Dla dzieciaków (60)

Dla dzieciaków (60)

 Christina Steinlein, Mieke Scheier, Woda. Źródło życia.


Cieszę się bardzo, że w książkach adresowanych do najmłodszych utrzymuje się trend ekologiczny. Woda - jedna z najnowszych publikacji Wydawnictwa Babaryba idealnie się w niego wpisuje zapraszając czytelników młodszych i starszych do fascynującej podróży przez świat najważniejszej - jak głosi podtytuł i jak świetnie wiemy - substancji na Ziemi.

Obfitośc wiedzy zachwyciła mnie i zaskoczyła. O wodzie piszę się tu bowiem i w kontekście procesów produkcyjnych, do których jest niezbędna, ale również w kontekście praw człowieka. Pojawia się pytanie o to, czyja jest woda i o korelację wody i zmian pogodowych. Mowa jest o budowie ciała człowieka i wody z jakiej składają się organizmy żywe, o rolnictwie, które wykorzystuje wodę, o zakładach uzdatniających i wielu, wielu innych rzeczach, które stanowić mogą dobrą podstawę do dalszego zgłębiania tematu.

To dobra, wartościowa książka. Przyjrzyjcie się jej koniecznie.

Christopher Lloyd, Mark Ruffle, Człekozwierz. Co nas łączy ze zwierzętami?
Tłumaczenie: Mikołaj Golachowski


Kolejna książka, o której nie umiem napisać inaczej niż z zachwytami. Bo to książka poszerzająca wiedzę (i nie tylko dziecięcą) o zwięrzetach. Tekst idealnie komponuje się z ilustracjami i w bardzo trafny sposób podkreśla to, co łaczy nas i zwierzeta skupiając się na podobieństwach, a nie róznicach. Od tego tylko krok dzieli nas od rozmowy na temat dobrostanu zwierząt, troski o ich życie, a stąd już prosta droga do kształcenia wrażliwości u najmłodszych, prawda?

Całość podzielona jest na rozdziały: społeczność, uczucia, inteligencja. W nich mowa jest między innymi o rolnictwie, życie w mieście, żałobie, miłości, oszukiwaniu, rozwiązywaniu problemów. Fascynujące!

Ponieważ w książce przytaczane są wyniki badań prowadzone przez najrozmaitsze osoby z całego świata, to na końcu książki, tuz przed bibliografią, znajdziecie ich krótkie opisy. Nowatorstwo w książkach dla dzieci, tym chętniej przeze mnie przyjmowane.

Czytajcie, uczcie (dzieci) się:-)

Clive Gifford, Gosia Herba, Świat starożytny w 100 słowach


Majstersztyk! W odmianie od omówionych wyżej, nie dotyka kwestii ekologicznych, ale jako publikacja związana z kształceniem kulturowym jest książką, z którą można spędzić wiele czasu i rozbudzić w sobie/młodym czytelniku fascynację starożytnością. Któż wie - może wśród czytających znajda się przyszli archeolodzy?

Egipcjanie, Fenicjanie, Minojczycy, Grecy i Rzymianie - każda ze stron oznaczona jest symbolem określającym jedną z pięciu przedstawianych w książce kultur starożytnych. Mowa tu o kamieniu z Rosetty i pantakrionie, o Hanibalu i Troi, Kleopatrze i kosmetykach. Każde z haseł to kilka zdań dopełnionych genialną ilustracją autorstwa Gosi Herby.

Gdy zaczęłam czytać Świat starożytny... to po pierwsze pomyślałam, że zazdroszczę dzisiejszym dzieciom takich książek. Po drugie, że wystawa z tej publikacji byłaby hitem. Po trzecie... wchłonął mnie opisywany świat, uruchomiły się te ścieżki w mózgu, które odpowiedzialne są za kojarzenie wiedzy już posiadanej z nową lub nagle przypominaną.

Brak mi słów, by opisać jak świetna jest to książka. Przekonajcie się sami:-)
Dla dzieciaków (59) na Święta (2)

Dla dzieciaków (59) na Święta (2)

 Alexander Steffensmeier, Krowa Matylda i śnieg


W poprzednim, tym piątkowym tekście dotyczącym książki o krowie Matyldzie wspominałam, że pomaga ona listonoszowi w roznoszeniu świątecznych przesyłek. W tej części - wydanej w formacie A4, dużymi ilustracjami - mamy szansę nieco bardziej przyjrzeć się tej współpracy.

A gdy już dobiega ona - 24 grudnia - do końca, a w koszu na plecach Matyldy znajdują się jedynie prezenty dla niej i jej rodziny, krowa żegna się z listonoszem i wyrusza w drogę do domu. Tyle tylko, że drogę przysypał śnieg i zalezienie domu wcale nie jest łatwe... Na szczęście wszystko dobrze się kończy. Choć prezenty, które przygotował listonosz niekoniecznie trafiły do tych osób, o których myślał ofiarodawca ;-)

Pisałam to wielokrotnie, ale napisze raz jeszcze - uwielbiam ciepło i humor płynący z opowieści o krowie Matyldzie:-)

Sven Nordqvist, Goście na Boże Narodzenie


Findus nie może się doczekać świąt. Pettson też, ale podchodzi do nich bardziej racjonalnie - ma w głowie ułożony plan tego, co trzeba zrobić, aby zapewnić sobie i kotu spokojne dni świąteczne. Wiadomo jednak jak jest: plany sobie, a życie sobie. Podczas wyprawy po choinkę starszy pan nabawia się kontuzji - ma problemy z chodzeniem i nie jest w stanie ani zadbać o drzewko, ani o zakupy świąteczne. Widmo głodu i braku atmosfery świątecznej zagląda w oczy przyjaciołom. Pojawia się jednak ktoś, czyja obecność ma szanse stać się ratunkiem dla Pettsona i Fundusa.

Sven Nordqvist dba o spójność opowieści, ciekawych, charakterystycznych bohaterów i ciepło wychodzące z każdego kąta domu Pettsona i Findusa. Jego postaci są takie, że aż chce się odwiedzić ich chatkę, przynosząc kolejny łańcuch na choinkę, chrupiące pierniczki, a może i jakieś pierogi. Idziemy?

Petr Horacek, Gąska Zuzia i pierwsza gwiazdka


O gąsce Zuzi pisałam już w 2011 roku. Dobra wiadomość jest taka, że książka doczekała wznowienia. Dwujęzyczna historia gąski, która ze zdumieniem stwierdza, że przygotowana na Święta choinka nie ma na szczycie gwiazdki, jest książką dla młodszych dzieci o bardzo charakterystycznej grafice.

Zuzia upiera się, aby zdobyć gwiazdkę. Odchodzi od swojego stada i przyjaciół, wspina się na palce, zeskakuje, podskakuje, aż wreszcie postanawia po prostu iść tak długo, aż dojdzie do gwiazdki. Robi się jednak coraz śnieżniej, coraz ciemniej, a Zuzię zaczyna dopadać smutek i poczucie osamotnienia. Jednak przyjaciele nie pozwalają się zagubić upartej gąsce i Zuzia z ulgą i prawdziwą przyjemnością wraca do tych, wśród których czuje się najlepiej.

Książka Petra Horacka może stać się punktem wyjściowym do wielu rozmów i to nie tylko tych o świętach. Znaczenie przyjaźni, bliskości vs samotności, wsparcia bliskich to między innymi te tematy, które wywieść można z opowieści o Zuzi. Pewnie Wy i Wasze dzieci zajdziecie tez kolejne :-)

Sven Nordqvist, Niezwykły Święty Mikołaj


I ponownie Pettson i Fidus w świątecznej odsłonie. Tym razem jednak dla nieco starszych, niż poprzednio dzieci, bo książka składa się z siedemnastu bogatych w treść rozdziałów. A co w nich?

Starszy pan i jego kot szykują się do świąt. Findus czeka na odwiedziny Świętego Mikołaja, więc Pettson próbuje takiego zbudować, by nie zawieść nadziei kota. Kot, szuka zajęcia i nudzi się, gdy człowiek jest zajęty. Dochodzi nawet pomiędzy nimi do sprzeczki:
- Nie wiem co mam robić - powiedział Findus. - Nudzi mi się!
- To sam wymyśl cos wesołego!- odpowiedział Pettson. - Chcę zajmować się swoimi sprawami, a nie bawić się z tobą przez cały dzień, bo wtedy to ja się nudzę. Staruszkowie lubią jedne zajęcia, koty lubią inne. Co robią inne koty? Leniuchują na kanapie w kuchni... łapią myszy... siedzą na parapecie i patrzą przez okno...
- Tak, świetne zajęcia - odpowiedział Findus rozdrażniony - lecz ja nie zamierzam tego robić. A myszy to sam sobie możesz łapać! Idę stąd, otwórz drzwi!
W opowieści są szczury, listonosz z jednodzienym stażem pracy i kiełbaskami, domokrążca, maszyna do podkładania i zwyczaj jeżdżenia na kapeluszu. Jest mądrze, serdecznie, życzliwie i aż chce się odwiedzić Findusa i jego staruszka.  

Czytajcie:-)
Dla dzieciaków (58) na Święta

Dla dzieciaków (58) na Święta

 Richard Scarry, Kiedy przychodzi Święty Mikołaj?


Pan Niezdarek bardzo lubił nieść pomoc. Niestety, nazwisko w pełni odpowiadało jego mocom sprawczym - czegokolwiek się podjął robił to tak energicznie, z takim impetem, że zamiast pomocy okazywało się być kłopotem. Zniechęcony pan Niezdarek postanawia wyruszyć do miejsca, gdzie - jak sądzi - jego pomoc zostanie doceniona i mile przyjęta. Wyrusza do domu Świętego Misiokołaja.

Barwna, prosta opowieść powiedzie dzieci, zaintryguje szczegółami graficznymi, utrwali w ich myśleniu opowieść o kimś, kto nie jest mamą ani tatą, a kto raz do roku składa wymarzone prezenty pod choinką.

Emilia Kiereś, O kolędach gawęda


Emilia Kiereś miała doskonały pomysł na snucie opowieść o o Bożym Narodzeniu przez pryzmat kolęd i pastorałek. Jak pisze - kultura polska szacuje, że znamy ich około 500 - a przecież w kościołach czy rodzinach śpiewamy, o ile w ogóle, zaledwie kilka.

O kolędach gawęda ułożona jest tak, że autorka prezentuje kolędę: słowa i zapis nutowy, a na kolejnych stronach omawia jej pochodzenie, treść i znaczenie tekstu, który tak naprawdę jest nam znany bardzo pobieżnie. Co ważne - tam, gdzie spotkać można w tekście słowa anachroniczne, poczynione zostały wyjaśnienia. 

Czyta się to jak najpiękniejsze baśnie, chłonie każde odniesienie do obyczajów, tradycji, wraca do tekstu kolęd czy pastorałek, by sprawdzić o których ich fragmencie autorka właśnie pisze. Gdy dodamy do tego bardzo charakterystyczne, nawiązujące do nurtu ludowego ilustracje Marianny Oklejak, to robi się jakoś tak, że trudno książkę odłożyć, a w miarę jej czytania w głowie pojawiają się kolejne melodie. I już nie można doczekać się Bożego Narodzenia, by móc śpiewać:-)


Alexander Steffensmeier, Matyldo, niedługo Święta!


A to propozycja dla najmłodszych czytelników,  niewielka i kartonowa z uroczą krową Matyldą w roli głównej. Jak wiecie, jestem fanką tej żywiołowej krowy i z radością każdorazowo prezentuję ją na blogu.

W Kilkustronicowej książce Alexander Steffensmeier zawarł wszystko to, co może być w Świętach Bożego Narodzenia istotne dla dzieci. Po pierwsze trzeba na nie czekać i tak trudno jest odliczać dni - remedium na to może być kalendarz adwentowy jaki Matylda dostała od gospodyni. Po drugie - Święta oznaczają mnóstwo pracy dla listonosza (i jak wiemy z naszej rzeczywistości, dla kurierów), więc Matylda mu pomaga. Po trzecie - Święta to śnieg i warto wygospodarować czas na zjeżdżanie z górek. I śnieg to też odśnieżanie (mało przyjemne, ale konieczne) oraz lepienie bałwanów (i to już jest bardzo przyjemne). A Boże Narodzenie to też pierniczki i wspólna uczta przy świecach.

Zachwyca mnie w książkach o Matyldzie i opowieść o szczęśliwej krowie, i to co dostrzec można na ilustracjach. Pozwólcie i Wy się zachwycić:-)

P.S. Kolejna porcja świątecznych książek dla dzieci już niebawem, zerkajcie.
Magdalena Witkiewicz. Listy pełne marzeń.

Magdalena Witkiewicz. Listy pełne marzeń.

 


Należę do bogatego grona osób obserwujących profil Magdaleny Witkiewicz na Facebooku i czytam o jej życiu, kotach, rodzinnych perypetiach, dedlajnach. A potem trafia przed moje oczy jej książka i w głowie rodzi mi się pytanie - "jak?". W jaki sposób między pieczeniem chleba, odchowywaniem kocich osesków, dzierganiem chust i kupowaniem lodówki można wymyślić i spisać taką opowieść?

Główną postacią powieści jest Maryla, kobieta zdecydowanie należąca do grona seniorów. I choć w pewnych kwestiach bywa miła, w innych apodyktyczna, to robi też coś co pewnego dnia sprawia, że do jej domu listonosz przynosi list, nietypowy. Z prokuratury.

A potem wędrujemy w przeszłość, poznajemy Marylę znacznie młodszą i obserwując jej losy dowiadujemy się co sprawiło, że jest jaka jest, a do jej domu trafia całe mnóstwo listów z marzeniami. I dlaczego znaczna większość mieszkańców staje murem za nią wówczas, gdy ktoś próbuje wmówić organom ścigania, że starsza pani popełnia przestępstwa.

Jestem z tych czytelników, którzy niegdyś sceptycznie podchodzili do prozy Magdaleny Witkiewicz, a teraz znajdują w nich dobre myśli, ciepło i takie dziwne uczucie w sercu i myślach, które sprawia, że świat staje się piękniejszy.

Jeśli chcecie by i Wasz się taki stał - czytajcie. A jeśli przy okazji chcecie uczynić świat dzieci lepszym - zajrzyjcie na stronę Fundacji Świętego Mikołaja, która jest patronem książki. Autorka zaprasza:

Może chcesz wraz ze mną pobawić się w świętego Mikołaja? Przeznaczyć kilka złotych na to, by ktoś był szczęśliwszy? Dobro powraca ze zdwojoną siłą! Dla Ciebie to kilka złotych. Rezygnacja z jednej kawy w miesiącu, drożdżówki, czy ciastka! A dla kogoś to może być wszystko. Spełnienie marzeń i lepszy start w dorosłość.

Zachęcam i do wsparcia Fundacji /moja Siostra, Iza, jest w niej fundraiserką :-)/, i do lektury książki. Tej i pozostałych napisanych przez Magdalenę Witkiewicz.

Jagna Kaczanowska. I przemówiły ludzkim głosem.

Jagna Kaczanowska. I przemówiły ludzkim głosem.

 


Jagna Kaczanowska napisała książkę z rewelacyjnym przesłaniem. Mam nadzieję, że dotrze ona nie tylko do tych już przekonanych, ale i do tych, którym trzeba unaocznić nieco inny, niż wyznawany przez nich dotychczas, światopogląd.

Zbliża się Boże Narodzenie. W rodzinach pełnych, niepełnych (z różnych przyczyn), szczęśliwych i znacznie mniej, w domach eleganckich i tych nieco zabałaganionych pojawiają się zwierzęta. I to wcale nie te, które widać na okładce książki. A jakie? Ptaki, dziki, karp, który wylądować miał na wigilijnym stole, osioł z przykościelnej stajenki, ptasznik i jeszcze kilka innych. Drogi ich wszystkich (no, może z pominięciem dzików), a właściwie ludzi, z którymi się spotkały, krzyżują się albo w klinice weterynaryjnej Puszek Okruszek albo w sklepie zoologicznym Gady i Ssaki. Nie jest jednak aż tak bardzo istotne gdzie, znacznie ważniejsze jest to jakie zmiany w życiu ludzi wprowadza obecność zwierząt. Ona bowiem ma kolosalne znaczenie dla wymowy książki.

Cieszę się, że natkałam się na I przemówiły ludzkim głosem w bibliotece. Nie zauważyłam, aby była jakoś szczególnie mocno promowana przez wydawnictwo, a szkoda wielka. Jej przesłanie jest zdecydowanie prozwierzęce, a Jagna Kaczanowska głosem swoich bohaterów nawołuje do tego, by w tak szczególnym dniu jakim jest narodzenie Jezusa, pomyśleć, ze nie narodził się On jedynie dla ludzi - skoro na świat przyszedł w stajence wśród zwierząt, to owe zwierzęta należy otoczyć naszą miłością i szacunkiem.

Czytajcie (lub słuchajcie) koniecznie!


Rocznica

Rocznica

 


lat temu zaczęłam pracę w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Katowicach. Wiele się nauczyłam, wiele przez ten czas stworzyłam, między mną z roku 2014 a dzisiejszą jest znaczna różnica. Mam dobrych ludzi wokół, praca jest nietuzinkowa i wymagająca niesztampowego myślenia, a bieżący rok pokazał nam wszystkim jak ważne są biblioteki dla naszego samopoczucia.

Dziękuję za wszelkie doświadczenia, rozmowy, spotkania, za tabelki, projekty, zrealizowane szkolenia, spotkania, konferencje, wizyty na targach. Za możliwość bycia po drugiej stronie bibliotecznego życia.

Dziękuję też tym, którzy mnie do tego poczucia spełnienia w bibliotecznym świecie przygotowali: Rodzicom, p. Grażynie Mazurek z licealnej biblioteki, polonistkom ze szkoły podstawowej i liceum, bibliotekarkom z Braniewa.

Wam i sobie z tej ładnej okazji życzę samym przyjemnych wizyt w bibliotekach i nieustających olśnień literackich.

5 prezentów dla kochających żyć

5 prezentów dla kochających żyć


Dla mnie istotą prezentów są czas i myśl. Czas podarowany i myśl poświęcona osobie, której chcemy coś podarować. W świecie, w którym wielu z nas może mieć wszystko, na co przyjdzie mu ochota, a owe ochoty zmieniają się co chwila, ów czas i myśl jawią mi się jako nadrzędne. I stąd też pomysły na prezenty nietypowe i niosące ze sobą coś innego niż kolejny przedmiot.

1) Aplikacja Miazga (https://fitmatkawariatka.pl/aplikacja-miazga/) stworzona przez kobietę dla kobiet. Tych ćwiczących w domu, chcących coś zmienić w swoim życiu, zdeterminowanych. Jej twórczyni, znana jako Fit Matka Wariatka, brzmi dla mnie wiarygodnie. Tym wiarygodniej, że niedawno założyła Fundację opiekującą się zwierzętami i wpływy z zakupy aplikacji współfinansują działanie Fundacji. Na Joannę trafiłam przypadkiem, była jedną z zaangażowanych w ratowanie psów z Radys. Trafiłam, zostałam i z podziwem patrzę na kobiety tworzące miazgową społeczność . Dostęp do aplikacji to prezent z gatunku: delikatny i charytatywny; sami wybierzcie którą z jego cech zechcecie podkreślić :-)

2) Jako wielka fanka dobroczynnej mocy literatury, chcę namówić Was do podarowania... Nie, nie książki, a dostępu na miesiąc, kwartał lub pół roku do wielu książek w wersji elektronicznej lub do słuchania. Z obdarowywaniem książkami jest zawsze kłopot, a bo to nie utrafimy w gust albo podarujemy coś, co obdarowywana osoba już przeczytała. Lub - jeśli  to hobbysta - podarujemy coś, co z naszego punktu widzenia ma dać efekt "wow", a dla znawcy tematu będzie nieco zinfantylizowanym przedstawieniem tematu. Podarowanie karty prezentowej do Legimi otwiera przed osobą obdarowaną całą bibliotekę :-) 

3) Prezent nad prezentami, czyli rodzinne czynienie dobra. Bo może tak, choć raz do roku zrezygnować z kupowania dzieciom - kolejnych zabawek, które po 2 tygodniach przestaną być atrakcyjne, bo na YT młodzi infulencerzy zaproponują kolejne coś, co musisz mieć, matkom i babciom - broszek i apaszek, ciociom - książek i kremów do rąk, ojcom - skarpetek i wód kolońskich lub kolejnych zestawów śrubokrętów, i za pieniądze z tych niekupionych prezentów zrobić paczkę dla zwierzaków ze schroniska? Wysłać ją pocztą lub zawieźć osobiście (wcześniej się umawiając). Zaprosić do wybierania karmy dzieci, poprosić umiejącą szydełkować babcię lub ciocię o wydzierganie kilku zabawek dla kocich i psich podrostków (bez guzików i sznureczków, które łatwo odgryźć), a dziadka poprosić o karmnik dla ptaków? Warto pamiętać, by karmy były dobre - zwierzaki w schroniskach potrzebują ich najbardziej. To co dobre dla psów znajdziecie tu: https://zoodoptuj.pl/blog/jak-wybrac-najlepsza-karme-dla-psa/, to co dla kotów tu: https://www.facebook.com/Zakociani/photos/a.304237003319889/361653590911563.  To czynienie dobra możecie też przenieść do swoich firm - w 10 -20 osób możecie naprawdę wiele zdziałać.

4) Prenumerata czasopisma. Papierowa lub elektroniczna. Rynek prasy ubożeje, ale wciąż jeszcze można znaleźć coś, co warto wesprzeć prenumeratą i co trafi w gusta bliskich nam osób. Wszak i dla dzieci (np. Kosmos dla dziewczynek, ŚwierszczykNational Geographic Kids), i dla dorosłych znaleźć można wiele: od dzienników, poprzez tygodniki, po miesięczniki. Ja wypróbowałam Dzikie życie, Magazyn Vege, w zespole - oprócz tego co kupuje biblioteka - kupujemy Kredę, Miesięcznik Znak, Non Fiction (niestety zawieszają działalność, warto kupić numery już wydane), czy Zwykłe życie.

5) Tu poniosła mnie wyobraźnia :-) Bo wymyśliłam sobie, że na 100% istnieje cos takiego jak bilet kolejowy na 10 przejazdów, z ważnością przez 3 miesiące. Sprawdziłam koleje regionalne mazowieckie, śląskie, dolnośląskie i wielkopolskie oraz regio i albo nie wyszło mi szukanie albo istnienie takiego biletu to faktycznie jedynie moja imaginacja. Najbliżej temu czego szukałam jest do tej oferty: https://www.intercity.pl/pl/site/dla-pasazera/oferty/krajowe/bilet-abonamentowy.htmlv i do tej: https://polregio.pl/pl/oferty-i-promocje/oferty-krajowe/regiokarnet/ Jeśli jednak osoba, którą chcecie obdarować lubi podróżować ekologicznie, z pewnością znajdziecie wspólne rozwiązanie. Może po prostu "bon na podróż" pod którym skryje się obietnica wyprawy lub wypraw.

Mój prezent wymarzony to przeżycie, doświadczenie. Spacer po nowym, nieznanym miejscu, tekst lub film, o którym będę mogła rozmawiać i dzielić się wrażeniami, wspólna podróż, smakowanie nowego (i to nie tylko w kontekście kulinarnym). Takie też prezenty polecam wychodząc z założenia, że o wiele bardziej zapamiętamy herbatę pitą przy schroniskowym okienku po długim i trudnym przedzieraniu się przez śnieg, niż kolejny przedmiot, który stanie na półce.

Nadine Dorries.  Gwiazdka w Lovley Lane.

Nadine Dorries. Gwiazdka w Lovley Lane.

 

Seria o pielęgniarkach z Liverpoolu zainteresowała mnie czwartym tomem, tym o nadchodzących świętach Bożego Narodzenia. Opowieść toczy się gładko, jest idealnym czytadłem, ale też niesie ze sobą pewna wiedzę, jak na przykład ta, że niegdyś siostry nie mogły być mężatkami.

Jeśli obawiacie się, że bez znajomości wcześniejszych tomów historia Lovley Lane stanie się dla Was nieczytelna to są to próżne obawy. Z pewnością milej byłoby czytać wiedząc o tym jak wyglądały losy poszczególnych pielęgniarek i lekarzy, ale i bez tego możemy wejść w historię, poczuć dramaty i radości jakie staja się udziałem bohaterów. Życie szpitala, domu pielęgniarskiego, a nade wszystko sióstr i pacjentów przeplata się, jak każdego z nas, z chwil dobrych i tych nieco mniej. Dla niektórych zima jest czasem nadziei, dla innych - pożegnania. Dla jednych - początku, by dla kogoś oznaczać koniec.

Czytałam i zastanawiałam się jak bardzo inaczej brzmiałby opis lat 50 XX wieku, gdyby książka powstała wtedy lub zaledwie dekadę później a nie w 2017 roku. Jednak - nie bacząc na owe rozważania - przyznam, że końcówka książki okazała się dla mnie być i wzruszająca, i zaskakująca.

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger