Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

Z miłością...

Na początku sierpnia trafiły do Kociokwika dwa kociaki - rudzielec Rest i szylkretowa Ronda.   Małe, po przebytym kocim katarze, z życiem wewnętrznym w uszach, ale ciekawskie świata, rezolutne i zawadiackie. Szukałam dla nich domu, a gdy zbliżała się pora mojego urlopu szukałam jeszcze intensywniej. I wówczas okazało się, że ktoś kogo nigdy nie podejrzewałabym o chęć adopcji kota, postanowił zaprosić Resta do swojego domu. Wstępnie - na dwa tygodnie mojej nieobecności. Ronda wprowadziła się na ten czas do Tymczasowego Domu Tymczasowego, czyli koleżanki wolontariuszki. Do dwóch tygodniach okazało się, że Rest ma na imię Franek, a rodzina, z którą zamieszkał nie zamierza się z nim rozstawać. Kot dostał całe wyposażenie, jest noszony na rękach, śmiało wykorzystuje swój brak oczu do tego, by podporządkować sobie - na ile się da - swoich Ludzi. Którzy czują się dopełnieni kocią obecnością i kochają go bez pamięci. On ich też. Ronda pobyła z nami nieco dłużej. Na tyle dł

Natalia Osińska. Fanfik. Slash.

  Nastoletnia Tosia, otumaniona lekami na szczęście, uświadamia sobie, że zamiast dziewczyną w rozkloszowanych sukniach i perfekcyjnym makijażu, woli być chłopakiem z umięśnionymi ramionami, nastroszonymi włosami, w skórzanych ciuchach. Przyjaciel Tośka, Leon, pod wpływem tej zmiany pozwala sobie na przyznanie się przed samym sobą (i powoli przed innymi), że bardziej niż mecze piłki nożnej pociągają go upiększające kosmetyki, a na ciuchach zna się o wiele lepiej niż na wierceniu dziur w ścianie. Obydwoje młodzi ludzie muszą odnaleźć swoje miejsce w społeczności szkolnej i rodzinnej. Zmagający się z różnymi obawami, wątpliwościami, czy po prostu z codziennością filtrowaną przez nowo odkrytą tożsamość, dojrzewają, uczą się świata emocji, reakcji na otoczenie i otoczenia na nich. Zarówno Fanfik , jak i Slash , to interesujący powrót do licealnych realiów: wszystkiego, co wymaga szkoła i drugiego nurtu - tego związanego z kształtowaniem osobowości młodych ludzi w społeczności r

David Almond. Opowieść o Angelinie Brownie.

Opowieść o Angelinie Brownie to kolejna, niesztampowa książka, Davida Almonda.  Pewnego dnia, w kieszonce koszuli Bertrama Browna, niezbyt lubiącego dzieci, zmęczonego życiem kierowcy autobusu, pojawia się anioł - malutki chłopczyk ze skrzydełkami i w białej szatce. Mężczyzna zabiera go do domu, a jego żona, Berta, roztacza nam aniołem opiekę.  Angelino szybko podbija serca Brownów, a także szkolnej społeczności, której Berta - gotując w szkolnej kuchni - jest częścią. Są jednak tacy, którzy w pojawieniu się anioła wietrzą doskonały interes - porwanie Angelina i sprzedanie go jako ozdoby salonu ma zagwarantować odpowiednio duże pieniądze. Obecność Angelina zmienia wszystkich, którzy się z nim zetknęli. A on sam - z pozoru bezbronny, delikatny i powtarzający ja wiem nico - okazuje się być ANIOŁEM, który w chwili przeobrażenia pokonuje zło. David Almond pisze książki, które warto czytać wraz z dziećmi choćby po to, by umieć na jego opowieści zerknąć ich oczyma. Czas

Katherine Rundell. Dachołazy.

  Rano w dniu jego pierwszych urodzin, znaleziono niemowlę, które unosiło się na środku kanału La Manche w futerale na wiolonczelę. [s. 5] Mimo, że niezbyt lubię używać określenia magiczne , to przyznam, że w tym wypadku jest to słowo, które jako pierwsze ciśnie mi się na usta (i robi to bezpardonowo). Zresztą, przyznacie - książka, która rozpoczyna się słowami przytoczonymi powyżej nie może być "zwykłą" książką. Musi mieć w sobie to coś - ten dar opowieści, który pobudza serce i myśli. Sophie, przygarnięta przez Charlesa dorasta pozostając pod jego czułą i mądrą (acz nie do końca akceptowalną przez urzędników) opieką. W dniu dwunastych urodzin dziewczynki Państwo upomina się o nią uznając, że samotny mężczyzna nie powinien wychowywać niespokrewnionej z nim dziewczynki. A jednak Sophie - wciąż pamiętająca z pierwszych miesięcy swojego życia matkę - postanawia uciec po to, by odszukać wiolonczelistkę, której jest córką. Obydwoje wyruszają do Paryża, a tam dziewczynce

Bronnie Ware. Czego najbardziej żałują umierający.

Dotarłam do tej książki dość krętą drogą. W oczy wpadł mi tytuł Twój rok na zmianę i kiedy zerknęłam we fragmenty uznałam, że może jest to coś, z czym warto się zapoznać. Gdy jednak zaczęłam sprawdzać, czy autorka napisała coś jeszcze, okazało się, że jej pierwszą książką była ta, którą Wam dziś przedstawiam. Bronnie Ware przez pewien czas w życiu wiodła życie nomadyczne. Mieszkała tam, gdzie akurat znalazła pracę lub opiekowała się mieszkaniem znajomych i w tym samym mieście szukała pracy. Gdy pierwszy raz trafiła jako opiekunka do domu osoby umierającej nie miała doświadczenia radzenia sobie z chorymi terminalnie. Mimo to - jej postawa wobec umierającego człowieka - była na tyle adekwatna, że zaczęto ją polecać. Najważniejsze w tej książce jest jednak nie to jak życie samej Bronnie zmieniło się pod wpływem zajęcia jakie wykonywała (a zmieniło się bardzo), ile to, co kobieta usłyszała od osób żegnających się z życiem. Za dużo pracy, za mało miłości. Zbyt mało czasu dla

Natasza Socha. Zula w szkole czarownic.

Zula oswoiła się już z tym, że jest czarodziejką. Poddaje się podekscytowaniu, cieszy się każdą możliwością zaprezentowania swoich umiejętności i jednocześnie ma świadomość, że są one - szczególnie w porównaniu z umiejętnościami jej ciotek, Heli i Meli - niewielkie. Dziewczynka dostaje jednak zaproszenie do szkoły czarownic prowadzonej przez jej babcię, Wielką Czarownicę Lilianę. Na miejscu spotyka koleżanki, a wśród nich Matyldę, której mama - podobnie jak mama Zuli - uważa, że czary to tylko wymysły, a liczy się jedynie to, co można pojąć umysłem. Latanie i tajemne właściwości ziół i innych roślin to podstawowy program edukacyjny. W tym czasie ciotki Zuli muszą zmierzyć się z zadufanym burmistrzem, który postanowił postawić własny pomnik na magicznej łące. Na szczęście, mimo nieobecności Zuli, jej przyjaciele Kajtek i Maks są gotowi walczyć wraz z Helą i Melą o ocalenie polany. A tymczasem Zula staje przez wyzwaniem - jej przyjaciółka zaginęła. Czy dziewczynka poświęci dl

Renzo Allegri. Natuzza Evolo. Rozmawiałam z aniołami i zmarłymi.

Przyznacie, że tytuł książki brzmi niewiarygodnie. Bilokacja, hemografie, stygmaty i możliwość prowadzenia rozmów z aniołami i osobami zmarłymi w stereotypowym myśleniu szybciej skojarzą się nam z zamierzchłymi czasami, jakimś XIV i XV wiekiem, niż czasami nam jak najbardziej współczesnymi. Drugi błąd jaki możemy popełnić to ten, gdy założymy, że skoro Natuzza doświadczała tego wszystkiego, była osobą bardzo wykształconą,  poruszającą się śmiało wśród mądrych ksiąg. Okazuje się jednak, że owa mistyczka, mieszkająca w niewielkim miasteczku na południu Włoch, żyła skromnie, była osobą skromną, a to co stało się jej udziałem determinowało jej  proste życie. Renzo Allegri, prowadząc w popularnym czasopiśmie "Gente" w roku 1977 cykl artykułów o zjawiskach nadprzyrodzonych zetkną się z postacią Natuzzy. Wyruszył do Paravati, aby porozmawiać z nią i o niej. Jedną z pierwszych rzeczy jaką usłyszał było: Natuzzy nie da się zdefiniować. To osoba pozbawiona ograniczeń. Choć zn

Christopher Edge. Równanie Jamiego Drake’a.

O ile w poprzedniej książce Christophera Edge’a czytelnicy zaproszeni byli do poznawania tajników fizyki kwantowej, tak w tej – opowiadającej o Jamiem Drake’u i jego najbliższych - wędrujemy na orbitę okołoziemską.  Tytułowy bohater jest synem komandora Dana Drake’a, który – podczas pobytu ojca w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej – dba o to, by świat jego rodziny nie zachwiał się i nie rozpadł. Chłopiec musiał w życiu przywyknąć do częstych zmian domów i szkół, a teraz uczy się koegzystować z Mamą i młodszą siostrą w domu dziadka, byłego muzyka rockowego. Nowe środowisko szkolne ekscytuje się dokonaniami astronautów, Jamie jest wypytywany przez kolegów i nauczycieli o wiadomości z kosmosu, a on… On by chciał, aby tata był w domu i świętował z nim urodziny. Jamie poszukuje tego, co ważne, scalające dla jego rodziny i tak oto trafia na wzgórze z nieczynnym od dawna obserwatorium. Spotyka tam profesor Forster, astronomkę, która dzięki Naziemnej Stacji Laserowo-Optycznej, połąc

Aneta Jadowska. Szamańskie tango.

Nie wiem jak jest z Wami, ale ja o przeczytanych książkach, którymi chcę się z Wami podzielić, staram się pisać od razu po skończonej lekturze. Nie zawsze mam taką sposobność, czasami koncepcja tego, co chcę napisać kluje się zbyt długo. Zbyt długo, bo gdy upłynie za dużo czasu od chwili w której książką czytałam, do chwili, w której o niej piszę, zaczynają mi się zamazywać szczegóły i muszę czytać jeszcze raz. Tym razem owo "muszę" było przyjemnością:) Piotr Duszyński otrzymał w darze, od losu i swojej byłej, córkę. Uczy się być ojcem i kompletnie zapomina o tym, że ani on, ani mama Kurczaczka nie wiedzą, jak magiczną nastolatkę nauczyć być osobą o nadprzyrodzonych zdolnościach. Kiedy dziewczyna zaczyna podejmować różne próby oswojenia własnych umiejętności, wydaje się być za późno na jakiekolwiek działania. A jednak... Dla córki Witkacy jest w stanie zrobić wiele. Także to, na co nigdy wcześniej nie chciał się zdecydować... Gdy czytałam tę zawadiacką i wcale

Augustine Thompson OP. Franciszek z Asyżu. Nowa biografia.

Być może - widząc podtytuł - żachnęliście się, bo niby jak nową może być biografia kogoś, kto zmarł w 1226 roku. A jednak Augustine Thompson OP przyjrzał się na nowo postaci Świętego i zarówno dla siebie, ale przede wszystkim dla nas, odkrył go na nowo. Całość książki podzielona została na dwie znaczące części. Jedna z nich przedstawia życie św. Franciszka i podzielona jest na rozdziały według znaczących wydarzeń w życiu pokutnika z Asyżu, a zakończona sugestiami do dalszych lektur. Druga skłania do bliższego przyjrzenia się zarówno metodom i źródłom badawczym zastosowanym przez Autora, jak i temu, w jaki sposób poprzedzający go badacze, konstruowali swoją wiedzę o św. Franciszku. Ojciec Augustine, jako historyk, szczególną uwagę zwrócił na solidne udokumentowanie tego, o czym pisze; widać to i w treści poświęconej św. Franciszkowi, i w objaśnieniach do poszczególnych rozdziałów. Przyznaję, że w wiedzy o św. Franciszku zatrzymałam się na poziomie jaką ma zapewne większość z