Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2014

Niedzielnik nr 52

Zaledwie tydzień temu spotkałam się z niektórymi z Was w Spodku, a wydaje mi się, że to już dawno temu. Miałam przyjemność uczestniczenia w spotkaniu blogerów, poznałam kilka osób, które znałam tylko z  blogów, nie poznałam całego mnóstwa tych, których blogi może i czytuję, ale nie kojarzę ich autorów. Dziękuję za rozmowy i dobre słowa:-) W tamtym roku zerkałam nieśmiało, w tym - postanowiłam uczestniczyć. W czym? W Robótce. Do inicjatywy przekonałam jeszcze kilka koleżanek i szykujemy paczkę, która zawierać będzie kilka mniejszych paczuszek pakuneczków i przede wszystkim - świątecznych kartek. Jeśli chcielibyście dołączyć do Robótki - zapraszam TUTAJ , gdzie znajdziecie wszystkie szczegóły. W poprzednim Niedzielniku pisałam o dwóch brakujących mi do kompletu książkach Jan Karon. Na stoisku antykwarycznym Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach kupiłam jedną z brakujących. Została mi już tylko jedna. Gdyby jakiś Mikołaj miał kłopot z prezentem, to oto podpowiedź:

Marcin Pałasz. Chciałbym mieć psa, czyli jak wychować człowieka.

Wydane  przez Wydawnictwo Skrzat O bożonarodzeniowym Elfie napiszę w przyszłym tygodniu, a dziś pora na książkę, która moim zdaniem jest nie tylko doskonałym elementem marketingowym, ale też rewelacyjnym uzupełnieniem serii książek o adoptowanym psie i jego ludziach. "Chciałbym mieć psa, czyli jak wychować człowieka" to swoisty poradnik dla tych, którzy o psie marzą lub tych, którym już dane jest cieszenie się obecnością czworonoga. Narratorem opowieści jest Elf; to on wpadł na pomysł, aby podyktować swojemu Dużemu książkę, której celem jest ułatwienie komunikacji między ludźmi i psami. Zdaniem bowiem Elfa, to my mamy kłopot ze zrozumieniem psów i to nas trzeba szkolić i wciąż pouczać; bez psów już dawno zginęlibyśmy marnie. I tak oto, w konwencji króciutkich historyjek opowiadanych przez psa, poznajemy różne zasady zgodnej, zdrowej koegzystencji ludzko-psiej. Jak spacerować z psem starszym, a jak z młodszym, czy przygarnąć psa ze schroniska, czy kupić w hod

Bez zmian, choć...

miesiąc już minął. A może jednak trochę się zmieniło? Na pewno wszyscy jesteśmy starsi o miesiąc :-)  Piotruś odwiedził weterynarza i w związku z tym kocur jest już kompletnie gotowy do adopcji - zaszczepiony, wykastrowany, z wynikiem FelV-. PanDoktora odwiedziła też Sisulka i to nie zaplanowane czyszczenie paszczy, a na badania krwi. Zrobiło się jej jakoś mniej i bałam się, że operacja może okazać się zbyt dużym wyzwaniem dla jej organizmu. Moje przeczucia okazały się mieć podstawy medyczne - Sisi waży 4,6 kg, ma nieco mniej mięśni niż miała wcześniej, a badanie wykazało - o ile dobrze zrozumiałam - że ma kłopot z przyswajaniem i utrzymywaniem wartości odżywczych pokarmu. Potrzebne są dodatkowe badania, tym razem moczu. Wojtuś, w towarzystwie Piotrka, rozkwita. Ganiają się przed świtem i popołudniami i mimo, że niby nie zaprzyjaźnili się wyjątkowo mocno, to zdecydowanie widać obszary wspólnych zainteresowań.  Gusia funkcjonuje w stanie z lekka obrażonym, być może nieco więcej niż zazw

Ramona Bădescu, Benjamin Chaud. Pomelo i kolory.

Wydane przez Wydawnictwo Zakamarki Zastanawialiście się kiedyś jakimi widzimy kolory? Czy mnie i koleżance siedzącej obok, słowo "żółty" przywołuje ten sam obraz? A niebieski? Co widzicie, kiedy słyszycie "niebieski"? Nieco tym tropem, tropem różnorodności w postrzeganiu, wiedzie czytelnika, młodszego i starszego, Autorka jednej z książeczek o Pomelo, uroczym słoniku. Omawiając biel, żółć, pomarańcz, czerwień, róż, brąz, zieleń, czerń, błękit, szarość i fiolet Pomelo posiłkuje się określeniami, które - nam wychowanym w pewnym, wspólnym terytorialnie kręgu kulturowym - nie zawsze przyszłyby na myśl jako pierwsze [a czasami nie przyszłyby wcale;-)] Bo jak domyślić się różu sałaty, jeśli tylko by chciała być różową? Albo żółtości, która kiedyś będzie dmuchawcem? Czy też nieruchomej zieleni sosen w lesie? Niby proste, niby dla dzieci 3+, ale wiecie jaka frajda? Polecam:-)

Jamie Oliver. Gotuj sprytnie jak Jamie.

Wydane przez Wydawnictwo Insignis To, co teraz napiszę, zabrzmi niewiarygodnie w kontekście popularności Jamie'go Oliver'a, ale to moje pierwsze spotkanie z tym znanym szerokiej, międzynarodowej publiczności brytyjskim kucharzem. Owszem, wiedziałam, że ktoś taki jest, ale ani nie miałam okazji oglądać jego programów, ani też zapoznać się z jego książkami. Dotychczas nie miałam. "Gotuj sprytnie jak Jamie" jest mi bliska z powodu jednej z idei przyświecającej tej książce, czyli "marnuj mniej". O ile w mojej kuchni raczej nie ma szans na zmarnowanie czegokolwiek, to mam świadomość jak dużym problemem jest wyrzucanie żywności. No, ale pora wrócić do książki:-) Przepisy w niej zgromadzone podzielone zostały na kategorie według głównego składnika potrawy.Czyli albo warzywa albo ryby, albo wołowina, czy inne rodzaje mięs. Wokół najważniejszego elementu posiłku zgromadzone jest mnóstwo dodatków, a sam przepis zaprasza do wypróbowania nie zawsze oczyw

Siódme urodziny

Poświętujecie ze mną? Blogowa droga ostatnio stała się nieco trudniejsza niż wcześniej, ale wciąż o Was pamiętam. I cieszę się, że tu zaglądacie - postaram się dać Wam powody do częstszych odwiedzin.

Robert "Litza" Friedrich, Adam Szustak OP. Wilki dwa.

Wydane przez Wydawnictwo Znak Dużo ostatnio czytam. W moje ręce trafiają książki lepsze i gorsze, książki, które są ze mną tylko, gdy je czytam i takie, które pozostają we mnie jeszcze długo po zakończonej lekturze. Książki, których treści nie traktuje osobiście i takie, których słowa są tak bardzo dla mnie, że aż trudno w to uwierzyć. "Dwa wilki" należą do książek zdecydowanie wywodzących się na czoło wszelkich klasyfikacji. Choć chwilami mam wrażenie, że ta książka nie podlega klasyfikacjom, bo przecież ona jest napisana specjalnie dla mnie:-) Zapewne znacie to uczucie - przeczytane słowa trafiają prosto w Wasze myśli, wychodzą na wprost Waszym potrzeby, doskonale odzwierciedlają Wasze emocje, rozwiewają obawy, odpowiadają na pytania, których nawet nie zadajecie, bo boicie się, że nie znajdziecie odpowiedzi. Jeśli jednak nie znacie tego uczucia spróbujcie sięgnąć po "Wilki dwa". Trudno mi się pisze o tej książce, ale tylko dla jednego powodu -

Niedzielnik nr 51

Wraz z nadejściem chłodniejszych dni zaczynam gromadzić zapasy. Oczywiście, zapasy książkowe. W tym roku jednak, w odróżnieniu od lat poprzednich kiedy to szukałam nowych, grubaśnych książek mających uprzyjemnić mi długie jesienno-zimowe wieczory, moje oczy przeczesują półki w poszukiwaniu wypróbowanych Przyjaciół. Niewątpliwie do takichże Przyjaciół zaliczyć mogę Melchiora Wańkowicza . Jak widzicie na zdjęciu, mój zbiór jego książek jest dość fragmentaryczny; od czasu do czasu trafiają mi w ręce kolejne tomy za niewielkie pieniądze, gdzieś na kiermaszach, a ja przekonana, że właśnie na mnie czekały przytulam je i wstawiam we właściwe miejsce domowego księgozbioru. I choć lubię każdą z nich, każdą za co innego, to chyba najpiękniejsza jest dla mnie trylogia opisująca wędrówkę Państwa Wańkowiczów przez Amerykę. Piękna nie tylko ze względów poznawczych, ale i dla tego, co pozornie nieuchwytne, dla Nich, którzy razem wędrowali. Z mazurskich tropów Smętka przeskakuję w posz