Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Tyszka. Sekretnik Zosi z ulicy Kociej.

                                                                                                       
Gdy byłam dzieckiem, wśród nas królowały pamiętniki. Koleżanki wpisywały do nich wierszyki, ozdabiały swoje wpisy rysunkami. Podtykaliśmy pamiętniki także nauczycielom, by porównywać między sobą zasobność nauczycielskich wpisów. Później nastał czas złotych myśli. Na początku zeszytu zamieszczało się listę pytań o datę urodzenia, ulubiony kolor, ukochaną piosenkę, marzenia, itp., a potem dawało się koleżankom i kolegom. Wypełniwszy arkusz złotych myśli należało kartkę zagiąć tak, by nie dało się odczytać odpowiedzi na pierwszy rzut oka.

Jeszcze później nastała era kalendarzy. Pojawiły się jako dodatki do czasopisma"Dziewczyna", chyba też do "Filipinki". Młodzieżowe, z nadrukowanymi cytatami, żartami, propozycjami zabawy, czy szkolnych ściąg, zapełniały szkolne torby całej rzeszy nastolatków.

Nie wiem, czy młodzi ludzie korzystają dziś jeszcze z drukowanych kalendarzy/notatników. Mam jednak nadzieję, że czytelniczki zaprzyjaźnione z Zosią z ulicy Kociej bez wahania zaopatrzą się w "Sekretnik". Co można w nim znaleźć?

Drzewo genealogiczne - Zosi oraz propozycję narysowania własnego. Listę ulubionych koleżanek i listę tych lubianych nieco mniej. Propozycje wróżb do ciasteczek z wróżbą, miejsce na zapisanie planu lekcji - tego realnego i tego wymarzonego, opowieści o ulubionej muzyce, zaspach śnieżnych, kuweciarzach i wiele, wiele innych, atrakcyjnych historii zapraszających do współtworzenia "Sekretnika".

Mnie szczególnie spodobały się trzy propozycje.

Po pierwsze hasło. Trochę na przekór, bo odczuwam wewnętrzny przymus utrzymywania porządku; szczególnie w pracy.


Po drugie - świetna zabawa, prawda? Muszę się zastanowić jak ją wykorzystać:-)


Po trzecie - lista rzeczy, których NIE chciałabym wziąć na bezludną wyspę, pozwala odwrócić myślenie, burzy pewien schemat, wybija ze stałego rytmu myślenia i przez to niesamowicie pobudza do myślenia. Zgodzicie się ze mną?


Cieszę się, że powstał "Sekretnik Zosi z ulicy Kociej" i już wiem, że przypadnie on do gustu mojej siostrzenicy. A Pani Agnieszce Tyszce pozwolę sobie zadać pytanie - czy myślała Pani o "Sekretniku" dla nieco starszych czytelniczek? Może po modzie na kolorowanki dla dorosłych, nadejdzie moda na kalendarze z sekretnymi zapisami?:-)

Komentarze

Pyza pisze…
Podpisuję się pod Twoim pytaniem jako użytkowniczka papierowych kalendarzy. Taki sekretnik dla nieco starszych dziewcząt ;) to bym nabyła od razu. Swoją drogą, przypomniałaś mi o "złotych myślach", jakoś zupełnie wyparłam z pamięci takie zjawisko, a ileż z nim było radości! :)
Monika Badowska pisze…
Ciekawe, co na to Pani Agnieszka i Wydawnictwo:-) Może coś w rodzaju "Sekretnika Maliny";-)
Też bym taki papierowy kalendarz dla większych dziewczynek kupiła, zwłaszcza, że jeśli dobrze mi się wydaje, to autorka i "Koty z Kociej" mieszkają w moim rodzinnym mieście, a i ja na ulicy Kociej przepracowałam trochę czasu :)
I tak, były ładne kalendarze dołączane do "Filipinki", chyba jeszcze gdzieś nawet takie w domu mam zachowane dla potomności ;)
Monika Badowska pisze…
Madziaro,
to już jest nas trzy:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj