Przejdź do głównej zawartości

Dają siłę, czyli o wpływie literatury na życie

Kiedy ponad miesiąc temu ortopeda na ostrym dyżurze stwierdził, że mam złamaną prawą rękę i za chwilę poprosi mnie do gabinetu, by mi ową rękę nastawić i włożyć w gips na sześć tygodni, nie dotarło do mnie w pełni jakie owa wypowiedź niesie za sobą konsekwencje. Po chwili zaczęłam je sobie uświadamiać i by stawić im czoła, poszłam kupić sobie herbatę z automatu. Obrzydliwy ulepek, ale nie dla napoju to zrobiłam, a dla sprawdzenia, czy umiem jedną ręką otworzyć torebkę, wyjąć portfel, otworzyć portfel i znaleźć w nim właściwe pieniądze, wrzucić, nacisnąć co trzeba, schować portfel, zamknąć torebkę, odebrać herbatę i z kubkiem w lewej ręce wymyślić sposób na otwarcie drzwi.

Im dłużej trwały zawirowania szpitalne, tym bardziej gorączkowo myślałam o tym w jaki sposób muszę oswoić codzienność, by sobie poradzić i by nie stać się uciążliwą dla przyjaciół (którym z tego miejsca serdecznie dziękuję za wszelką pomoc). I choć to może proste skojarzenie, to na myśl przyszła mi czytana niedawno książka Kazimierza Szymeczko. W świecie opisanym w "Tetrusie" podstawową zasadą jest nie być "męczydupą". Postanowiłam nie być ;-)


Wiecie jak długo wkłada się spodnie jedną ręką? Jak dużej współpracy i zrozumienia ze strony psa wymaga nałożenie mu i zapięcie szelek? Myśleliście kiedyś o tym, że gdy macie nieczynną jedną rękę sznurowane buty stają się wyzwaniem, a obieranie i krojenie niektórych warzyw misją nie do zrealizowania (choć pewnie jakiś sposób jest, bo niby jak obierają marchewkę osoby bez ręki?). 

Uświadomiłam sobie, że czas, w którym mam wyłączoną z użytkowania wiodącą rękę, jest czasem na zastanowienie się, na naukę i gromadzenie doświadczeń, czasem danym mi przez Los na refleksję. I wtedy trafiła w moje ręce kolejna książka.


Od pewnego czasu Francuzki podbijają nasze księgarnie i księgozbiory. Uczymy się od nich gotować, jeść, dobierać ubrania, prowadzić dom, uczymy się od nich jak być szczęśliwymi. I choć Jamie Cat Callan jest Amerykanką, to odwiedzając rodzinny kraj swojej babki tak bardzo zachwyciła się kobietami i ich sposobem bycia, że postanowiła podzielić się swoimi obserwacjami. 

Po tym jak skończyłam czytać "Szczęście na dzień dobry", kupiłam jarmuż i mnóstwo mrożonych warzyw, pomalowałam sobie paznokcie (chwała temu, kto wymyślił patyczki do uszu, bo niczym innym nie dałabym rady pozmywać tych plam wokół paznokci jakie sobie zrobiłam), opanowałam tuszowanie rzęs i malowanie ust (także konturówką) oraz wybrałam się do kawiarni w centrum miasta, by nabrać nowej perspektywy i ułatwić sobie w miłych okolicznościach szukanie elementów szczęścia w sytuacji, w jakiej się znalazłam.

Trafiłam na rozsądnego ortopedę i dziś nie mam już gipsu, tylko ortezę. I choć piszę do Was dwoma palcami lewej ręki, bo prawa wciąż się nie nadaje to tego typu działań, to wiem, że to nie był zmarnowany czas, a książki - czasami zdawałoby się przypadkowo dobrane - mogą nieść ze sobą idealne w danej chwili przesłanie:-)


Miłej niedzieli!

P.S. Czyż nie sądzicie, że do tak zaprojektowanej ortezy doskonale pasowałby jakiś miecz?;-)

Komentarze

Pyza pisze…
To jest bardzo pokrzepiająca historia o sile książek (i jak dobrze napisana!). Trochę inaczej spojrzałam teraz na te książki o francuskim stylu życia, bo do tej pory trafiałam tylko na takie dość pretensjonalne, które radziły mieć w domu albumy ze sztuką, obejrzeć film z Audrey Hepburn i mieć dwie pary dżinsów. A orteza bardzo steampunkowa :)!
Monika Badowska pisze…
Pyzo,
ta książka - napisana zresztą przez kobietę pięćdziesięcioczteroletnią, a więc taką z pewnym życiowym doświadczeniem - bazuje raczej na relacjach jakie mamy z samymi sobą oraz innymi ludźmi.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k