Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2018

3 dla dzieciaków (7)

Barbara Gawryluk. Junior. Opiekun osób starszych.  Czart. Pies lawinowy.   Barbara Gawryluk znana jest z książek dla dzieci, które bazują na realnych wydarzeniach. Pisała o psie, który płynął na krze, o bałtyckich fokach. W tych dwóch niewielkich książeczkach opisuje psy pracujące. I choć każdy z nich pracuje w inny sposób, z innymi ludźmi i w różnych warunkach, praca obydwu jest bardzo cenna. Junior pełni rolę psiego mieszkańca domu opieki dla osób starszych. Teoretycznie wydawać by się mogło, że obecność psa w takim miejscu spowoduje zamieszanie i niepotrzebnie denerwować będzie, potrzebujących ciszy i wypoczynku, seniorów. A jednak - wszyscy, którzy mają psy potwierdzą, ze ich obecność wpływa dobrze na nasze zdrowie, poczucie humoru, czy ogólnie samopoczucie. Taki efekt odnosi też obecność Juniora pomiędzy starszymi osobami. Ludzie, których odwiedza psisko, są uśmiechnięci, radośni i ostatnia rzeczą o jakiej myślą, są ich własne choroby. Czart ma, na pierwszy rzut

Włodek Goldkorn. Dziecko w śniegu.

Za oknem żar, a mnie czytającą wspomnienia Włodka Goldkorna, co i rusz ogarniał chłód. Bo choć słowa dziennikarza opisują z nostalgią katowickie lata dziecięce, to owa nostalgia pozostaje w cieniu Zagłady. Shoa wszak jest wciąż obecna z życiu Włodka i jego przyjaciół z podwórka i szkoły. Są dziećmi - nadzieją, dziećmi, które urodziły się, bo tylu zginęło. Dziećmi, które mają żyć szczęśliwie, nie zagrożone śmiercią z nienawiści. Opowieści autora związane są z jego rodziną, z ludźmi, których znał i którzy różnorako reagowali na własne przeżycia. Uderzające jest to, że w nich to, jak jasny przekaz dawali rodzice synowi - uczyli go, by nie zasklepiał się w nienawiści, by patrzył w przyszłość pamiętając o przeszłości, ale by ona nie przysłaniała mu tego, co jeszcze go czeka.  Piszę Wam o tej książce, a w głowie kłębi mi się mnóstwo pytań, zdań, które mnie zainteresowały, wątków, które wzbudziły ciekawość i obawy. Dziś zapewne przeczytam Dziecko w śniegu jeszcze raz, zaznaczają

Plany i teraźniejszość

Teraźniejszość Baloo wygląda tak, ze psisko traci podszerstek. Skalę zjawiska niech zobrazuje Wam to zdjęcie i informacja, że to wyczesana sierść z jednego biodra. Niepokojące zmiany na brodzie okazały się być bakteryjnym zakażeniem skóry, z którym antybiotyk i rivanol dzielnie sobie poradziły. Oprócz antybiotyku do psiej miski wpada lek osłonowy oraz leki wspierające funkcjonowanie stawów. Czasami, gdy widzę, że mimo wielkich psich chęci, łapy nie chcą iść tak sprawnie jakby mogły gdyby były zdrowe, dokładam przeciwbólowy. Plany są takie, że w najbliższy wtorek, 26 czerwca, Baloo będzie miał zabieg usuwania nicieni spod skóry oraz kastracji. To, co zostanie z psa wycięte posłuży jako materiał badawczy w SGGW, bo ta właśnie uczelnia robi aktualnie panel badawczy związany z występowaniem dirofiliarii w Polsce. To ważna wiadomość dla wszystkich, których psy zetkną się w przyszłości z tą chorobą; prowadzone są badania i wkrótce informacje o tym schorzeniu staną się powszechniej

Agnieszka Tyszka i jej światy...

    Lubię książki Agnieszki Tyszki. Już od dawna opowiadam Wam o Zosi, którą autorka obdarzyła interesującym charakterem i nie mniej fascynującą rodziną. Dziś jednak chciałam Wam opowiedzieć o trzech książkach, które doskonale nadają się na letnie wojaże. I nie mówię tu tylko o poręcznej wielkości... *   *   * Nienia to dziewczynka lasu. Jej letnie przygody toczą się akompaniamencie szumu drzew, śpiewu ptaków, pośród rozsłonecznionych traw na polanach, wśród starych, podupadłych grobów, domków na drzewach i życzliwych ludzi. Gdy do owej leśnej enklawy dziewczynki przyjeżdża Manuelka, dziewczynka przyzwyczajona do świata cyfrowego i nieczuła na to, co Nienię zachwyca, jest nieco głośniej, burkliwiej, wręcz agresywniej. Finał jest jednak taki jak się spodziewacie... Sylwoterapia robi swoje. Dedykacja jaką Agnieszka Tyszka wpisała mi 2 lata temu do tej książki, sprawia, że książka podoba mi się jeszcze bardziej :) *   *   * Fryderyka jest nastolatką, która lato spęd

3 dla dzieciaków (6)

Antonina Kasprzak. Wiłka. Smocza dziewczynka. Pola i Klara, nazywana w domu Bułeczką, mieszkają z rodzicami, w niewielkim ciasnawym mieszkanku. Mama pracuje w wydawnictwie, a tata jeździ w różne strony świata, by sprzedawać materace. Starsza siostra opiekuje się, wiecznie zapominalską i bardzo jeszcze dziecinną, młodszą. Gdy pewnego dnia w szkole Poli pojawia się, tylko na chwilę, dziewczynka o podobnych do niej długich, bardzo jasnych blond włosach, i jakby specjalnie upuszcza pierścionek zaczyna się akacja poszukiwawcza. Owszem, jest trudniejsza niż te wszystkie, które dziewczyna dotychczas zapisywała w Księdze Wielkiej Zguby Poli Adamczyk, ale przecież nie należy się poddawać... Podjęty przez siostry trop wiedzie do tajemniczego domu i niemniej tajemniczych ludzi. Odkrywanie kim jest Wiłka i jej bliskich jest możliwe głównie dzięki temu, że mama Poli i Klary, spodziewająca się dziecka, musi leżeć w szpitalu. Nieobecny, bo podróżujący tata, ciocia dzieląca własne życie z

Meral Kureyshi. Słonie w ogrodzie.

Trudno opisać tę książkę. Bo w jaki sposób przełożyć na własne słowa, to co narratorka ubiera we wspomnienia, tęsknoty, pragnienia? Bohaterka wspomina ojca, który umarł. Umarł niedawno, pozostawiając w jej sercu ranę. Wspomina czasy, gdy była dzieckiem i doświadczała ojcowskiej troski, wspomina  również i te dni, w których  - już jako starsza - spoglądała na ojca i matkę oczyma dorastającej i dorosłej kobiety. Z jej myśli o rodzicach przebija miłość, tęsknota i wybaczenie. Rozdarta między dwie ojczyzny kobieta, docenia opiekę rodziców, którzy wyjechawszy z dzisiejszego Kosowa, próbują stworzyć rodzinie nowe życie, zadbać o asymilację dzieci i wciąż napotykają się na mur przepisów i bezdusznych urzędników. Bo kto nie ma prawa stałego pobytu, ten nie może pracować. Utrzymuje go państwo. I tak przez 12 lat. Przeszłość kobiety to także pamieć języka - tego ojcowskiego, tego nowoojczyźnianego, języka babci i modlitw.  Słonie w ogrodzie do opowieść o obcości, tęsknocie i oswajan

Pies niespodzianka

Baloo trafił do schroniska (jak wynika z książeczki) mniej więcej rok temu. Na zdjęciach wygląda na kiepsko - co prawda uśmiechnięty, ale jak przeraźliwie chudy... Dziś jest nieco pełniejszy, choć powiem Wam, że 30 kg na dorosłego, dużego malamuta, to waga dość niewielka. Szczególnie poczułam to podnosząc go i układając na stole do badania w przychodni. Ale chudość chudością, a apetyt swoje. Baloo lubi jeść, smakuje różne rzeczy i choć z miski wyjada powoli z namaszczeniem, to nie gardzi również rzodkiewką, waflem ryżowym, czy marchewką. Próbuje wyszukiwać też podczas spacerów smakołyków zostawionych przez ludzi - suche pieczywo, lody, bita śmietana, czy najróżniejsze smakołyki. Czasami zdążę mu zabrać zanim zje, czasami znalezisko jest na tyle małe, że zanim się schylę już jest połknięte.  Ostatnie badania rentgenowskie wykazały rzeczy, które mogą sprawiać psu ból. Ma spondylozę, dysplazję (i na to oprócz leczenia zachowawczego poleca się dom z ogrodem bez sch

T.S. Easton. Chłopaki nie dziergają. Dziewczyny nie biją.

  Cóż za pożyteczne książki! Proste, z jasnym przekazem, ale na tyle atrakcyjne, by przykuć uwagę młodszych i starszych czytelników pokazując im bardzo wyraźnie, ze tytułowe hasła są prawdziwe. Ben ma karę i kuratora. Tym to dziwniejsze, że chłopak jest spokojny. W ramach opieki kurator wymaga od nastolatka, żeby pisał dziennik i uczestniczył w zajęciach pozalekcyjnych (do wyboru: naprawa samochodów, ceramika, dzierganie i szydełkowanie). Z różnych przyczyn Ben trafia na te ostatnie zajęcia. Trafia i jak się okazuje jest cennym nabytkiem; jego matematyczna wyobraźnia pozwala mu widzieć przestrzennie wzory, planować pracę na tyle skutecznie, by spod jego palców wychodziły dzianiny niemalże idealne. Tylko jak o tym, że popołudniami robi na drutach powiedzieć kolegom i ojcu? Fleur, otoczona bardzo mocno matczyną opieką, wiedzie spokojne, uporządkowane życie szesnastolatki. Ma przyjaciół, chłopaka, szkołę i weekendowe przebieranki za dawnych Saksonów. Gdy pewnego dnia trafia z

(po)Niedzielnik 68

Wczoraj, po raz pierwszy od miesiąca wsiadłam na rower i pojechałam daleko (bliżej jeżdżę na bieżąco). Och, jaka to frajda... I chociaż czasami było mi trudno, a termometr na liczniku wskazywał blisko 37 stopni, to widoki z drogi do Wadowic i powrotnej zrekompensowały mi wysiłek. Sobotni poranek upłynął mi pod znakiem Baloo i jego badań.  O tym, co z nich wyszło i jaka nas czeka przyszłość napiszę w osobnym wpisie. Kolejny raz trafiłam na pozytywnie nastawionego lekarza, który wyjaśnił mi nieco więcej niż wynikałoby to z jego obowiązku. Diagnozował również Nukę. Piątkowy wieczór spędziłam na wernisażu rozpoczynającym XI Art Naif Festival. Od niektórych prac nie mogłam oderwać oczu i mnóstwo jest takich, którymi chciałabym ozdobić sobie dom. Tegorocznym tematem przewodnim jest sztuka australijska i inspiracje tym tematem widać w wielu pracach. Już dziś wiem, że tam wrócę:) Czwartek i piątek upłynęły mi pod hasłem Żywej Biblioteki, w której pełniłam

3 dla dzieciaków (5)

Szymon Drobniak, Maria Łepkowska. Amory. Zaloty i podboje, czyli niesamowite historie o rozmnażaniu w świecie przyrody. Och, jak ja żałuję, że w czasie, gdy byłam dzieckiem, nie było takich świetnych książek przyrodniczych. Takich, to znaczy jak ta, o której piszę, czy książki Mikołaja Golachowskiego o gębach i pupach (jeśli jeszcze ich nie znacie, sięgnijcie koniecznie - po drukowane i w audio) Szymon drobniak  opowiada w fascynujący sposób o obyczajach związanych z rozmnażaniem się najróżniejszych zwierząt. Częstokroć takich, o których nigdy dotychczas nie słyszałam. Bo czy wiedzieliście, że samica muchy tyczkookiej wybiera na tatę swoich dzieci tego, którego oczy zamieszczone są na dłuższej tyczce? Lub, że istnieje ptak o imieniu batalion, który  - choć poza okresem godowym - jest po prostu brązowym ptakiem na długich nogach, w czasie tokowiska prezentuje grzywę barwnych piór pojawiających się tylko na tę okazję? I co więcej - są trzy rodzaje samców - te walczące o

Katarzyna Ryrych. Tercet prowincjonalny.

Katarzyna Ryrych w moim domu zasłużyła już na oddzielną półkę na regale. Tak - tylko jej książki (nie mam niestety wszystkich), zarówno te dla dzieci, jak i dla dorosłych. Bo one są dobre - szorstkawe, czasami nieoczywiste, ale bardzo mądre, przenikliwe i w nieoczywisty sposób opowiadające o tym, co w życiu najważniejsze. Tercet prowincjonalny to opowieść o trzech osobach, które w ujęciu plotkarskiego, wścibiającego w nie swoje sprawy nos, światka są godne potępienia. Baba, która chciała zabić męża? Chłop, co to miał być księdzem, a jest nikim? Starucha, która pojawiła się nie wiadomo skąd, przygarnęła psa i kota, nie słucha podszeptów tych, co wiedzą lepiej z kim powinna, a z kim nie się spotykać? Znacie takie spojrzenia? A przecież można inaczej... Kobieta, która sprzeciwiła się maltretującemu ją mężowi i postanowiła żyć tak jak ma ochotę. Mężczyzna, który swojego powołania nie odnalazł w sutannie, a na polach, łąkach lasach i schroniskach, gdzie na naszą ochronę (przed na

Baloo i kocie tymczasy

Mija miesiąc od dnia, w którym na parkingu w Częstochowie, odebrałam psa. Energicznego, zaciekawionego, z wyłażącą sierścią, pobudzonego. Do psa dostałam też prawie pustą książeczkę, bo schronisko - mimo, że obiecało Fundacji nieco inne rzeczy - obietnic niekoniecznie dotrzymało. Wróciliśmy do siebie i prosto z auta poszliśmy na spacer. Pierwsze dni upłynęły nam, a to na głaskaniu i przymilaniu się, a to na warczeniu, gdy próbowałam odebrać psu najważniejszą - jego zdaniem - zdobycz, czyli np. saszetkę po kocim jedzeniu. Na koty nie warczał, nie wykazywał zainteresowania i nawet, gdy Nusia wyrażała swoje oburzenie, to odsuwał się i odchodził. Zabierałam go do pracy. W pierwszy dzień  95% czasu krążył w kółko. U PanDoktora krążył. W domu krążył. Ale trzeciego dnia wspólnego pobytu w biurze położył się w wygodnym miejscu i spał. Coraz częściej chodził w koło tylko jakby szukając wygodnej pozycji do tego, by się ułożyć, a nie by być w gotowości, pełen zdenerwowania. Gdy n

Will Hill. Gdy ogień gaśnie.

Głos Ojca Johna w mojej głowie wrzeszczy, że Obcy pragną tylko mojej krzywdy. Chcą mnie torturować i zabić. [s. 18] Przyznaję, że kiedy zaczęłam czytać tę powieść nie mogłam zrozumieć w jakim czasie i miejscu się dzieje. Pierwsze co przychodziło mi na myśl to utopijna społeczność żyjąca rzeczywistości po katastrofie. Dopiero, gdy zaczęłam uważniej śledzić słowa, pojęłam kim jest główna bohaterka i z czym przyszło się jej zmierzyć. Uświadomiłam sobie - kolejny raz w życiu - że ludzka wyobraźnia i chęć panowania nad innymi przekracza naszą wyobraźnię. A już na pewno przekracza to, co zwykliśmy zamieszczać w literaturze. Każdego roku, u progu wakacji, rekruterzy sekt wyruszają na polowanie. Każdego roku, w czasie letnich miesięcy, pojawiają się kolejni wyznawcy, którzy podlegając psychomanipulacji innym mechanizmom uzależnień, odseparowują się od bliskich i zostają w nowej grupie, nie dostrzegając często tego, jak bardzo są niszczeni. Moonbeam, główna bohaterka powieści Gd

3 dla dzieciaków (4)

Katarzyna Ryrych. Bombka babci Zilbersztajn. Do starej kamienicy wprowadza się Nina wraz z bratem i rodzicami. Gdy przed Bożym Narodzeniem mama trafia do szpitala, by urodzić najmłodsze dziecko, dziewczynka zostaje w domu z tatą i Alkiem. Przeziębiona, trafia pod opiekuńcze skrzydła najstarszej mieszkanki kamienicy, babci Zilbersztajn, która daje jej w prezencie piękną, ozdobną i niemalże zabytkową bombkę choinkową. I ów przedmiot staje się elementem magicznym w tej opowieści; od chwili, w której bombka znajduje się w domu Niny dziewczynka wędruje poprzez drzwi szafy do mieszkania z przeszłości. Spotyka tam dziewczynkę ukrywającą się przed ludźmi, o których mówi „oni”, opowiada Nince o głodzie i tęsknocie za zabawkami. Katarzyna Ryrych jest dla mnie mistrzynią opowieści (kiedyś poświęcę jej twórczości oddzielny wpis, obiecuję). Realizm miesza się tu z wyśnionym, ale przecież i to wyśnione zaczyna zdumiewająco przypominać to, co realne, a o czym niekoniecznie chcemy/umie