. Sprawa dwóch zaginięć.

 

Opowieść graficzna ma swoją, zupełnie inną, niż powieść, wagę. Z zainteresowaniem oglądałam kolejne strony podziwiając misterne ilustracje oddające treść jaka nie zmieściła się w słowach wpisanych w komiksowych dymkach. Towarzyszenie Enoli w świecie ukazanym zgodnie z wyobrażeniem Sereny Blasco sprawiło mi dużą przyjemność. Finał, w którym dziewczynka wylicza to czego nauczyło ją nowe życiowe doświadczenie oraz zdecydowanie stwierdza, że wie czym chce się zajmować w na co dzień, zabrzmiało jak manifest i bardzo mi się spodobało.

Dodatkową przyjemnością z czytania komiksowych przygód Enoli jest to, że na końcu książki autora zdecydowała się zamieścić tajne zapiski głównej bohaterki. Mamy w nich okazję podejrzeć system kodów jakimi posługiwała się Enola w korespondencji z... A nie powiem Wam - przeczytajcie:)

Zuzanna Orlińska, Ani słowa o Zosi


Lubię pisanie Zuzanny Orlińskiej. Umie bowiem ona zbudować opowieść tak realną jak gdyby opisywała rodzinę swoją lub sąsiadów zza ściany. Dzięki temu rzeszy wielbicielek (pewnie młodszych niż ja) może się z bohaterami jej powieści utożsamiać.

Antonina Chrobot jest córką poety i pisarki powieści dla nastolatek. Tata tworzy w uniesieniu i tym tłumaczy swoje nieogarnięcie w sprawach ogólnożyciowych, mama jest popularna, jej honoraria zapewniają dobry poziom życia rodzinie, ale do jej obowiązków należą również spotkania z czytelniczkami. Gdy okazuje się, że tata jedzie do Niemiec, a mama ma ustaloną trasę promocyjną po niewielkich miejscowościach na swoim rodzinnym Roztoczu, to właśnie z mamą Antonina wyrusza. Wbrew swoich chęciom, rzecz jasna.

Wspólna podróż odkrywa przez obydwiema paniami tajemnicę z przeszłości. Droga do jej rozwikłania jest najeżona przeciwnościami, westchnieniami miłosnymi, niespodziewanymi rozmowami i odrobiną grozy.

Jeśli zatem chcecie wybrać się w podróż literacką z panną Chrobot, to Zuzanna Orlińska będzie doskonałą przewodniczką. Polecam :-)

Rachel Brian, Zgadzam się albo i nie!


Zgadzam się albo i nie! to najważniejsza spośród prezentowanych dziś książek. Ba, spośród wielu ostatnio opisywanych.

Sześćdziesiąt cztery strony o tym, co najważniejsze - granicach, które mamy i granicach jakie mają inni ludzie oraz o tym, jak zadbać o wszystkie z nich.

Pamiętacie polecenia pocałuj ciocię, przywitaj się z wujkiem, idź pobaw się z dziećmi, słyszane w chwilach, w których czuliście, że te polecenia zmuszają Was do czegoś na co wcale nie macie ochoty? Czy działając z entuzjazmem i energią nie dostrzegliście w Waszym otoczeniu kogoś, kto wobec Waszego zachowania nie czuje się komfortowo?

Książka pokazuje te sytuacje, w których powinniśmy mieć prawo wyrażenia własnej opinii na temat posiadanych granic, ale pokazuje też te - ratujące zdrowie i życie - gdzie ważniejsze jest zdanie opiekuna niż dziecka.

Rachel Brian, kontynuując tematykę podjętą w filmie Tea Consent (KLIK) stworzyła książkę idealną do tego, by rozmawiać z dziećmi. Polecam!


Kociokwiki a izolacja

Kociokwiki a izolacja

Mimo powszechnie występujących w internetach memów o kotach, które proszą idź już do pracy lub utyskują na stałą obecność ludzi - koty w Kociokwiku nie narzekają. Wiodą sobie życie według rytmu ustalonego przez same siebie, a jedyna zmiana jest taka, że jak kotu się zachce w ciągu dnia przytulić do człowieka, to ma tego człowieka pod łapą i przytulić się może.


Miya poranki zaczyna wcześnie i to od tego, by przeciągnąć się wdzięcznie, podskoczyć i zagadać do człowieka, który ledwie się ocknął i widząc mrok za oknem przymierza się do tego, by z powrotem zasnąć. Później - no bo się przecież nie udało - przygląda się siedząc na krawędzi wanny człowiekowi, który próbuje odgonić sen myjąc twarz. Traci kompletnie zainteresowanie człowiekiem w chwili, w której ten ubiera się i woła psa wychodząc z nim z domu, ale szybciutko z ciekawością powraca, by czekać opierając się o framugę, w chwili, w której człowiek i pies wracają ze spaceru. Mało cierpliwie przeczekuje zdejmowanie butów, kurtki, energicznie zagania człowieka do mycia rąk i prowadzi do kuchni. Jakież jest jej rozczarowanie kiedy człowiek zamiast napełnić kocią miseczkę robi sobie kawę i jak gdyby nigdy nic wraca do łóżka. Gdy jednak człowiek powraca do kuchni, to Miya biegnie pół kroku przed nim zagadując radośnie, a potem wskakuje na miejsce, w którym człowiek ustawia miski do napełnienia, żeby wskazać, że o dobrze, to tu, a w ogóle to ona jest głodna. Bardzo głodna.
Najedzona Miya układa się w plamie słońca na miękkiej wykładzinie, myje się dokładnie i zasypia. Czas na aktywność przyjdzie popołudniu, w chwili, w której zbliżać się będzie popołudniowa pora karmienia. A później będzie czas na bieganie z Kajtkiem, szaleństwa a balkonie i przytulanie do człowieka. 


Ronda odkryła ostatnio dla siebie duży wiklinowy kosz, który przez kilka lat służył mi do przywożenia warzyw z targowiska, a gdy ucho mu się urwało (tak - warzywa!), to oddałam go kotom. Gdy śpi w nim kot to albo kota nie widać wcale, albo wystaje ponad krawędź kosza czubek ucha. A, i żeby się w nim zmieścić trzeba się elegancko i ściśle zwinąć w precelek. Zatem Ronda się zwija i śpi. Za to w nocy... No dobrze, nie każdej. Ale są takie noce, kiedy Ronda uświadamia sobie, że w dzień miała za mało człowieka. Jakoś przegapiła ten moment (tzn. sądzę, że ona uznaje, iż to człowiek przegapił) na czułości, przytulanie i zabawę, w związku z  tym trzeba ów czas wygospodarować po zmroku. A zacząć można tak koło północy. Drapie w szybę okienną, a gdy wstanę i otworzę, aby wyszła - ucieka. Drapie w drzwi stukając klamką o ścianę. Drapie w drzwi szafy tak intensywnie przesuwając je w tę i z powrotem. Na moje wołanie przybiega i wskakuje na łóżko. Daje się głaskać, krąży i stwarza wrażenie, że za chwilunię, jak jeszcze głasnę raz czy dwa ułoży się koło mnie i zaśniemy spokojnie. I owszem - czasami się tak zdarza. Bywa jednak i tak, że zasypiam w pół gestu, nie mając siły, by doczekać końca spacerów Rondy, a wówczas ona biegnie do drzwi szafy i drapie jeszcze energiczniej. Na szczęście jednak więcej jest nocy, w których Roda wygłaskana porządnie w dzień, wyprzytulana mimo głośnych protestów, układa się w sobie wiadomym miejscu i zasypia, by rano czekać w kuchni na śniadanie.


Kajtek to klasa sama w sobie. Uwielbia spać i choć mawia się, że wszystkie koty lubią tę czynność, to jemu sprawia to wyjątkową przyjemność. Układa się na miękkim, w cieple i spokoju i rozkoszuje się niczym niezmąconym snem. Owszem, czasami przed albo po spaniu podchodzi do Miyi, by ją umyć i dać umyć siebie, ale ie jest to konieczność. Bardzo lubi spać na powietrzu, gdy tylko nie ma silnego wiatru zasypia w jednym z wiklinowych koszy wystawionych na balkon. Lubi też póxnym wieczorem lub wczesnym rankiem (o dobra, przedświtem) wyjść na balkon, przycupnąć obok Amber i nastroszywszy się solidnie obserwować świat z perspektywy. Kajtek jest kotem nawołującym. Spaceruje po mieszkaniu i woła. Nie wiadomo kogo, tak naprawdę. Inne koty, człowieka, kogokolwiek, czy ot tak sobie - ku światu. Lubię Kajtkowy apetyt na życie i jego szalenie solidne podejście do tegoż. Jak się śpi, to się śpi, jak się szaleje, to aż echo się niesie po osiedlu, bo kot z takim impetem wskakuje i zeskakuje z balustrad balkonowych, jak się je, to och... je się ze smakiem, ciapiąc i mlaszcząc i rozglądając czy może ktoś coś zostawił.


Amber chyba najbardziej cieszy się z izolacji i tego, że pracuję zdalnie. Co rano wybieramy się na długi spacer odludnymi ścieżkami. Dzieje się to na tyle wcześnie, byśmy nikogo nie spotykały i żeby jeszcze było przyjemnie (dla niej) chłodno. Spacerujemy, ona węszy, czasami widzimy z oddali sarnę lub (na szczęścia rzadziej) dziki, ale wiecie - przestrzeń, moc doznań węchowych, regularność i człowiek u bogu, to jest to, co pies lubi:) Nasze wyprawy wiążą się z tym, że trzeba w miejsce spaceru dojechać, a potem z niego wrócić i ta część również się Amber bardzo podoba:) Gdyż Amber uwielbia podróżować. Ma w bagażniku wygodny materac, pasy, których nie lubi i które żywiołowo przegryza, ale przede wszystkim liczy się jazda. Po powrocie do domu wypija mnóstwo wody i układa się do snu. Wiosna przyszła a wraz z nią wymiana sierści, zaczynam więc delikatne sesje czesania. Delikatne, bo Amber ma silne poczucie własności swojego ciała i nie zawsze ma ochotę, by je dotykać gdzie indziej niż poza głową. Ale, na szczęście, coraz częściej uznaje, że głaskanie człowieka sprawia jej przyjemność. Dużo czasu (jest w Kociokwiku od 25 lipca) zajęło jej przyjęcie kocich obyczajów. Gdy w kuchni szykuje się jedzenie koty są zawsze obecne, Amber dołączyła do nich dość niedawno. Podobnie jest ze smakołykami podjadanymi do picia kawy - koty zawsze przychodzą sprawdzić, co człowiek je i czy chce się podzielić, Amber podpatrzyła i też zagląda. Co więcej - czasami sama się częstuje jeśli uzna, że to dobre coś o tak pięknym zapachu położone bezpańsko na szafce nocnej jest dla niej. Wszyscy czekamy na noce na tyle ciepłe, by balkon mógł być otwarty przez cały czas. Bo na razie Amber prosi o wyjście na powietrze o 3.47 ;-)


Nusia, jak już wiecie, wymaga pomocy w dbaniu o czystość. Na powyższym zdjęciu jest tuż po kąpieli, rozpuchacona i z wilgotną sierścią oraz - co najważniejsze - obrażona. Urazy jednak nie chowa długo - kompana jest tuż przed kolacją, więc przyjmuje ją jako należny hołd, wybacza zniewagę i tuż po jedzeniu przychodzi się przytulać. Bo też Nusia - większość życia dość zdystansowana -  teraz ma bardzo dużą potrzebę bliskości człowieka. Wystarczy usiąść, by natychmiast się pojawiła, wystarczy położyć się z książką i kocykiem - już jest i natychmiast próbuje się pod ów kocyk wkopać, przytulić do człowieczego boku i zasnąć. Stanowi też pełną poświęcenia asystę w kuchni, nie odstępuje na krok, bacznie obserwuje co jest wyciągane z lodówki, czy może otwiera się szafka, w której schowane jest kocie jedzenie. Im Nusia jest starsza (i odnoszę wrażenie, bardziej chora), tym bardziej lgnie do człowieka. Wciąż ma w sobie tego dzieciucha, którego wykarmiłam butelką, wciąż jest dla mnie malutkim Nusiem i cieszy mnie jej bliskość. Lubię te momenty, w których spogląda zazdrośnie na Rondę leżącą obok mnie i z moich nóg, na których umościła sobie legowisko, przechodzi w okolice poduszki, by podstawić brzuch do głaskania. Lubie jej mruczenie, senny oddech i moc usypiania.

Zwierzęta w Kociokwiku żyją tak jak wcześniej. To ja, pracując zdalnie, mam tę radość, że będąc w domu mam więcej okazji by być bliżej nich.
Dorota Combrzyńska-Nogala. Restaurant Day.

Dorota Combrzyńska-Nogala. Restaurant Day.

Nic, co przeczytałam na okładce, nie przygotowało mnie na treść książki, na historię do jakiej - w sposób wzbudzający ciarki na plecach i ból - Dorota Combrzyńska-Nogala zaprasza czytelników.

Lódź, czasy współczesne. Helena odziedziczywszy mieszkanie po babci postanawia podnająć pokoje. W jednym z nich zamieszkuje Franek, zwany przez nią Lewym, student i stażysta radiowy. Kuchnię chce wynająć Adam Moritz, starszy pan, który - choć dziś mieszka w Paryżu - urodził się w Lodzi i tu chce przygotować kolację w ramach Restaurant Day. I gdybyśmy zatrzymali się na tym poziomie opowieści - na gotowaniu, próbowaniu, serwowaniu kolejnych mniej lub wymyślnych potraw, to byłaby to książka dość lekka, z być może sympatycznym nawoływaniem do celebrowania codzienności. Ale sięgamy głębiej...

Helena jedzeniem równoważy brak akceptacji. Franek szuka korzeni i lgnie do obcych ludzi, bo nie ma własnych bliskich. A Adam, którego prawdziwe imię brzmi Abraham, przyjechał do Łodzi, by odnaleźć przeszłość, o której zapomniał.

Każda kolejna strona odsłania nowe, boleśniejsze fakty. Każda strona wiedzie nas ku niższemu poziomowi piekła. Finał prowadzi nas tam, gdzie nie myśleliśmy, że można dojść.

Czytałam Restaurant Day i świat wokół mnie znikał coraz bardziej. A ja skulona w kącie mieszkania Heleny przysłuchiwałam się toczonym przy wyśmienitych posiłkach rozmowom.

Polecam. Bardzo.
Wika Filipowicz. Przy stole z królem.

Wika Filipowicz. Przy stole z królem.



Przy stole z królem to fascynująca podróż w czasie. Na czterystu dwudziestu stronach Wika Filipowicz opisuje co jadano na monarszych dworach, kiedy i z jakimi obyczajami się owo jedzenie wiązało.

Najbogatsza uczta ślubna średniowieczna trwała sześć dni i sześć nocy, bawiło się na niej 10 tysięcy tysięcy ludzi, a jej koszt wynosiłby dziś około 15 mln euro. Samych jaj do jej przygotowania zużyto 194 tysiące. Bona, podczas pobytu na Podlasiu rozsmakowała się w sękaczu, który i dziś tam kupicie. Surówek nie jadano do XX wieku - przewaga ludzi nad resztą świata zwierząt przejawiała się tym, że ludzie nie muszą jeść surowego. Pewna królowa kazała służbie poprzybijać serwety do ocierania ust do stołu gwoździkami - gdyż goście nabrali niemiłego zwyczaju zabierania owych chust do domów. Jedna z królowych angielskich nie była miłośniczką herbaty, a znacznie ważniejsze w obyczaju five o clock było dla niej ciasto podawane wraz z napojem. Przez długi czas ziemniaki we Francji ceniono za mocno nietrwałe, ale ładne, kwiaty. Dopiero po pewnym czasie zaczęto dostrzegać to, jak ważne są bulwy.

To ułamek tego, co zajdziecie w książce. Ze strony na stronę robiło się ciekawiej, szczegółami miałam ochotę dzielić się na lewo i prawo, bo co i rusz trafiałam na fascynujące informacje.Zwyczaje dworskie, upodobania królowych i królów, wymogi towarzyskie i obyczajowe - to wszystko miało wpływ na to jak jadano, a to jak jadano i co pojawiało się dzięki wielu podróżom na królewskich stołach, miało wpływ na funkcjonowanie monarchów. 

Ciekawi mnie jak zbiera się materiały do tego typu książki i jak dużą frajdę sprawia konieczność wyboru treści, które warto zaprezentować czytelnikom. Mam nadzieję, że moja ciekawość zostanie zaspokojona. Jeśli tak się stanie, podzielę się tym z Wami - w dniach między 8 a 15 maja - na firmowym blogu (KLIK)

P.S. Kawa i croissanty, stanowiące dla wielu osób na świecie nieodłączny element poranka, są tu również opisane. 
Magdalena Kubasiewicz. Wigilijny pech.

Magdalena Kubasiewicz. Wigilijny pech.


Wiem, że jutro jest Wielki Piątek, za chwilę Wielkanoc i aberracją może wydawać się czytanie/słuchanie i pisanie o książce, której akcja rozgrywa się w okolicach bożonarodzeniowych. A jednak - tę oto książkę chcę Wam polecić.

Magdalena Kubasiewicz przedstawia trzy siostry, z których najmłodsza w Boże Narodzie ma wziąć ślub, a najstarsza, od wielu lat, ma wyjątkowego pecha w tym właśnie okresie. Wszystko, co może pójść źle w życiu DiDi - tak właśnie idzie, gdy tylko zbliża się 24 grudnia. Do rodzinnego domu, zamieszkałego przez babcię, matkę i najmłodszą - Irenkę, przyjeżdżają Edyta z mężem i podrzuconą im w ostatniej chwili Izabelą, córką tegoż męża oraz DiDi, podwieziona przez przyjaciela natychmiast uznanego za jej narzeczonego.

Wydarzenia rodzinne i okołorodzine, przemyślenia każdej z bohaterek są bardzo realistyczne i mają chwilami gorzki posmak. Silne osobowości kobiet z rodziny Dąbrowskich zderzając się poglądami wywołują burze, wątpliwości i wyrzuty sumienia. Towarzyszenie im, słuchanie o tym, co przeżywają dało mi - dzięki umiejętnie poprowadzonej przez autorkę narracji - szansę, by poczuć się zaangażowaną w życie bohaterek. Dało mi też bodziec do tego, by zastanowić się jakie byłoby moje zachowanie w takich sytuacjach w jakich znalazły się Diana, Edyta i Irena.

Nie zwracajcie zatem uwagi na porę roku, święta, wokół których osnuta jest fabuła - to po prostu zabieg literacki spajający treść. Zacznie ważniejsza jest treść.

Polecam.
Katarzyna Berenika Miszczuk. Ja Cię kocham, a Ty miau.

Katarzyna Berenika Miszczuk. Ja Cię kocham, a Ty miau.


Przyznaję - podchodzę sceptycznie do książek, w których narratorem jest zwierzę. Mało komu udaje się napisać tę rolę w sposób, który mnie przekonuje. Ta historia okazała się być jednak miłym zaskoczeniem. Zapewne wpłynął na to fakt, że i u mnie mieszkał niegdyś Lord.

Głównego bohatera poznajemy w chwili, w której jego współmieszkanka i opiekunka rozstaje się z mężczyzną, z którym spędziła pięć lat życia. Chwilę później Alę elektryzuje wiadomość, że zakwalifikowała się do przedziwnego konkursu - wraz z dziewięcioma innymi osobami ma dać się zamknąć w domu zamożnego manszarda i tworzyć (Ala maluje akwarelami) według tematyki jaką ów narzuci. Efektem konkursu ma być wyłonienie spadkobiercy. A wierzcie mi - jest co dziedziczyć.

Obserwowanie ludzkich zachowań z punktu widzenia kota jest przepełnione ironią i cóż - kocim oglądem świata. Dla Lorda są ważniejsze kwestie niż leżący na środku jadalni człowiek z nożem wbitym w ciało, czy przysypana śniegiem, dziwnie powykręcana właścicielka różowej walizki. Z takimi i wieloma innymi ekscentrycznymi zachowaniami ludzi Lord ma styczność i nie zawsze wystarcza mu cierpliwości, by je znosić.

Najnowszą powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk czyta się lekko i przyjemnie. I o to chodzi.

P.S. Wspomniany Lord, Lord Biszkopt :) 

5 pisarek, które sprawią, że będziecie się śmiać

5 pisarek, które sprawią, że będziecie się śmiać

Zaczynamy kolejny tydzień izolacji, czy jak mówią inni - kwarantanny społecznej. Coraz częściej słychać głosy, że tęsknimy za towarzystwem ludzi, że martwimy się o zdrowie swoje i bliskich, że doskwiera nam zamknięcie w czterech ścianach, a i kryzys gospodarczy, który się właśnie zaczyna, powoduje obawy i poczucie braku kontroli nad życiem. Pomyślałam, iż to idealny czas, by sięgnąć do książek mogących na chwilę oderwać nas od rzeczywistości, podchowujących, że zaczniemy się śmiać, a nasze głowy choć na trochę powędrują ku jaśniejszym stronom życia. Kolejność autorek jest przypadkowa, po książki każdej z nich sięgam chętnie i wiem, że spotkanie z nimi będzie dobrym spotkaniem.


Marta Kisiel

Popełniła Dożywocie w 2011 roku i od tamtej chwili, po każdej książce, grono jej fanów rośnie. Grono wielbicieli Konrada Romańczuka i aniołka z alergią na pierze oraz wszystkich dożywotników również. Inne książki Marty znajdziecie na blogu tu (KLIK).


Olga Rudnicka

Oddaj albo giń to jej najnowsza powieść. Główną bohaterką jest bibliotekarka o zacięciu detektywistycznym, nadaktywna, gadatliwa, mająca bardzo spokojnego męża i szalenie rezolutną córkę. Akcja zainicjowana jako sprzeciw wobec tych, którzy nie oddają książek na czas, przyniosła efekt w postaci poturbowanego dyrektora biblioteki, trupa w schowku bibliotecznym,  zdemaskowania agenta tajnych służb podczas pracy i wielu innych zdarzeń, które powodowały u mnie wybuchy śmiechu. Pani Olgo - brawo za dialogi policyjne!

Polecam gorąco inne książki autorki - a szczególnie mocno - w kontekście dzisiejszego wpisu - Natalii 5, o której to książce poczytacie tu (KLIK).


Shirley Jackson

Po jej książki sięgnęłam dawno temu, za namową Pauliny z Miasta Książek. I - choć powieści autorki nie do końca mi pasują - to historię autobiograficzne, doprawione potężną dawną humoru kocham nad życie. Wypatrzyłam je kiedyś w antykwariacie, jak widzicie zniszczone i zaczytane, ale mam, nie oddaję, bo wiem, ze stanowią plaster z dawką śmiechu na ciemniejsze dni.

O książkach poczytacie tu (KLIK) i tu (KLIK).


Milena Wójtowicz

Z twórczością tej autorką spotkałam się przy powieści Podatki (dziś kompletnie nie do dostania, może jakieś wznowienie?). Na szczęście dwa lata temu i rok temu światło ujrzały kolejne książki o nienormatywnych świadczących usługi innym nienormatywnych. Wszak jak się jest wampirem, strzygą, czy innego tego typu istotą to też trzeba gdzieś pracować i mieć z czego żyć. Zatem własny agent BHP oraz psycholog świetnie się przydają. Włożenie w świat rzeczywisty świata niezbyt realnego dało cudowne efekty.

Moje wrażenia po lekturze książek podejrzycie tu (KLIK) i tu (KLIK).


Joanna Chmielewska

Klasa sama w sobie. Autorka powieści, których lepiej nie czytać w towarzystwie oraz przy jedzeniu. Dziś jej książki, oprócz wybuchów śmiechu, dadzą Wam wgląd w życie epoki minionej. Jak widzicie - obydwie powieści o Teresce i Okrętce są mocno zaczytane, towarzyszą mi bowiem od lat. Historia o dwóch nastolatkach, szalenie przedsiębiorczych, które postanawiają zarobić na swoje pierwsze samodzielne wakacje na Mazurach oraz opowieść o tychże wakacjach jest dla mnie czymś, co nie dość, że śmieszy, to jeszcze opatula jak ciepły koc.


Macie swoje typy na książki podnoszące nastrój? Podzielicie się?
Dla dzieciaków (46) - V Konkurs im. Astrid Lindgren

Dla dzieciaków (46) - V Konkurs im. Astrid Lindgren


Konkurs im. Astrid Lindgren organizowany jest co trzy lata, od 2006 roku. Jury - pod przewodnictwem Joany Papuzińskiej - nagradza debiutantów i publikujących autorów za książki kierowane do młodego czytelnika, dzieląc nagrody we trzech grup wiekowych odbiorcy. Kibicuje inicjatywie i staram się zawsze czytać publikacje nagrodzone. Dziś, dzięki uprzejmości Wydawców, mogłam przygotować dla Was zestawienie tekstów o ostatnio nagrodzonych książkach. Zaczynamy!

Książki dla dzieci w wieku do 6 lat

I miejsce
Małgorzata Kur, Gucio na tropie zaginionej świnki morskiej


Gustaw Pluskot ma 6 lat i kota Migota. Jego przyjaciel, Franek, ma kawię domową o wdzięcznym imieniu Stefan. Obydwa zwierzęta często towarzyszą swoim ludzkim opiekunom w aktywnościach najróżniejszych, w tym również w aktywnościach na placu zabaw. I tam właśnie wydarza się coś, co napędza całą opowieść - tuż przed burzą, gdy wszyscy uciekają z podwórek, Stefan znika. A obydwaj chłopcy zaczynają, tuż po tym jak skończy padać, poszukiwania.

Krok po kroku młodzi poszukiwacze wykazują się znajomością zachowań świnek morskich, umiejętnością bacznego obserwowania świata oraz postępowania metodycznego, przemyślanego i - jak na detektywów przystało - nieustępliwego. 

Sympatię budzi zaangażowanie Gusia, ale też mądre traktowanie dziecka przez rodziców - towarzyszą mu, pozwalają przekonać się o słuszności, bądź nie, jego koncepcji i towarzyszą mu dając poczucie bezpieczeństwa.

II miejsce
Katarzyna Zielińska, Dokąd niedźwiedzie wędrują nocą?


Wśród przedszkolnych zabaw i nauki znalazł się czas a to, by obejrzeć film opowiadający o niedźwiedziach. Uzupełnieniem obejrzanego dokumentu przyrodniczego była praca plastyczna, efekty której zamieszczono na tablicy prezentującej dzieła przedszkolaków. I to tak właśnie - już po zamknięciu przedszkola i zapadnięciu zmroku - rozgrywa się opowieść o tym gdzie żyją niedźwiedzie, a jeszcze bardziej o tym - jak traktować innych.

Katarzyna Zielińska wkładając do jednej opowieści baribala, niedźwiedzia brunatnego i polarnego pokazuje jak bardzo różni jesteśmy i jak złe jest naigrywanie się z czyjejś odmienności. Tym bardzie, gdy ktoś - tak jak w tym przypadku niedźwiedź polarny - nie waha się bronić nas w chwili zagrożenia.


III miejsce
Iwona Czarkowska, Pan Kudłaty i Cztery Łapy


Książka Iwony Czarkowskiej podbiła moje serce. W niewielkim domu mieszkają Państwo Stokrotkowie z dwiema córkami i synem oraz trzema psami, dwoma kotami (jeden z nich jest przekonany, że jest psem) oraz pająkiem. Oprócz pracy zarobkowej prowadzą przytulisko Cztery Łapy.

Kiedy pewnego dnia tuż obok domu Stokrotków buduje się okazały dom cała rodzina zaczyna żywić nadzieję na miłych sąsiadów. A tymczasem mieszkającego obok nich Arnolda Kułatego trudno zaliczyć do tej kategorii - wciąż krzyczy, skarży się na zwierzęta, dzieci i przeszkadza mu wszystko wokół. Do pewnego jednak czasu...

Autorka zastosowała ciekawy zabieg narracyjny - każdy z rozdziałów zaczyna się bajką, którą Mama Stokrotkowa czyta dzieciom, bajką o trollu, który w obawie przed wyimaginowanym kimś kto chciałby ukraść mu jego skarb po przodkach, izoluje się od reszty mieszkańców.

*   *   *

Ciekawe jest to, że wszystkie nagrodzone w tej kategorii książki traktują o zwierzętach :)


Książki dla dzieci w wieku 6 – 10 lat

I miejsce
Krzysztof Kochański, Selfie ze stolemem


Wiecie kim są stolemy? Istotami z kaszubskich legend, które blask słońca zamienia w kamień. A gdyby tak okazało się, że stolemy wciąż żyją, równolegle do nas i możemy je spotkać?

Stolko, mieszkający w jaskini z rodzicami i babcią podczas spacerów po lesie wystawia samego siebie na pewną próbę. To, że nie wyszedł z niej zwycięsko skłania go do dalszych penetracji lasu, nawet na skraju tej jego części, która jest zakazana. I tam, gdzie nie powinno go być, spotyka... Ludzi! A przede wszystkim dziewczynkę, której inni ludzie - dorośli - chcą zrobić krzywdę. Czy Stolko się zrehabilituje? Czy tym razem nie stchórzy?

Opowieść Krzysztofa Kochańskiego to historia dla młodszych dzieci. Pokazuje jak być honorowym, jak dbać o bezpieczeństwo innych, stawać w ich obronie. A że dokłada do tego pierwiastek legend należy się tylko cieszyć - może to skłoni młodych czytelników do poszukiwania informacji o dawnych wierzeniach i baśniach?

II miejsce
Barbara Kosmowska, Gwiazda z pierwszego piętra


W książki Barbary Kosmowskiej wchodzę zawsze z ekscytacją. Wiem, że to co napisze będzie mądre, przemyślane, wysokiej jakości i potrzebne. Nie inaczej jest teraz, bo w Gwieździe z pierwszego piętra autorka porusza bardzo poważne tematy: śmierć, żałobę, rozstanie rodziców.

Helenka próbuje poradzić sobie z emocjami po śmierci siostry. Chcę także zrozumieć oczekiwania rodziców i to, jak powinna się wobec nich zachowywać, teraz, gdy nie ma Lenki, tej zdolniejszej, ładniejszej, ciekawszej siostry. Poruszając się po omacku w świecie dorosłych uczuć patrzy jak jej rodzina w coraz mniejszym stopniu jest rodziną.

Mama Mikołaja wraz z synem i partnerem zaczynają nowe życie w nowym miejscu. Chłopcu trudno pogodzić się z pozostawieniem tego, co dotychczas, ale jeszcze trudniej w odnalezieniu się w gąszczu emocji związanych ze zmianami. Lubi Tomasza, partnera mamy, ale chciałby być lojalny wobec ojca i wciąż zastanawia się jak to pogodzić.

Gdy autorka prowadzi fabułę tak, by Helena i Mikołaj poznali się i zaczęli ze sobą rozmawiać, to wyraźnie pokazuje jak bardzo nastolatkom potrzebny jest ktoś komu będą mogły się zwierzyć ze swoich wątpliwości, obaw, nadziei. A jeśli jeszcze ten ktoś przeżywa coś podobnego, to współdzielenie emocji buduje empatię i wieść może ku dobremu.

III miejsce
Ewa Martynkien, Mój kumpel Jeremi


Ta książka jest dla mnie dużym zaskoczeniem. I to bardzo pozytywnym. Opowiada bowiem o męskiej przyjaźni (dziesięciolatków), pierwszej miłości, odwadze i strachu. A wszystko to w bardzo płynnej i emocjonującej narracji.

Oskar i Jeremi są niemalże nierozłączni. Gdy po wakacjach wracają do szkoły, czas wolny wypełniają im ważne sprawy: ustalanie składu drużyn, gra w kapsle, wymiana kart z piłkarzami, jeżdżenie na rowerze, udoskonalanie szałasu i oglądanie zdjęć ptaków, które fotografuje Jeremi. I choć chłopcy - jak się wydaje nie maja przed sobą żadnych tajemnic - to jednak Oskar ukrywa coś przez przyjacielem. A początku to tylko niespodzianka, ale gdy do tej tajemnicy dołącza kolejna, a potem następna, ich przyjaźń jest narażona na zniszczenie.

Podsuńcie swoim synom.


Książki dla dzieci w wieku 10 – 14 lat

I miejsce i Grand Prix Konkursu
Katarzyna Ryrych, Lato na Rodos

Oczywiście, że nie jestem obiektywna. Ale skoro Katarzyna Ryrych otrzymała za tę książkę I miejsce oraz Grand Prix konkursu, to czuję się usprawiedliwiona.

Narratorem Lata na RODOS jest Porszak, nastolatek, który ma jasno ustalone zasady postępowania i który nie lubi, gdy się go dotyka. Tak bardzo, że stworzył sobie wyobrażoną bańkę wokół siebie, która pozwala mu funkcjonować wśród ludzi. Gdy okazuje się, że nie uda mu się w tym roku wyjechać podczas wakacji, przyjmuje zaproszenie innego chłopaka z podwórka, Tureta, aby spędził czas z nim i jego znajomymi. Na RODOS właśnie, a właściwie już na ich skraju, za pieczołowicie wypielęgnowanymi skrawkami ziemi, ogrodzonymi z altanami i klombami. Na terenie niczyim, który przejęli we władanie ludzie odrzucani przez tzw. normalne społeczeństwo. 

Bogactwo i piękno charakterów, zaradność życiowa połączona z wielką życzliwością wobec innych i świata kontra niczym nieuzasadniona agresja, pogarda i chęć usunięcia tych, którzy nie przystają do sztancy, spod której wychodzą "normalni".

Katarzyna Ryrych pokazuje podzielone społeczeństwo i zmusza nas do refleksji nad tym czym jest normalność. W chwili, w której cały nasz świat stanął na głowie, to pytanie wybrzmiewa jeszcze dobitniej.

II miejsce
Zuzanna Orlińska, Wstydu za grosz!
Zuzanna Orlińska w powieści Wstydu za grosz! podsuwa nam bombę. Bo jest tu mowa o depresji, nadnaturalnej potrzebie samokształcenia, dyskryminacji ze względu na wiek (aegizmie), pierwszych zauroczeniach, nieśmiałości, hejcie, aktywności seniorów, pracy na emeryturę, fascynacji starym kinem, i wiele innych. A jednak - powieść toczy się płynnie a różnorodna tematyka splata się w bardzo udany sposób.

Julianka i Delfina, czyli wnuczka i babcia spotykają się w momencie trudnym dla nich obu. Starsza pani, przez wiele lat gwiazda scen teatralnych, szuka gorączkowo pracy, a młodsza akceptacji rówieśniczej. Wokół nich każdy zmaga się się z tym, co przynosi mu codzienność, bo chce móc żyć według własnego pomysłu i pragnień.

Czytając tę książkę poczułam się tak, jak już dawno nie - miałam wrażenie, że podglądam czyjeś życie, ot tak, przez szybę czyjegoś domu. Dziękuję za to autorce.

III miejsce
Joanna Jagiełło, Tam, gdzie zawracają bociany

Wiem, że powieści Joanny Jagiełło są nagradzane, że porusza wiele trudnych i ważnych tematów. Doceniam, ale jednocześnie czuję, że to jej pisanie mija się o milimetry z moją czytelniczą wrażliwością i za każdym razem odczuwam po lekturze niedosyt, niedopowiedzenie. Być może tak ma być?

Tam, gdzie zawracają bociany bazuje na faktach. Na nie tak dawnych anomaliach pogodowych, trąbie powietrznej, która spowodowała wielkie zniszczenia i śmierć harcerzy przebywających w lesie na obozie. Ale również na informacji o pożarze szpitala psychiatrycznego (będącym także inspiracją dla Przemysława Gintrowskiego, najbardziej zam tę wersję KLIK). W takich oto sytuacjach granicznych Joanna Jagiełło stawia swoich bohaterów.

Szymon podczas trąby powietrznej wybiega z namiotu nie czekając na kolegę. Gdy okazuje się, że Mateusz w śpiączce trafia do szpitala, chłopak boi się przyznać, że zostawił kolegę samego. Jego dziadek, Józef, całe życie niesie ze sobą poczucie winy i przemilczenie wydarzeń mogących wyjaśnić niezawinione śmierci. Co więcej - przeszłość upomina się o starszego pana i mimo upływu lat pamięć o dziwnym pożarze nie ginie.

Obydwa mężczyźni zmagają się z zatajoną prawdą i konsekwencjami swojego wyboru. A wokół nich toczy się zwyczaje życie. Szymon zakochuje się w zbuntowanej dziewczynie z fioletowymi włosami, która podczas wakacji wspiera babcię w obsłudze letników. Ona przeżywa pierwszy zawód miłosny i szybko przekonuje się, że to co łączyło ją z poprzednim chłopakiem diametralnie różni się od tego, co przeżywa z Szymonem; nawet jeśli to jazda na zdezelowanym rowerze przez łąki i pola do miasteczka. I dzieje się tak, że wszystkie działania wiodą do rozstrzygnięcia, które zarówno od Józefa, ja i jego wnuka, wymagać będzie odwagi.

*   *   *

Cieszę się, że mogłam przedstawić Wam te książki. Dzięki mim urządziłam sobie prawdziwą literacką ucztę. Wam też tego życzę.

P.S. Tu (KLIK) obejrzycie trailery wszystkich nagrodzonych książek. Jeśli nie udało mi się Was przekonać, ze warto je poznać, to może one to zrobią?
Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger