Przejdź do głównej zawartości

Bonnie-Sue Hitchcock. Zapach domów innych ludzi.


Opowieść rozgrywająca się na Alasce. Debiut literacki. Okładka. To trzy powody, dla których zdecydowałam się przeczytać Zapach domów innych ludzi. I cieszę się, że to zrobiłam.

Czworo młodych ludzi. Każdy z nich u progu życia zadaje sobie pytania o to kim jest, w kim ma wsparcie, co go czeka w przyszłości i - choć to może dość zaskakujące pytanie - za kogo jest odpowiedzialny. 

Szukają miłości, akceptacji rodziny i przyjaciół, możliwości realizacji swoich pasji, bezpieczeństwa. Uciekają, ulegają naciskom starszych, poddają się decyzjom innych, a jednak walczą o siebie nawet w chwilach, w których brakuje im sił.

Zapach domów innych ludzi to historia pełna urody. Bo choć wiele w niej tego, co mroczne, to młodość bohaterów daje nadzieję, stwarza szansę do tego, by dojrzeć pozytywy w przyszłości i w tym, że gdy jest się wśród osób bliskich można odmienić swój los.

Autorka w losy Ruth, Dory, Alyce i Hanka wplata także wątki tradycji alaskańskich oraz stereotypów rasowych.

Uwiodła mnie ta opowieść. Nie bardzo umiem określić czym, ale dałam się zauroczyć. Może to owa niespieszność, szacunek do przyrody, tradycji, tęsknota za wolnością od krzywd, motywacja do spełniania marzeń, siła? 

Czytając Zapachy domów innych ludzi przeniosłam się w inny świat. I tylko zorzy polarnej mi zabrakło...

Polecam.

Komentarze

natanna pisze…
Cieszę się, że warto ją czytać, bo własnie dostałam ją w prezencie.
I mnie Alaska przyciąga chociaż dla mnie tam absolutnie za zimno.
Monika Badowska pisze…
Moje zaczytanie,
dla mnie też;) Ale psa mam alaskańskiego - to zobowiązuje;)
Monika Olga pisze…
Chętnie przeczytam tę książkę. Pozdrawiam!

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...