Przygody z nauką: jajko, cytryna, papier

Przygody z nauką: jajko, cytryna, papier

 

Trzy świetne książki pokazujące dzieciom zagadkowy świat nauki i ów świat przybliżający. 

Pytania o skorupkę jajka i jej wytrzymałość, sposoby na gotowanie, sprawdzanie czy jajko jest świeże oraz propozycje eksperymentów z jajkiem w roli głównej. I choć jako zadeklarowana weganka i osoba, która nie pochwala zabaw jedzeniem nie powinnam polecać tej książki, to jednak dopuszczam myśl, że nie każdy podchodzi tak rygorystycznie do tego tematu, a chciałby wiedzieć jak opowiedzieć dzieciom o tym niezwykłym darze natury.

Nóż z papieru? Prędzej skojarzymy papierową czapeczkę, ale przecież niejednej osobie zdarzyło się skaleczyć podczas przewracania stron. Dzieci zostają niemalże wessane w rytm zabaw i eksperymentów - pisania tajnych wiadomości, sprawdzania z czego jest papier i jaką ma wytrzymałość, malowania na papierowych ręcznikach, łączenia książek bez kleju i innych. Wiedza i rozrywka w jednym!

Cytryna. Zrobiło się Wam kwaśno w ustach? Zaczynamy od poznania cytryny i jej roślinnych krewnych, sprawdzamy jak wycisnąć z niej sok i co tym sokiem można zrobić.  Pytanie Dlaczego cytryna pływa, a limonka tonie nieco przypomina doświadczenia jednej z bohaterek Jeżycjady, ale - przyznacie - budzi zaciekawienie.

Przygody z nauką (jest ich więcej, poszukajcie w księgarniach) zapewnią Waszym dzieciom (i Wam) wiele miłych chwil na poznawaniu świata nauki. Tej obecnej w kuchni i pozostałych pomieszczeniach domowych. Poeksperymentujcie, zapraszam!

Gosia Herba, Mikołaj Pasiński. Van Dog.

Gosia Herba, Mikołaj Pasiński. Van Dog.

 

Van Dog to absolutne mistrzostwo. Docenili to organizatorzy 58. Międzynarodowych Targach Książki dla Dzieci w Bolonii i towarzyszącej targom wystawy; Gosia Herba i Mikołaj Pasiński zostali wybrani do grona 77 twórców, których wyróżniono uczestnictwem w wystawie.

W książce obserwujemy dzień z życia malarza. Psi artysta u progu dnia je w pracowni śniadanie, po czym wsiada na rower i wyrusza na łąkę. Wszak jest piękny dzień, dzień idealny do malowania. Podczas gdy Van Dog rozstawia sztalugi i sięga po farby i pędzel - łąka zaczyna się budzić. Nieco zdegustowane jego obecnością owady bzyczą gniewnie, ciekawska gąsienica chce zerkać na jego pracę, przestrzeń wokół psa zaczyna się wypełniać (od)głosami. Robi się coraz tłoczniej, Van Doga odrywa od malowania Godzilla...

Resztę pozwolę Wam odkryć w towarzystwie Waszych dzieci, bo dla nich ta książka może być cudną przestrzenią eksploracji barw, kształtów, onomatopej i wszystkiego, co dobra książka dla dzieci w sobie ma.

Gorąco polecam!

Liliana Hermetz. Rozrzucone

Liliana Hermetz. Rozrzucone

 


Rozrzucone Liliany Hermetz to przejmujący wielogłos pokazujący wpływ przeszłości na teraźniejszość i konsekwencje decyzji, nie zawsze podejmowanych przez nas. Dla mnie to też pewnego rodzaju obudzenie, ale o tym za chwilę.

Podkarpacie. Wieś, niezbyt zamożna, więc i ludzie raczej skromnie żyjący. Czasy PRL-u. W domu Zofii, jej córka Hanka i zięć Szczepan wraz z dziećmi zasiadają przy stole, na którym mężczyzna stawia paczkę. Paczkę nie byle jaką, bo zagraniczną. Z Francji.

Alzacja. Marysia, nadająca paczki z odzieżą i innymi dobrami do Polski, na obczyźnie ma na imię Irene, męża, dwoje dzieci i restaurację, którą niby prowadzi jej mąż, ale to ona jest sercem tejże. Ma też poczucie bycia rozdartą.

Członkowie obydwu rodzin: tej polskiej, i tej alzackiej, odwiedzali się wzajemnie i próbowali scalić to, czego się przecież nigdy scalić nie uda. Doświadczenia wojny, czasu powojennego i życia w innych warunkach społecznych i ekonomicznych postawiły pomiędzy nimi barierę, której pamięć i tęsknota Marysi nie pokonają. Coraz trudniej też kolejnym pokoleniom żyjącym w Polsce zrozumieć nostalgię mieszkającej w Alzacji krewnej.

A my - czytelnicy - patrzymy na wszystko z boku i widzimy co spowodowało nagromadzenie emocji w tej rodzinie, jak wydarzenia z lat minionych odcisnęły się na wzajemnych relacjach.

Liliana Hermetz swoją powieścią zawiesza nas na chwile w czasie i przestrzeni, nakłania do zastanowienia się nad własnymi korzeniami i tym, jak daleko odeszliśmy od naszych przodków i jak mocno poluzowaliśmy więzi łączące nas z nimi.

A moje obudzenie? Ta książka uświadomiła mi, jak mało ostatnimi czasu czytam powieści - powieści. Czegoś czego nie da się przeczytać w jedno popołudnie i zapomnieć dwa popołudnia później, nie poradników i książek rozwojowych, nie przewodników, czy jak jeszcze inaczej nazwać książki jakie czytuję. Teraz tylko musze wyciągnąć z tego wnioski i zmienić czytelnicze nawyki:-)

Rozrzucone gorąco polecam.

Kate Spicer. Pies i ja.

Kate Spicer. Pies i ja.

 


Zależało mi bardzo na tym, by zaprezentować Wam tę książkę dziś, w Dzień Psa:-) Zależało na jej przeczytaniu, bo gromadzę historie, w których psy zmieniają ludzie postrzeganie świata, relacje, emocje i wszystko to, co wiąże się z tym jak mamy poukładane w głowach. Dostałam coś innego niż myślałam, ale coś, co mnie bardzo cieszy.

Autorka, a zarazem bohaterka, bo Pies i ja to historia autobiograficzna, ma ponad czterdzieści lat i żyje w związku, w którym silniej od miłości, działa wspólny kredyt na mieszkanie. Jest dziennikarką, pisze, pisuje, wiecznie cierpli na niedosyt finansów, a gdy już je ma to często zdarza się jej je wydawać na kokainę i alkohol. Ocenia siebie źle, a już szczególnie wówczas, gdy zestawia swoją niedoskonałość i nieuporządkowanie, z doskonałością i uporządkowaniem swojego partnera Charliego.

Pewnego dnia uświadamia sobie, że chce mieć psa. Że pies dopełni jej życie. I tak, do domu Kate i Charliego, trafia Woolfie. 

Czytając wyznanie autorki nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że z takim samym zapałem, z jakim wcześniej oddawała się destrukcji, utyskiwaniu, życiu na krawędzi bezpieczeństwa, tak równie emocjonalnie i entuzjastycznie wkracza w tę część swoje życia, które od momentu adopcji nazywać można życiem z psem.

Są w tej historii momenty przejmujące, są smutne i radosne. Powstrzymałabym się jednak przed określeniem książki jako zabawnej, a takim zdaniem się ją promuje. Przeczytałam Pies i ja z dużym zainteresowaniem, ale wciąż trudno jest mi uwierzyć autorce. I choć bardzo chciałabym powstrzymać się przed wartościowaniem tego, jak wiele widać miłości w książce, to wydaje mi się, że więcej jest tu kreacji niż uczucia.

Niemniej - zachęcam abyście wyrobili sobie własne zdanie.

Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger