Podsumowanie Kolorowego Czytania

W  kończącym się dziś Wyzwaniu wzięłam udział z wielką ochotę i kolejny już raz dziękuję Padmie za ogranizowanie wyzwań i za zapraszanie mnie do nich:)

Na kolorowo przeczytałam:

Borys Akunin. Pelagia i biały buldog.
Borys Akunin. Pelagia i czarny mnich.
Borys Akunin. Pelagia i czerwony kogut.
Konstanty Ildefons Gałczyński. Teatrzyk Zielona Gęś.
Lauren St. John. Biała żyrafa.
Bogdan Szczygieł. Mnisi w szafranowych szatach.
Iwona Czarkowska. Żółta przygoda Zenobiusza. Zielona przygoda pomarańczowej skarpety.
Zbigniew Nienacki. Pan Samochodzik i Złota Rękawica.
Stefan Chwin. Złoty pelikan.
Marta Fox. Czerwień raz jeszcze daje czerwień.
Fannie Flagg. Smażone zielone pomidory.

Dziękuję wszystkim biorącym udział w Wyzwaniu za miłe towarzystwo:)

P.S. Jakoś tak się złożyło, że większośc kolorowych książek przeczytałam zanim zaczęło się wyzwanie;)

Mircea Eliade. Historia wierzeń i idei religijnych. Tom 3.

Mircea Eliade. Historia wierzeń i idei religijnych. Tom 3.


Wydane przez

Instytut Wydawniczy PAX

Trudno mi dopisać cokolwiek do tego, co już napisałam o dwóch pierwszych tomach "Historii wierzeń i idei religijnych". Tom trzeci kończy się omówieniem religii tybetańskich, a jeśli chodzi o chrześcijaństwo, to Eliade zatrzymuje się na Newtonie. Trzeba przy tym pamiętać, że dzieło nie zostało ukończone. W "Słowie wstępnym" Eliade pisze, że trzeci tom wyszedł z opóźnieniem, którego przyczyną są kłopoty zdrowotne autora i że pisząc korzystał z pomocy kilku swoich byłych uczniów.

W trzecim tomie Eliade pisze między innymi o scholastykach, w tym o św. Tomaszu z Akwinu, ale też o Dunsie Szkocie i Ockhamie. Omawiając dzieło tego ostatniego, Eliade stwierdza:

"W otwartej przez Ockhama perspektywie myśl teologiczna mogłaby uzasadnić hierofanie, stwierdzane wszędzie w archaicznych i tradycyjnych religiach; obecnie wiadomo, iż w istocie czcią nie otaczano przedmiotów natury (kamieni, drzew, źródeł itd.), lecz czczono 'wcielone' w te przedmioty siły nadprzyrodzone."

W tym miejscu aż chce się stwierdzić: komu wiadomo, temu wiadomo :-))

To, co pisze Eliade: "Nie należy zawężać Bożej wolności do rozmiarów ograniczonego rozumu", doskonale rymuje się ze słowami Szestowa: "Boga nie należy objaśniać i wcale nie trzeba szukać dla Niego uzasadnień" (Ateny i Jerozolima). Warto też przytoczyć opinię ojca Bocheńskiego, który stwierdził, że "Ockham będąc niszczycielem scholastyki, zasługuje z ogólnego punktu widzenia na nazwę wielkiego myśliciela. Wielu nominalistów współczesnych powtarza jego tezy i to nieraz znacznie gorzej od niego" (Zarys historii filozofii).

Oczywiście Eliade w przeciwieństwie do Bocheńskiego nie pisze historii filozofii, ale daje nam świetny wykład z religioznawstwa, tym cenniejszy, że nie ograniczający się do jednej z wielu dyscyplin, tylko ujmujący religię we wszystkich istotnych, a co za tym idzie, koniecznych aspektach.

Sylwia Drożdżyk. Identyfikatory.

Sylwia Drożdżyk. Identyfikatory.


Wydane przez

Wydwnictwo Prozami

"Identyfikatory" to zbiór opowiadań. Opowiadań, które nie są równe, ani w długości, ani w podejmowanym temacie, ale którym owa nierówność wychodzi na dobre.

Autorka, niczym artysta plastyk, rzeczywistość miesi jak glinę, wygniatając z niej nowe kształty, odmienne od dotychczasowych rozwiązania, pokazując nam, że na wiele spraw można spojrzeć z innej, niż nam znana, perspektywy. Świat jej tekstów zaludniają np.: kura domowa będąca żoną mężczyzny wciąż związanego z matką. Co z tym dziwnego? Otóż kura jest kurą prawdziwą, a więź z matką przedstawiona jest jako bardzo długa pępowina, która pozwala mężczyźnie wyjść do pracy, ale przeprowadzić się do innego domu już nie.

Sylwia Drożdżyk obnaża wiele absurdów naszej codzienności. Ironizuje, by unaocznić nam jak manipulujemy sami sobą i jak pozwalamy, by manipulowali nami inni. Poddaje w dyskusję istnienie Poruszyciela, sięga do historii, portretuje szkolne dzieci i demaskuje obsesje. 

Lektura "Identyfikatorów" prowokowała skojarzenia, budziła wzruszenie, powodowała śmiech. I o to chyba chodzi, prawda?

P.S. Opowiadanie "Pociąg donikąd" pobrzmiewało "Poczekalnią" Kaczmarskiego i wyglądało jak dworzec w Dąbrowie Górniczej - Ząbkowicach;)

Szymon Hołownia. Ludzie na walizkach.

Szymon Hołownia. Ludzie na walizkach.


Wydane przez

Wydawnictwo Znak

"Ludzie na walizkach" to rozmowy z ludźmi, którzy doświadczyli bólu lub z bólem obcują codziennie. Podoba mi się to, że w książce większy nacisk położono na rozmowy z lekarzami, czyli tymi, którzy w dużej mierze pomagają zwalczyć ból, niż na historie osób chorych; wówczas książka mogłaby przechylić się w stronę łzawych opowieści, a tak jest rozmową na temat etyki medycznej w zderzeniu z cierpieniem.

Największe wrażenie zrobiła na mnie rozmowa jaką Autor przeprowadził z Profesorem Januszem Gadzinowskim, pediatrą i neonatologiem na temat cierpienia dzieci i tego, jak medycyna sprzeciwia się naturze.

W książce jest jeszcze przepiękna opowieść o dobrym umieraniu, rozmowa o dylematach przed jakimi codziennie stają lekarze, rozmowa o chorobie dotykającej osobę sławną, o tym, co trzema ludzi przy życiu, o wielkiej determinacji i wyborach jakich dokonuje lekarz pogotowia na miejscu wypadku.

Niepozorna książka zawiera dużo treści. I to treści, nad którymi warto się zadumać.

P.S. Czytałam "Ludzi na walizkach" i zastanawiałam się, po co Hołownia poszedł do "Mam talent".

Październikowy SFFiH

Październikowy SFFiH


Interesująca jest opowieść, która rozpoczyna ten numer, czyli opowieść o "Chińskim piaskowym dziadku". Zaciekawiły mnie też opowiadania Karoliny Kruszewskiej i Krzysztofa Pisrorskiego. A jak zwykle najmilej czytało mi się felietony. Żegnający się z czytelnikami Feliks W. Kres kpi z nadmiernie rozwiniętej zapobiegliwości umocowanej w prawie, Jarosław Grzędowicz przedstawia męki blokady pisarskiej (znanej chyba nie tylko pisarzom, bo też ile razy zamiast robić coś co powinniście i to na termin, robiliście coś innego np. sprzątaliście mieszkanie, pucowaliście auto, gotowaliście obiad dla pułku wojska), a Andrzej Pilipiuk wytacza ciężkie działo pisząc requiem dla żarówki:)

Carl L. Becker. Państwo Boże osiemnastowiecznych filozofów.

Carl L. Becker. Państwo Boże osiemnastowiecznych filozofów.


Wydane przez

Wydawnictwo Zysk i S-ka

Książka Beckera została wydana po raz pierwszy w roku 1932. Dzisiaj, po 77 latach od premiery, dla jednych jest po prostu potwierdzeniem tego, co wiedzą, dla innych, i tych jest chyba większość, może okazać się źródłem wielu niespodzianek. Co prawda przeżyliśmy już nawet postmodernizm, co prawda wielu autorów pisało o Oświeceniu, ale rzeczy mają się tak, iż autorzy piszą nie wiadomo jak nowoczesne i ponowoczesne książki, a ludzie i tak wiedzą jedynie to, co usłyszą w szkole.

Johnson Kent Wright pisze w "Przedmowie", że "na długo przed Richardem Rortym i Jean-Francoisem Lyotardem Becker zdiagnozował tradycjonalizm oświecenia, za najistotniejsze przejawy jego intelektualnej archaiczności uznając skłonność do naturalizmu oraz wiarę w "wielkie narracje".

Becker to właśnie zrobił w swojej książce - zdiagnozował tradycjonalizm Oświecenia, jego intelektualną archaiczność. Becker pisze o osiemnastowiecznych philosophes jako o wyznawcach nowej religii, która jest zatruta u źródeł. Pokazuje kruchość oświeceniowego projektu, co najlepiej wyraża ten oto fragment:

"Na czym polegało znaczenie tej epoki (tego pytania nie da się uniknąć), jeśli właśnie nie na tym, że raz powziąwszy nienaruszone postanowienie, prowadząc niekończące się debaty i uprawiając namiętną propagandę oraz uroniwszy kilka łez ze szczęścia w przewidywaniu wdzięczności przyszłych pokoleń - skierowała całą swoją energię na stworzenie najbardziej naiwnego projektu, o jakim kiedykolwiek słyszano, projektu uczynienia z książąt i parów ludzi użytecznych dla społeczeństwa, na przetarcie wszystkich możliwych ścieżek prowadzących ku szczęściu, na podzielenie się dobrodziejstwami wolności, równości i braterstwa z całą ludzkością?"

Becker imponuje erudycją, ostrym intelektem, ale też i świetnym piórem. Na koniec jeszcze cytat pokazujący, jak Becker potrafi pisać, a wiele jest takich fragmentów w tej książce:

"Mam świadomość, że na przestrzeni wieku formy wyrazu owego dążenia do ustanowienia ładu we wszechświecie uległy znaczącej przemianie. Gdzieś około roku 1750 ludzie rozumu stali się ludźmi uczucia, a ludzie uczucia wkrótce zaczęli zalewać się łzami."

Tesco wspiera schroniska

Na stronie Tesco, o TU, można oddać głos na wybrane przez siebie schronisko:) Autorytatywnie stwierdzam, że jedynym słusznym wyborem jest schronisko w Katowicach;), choć oczywiście nie ograniczam czytelnikom Kocio-kwiku wolności wyboru;)

Oddajcie proszę głos:) 

P.S. Tylko do 7 października!

P.S.2. Jeden adres e-mailowy = jeden głos

Borys Akunin. Pelagia i czerwony kogut.

Borys Akunin. Pelagia i czerwony kogut.


Wydane przez

Wydawnictwo Noir Sur Blanc

Zanim zabrałam się do lektury ostatniego z serii Kryminału Prowincjonalnego ułyszłam, że jest to najsłabsza książka trylogii. Zgadzam się - jest ona najsłabsza pod względem kryminalnym. Akunin w "Pelagii i czerwonym kogucie" przedstawia nam cała plejadę wyznań, odsłania mechanizmy rządzące polityką, a opierające się na religii, kusi nas opowieścią o ponownym nadejściu Mesjasza. Brakuje w tym tomie frywolności poprzednich tomów; zamiast niej otrzymujemy spory ładunek zagadnień do rozważenia.

Pelagia wyruszając do Ziemi Świętej podążała tropem proroka zwanego Manjułą. Na drodze swej wędrówki spotkała mieszkańców Sodomy, Żydów chcących utworzyć komunę na żyznych ziemiach biblijnych, prostaczków idących do Jerozolimy na klęczkach, Arabów utyskujących na Żydów i walecznych Czerkasów.

Autor pisze o homoseksualizmie, o istocie ślubów zakonnych, o wielożeństwie. Dotyka bez wahania sfer intymnych życia człowieka, a wszystko to czyni w sposób wyważony - nie razi wrażliwych czytelniczych emocji.

"Pelagia i czerwony kogut" to nie do końca kryminał, to bardziej traktat filozoficzno-religijny. Bardzo interesujący traktat. 

Byłam poza domem

Spędziłam poza domem sześć nocy i dni. Koty - co wiem z relacji Z. - zadziwnione były moją długą nieobecnością. A gdy wczoraj wróciłam Nusia i Sisi prześcigały się w tym, która bardziej mnie przywita i przytuli, a Gusia - jak to Gusia - przywitała się, ale z urazą, bo kto to słyszał swoje Ko-córki zostawiać?

Sisi spała na moich nogach aż do rana. Rano zeszła i położyła się nad moją głową, a na nogach ułożyła mi się Nusia:) Gusia pozwoliła się wziąć na ręce, położyć na plecach i głaskać po łepetynce.

Nusia ma trądzik i "płaczące" oczki, Sisulkowi zrobił się kołtunek na plecach, a Gusia placze, żeby się z nią bawić.

Ech, dobrze jest wrócić do domu...

Stosik, ale niepełny...

Stosik, ale niepełny...


Dodać należy "Detektywów" Jonathana Kellermana i "Tysiąc wspaniałych słońc"Khaleda Hosseiniego, o których w chwili robienia zdjęcia kompletnie zapomniałam. Książka bez tytułu na grzbiecie nosi tytuł "I tak doczekaliśmy końca"Joshuy Ferrisa.

Wyjaśnienie

Wyjaśnienie


21 września rano wyjechałam z uczniami na obóz do przepięknego miejsca, które oprócz różnych cech miało i tę, że nie można było tam korzystać z Internetu. Przyjemny czas spędzony w lesie nad jeziorem wypełniały nam różniaste zadania i na książki zabrakło mi już sił.

Wróciłam dziś, nadrobiłam zaległości w czytaniu Waszych blogów i teraz oddam się lekturze książki o Pelagii i czerwonym kogucie:)

Markus Zusak. Posłaniec.

Markus Zusak. Posłaniec.


Wydane przez

Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Premiera 23 września!

Książka Markusa Zusaka jeszcze przed premierą zabrzmiała głośno w recenzjach blogowych. Ale czegoż można spodziewać się po kolejnej udostępnionej polskim czytelnikom powieści Autora "Złodziejki książek"?

Zusak ma niebywałą umiejętność do tworzenia takich opowieści, które - gdy próbować je zrelacjonować opierając się li i jedynie na warstwie fabularnej - sporo tracą. Siłą "Posłańca" jest możliwość zgłębienia jego kart, bo też klimat powieści, to co poukładane przez Zusaka słowa robią z czytelnikiem i to w jaką reakcję czytelnik wchodzi z książką decyduje o jej wadze i zachwycie nad nią.

Ed Kennedy to dziewiętnastoletni taksówkarz. Ma troje przyjaciół, którzy podobnie jak on kiepsko widzą nie tylko swoją przyszłość, ale i teraźniejszość. Ma dwoje rodzeństwa, które chyba tylko dlatego, że opuściło rodzinne miasto, jes szanowane przez matkę; on na ten szacunek nie zasłużył. Ma wiernego, ukochanego i starego już bardzo psa. Pewnego dnia jest świadkiem niezbyt udanego napadu na bank, pomaga nawet złapać napastnika. To jakiś przełom w jego życiu, cos się dzieje, ludzie go rozpoznają, staje się widoczny.

Czas jakiś później dostaje pocztą kartę - asa karo z wypisanymi trzema adresami. Gdy wykona zadanie związane z tą kartą, otrzymuje kolejną. Po asach dostaje jokera i wówczas chłopak wie, że teraz jest czas, by spojrzał na siebie jak na zadanie.

Opowieść o zmianach. Zmianach jakich codziennie dokonujemy w innych, z którymi przebywamy i zmianach jakie zachodzą w nas. To historia - baśń o tym, że zawsze - gdy tylko tego chcemy - możemy odmienić swoje życie. "Posłaniec" to także opowieść o dostrzeganiu drugiego dna w, jak nam się wydaje świetnie znanych, zjawiskach, drugiej twarzy u bliskich osób, innego niż początkowo sądziliśmy sensu, w tym, co nas spotyka.

Jestem pod wrażeniem. 

Borys Akunin. Pelagia i czarny mnich.

Borys Akunin. Pelagia i czarny mnich.


Wydane przez

Wydawnictwo Noir sur Blanc

W Nowym Araracie istnieje potężny monastyr. Na jednej z wysp obelwającego miasteczko jeziora udadowiła się wyspa, a na niej Pustelnia Wasiliskowa, gdzie żywot pustelniczy wiodą mnisi zakonni tuż przed śmiercią. Mnichów i pątników zaczyna straszyć postać surowego, odzianego w czarny habit mnicha, nakazująca opuścić pustelnię i nie zbliżać się do wyspy.

Poproszony o pomoc biskup Mitrfaniusz wysyła swoich zaufanych ludzi - kancelistę, policjanta i prokuratora. Każdemu z mężczyzn przydarza się nieszczęście. Siostra Pelagia na próżno namawia biskupa, by powierzył jej misję.

Podoba mi sie język powieści Akunina, lubię przekomarzania, dysputy jakie wiodą Mitrofaniusz z Pelagią. Autor  ciekawie przedstwia opozycję kobiet i mężczyzn; znać w tym duże poczucie humoru. Interesujący był ogląd Siostry na Nowy Ararat, na miasto męskie. Cała powieść wydaje mi się bitwą, no może potyczką, pierwiastka żeńskiego z męskim. Potyczką przedstawioną nader plastycznie, bez zwyciężonych i zwycięzców, ale wartą tego, by ją obserwować.

Już cieszę się na kolejną część przygód Pelagii.

P.S. Marysia i Tolek;)))))

Olgierd Dziechciarz. Miasto Odorków.

Olgierd Dziechciarz. Miasto Odorków.

Wydane przez
Wydawnictwo AMEA

Olgierd Dziechciarz stworzył portret prowincjonalnego miasta. Uczynił to opisując mieszkańców - każdemu z nich poświęcił rozdział. Mamy tu zatem bezrobotnego, archeologa, młodzieńca, strażaka - ochotnika, dziecko czy duchownego. Postaci rzecz jasna jest więcej, jak to w miasteczkach bywa, ale już te przywołane przeze mnie przyciągają kolorytem i tym, w jaki sposób Autor je przedstawił.

Im bardziej wczytywałam się w teksty Dziechciarza, tym większe mnie ogarniało przerażenie - gdyż bohaterowie jego książki wydawali mi się zbyt znajomi. A skoro i pisarz, i ja, i pewnie jeszcze wielu innych czytelników, dostrzega w mieszkańcach Odorkowa ludzi znanych z własnych miast, to jakże strasznie wygląda nasza prowincja, jak nikczemne ma szanse na to, by być prowincją sielską, przyjazną i taką, do której - po wyjeździe z niej - się tęskni.

"Dziwne zwyczaje panują w Odorkowie podczas wyboru burmistrza (...). Kryterium doboru kandydatów jest tak ustalone, by wygrać mógł wyłącznie ktoś, kto dotąd niczym w życiu się nie wykazał. Preferuje się kandydatury miałkie, bezbarwne, osobliwości bez osobowości, ludzi niepotrafiące się wysłowić, nie umiejących walczyć o swoje, mało przebojowych i mało konstruktywnych (...). Przykładowo: jeśli starający się o fotel w magistracie ma studia wyższe, to może sobie odpuścić. Popularnym jest w Odorkowie porzekadło, że studia studiami, ale nic nie zastąpi dobrej szkoły podstawowej."

Straszne? Prawdziwe?

W świecie opisanym przez Olgierda Dziechciarza alkoholik - abnegat jest bardziej oczytany niż polonista, dyrektorka domu kultury gromadzi teczki z kompromitującymi materiałami o swoich pracownikach i tych, którzy mogliby jej zagrażać, uczeń III klasy liceum codziennie zalicza i odnotowuje w pamiętniku alkoholowo-narkotykowy "zgon", a naczelny lokalnej gazety wie, że publikować musi teksty chwalące władzę i kombinat mięsny, bo w przeciwnym razie nie będzie miał w gazecie płatnych reklam.

Ta książka to smutny obraz polskiej prowincjonalności. Ale jednocześnie to książka, która zachęca do tego, by zakrzyknąć - Zmieńmy prowincję! Niech nie będzie taka, jaką widzi ją Olgierd Dziechciarz!
Asa Lind. Piaskowy Wilk i prawdziwe wymysły.

Asa Lind. Piaskowy Wilk i prawdziwe wymysły.


Wydane przez

Wydawnictwo Zakamarki

www.zakamarki.pl

Poprzednią książkę o Piaskowym Wilku i Karusi czytałam prawie rok temu. I przez ten rok na tyle zapomniałam treśść opowieści, by czytając tę, o której piszę, poczuć się zaskoczoną. Zaskoczoną mądrością książki.

Piaskowy Wilk jest przyjacielem Karusi. Rozmawia z nią, opowiada jej o rzeczach wymyślonych, które jeśli są ważne, to muszą być naprawdę, wspiera dziewczynkę w trudnych chwilach i pokazuje jej różne sposoby postrzegania wielu interesujących ją rzeczy czy zjawisk. 

Opowiadania o zegarze i czasie, o uciekaniu z domu służącym temu, by ktoś nas odnalazł, o tym, czy ważniejsze jest by czuć się dobrze, czy żeby dobrze wyglądać, pomogą młodym czytelnikom zrozumieć własne emocje, znaleźć sposób na ich oswojenie i obłaskawienie.

Dyskusja o kwarkach, barwach w nocy, czy sprawiedliwości w grach to już czysta nauka podana jednak w sposób tak odległy od szkolnej ławki, jak tylko można. 

Książki Asy Lind w pełni realizują hasło "uczyć bawiąc". Ech, aż chciałoby się mieć blisko siebie takiego Piaskowego Wilka, który pomagałby zrozumieć świat, prawda?

Andrzej Pilipiuk. Homo bimbrownikus.

Andrzej Pilipiuk. Homo bimbrownikus.


Wydane przez

Wydawnictwo Fabryka Słów

Coraz częściej w książkach Pilipiuka szukam smaczków związanych z jego poglądami na rzeczywistośc nas otaczającą. Znajduję ich sporo i to one sa moją największą przyjemnością:)

W "Homo bimbrownikusie" wydawca zamieścił trzy opowiadania i tytułową powieść. I już w opowiadaniach posmakować możemy ciętego języka Andrzeja Pilipiuka. Narada Lucyfera i Świętego Piotra, którzy mają kłopot ze zmarłym Jakubem Wędrowyczem wprawiła mnie w dobry nastrój:)

Jakub i Semen, poproszeni przez sołtysa Dębinki o wyrwanie syna z rąk dziadka będącego szamanem boga Mywu, wyruszają do Warszawy. Podczas misji ratowniczej przemieszczają się w czasie, wpadają w pułapki przestrzeni. W powieści pojawiają się inkwizytorzy, wikingowie, wyznawcy Światowida, czarownice, zombi, dresiarze, mamuty i czciciele Ytonga. Wprowadzenie wielu postaci, nie do końca "normalnych" przyspiesza fabułę, ale rodzi też - niestety - poczucie chaosu. Może czasami "dużo" oznacza "za dużo"?

Andrzej Pilipiuk czerpie bogato z pierwotnych kultów, wierzeń w erowodnikowe nauki, ezoteryczych teorii, a potem łączy je z krytyką wytycznych UE obśmiewając socjalistyczne zapędy owych rozporządzeń i wskazując na to, że siłą napędową wszelkich wzniosłych działań ludzkich jest - jakby to powiedział Jakub Wędrowycz - ryćkanie;)

Pearl S. Buck. Wiatr ze wschodu, wiatr z zachodu.

Pearl S. Buck. Wiatr ze wschodu, wiatr z zachodu.


Wydane przez

Wydawnictwo Muza

Moje pierwsze spotkanie z Panią Buck uważam za bardzo udane. Opowieść snuta przez Autorkę z doskonały sposób przedstawia sytuację, w której kultura Wschodu zderza się z obyczajowością Zachodu.

Ciekawym sposobem było uczynienie narratorką skromnej, właściwie wychowanej Chinki, dla której postępowanie męża, wykształconego na Zachodzie, jest całkowitym zaprzeczeniem relacji jakie panować powinny między małżonkami.

Gdy bohaterka oswaja się już z tym, co mówi i robi jej mąż staje przed nia kolejne zadanie - ma poznać cudzoziemców, odwiedzić ich, a następnie przyjąć cudzoziemkę - bratową.

Zmiany w postrzeganiu świata, w mentalności Kwei-lan są pokazane prosto, ale i z wielkim oddaniem. Dziewczyna tkwiąca między Tradycją reprezentowaną przez matkę, a Nowym, którego symbolem jest jej mąż cierpi, ale z czasem zaczyna skłaniać się ku Nowemu sprzeciwiając się temu, czego ją uczono.

Jestem pod wrażeniem kunsztu pisarskiego Autorki. I zamierzam czytać inne jej książki:)

Kociątki...

szaleją- a najbardziej chyba Sisi. Przez czas choroby Nusi i czas mniejszej aktywności Małego Misia, Sisuleńka przypomniała sobie dziecięce aktywności i biega pokrzykując radośnie z zaproszeniem do zabawy w dzien i w nocy. O, teraz też;)

Poza tym Z. wyjął już koc, w który się można zapatulać wieczorami. Teoretycznie rzecz jasna, bo koc został powitany z duża radością przez Kociaste, które namiętnie go okupują, na zmiany;)

Jednym słowem - wszystkie trzy grają w pingponga i wszystkie trzy sypiają na jesiennym kocu. Oczywiście - przychodzą też po swoje porcje głasków i migdalenia;)

Było wczoraj, jest jutro

Było wczoraj, jest jutro


Wydane przez

Instytut Wydawniczy PAX

Francuska Narodowa Fundacja Gerontologii zorganizowała akcję, z wynikami której mamy okazję zapoznać się w książce "Było wczoraj...". Starzy ludzie - nie seniorzy, nie osoby w jesieni życia, ale po prostu starzy ludzie - pisali listy. Adresat i temat był badaczom obojętny, byleby autorzy pisali o czymś, co naprawdę chcą poruszyć w swoich listach.

Otrzymujemy zatem zbiór listów najróżniejszych. Niektórzy piszą wspominając nostalgicznie swoją młodość, inni piszą o dzieciach, udzielają rad wnukom. Są też tacy, którzy swe listy skierowali do rządzących, do instytucji. Szczególnie wzruszały mnie listy skierowane do swoich, zmarłych, już czworonogów; przepełnione ufnością w to, że po śmierci człowieka spotka się on i jego kot czy pies.

Jest w listach czułość, pragnienie spokoju lub wręcz przeciwnie - prośba, by nie pozostawiać starych osób na marginesie życia. Jest satysfakcja z dobrze podjętej decyzji i lęk przez zakończeniem życia z dala od rodziny.

To książka pełna życia. Chciałabym przeczytać podobne listy pisane przez Polaków.

*   *   *

Instytut Wydawniczy PAX ma zaszczyt zaprosić

 

 na spotkanie z okazji nowej edycji „Pamiętników”

bł. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. W spotkaniu weźmie udział Jego Eminencja Józef Kardynał Glemp - Prymasa Polski. Odbędzie się ono 17 września 2009 o godzinie 12.00 w sali „nad zakrystią”  bazyliki  archikatedralnej p.w. Świętego Jana Chrzciciela w Warszawie przy ulicy Świętojańskiej 8., zaraz po Mszy dziękczynnej w intencji zbliżającej się  kanonizacji bł. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego.

 

Spotkanie poprowadzi redaktor naczelny Instytutu Wydawniczego PAX Zbigniew Borowik, a słowo wstępne o błogosławionym wygłosi Siostra Teresa Antonietta Frącek ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryja. Fragmenty „Pamiętników” będzie czytał  aktor Paweł Ptaszkiewicz.

Ks. Proboszcz Parafii Archikatedralnej Bogdan Bartold,

 kustosz relikwii bł. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego,

opowie o nowych inicjatywach

związanych z jego kultem.

Ulubiona książka z dzieciństwa

Allegro i Wydawnictwo Dwie Siostry ogranizują akcję, której celem jest wyłonienie ulubionej książki naszego dzieciństwa. Wybór Internautów zostanie uhonorowany wydaniem książki w serii Mistrzowie Ilustracji.

1. Książka na jaką można oddać głos, musi być skierowana do dzieci nie starszych niż dziesięciolatkowie.
2. Głosy, w pierwszym etapie akcji, oddaje się do 15 października, o TU - dobrze jest uzasadnić swój wybór.
3. Spośród nadesłanych propozycji zostanie wybranych pięć książek, które Wydawnictwo będzie mogło opublikować.
4. Od 30 października do 12 listopada będzie można oddać głos na jedną z wcześniej wybranych pięciu książek.
5. Nagrodą główną jest komplet książek z serii Mistrzowie Ilustracji. Nagrodę otrzyma osoba, której uzasadnienie komisja konkursowa uzna za najciekawsze.

* * *
"Dzieci z Bullerbyn"? Czy te z "Leszczynowej Górki"? A może "Kajko i Kokosz"? Muminki? Pipi? Miś Uszatek? Plastuś? A jaka jest Wasza ulubiona książka z dzieciństwa?
Vitus B. Dröscher. Rodzinne gniazdo.

Vitus B. Dröscher. Rodzinne gniazdo.


Wydane przez

Wydawnictwo Cyklady

Czytanie książek Vitusa Dröscher wygląda w moim domu dość osobliwie. Zadziwienie faktami, o których pisze Autor jest we mnie tak wielkie, że koniecznie muszę się podzielić z kimś treścią książki. No i dzielę się - nieustannie:)

"Rodzinne gniazdo" to opowieść o związkach łączących rodziców z dziećmi i rodzeństwo. Związkach, które niekiedy nas ludzi mogłyby zawstydzić swoją odpowiedzialnością, oddaniem i determinacją. Dröscher pisze o podziale prac w rodzinach małp, o sposobie opieki nad jajami, o próbach wychowywania potomstwa bez matki lub z matką zastępczą. Zdradza tajemnice natury: o pisklętach, które na dwa dni przez wykluciem porozumiewają się przez skorupki ustalając jednoczesny wylęg, o losze, która ważąc około 300 kg umie przeskoczyć metrowy płot, za którym znajdują się jej dzieci, maminsynkach będących wytworem dobrobytu.

Prawda, że ciekawe? To doskonała lektura zwłaszcza dla tych, którzy żyjąc w mieście nie mają kontaktu ze zwierzętami. Doskonała dla nas wszystkich, którym wydaje się, że bycie człowiekiem zapewnia nam monopol na czułość, troskliwość i uczucia macierzyńsko-ojcowskie.

P.S. Czytacie sobie wzajemnie, w domach, fragmenty książek? 

Hans-Urlich Treichel. Anatolin.

Hans-Urlich Treichel. Anatolin.


Wydane przez

Wydawnictwo Czytelnik

Hans-Urlich Treichel wędruje po wschodniej Europie szukając swoich korzeni. Jedzie na Ukrainę, skąd wywodzi się jego ojciec, dociera do polskiego miasteczka położonego nieopodal Kutna, skąd pochodzi jego matka i gdzie spotkali się przed laty rodzice.

Jego opowieść o owym poszukiwaniu jest nieco chaotyczna, bo też w historię rodziny wkradł się chaos wojennych ucieczek, zagubienia pierworodnego syna, chaos ukrywanych zdarzeń i pomijanych prawd.

Bohater, tożsamy z narratorem, próbuje poukładać siebie dorosłego mężczyznę, który nosi piętno dziecka rodziców wypędzonych, który nie zna dziadków, dziecka wychowywanego przez surowego ojca i matkę wciąż rozpamiętującą utratę nastarszego syna.

Zastanawiałam się, czy bohater ma przekonanie do owego szperania w przeszłości. Czasami miałam wrażenie, że dociekania mają charakter odkrycia wbrew woli rodziców, czasami - że działania podejmowane przez narratora stanowią próby uzyskania uznania w oczach rodziców (którzy już nie żyją; to zaspokojenie ma charakter zadośćuczynienia).

Interesująca jest proza Hansa-Urlicha Treichela. Ciekawa jestem Waszej o niej opinii.

Konstanty Ildefons Gałczyński. Teatrzyk Zielona Gęś.

Konstanty Ildefons Gałczyński. Teatrzyk Zielona Gęś.



Wydane przez

Wydawnictwo Iskry

"Zielonej Gęsi"przedstawiać, mam nadzieje, nikomu nie trzeba. Ironia, humor, groteska to sztandary, które mógłby umieścić Gałczyński nad swoim teatrem. W wydanym niedawno przez Iskty tomie znajdują się wszystkie teksty Teatrzyku drukowane w "Przekroju" w latach 1946-1950, wodewil zatytulowany "Kaloryfery" opublikowany w 1953 roku i kilka scenek, które wstrzymała cenzura.

Twórczość Gałczyńskiego oprócz tego, że bawi, zachęca do reflekcji. I aż przerażenie bierze jak wiele z tego, co ukazał w swym zielonym zwierciadle Mistrz, wciąż niepodzielnie rządzi.

Dla smaku jeden z tekstów dotychczas niepublikowanych:

"NARÓD: Ustroju, gdzie jesteś?

USTRÓJ: ...

NARÓD (głośniej): Ustroju, gdzie jesteś?

USTRÓJ: ...

NARÓD (fortissimo): Ustroju, gdzie jesteś?

USTRÓJ: ...

NARÓD: Ustrój nie odpowiada narodowi!

GŻEGŻÓŁKA (przerażony do ostateczności spuszcza Kurtynę)."

Gorąco polecam!

Fannie Flagg. Boże Narodzenie w Lost River.

Fannie Flagg. Boże Narodzenie w Lost River.

Wydane przez
Wydawnictwo Literackie
Nie doczekałam do Bożego Narodzenia. Uznałam wieczory późnoletnie, podczas których zmrok zapada między dziewiętnastą a dwudziestą, za wystarczająco dobry czas na zanurzenie się w kolejnej opowieści Fannie Flagg.
Oswald T. Campbell, podrzucony w dzieciństwie na próg chicagowskiego sierocińca wraz z puszką zupy Campbell, dowiaduje się po osiągnięciu wieku dojrzałego, że - jeśli nie opuści miasta, nie zmieni klimatu - umrze nie doczekawszy świąt. Lekarz oferuje mu ulotkę reklamującą hotel w miłym, sennym i uroczym miasteczku. Hotelu już nie ma - jak dowiaduje się Pan Oswald - od mieszkanki Lost River, ale jest ktoś, kto oferuje choremu mężczyźnie pokój do wynajęcia.
Życie bohatera zmienia się i nie wynika to tylko ze zmiany geograficznej. Wrastając w społeczność miasteczka, zaczyna doceniać siebie, dostrzega swoje pragnienia, emocje, które ukryte przez lata pod pancerzem "dziecka niczyjego" dochodzą do głosu w serdeczności okazywanej mu przez nowych sąsiadów.
Ech, zostały mi już do przeczytania tylko dwie powieści Fannie Flagg. 
Wańkowicz & Piasecki

Wańkowicz & Piasecki

10 września minęło 35 lat od śmierci Melchiora Wańkowicza. 12 września to rocznica śmierci, w tym roku czterdziesta piąta, Sergiusza Piaseckiego. Obydwu tych pisarzy lubię, obydwu za co innego.

Wańkowicz - gawędziarz nad gawędziarzy, snuł opowieść o życiu, przyjaciołach rodzinie tworząc barwny obraz swoich czasów.


Piasecki - człowiek o niespokojnym duchy też kreślił portret swojego świata, jednak świat ów sięgał środowiska marginalizowanego, szulerów, przemytników, oszustów, czy pań lekkich obyczajów.


Piasecki nie zaistniałby literacko, gdyby jego rękopis nie dotarł do rąk Wańkowicza i gdyby Wańkowicz nie wydał jego "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy".

Zachęcam do lektury powieści Melchiora Wańkowicza i Sergiusza Piaseckiego.

Sisi w dzieciństwie

Sisi w dzieciństwie

Z. wyszperał gdzieś fotki z początków naszego wspólnego z Sisuleńką życia:)

Sisi bardzo interesowała się szachami:)

Prawda, że owieczka ma uśmiech prawie identyczny z uśmiechem Sisi?;)

Na lewo od talerzyka jest Sisi, na prawo Lulu:)

Marta Fox. Kobieta zaklęta w kamień.

Marta Fox. Kobieta zaklęta w kamień.


Wydane przez
Wydawnictwo Literackie
Premiera 23 września!
W najnowszą książkę Marty Fox zapadłam na cały wieczór. Połykałam łapczywie kolejne słowa podziwiając jednocześnie mądrość Autorki dotyczącą życia, emocji i relacji międzyludzkich.
U Emilii dermatolodzy stwierdzili początki sclerodermii. Kobieta analizując swoje życie, myśląc o przeszłości zastanawia się, czy chorobę, w której jej skóra twardnieje jak kamień, mogła wywołać jej psychika, jej zasklepienie się w byciu dobrą posłuszną żoną, oddaną matką, kobietą, dla której najistotniejsze jest dobro innych, a nie swoje.
Śledzimy, podążając za wspomnieniami Emilii, jej przewartościowanie, chwile, w których dopuściła do głosu własne pragnienia, w których stanęła wobec siebie jako człowieka wartego uznania, miłości, spełniania marzeń. Bohaterka, prowadząc zapiski w Internecie, dopełnia własne przeżycia życiorysami kobiet - silnych, oddanych własnym pragnieniom, uznanych lub zapomnianych przez większość, ale kobiet dla Emilii ważnych i godnych naśladowania w poczuciu godności.
Marta Fox podarowała czytelnikom opowieść o kobiecości - jej wyznacznikach, wartości. Ów podarunek może stać się przyczynkiem do rozważań, czy nawet dyskusji, o istocie bycia kobietą, o zależnościach między stereotypowymi oczekiwaniami od kobiet (i tu powieść Marty Fox doskonale koresponduje mi z niedawno recenzowaną książką Pani Highsmith), a rzeczywistością, w której kobiety czują się dobrze same ze sobą, w której są sobą.
Mnóstwo znalazłam tu smaczków, dużo wzruszeń i wiele punktów zaczepienia, by wędrować dalej - w literaturę i w siebie.
Polecam.
Milorad Pawić. Niewidzialne lustro. Kolorowy chleb.

Milorad Pawić. Niewidzialne lustro. Kolorowy chleb.


Wydane przez

Wydawnictwo Philip Wilson

Książka Milorada Pavića to zawiera dwie opowieści - dla dziewcząt i dla chłopców.

"Niewidzialne lustro" to opowieść snuta przez Różę Bieguskę, która wędrując przez świat śle do swojej przyjaciółki Azalijki widokówki z odwiedzanych miast. Na każdej z nich opowiada o mieście, o jego specyfice lub o postaci, z której owo miasto słynie.Wraz z nią wędrujemy do Moskwy, Rzymu, Wenecji, Jerozolimy i Paryża, odwiedzamy Grecję, Egipt, stajemy u stóp Świętej Góry. Azalijka, lubiąca budzić się co rano w innym mieście, ma lustro, w poszukiwaniu którego Róża przemierza świat, ale lustro zamknięte jest za ozdobną kratką, a Azalijka nie ma klucza.

Bohaterem "Kolorowego chleba" jest chłopiec, który zgubił swoje ołowiane wojsko, a znalazł ozdobny klucz. W poszukiwaniach pomagają mu opowieści: jednym z narratorów jest Dzbanuszek Zgrywus, który zaprasza chłopca do przeszłości, drugim, Tomek, chlopak z XXIII wieku nieco naigrywający się z rzeczywistości dwudziestopierwszowiecznej i odsłaniający przed Eugeniuszem różne możliwści szukania lustra, które da się otworzyć ozdobnym kluczem.

Autor bawi się tekstem i jego warstwami narracyjnymi. Wprowadza do powieści siebie, wydawnictwo, czyni róznego rodzaju i intensywności nawiązania pomiędzy opowiadanymi bajkami. Czytanie prozy Milorada Pavića okazuje się być przyjemną niespodzianką, a książkę można polecić zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom.

P.S. Książka zilustrowana jest przepięknymi, nastrojowymi, obrazami Dušicy Benghiat.

Roger von Oech. Kreatywność. Możesz być bardziej twórczy.

Roger von Oech. Kreatywność. Możesz być bardziej twórczy.


Wydane przez

Wydawnictwo Galaktyka

Zazwyczaj sceptycznie podchodzę do hurraoptymistycznych książek amerykańskich. Sięgnęłam po "Kreatywność" i przekonałam się, że nie ma ona nic wspólnego ze wspomniany powyżej typem książek, a pokazuje jak w inny niż prosty i czasami schematyczny sposób myśleć.

Autor przytacza dziesięc opinii - haseł, które stanowią skuteczną blokadę dla kreatywnego myślenia. Obaleniu każdemu w owych hasłe poświęca jeden rozdział i czyni to w sposób tak przekonuwujący, że nie sposób przyznać mu razji i spoglądać na rzeczy dobrze nam znane na nowo i inaczej.

Roger von Oech pokazuje ciekawą i niestety smutną zależność między nauką szkolną (czy szerzej systemem oświaty) a kreatywnością. Metoda jednej prawidłowej odpowiedzi stosowana szeroko w szkołach(testy, testy...) zabija skutecznie próby myślenia odkrywczego, niweluje chęć, by dostrzegać inne możliwości niż ta jedna, nasuwająca się od razu.

Ze zdumieniem dowiedziałam się, że wlewanie kawy do filiżanki, w której jest mleko to kreatywność (zawsze myślałam, że robię to z lenistwa - nie trzeba mieszać i jedna łyżeczka mniej do mycia). Znalazłam pochałę wieloznaczności jako czynnika stymulującego twórcze rozwiązania, zachętę do porzucenia powagi i do pracy manualnej przed przystąpieniem do pracy umysłowej.

Jestem zadowolona z tej książki. I z tego zadowolenia zapraszam Was do zabawy.

Będzie mi miło, gdy M, Mary i Młoda Pisarka odpowiedzą na poniższe pytania, a później zaproszą do zabawy kolejne osoby:):

Co by było,...


1. gdyby ceny baryłek ropy i wody pitnej były identyczne?

2. gdyby zwierzęta były inteligentniejsze niż ludzie?

3. gdyby ludzie nie potrzebowali snu?

4. gdyby ludzie nosili swoje domy na plecach, niczym żółwie?

5. gdyby ludzie musieli spędzać co trzeci rok poza krajem swojego urodzenia?


P.S. Moje odpowiedzi są tu.

Ryszard Wójcik. Potwory atakują.

Ryszard Wójcik. Potwory atakują.


Wydane przez

Wydawnictwo Replika

Jeden z moich kolegów z pracy jest poszukiwaczem. Nie czyni swych poszukiwań z rozmachem równym temu, z jakim Alicja i Ryszard Wójcik poszukują zakopanych czołgów, samolotów, fragmentów uzbrojenia, części maszyn wojennych, ale czyni i czasami o tym opowiada. Zachęcona sięgnęłam po "Potwory atakują" i przyznam, że to dość interesująca pasja.

Autor stwierdza, że nie wystarczy kochać przygodę, trzeba mieć pieniądze na wyprawy i przedstawia w jaki sposób poszukiwacze zarabiają na swoje pasje: jedni prowadzą firmę handlową, inni zarabiają w mediach, ktoś jest detektywem, a kto inny zajmuje się maszynami budowlanymi. 

Książka oprócz przygody pokazuje również smutniejszą stronę rzeczywistości - brak poszanowania dowodów historii. Oczywiście brak w Polsce, bo w wielu innych stronach świata tworzy się prywatne kolekcje, w których taki np. radziecki czołg jest perełką (u nas szczególnie w okresie dekomunizacji cięto je na złom). Wspomniany już kolega powiedział mi, że żadne polskie muzeum nie ma w swych zbiorach niemieckiego czołgu zwanego "Tygrysem". Historia to może nie najstarasza, ale warto i tę uszanować, nie niszczyć, ocalić od zapomnienia.

W środowisku poszukiwaczy panuje ogromna rywalizacja - o pierwszeństwo odkrycia, pierwszeństwo wydobycia skarbu i pokazania go szerokiemu gremium. Są jednak i tacy, którzy dążą do pierwszeństwa odkrycia jedynie w celu sprzedaży obiektu w ręce prywatnych, najczęściej zagranicznych, kolekcjonerów. Takie postępowanie budzi kontrowersje.

Książkę przedstawiam jako ciekawostę, bo dla mnie świat poszukiwaczy jest zupełnie obcy. Niemniej jednak szanuję ludzi, którzy mają pasję i pasji tej podporządkowują całe swoje życie:)

Paul Stewart, Chris Riddell. Rycerze zimy. Kroniki Kresu T.5.

Paul Stewart, Chris Riddell. Rycerze zimy. Kroniki Kresu T.5.


Wydane przez

Wydawnictwo Egmont

Dawno już nie śledziłam losów bohaterów "Kronik Kresu", więc z dużą przyjemnością i ciekawością zagłębiłam się w świat wykreowany przez panów Stewarta i Riddella. I oczywiście pierwsze, co urzekło mnie na nowo, to ilustracje, szata graficzna. 

Lunius Pallitax, znany z poprzedniej części książki, Najdostojniejszy Akademik umiera przytłoczony świadomością, że naraził swój świat na niebezpieczeństwo. O jego zdrowie i życie martwią się zaledwie dwie osoby - córka Maris i Quint, który tylko za wstawiennictwem Luniusa Pallitaxa miał szanse zostać uczniem Akademii Rycerskiej.

Wraz z wyborem nowego Najdostojniejszego Akademika zaczyna źle się dziać w Sanctaphraxie; miasto i Podmiasto zaczyna ogarniać zima, a oszalały w swym dążeniu do zamanifestowania władzy Hax Vostillix wysyła po burzywo kolejnych, uzdolnionych rycerzy, wysyłając ich tak naprawdę po śmierć.

Zła atmosfera nie omija także Akademii Rycerskiej, której adeptem jest Quint - tu też do głosu dochodzą intrygi, złośliwości i nienawiść. Na szczęście kilku giermków postanawia sprzeciwić się złu i ze śmiałością przydaną tylko młodym glowom wyrusza, by zwyciężyć zimę.

Pochłania mnie opowieść snuta w "Kronikach Kresu"; bohaterowie mimo dziwnych imion czy przydomków niewiele różnią się od ludzi, jakich spotkać możemy codziennie, a środowisko w jakim akcję powieści osadzono do złudzenia przypomina wiele szkół, instytucji itp. Pierwiastek magiczny stanowiący główną cechę historii tworzonej przez autorów dodaje tejże historii niesamowitego wydźwięku.

P.S. Recenzje poprzednich tomów "Kronik Kresu".

Patricia Highsmith. Siedemnaście miłych pań.

Patricia Highsmith. Siedemnaście miłych pań.


Wydane przez

Wydawnictwo Noir Sur Blanc

Kobiety sprtretowane przez autorkę są miłe inaczej. Owszem niektóre, jak Edna, wydają się być ideałem teściowej - która się nie wtrąca i jest zapobiegliwa, inne dążą do perfekcjonizmu, a inne jeszcze chcą dbać o czystość przedmałżeńską swoich córek.

Każda z siedemnastu pań reprezentuje cechy, które stereotypowo uznaje się za kobiece - religijność, troskę o dobre wrażenie, ofiarność, bycie doskonałą kochanką i oddaną matką. Jak się jednak okazuje, gdy przyjrzeć się temu przez pryzmat postaci stworzonych przez Patricię Highsmith owe zazwyczaj pożądane i wykształcane przez przodkinie i społeczeństwo u kobiet zachowania mogą nie być błogosławieństwem, a utrapieniem.

Autorka w udany sposób wyłuskała sedno z codzienności i oblekła je w ciało odpowiadające stylistyce swych opoweści. Wobec takiego zabiegu z portretów miłych pań wieje grozą i czytelnik ma prawo czuc się zaniepokojony - wszak -  jak już wspomniałam - owe miłe panie nie mają nic wspólnego z byciem miłym; stanowią jednak skomasowane bycie "miłą", które w takim nasileniu przeradza się w coś zupełnie innego.

Świetna lektura zapewniająca kobietom możliwość przeanalizowania własnych "miłych" cech, a mężczyznom zastanowienie się, czego warto oczekiwać od kobiet;)

Nusia znów chora

Od wczoraj chodzi jakby ponosząc grzbiet do przeciągnięcia się w "koci grzbiet" i jakoś tak, jak na palcach. I na dodatek chodzi niechętnie... Z łóżka na podłogę, z podłogi na wersalkę i tyle... Nie pobudza jej do biegu ani suche jedzenie, ani dźwięk otwieranej puszki. Nie je, nie pije, nie korzysta z kuwety.

Za chwilę jedziemy do weta.

P.S. W takie dni nie lubię mieszkać na prowincji i mieć do dobrego lekarza 40 km.

Gusia

Gusia


Gusia zdecydowanie polubiła tunel. Polubiła go tak bardzo, że teraz rzadko przychodzi na moje kolana - woli poleżeć w szeleszczącym pomarańczowo-amarantowym. Za to wczoraj wieczorem weszła na łóżko - fakt, że delikatnie, powolutku, ale przeszła przez jego większą część i z godnością z niego zeszła. A gdy próbowałam ją złapać do przytulenia, podskoczyła do góry jak źrebiątko i uciekła;)

Guziolek jest kotkiem, który ma potrzebę mieć coś w misce. To coś powinno być suche i znajdować się w misce w liczbie większej niż 7-8 kulek. Bo, gdy kulek jest za mało lub z zgrozo wcale ich nie ma, Gusia przychodzi do pokoju, siada i na nas patrzy. Gdy patrzenie nie odnosi oczekiwanego skutku, Gusia ociera się o nogi. Gdy i to nie działa - Gusia - uwaga, uwaga! - zaczyna miauczeć. Z początku cichutko, dość nieśmiało, ale później coraz głośniej, choć krótko. Intensywny, zrozpaczony odgłos wydawany przez Guziątko podrywa nas na nogi; wszak nie można tak maltretować swojego kota. (Bywalcy bloga wiedzą, że maltretacja kota polega na tym, że kot jest trzymany brzuchem do góry, a człowiek się do brzucha przytula myziając kota pod brodą).

____________________________________________________________________

P.S. Minął rok od chwili, kiedy Jaśminka z katowickiego schroniska znalazła dom. Nusia jest z nami od 11 czerwca 2008, a Gusia od 22 lutego 2008. To już (i tylko) trzy koty. W tej chwili w schronisku na dom czeka około 75 kotów. Może ktoś jeszcze zmieni kocie życie i uszczęśliwi siebie?

Ewa Rycombel. Szop Pracz i przyjaciele.

Ewa Rycombel. Szop Pracz i przyjaciele.



Wydane przez

Wydawnictwo Harmonia

Cóż za uroczo szeleszcząca książka! Szop Pracz trzepiący poduszki, szyjący koszulę szafirową, Szymek szukający szelek a znajdujący muszelki, to tylko niektórzy bohaterowie ćwiczeń utrwalających wymowę "sz".

Książeczka jest kolorowa, ćwiczenia ciekawe, a ilustracje lekko pocieszne, jakby niezbyt udane, ale zdecydowanie należą do tych, które przez swoją nieporadność prawie dziecięcą chwytają za serce.

Ćwiczenia zawierają sporo materiału, które dziecko utrwala podczas wykonywania kolejnych etapów zadania. Powtarzanie, odgadywanie, wskazywanie wyrazów zawierających "sz", zadania wymagające od wykonującego je dziecka czytania za zrozumieniem i aktywności wywodzącej się z zainteresowania sprawią, że "sz" utrwali się dziecku niemalże mimochodem.

Wypróbowałam niektóre z propozycji Pani Ewy Rycombel na swoich uczniach. Było dużo uśmiechu i zabawy... A chyba właśnie o to chodzi, prawda?:)

Polecam.

Pija Lindenbaum. Igor i lalki.

Pija Lindenbaum. Igor i lalki.


Wydane przez

Wydawnictwo Zakamarki

www.zakamarki.pl

Igor jest chłopcem, który świetnie strzela gole. Tata jest z niego dumny, bo jego zdaniem prawdziwy chłopak powinien lubić i umieć grać w piłkę nożną. Ale Igor lubi też zabawę lalkami. Czy koleżanki z przedszkola zaproszą go do wspólnej zabawy?

Co jakiś czas w prasie znaleźc można dyskusje na temat tego, czy to geny, czy sposób wychowaia warunkuje zachowania dziecka i jego zabawowe upodobania. Bohater książki Pii Lindenbaum jest kilkuletnim chłopcem, który wybiera i zabawy przypisywane stereotypowo chłopcom, i te, które zazwyczaj wybierają dziewczynki.

Książeczka szwedzkiej pisarki może stanowić doskonały punkt wyjścia do rozmowy z dziećmi na temat różnic płci i upodobań. Z "Igorem..." w ręku warto zacząć dyskusję o stereotypach, akceptacji i wspólnym spędzaniu czasu.

Zachęcam:)

Archer Mayor. Chat.

Archer Mayor. Chat.


Wydane przez

Wydawnictwo Aurum

W "Chacie" amerykańskiego pisarza mamy dwa główne wątki: zemsta na rodzinie policjanta i przestępstwa seksualne dokonywane za pomocą Internetu. Obydwa interesujące i opisane z dużą dbałością o szczegóły. Pierwszy z wątków, to rzecz jak się wydaje niszowa, a o tym jak niebezpieczna jest praca policjantów dla ich rodzin najpełniej wiedzą ci, którzy do tych rodzin należą, mimo, że media dbają, by informacje o tymże niebezpieczeństwie rozpowszechniały się jak najszerzej. Przestępstwa seksualne dokonywane za pomocą Internetu to już coś, co bardziej aktywizuje społeczeństwa; postają akcje, kampanie, uczula się rodziców i same dzieci na czyhających po drugiej stronie komputerowego łącza ludzi niebezpieczych. 

Zatem wybór takich, a nie innych tematów musiał zapewnić autorowi zainteresowanie czytelników. Jeśli dodać do tego sprawne pisanie jakim poszczycić może się Archer Mayor należy tylko dziwić się, że dopiero teraz i początkujące wydawnictwo zainteresowało się tym pisarzem.

Podobają mi się relacje między kobietą na wózku  jej dwoma dorosłymi synami. Obecni przy niej, jeden na stałe, drugi tylko w wyjątkowym przypadku z racji pracy, otaczają ja dużym szacunkiem i tegoż szacunku doświadczają też od niej. Czułość, miłość i oddanie widoczne między tym trojgiem bohaterów nadaje powieści, wszak kryminalnej, pewien ciepły klimat.

Oddzielny klimat - uroczo małomiasteczkowy - tworzy miejsce w jakim autor osadził akcję swojej powieści. Stan Vermont to miejsce, gdzie - jak się wydaje - wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich;)

"Chat" to kryminał z duszą. Spróbujcie:)

Lauren St. John. Biała żyrafa.

Lauren St. John. Biała żyrafa.

Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.
Potrzebowałam na wczorajsze popołudnie czegoś optymistycznie ciepłego. "Biała żyrafa" była doskonałym wyborem.
Martine Allen traci rodziców w pożarze domu. Gdy zostaje sama dowiaduje się, że ma babcię i - co ciekawsze - babcia mieszka w okolicach Kapsztadu. Przeprowadzka z Anglii do Republiki Południowej Afryki to kolosalna zmiana w życiu dziewczynki. Tym bardziej, że babcia pracuje w rezerwacie, a z pobytem Martine w Afryce związana jest tajemnicza legenda.
Lauren St. John zaprasza do przygody, ale przygody z morałem (co uważam za plus). Poprzez swoją opowieść Autorka zwraca uwagę młodych czytelników na to, by dążyli do ochrony zwierząt, by troszczyli się o nie, doceniali ich obecność w ludzkim życiu i sprawując nad nimi dyskretna opiekę pozwalali im żyć tak jak lubią.
Nocne wyprawy Martine do rezerwatu, ucieczka przed kłusownikami, lecznicze moce jakimi obdarzona jest dziewczynka z pewnością spotęgują atrakcyjność lektury. A przecież o to chodzi:)
P.S. Na kwiecień 2010 roku Wydawnictwo zapowiada premierę kolejnej książki z przygodami Martine Allen zatytułowanej "Pieśń delfina".
Magda Papuzińska. Wszystko jest możliwe.

Magda Papuzińska. Wszystko jest możliwe.


Wydane przez

Wydawnictwo Pierwsze

"Wszystko jest możliwe" to mądra opowieść o niepełnosprawności. Narratorem jest trzynastoletni Jasiek, którego codzienność jest zupełnie zależna od innych osób, gdyż on jest w stanie poruszać tylko oczyma.

Rodzina Jaśka jest niepełna - odszedł od nich tata, który oczekiwał śmierci syna, a gdy owa śmierć nie nadeszła wolał opuścić rodzinę. Jasiek tłumaczy zachowanie ojca, ale jednocześnie wie, że tym czynem ojciec najbardziej skrzywdził pozostałe dzieci - Pawła i Magdę i swoją żonę.

Jasiek myśli i czuje. Umie czytać, rozumie wszystko czego doświadcza, choć przez większość ludzi traktowany jest jakby nie istniał lub jakby w jego nieruchomym ciele nie było emocji i duszy; traktują go jak kwiat, który trzeba podlewać i wystawiać ku słońcu...

Magda Papuzińska opowiedziała czytelnikom wzruszająca historię. To w jaki sposób jej bohater patrzy na świat odsłania te z ludzkich emocji, które bądź są ukryte, bądź nieuświadamiane.

Pamiętacie "Dziwny przypadek psa nocną porą"? "Wszystko jest możliwe" to książka równie dobra, o ile nie lepsza.

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger