Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2019

Andrew Root. Duchowe życie psów.

Andrew Root jest luterańskim teologiem. Gdy zmarł mu pies, a on i jego rodzina, odczuwali z powodu rozstania z czworonogiem smutek, postanowił przeprowadzić proces badawczy związany z duchowością, emocjonalnością, mądrością psów, opierając się na badaniach naukowych. Wyszedł od opinii szefa katedry teologii, który skomentował jego zainteresowania w następujący sposób: - Więzi duchowe? - odparł. Mam golden retrivera. To jeden wielki futrzasty śmietnik. Przez większość czasu mam wrażenie, że gdyby dać mi do wyboru mnie albo grillowanego kurczaka, wybierze zawsze kurczaka. (...) Aby w ogóle mówić o duchowości, trzeba mieć umysł zdolny do wykroczenia poza samego siebie. W poszukiwaniu umysłu Boga, istoty duchowej czy choćby innego przedstawiciela własnego gatunku. Szczerze? Nie sądzę, aby pies dysponował takim umysłem. Wiara w duchowość psa niczym się nie rożni od wiary w to, że koty lubią wyścigi samochodowe. [s. 32] Czy Wam również pomyślało się, że ten mężczyzna nie zasługuje n

Dorota Pasek. Dziewczyna od trawnika.

Po przeczytaniu kilku stron wiedziałam, że jeśli doczytam powieść do końca to tylko po to, by się przekonać jak bardzo autorka zagmatwała i uczyniła nierealnym życie swoich bohaterów. Marysia Tamulska dla o ogród przy domu nazywanym Rezydencją Różowej. Jest architektem krajobrazu, ma bogate projektowe portfolio, ale o tym dowiadujemy się mimochodem, bo głównie występuje jako tytułowa dziewczyna od trawnika . Tak woła za nią nowy właściciel rezydencji, Adam A. Kochański, zapracowany młody (i przystojny) mężczyzna, który w zakupionym domu pojawia się dość rzadko i nie zawsze sam. Narracja idzie dość spójnie, aż do momentu, w którym nie umiałam się oprzeć wrażeniu, że pominęłam jakieś strony. W jednej chwili mamy dialogi, z lekka uszczypliwe i ironiczne, dziewczyny od trawnika i pana Adama (tak, bo właśnie w ten sposób zwracają się do siebie główne osoby tej powieści), a tuż po - marzenia seksualne, tęsknoty za tym, by być razem i wahania, czy można się wzajemnie obdarzyć zauf

Sarah Hall. Madame Zero i inne opowiadania.

Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska Gdy zaczęłam czytać opowiadania Sarah Hall poczułam się jak gdybym stała na szczycie górskim i mocno wdychała czyste powietrze. Inny, niż zazwyczaj znany, rytm, inne budowanie zdań, postaci nieoczywiste, a klimat całości fascynująco i niepokojąco pochłaniający. Spojrzała na wodę. jezioro było puste. Pełne odpornego na noc nieba. [s. 264] Już pierwsze opowiadania, noszące tytuł Pani Lis pokazało, że nie jest to banalny zbiór posklejanych liter, motywowany jedynie pragnieniem, aby było ładnie i miło. Że autorka daje czytelnikowi coś więcej, że więcej wymaga od siebie, ale też od niego, że zaprasza do ekscytującej podróży przez słowa, obrazy, treści. Pod stopami miała zimne drobiny ziemi. Żadnego światła, żadnego odbicia. Czuła się niewidzialna. Nieobecna. Szła przez dżunglę z wyciągniętymi rękami, szukając nisko wiszących gałęzi. Oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ale ta nieustannie wpływała na powrót do oczodołów. Jakby walczyła ze ślep

Dla dzieciaków (30)

Temat dzisiejszych polecanek, w kontekście wczorajszego wpisu, nasuwa się sam. Tak, oto książki o psach - dla młodszych i starszych, ale wciąż niedorosłych. Elżbieta Zubrzycka. Czy mogę pogłaskać psa? Prosta historia wiodąca do wyrobienia w dziecku ostrożności i bezpiecznego podejścia do psów nieznanych. Co ważne - z podkreśleniem także i tego, że nie jest tak, że każdy pies jest zły, ale że psy także mogą mieć gorszy dzień, być obolałe, zmęczone, smutne i należy to uszanować. Mam nadzieję, że opiekunowie psów, których dzieci wyedukowane na książce Elżbiety Zubrzyckiej zapytają o zgodę na pogłaskanie psa, staną na wysokości zadania i - nawet jeśli nie wyrażą zgody - to wyjaśnią dziecku czemu. Barbara Gawryluk. Rollek. Baster.   Rollek i Baster to książeczki o psach pracujących wchodzące w skład doskonałej serii Pies na medal (O Juniorze i Czarcie pisałam tu ). Pierwszy z nich to pies przewodnik osoby ociemniałej. Ludzki bohater tej opowieści jest realny, gośc

Amber

Kiedy czytacie ten post jadę do schroniska. Jadę po sunię, która dołączy do Kociokwików.  Od chwili, w której Baloo przeprowadził się do swojego nowego domu, tęskniłam za psem. Wiedziałam jednak, że przede mną nieco zmian, zawirowań i nie chciałam sobie - do martwienia się o to, jak zniosą to koty - dokładać zmartwienia o psa. Gdy się już uspokoiło zaczęłam szukać. Rozpuściłam wici wśród osób zajmujących się malamutami i czekałam na chwilę, w której ujrzę malamucią pannę pasującą do nas. Codziennie oglądałam profile facebookowe ludzi i organizacji zajmujących się psami północnymi. Ogrom bezdomności, cierpienia, nieszczęścia i wyborów, które - powodowane zasobnością konta - pozwalają pomóc temu, a tamtemu już nie, jest przybijający. Wie o tym każdy z Was, kto kiedykolwiek zaglądał na strony schronisk, przytulisk, organizacji prozwierzęcych.  I wtedy zobaczyłam ten film . Zadzwoniłam pod numer z ogłoszenia, porozmawiałam z kompetentną i miłą osobą; machina ruszyła. N

Eric O'Grey. Petty.

Trudno wyjaśnić komuś kto nigdy nie miał psa, jaka więź łączy człowieka i jego psiego towarzysza. Trudno też osobom nie zapsionym pojąć wszystko co skrywa się pod hasłem "uratował mi życie". Ja doskonale rozumiem obydwa te przesłania, bo historia o tym jak człowiek ratuje życie psa, a pies -człowieka, jest również i moją historią. Eric O'Grey zajmował się w życiu różnymi rzeczami. Gdy go poznajemy pracuje w firmie handlowej z AGD i odnosi bardzo dobre rezultaty. Ale ma kłopot z poruszaniem się, nieustające bóle, zadyszkę, bezdech i przyczynę tego wszystkiego - olbrzymia nadwagę. Wyczerpany, zrozpaczony swoim stanem ogląda od niechcenia wywiad z Clintonem, który stwierdza w pewnym momencie, ze zdrowie pomogła mu odzyskać dieta roślinna. Hasło elektryzuje mężczyznę i w ten sposób trafia, po raz pierwszy w życiu, do lekarza, który ma dla niego czas, podchodzi do Erica i jego zdrowia holistyczne i - prócz zaleceń związanych z odżywianiem - zachęca go, by pojechał do s

Maria Semple. Gdzie jesteś Bernadette?

Pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie lista Padmy gromadząca lektury na wakacje.  Bernadette Fox, nieszablonowo myśląca gwiazda architektury zamyka się w sobie po zniszczeniu jej dzieła i zgadza się wyjechać z mężem, informatykiem Microsoftu, do Seattle. Tam, w nowym miejscu nie odżywa, lecz nadal pielęgnuje urazę i zamyka się w sobie, aspołecznie reagując na samo miasto i jego mieszkańców. Mija kilkanaście lat, ich córka Bee kończy szkołę z wyróżnieniem i prosi rodziców o wspólną podróż na Antarktydę. Niestety, ani ona, ani mąż Bernadette, nie dostrzega w jak nietypowym stanie jest kobieta. Pewnego dnia pani Fox znika. A jej córka wyrusza na poszukiwania. Dziwna, a zarazem bardzo poukładana to książka. Bohaterowie są złożonymi osobowościami, zlepkiem doświadczeń, urazów, chwil szczęścia, marzeń i porażek. Ich życie zdaje się iść torem znanym z innych lektur, by za chwilę wywinąć fikołka i podążyć w zupełnie inną stronę. Splot okoliczności, w jakich autorka umies

Lato w Pensjonacie pod Bukami

Zbiór opowiadań pisany według formuły, która doskonale sprawdziła się podczas zbiorów opowiadań o zwierzętach, świątecznych, czy o miłości. Jest jeden temat, w tym wypadku miejsce, i każda z autorek ma zaprosić tam bohaterów, historię życia którym wysnuje. Dziesięć autorek i dziesięć różnego typu, charakterystycznych dla nich, sposobu opowiadania. Bohaterowie od młodych uciekinierek, przez odkrywających drugą miłość, wierność małżonkom, po starszych państwa świętujących uroczystą rocznicę ślubu. Są rozmowy, spacery i mnóstwo emocji, tak jak należało się spodziewać. Być może nie byłoby nawet o czym wspominać, gdyby nie jeden szczegół - oprócz tego, że miejscem, w którym miały się zjawić postacie z opowieści był bieszczadzki pensjonat, to całość oparta jest o cytaty z twórczości Edwarda Stachury. I te poetyckie, jedynie zapisane, i te wyśpiewane przez Stare Dobre Małżeństwo, czy inne zespoły z nurtu poezji śpiewanej. Podczas czwartkowego spotkania w bibliotece, Jacek Deh

Niedzielnik nr 77

Wzięłam sobie bardzo do serca przesłanie Miesięcznika Znak zachęcające do mikrowypraw. Ostatni czas spędziłam właśnie tak: poznając miejsca niezbyt oddalone, a takie, które chciałam odwiedzić choćby po to, by wyrobić sobie o nich zdanie, którymi chciałam się pozachwycać, bo wiedziałam, że będę i wśród których szukałam odpoczynku. Udało się idealnie:) Każdego roku staram się odwiedzić festiwal sztuki naiwnej, Art Naif Festiwal . Nie dotarłam na wernisaż, ale zwiedzanie niemalże w samotności, ma też swoje dobre strony. Można się zachwycać bez obaw, że komuś zakłóci się jego obcowanie ze sztuką :-) Bo zachwycać jest się czym. Prace można kupować (wiele z nich już znalazło nabywców), a ofertę sprzedażową znajdziecie na podlinkowanej wyżej stronie Festiwalu. *   *   * Dzięki czeskiemu przewoźnikowi podróż do Ostrawy była szybka, tania i upłynęła w miłej, wręcz familiarnej atmosferze. Samo miasto nieco mnie zaskoczyło - ciszą, pustymi

Mikrowyprawy (Miesięcznik Znak)

Ależ to przyjemny numer, ten wakacyjny... Przeczytałam od deski do deski, nie opuszczając ani jednej strony, bo tak idealnie treści zgrały się z moimi mentalnymi potrzebami wakacyjnych wypraw z nieodległe strony. Jakub Konhauser opowiada jak z mikrowypraw uczynić sposób na życie i jest to propozycja, która radośnie zagościła się w moim sercu. Lechosław Herz zaprasza nas na niespieszny spacer sławiąc przy okazji piękno Mazowsza. Podczas przedstawiania krótkiej historii polskiej turystyki pieszej autorka rozwiewa mity dotyczące znaczenia kolorów szlaków turystycznych, a Filip Springer, Małgorzata Halber, Piotr Paziński, Olga Drenda i inni dzielą się swoimi odkryciami dokonanymi dzięki mikrowyprawom i tym, za co cenią taki sposób poznawania świata. Jest artykuł o solidarnej turystyce, fragment książki Zbigniewa Mentzla o Leszku Kołakowskim. W Stacji Literatury gości Magdalena Tuli, Dorota Bidzińska przypomina rzemieślników - tych, którzy już są mistrzami i tych nowych, którzy na

Shaun Bythell. Pamiętnik księgarza.

Shaun Bythell jest księgarzem w miasteczku Wingtown, Mieście Książek w Szkocji. Prowadzi antykwariat, ma kota, ekscentryczne współpracownice i uważa, iż Amazon to największe - bo jeszcze nie do końca zbadane - zło jakie nas spotyka. Pamiętnik Shauna to, z pozoru wydające się nudne, zapiski dotyczące tego ilu było w księgarni klientów, ile pieniędzy jest w kasie oraz ile zamówień spłynęło (i ile zrealizowano) z internetowych ofert sprzedaży książek. Jedna to, co pomiędzy takimi suchymi liczbami się kryje, stanowi o znaczeniu tej książki. Bythell pisze, nie krygując się, o miłych i niemiłych, roszczeniowych klientach, odnotowuje dziwactwa niektórych z nich i dzieli się nimi na koncie facebookowym księgarni, opisuje kulisy organizacji festiwalu literackiego w Wigtown, zdradza na czym polega codzienność życia księgarza czy antykwariusza. Czyni to prosto, szczerze, nieco zgryźliwie, co sprawia, że czas poświęcony lekturze jest czasem odświeżającym. Podobają mi się różne idee

Philipp Schott. Weterynarz z przypadku.

Nie mogłam się doczekać tej książki, bo już dano nie było nic weterynaryjnego, w beletrystycznej formie, na polskim rynku wydawniczym. I oto jest, a ja przeczytałam ją w niecałą dobę. Philipp Schott na początku przyznaje, że głównie nastawiał się na bycie biologiem, a weterynaria to dla niego wtórny wybór. Kiedy jednak zdecydował się na studia, praktyki i samodzielną pracę odkrył, że owszem - by być dobrym lekarzem weterynarii należy lubić zwierzęta. Ale nie sposób wykonywać tego zawodu jeśli nie lubi się ludzi. Wspomnienia, w narracji mocno ironiczno-żartobliwej, przeplatają się tu z opisami przypadków, a te z poradami jak zadbać o dobrostan swojego zwierzęcia i jak zrozumieć jego potrzeby. I choć w praktyce weterynaryjnej Schotta najczęstszymi pacjentami są psy i koty, to opowiada on również o kaczce, dzikim króliku, czy strusiu. Przywołuje stereotypy i rozprawia się z nimi, robi listę podstawowych czynności, które sprawią, iż lekarz uzna swoich klientów za miłych, przywo