Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

Robert Peroni. Tam, gdzie wiatr krzyczy najgłośniej.

Są takie książki, co do których - gdy je czytam - mam pewność, że zostały napisane specjalnie dla mnie. I choć zdumiała mnie początkowo niewielka objętość książki Roberta Peroniego, po wczytaniu się w jego słowa zrozumiałam, że to dokładnie taka objętość jaka jest niezbędna, by wyrazić to, co Autor chciał. Robert Peroni był alpinistą. Chodził po górach, wynajmował się jako przewodnik, często były to wyprawy nazywane ekstremalnymi. Gdy miał 40 lat, przeprowadził się na Grenlandię. Przez kilka lat był rozdarty między swoim włoskim życiem, a życiem wśród Inuitów. Dostrzegł jednak w sobie potrzebę owego wyciszenia jakie mogła mu dać tylko Grenlandia. Zauważył także, że jego obecność w społeczności inuickiej niweluje częściowo negatywne skutki niszczącej tradycję plemienną cywilizacji Zachodu. Kupił dom i postanowił żyć tam, gdzie czuł się niezbędny. Autor podkreśla bogactwo życia społecznego Inuitów i jednoczesną prostotę rządzącą ich wzajemnymi relacjami. Ukazuje to, co zachwy

Don't Tell Him

Mam Siostrę. Mądrą, przeuroczą, dobrą i pomysłową. Moja Siostra ma kolegę, Michała. O Michale wiem jedno.  Michał ma marzenie. Marzenie dotyczy podroży. Podróży przez Amerykę Południową, z Argentyny do Peru. Samochodem terenowym - Land Roverem model Defender 110 z rocznika 1996. Marzenie jest bliskie spełnienia. Michał ma samochód. Samochód Michała musi być jednak dostosowany do tego, by Michał - poruszający się na wózku - mógł nim jechać. A to kosztuje około 50 tys. zł. Co Wy macie?  Morze możliwości. Macie szanse wesprzeć Michała w spełnieniu jego marzenia. Macie możliwość zamieszczenia informacji o akcji zainicjowanej przez moją Siostrę na blogach, kontach facebookowych, profilach instagramowych i wszędzie tam, gdzie o Michale i jego marzeniu poczytają inni. A czemu to się nazywa "Don't Tell Him"? Bo Iza chce zrobić Michałowi niespodziankę. Tak, macie okazję zrobić komuś niespodziankę. Co więcej - niespodziankę, która przybliży go do sp

Wynurzenia pourlopowe

Urlop to taki okres, w którym mogę zupełnie lekceważyć zegarek i prawie zupełnie kalendarz (prawie, bo trzeba pamiętać kiedy się urlop kończy). To czas robienia tego na co mam ochotę, pławienia się w przyjemnościach, myślenia o rzeczach dobrych, ogólnie ujmując - relaksu. Tu od razu płynące z głębi serca podziękowania należą się J., która otoczywszy koty najlepszą z możliwych opieką, umożliwiła mnie i Sarze wyjazd. Dziękuję:-) W drodze na Mazury odwiedziłyśmy Warszawę gdzie do naszej dwójki dołączyła Sasza, przeurocza haszczanka pojawiająca się niekiedy na blogu. Dojechałyśmy, poszłyśmy na spacer i od razu okazało się, że Szasza jest psem łowiąco-kopiącym, a Sara jakby "zaraziła" się zainteresowaniem skierowanym na kretowiska i nory myszy. Szybko ustalił się plan dnia. Pobudka, poranny spacer/przebieżka przy rowerze (ewentualnie galopada po polach, bo sarny, zające, lisy). Później kawa z psem na kolanach, śniadanie psie oraz ludzkie i ogólne lenistwo. 

Zofia Miedzińska, Michał Miedziński. Skandynawia. Światło Północy.

Ostatnio zaczynam tęsknić za pustymi, chłodnymi przestrzeniami. I pewnie motywowana ową tęsknotą sięgnęłam po książkę opisującą wędrówki Autorów po krajach północnych, po miejscach przyjaznych człowiekowi, mimo czasami niesprzyjającej aury, po miejscach umożliwiających pławienie się w odosobieniu. Z Miedzińskimi odwiedzamy Finlandię, Alandy, Laponię, Bornholm, Gotlandię, Olandię, Norwegię, Szetlandy, Orkady i Wyspy Owcze. Przyznaję, niektóre z tych miejsc nie kojarzyły mi się z niczym. Jednak dzięki krótkim, acz treściwym historiom wędrówki po nich, dowiedziałam się ciekawostek umożliwiających mi osadzenie poznanych miejsc w realiach goeograficzno-gospodarczych. Ułatwieniem byłaby niewątpliwie mapa zamieszczona w książce, ale mimo jej braku, do oswojenia się z opisywanymi miejscami wystarczają cudnej urody fotografie. Samochodem, na rowerach, pieszo, czy komunikacją. Po górach, wodzie, w małych miejscowościach i na pustych przestrzeniach. Widać w owym podróżowaniu (i pi

Agnieszka Tyszka. Sekretnik Zosi z ulicy Kociej.

                                                                                                        Gdy byłam dzieckiem, wśród nas królowały pamiętniki. Koleżanki wpisywały do nich wierszyki, ozdabiały swoje wpisy rysunkami. Podtykaliśmy pamiętniki także nauczycielom, by porównywać między sobą zasobność nauczycielskich wpisów. Później nastał czas złotych myśli. Na początku zeszytu zamieszczało się listę pytań o datę urodzenia, ulubiony kolor, ukochaną piosenkę, marzenia, itp., a potem dawało się koleżankom i kolegom. Wypełniwszy arkusz złotych myśli należało kartkę zagiąć tak, by nie dało się odczytać odpowiedzi na pierwszy rzut oka. Jeszcze później nastała era kalendarzy. Pojawiły się jako dodatki do czasopisma"Dziewczyna", chyba też do "Filipinki". Młodzieżowe, z nadrukowanymi cytatami, żartami, propozycjami zabawy, czy szkolnych ściąg, zapełniały szkolne torby całej rzeszy nastolatków. Nie wiem, czy młodzi ludzie korzystają dziś jeszcze z drukowan