Przejdź do głównej zawartości

Liliana Hermetz. Rozrzucone

 


Rozrzucone Liliany Hermetz to przejmujący wielogłos pokazujący wpływ przeszłości na teraźniejszość i konsekwencje decyzji, nie zawsze podejmowanych przez nas. Dla mnie to też pewnego rodzaju obudzenie, ale o tym za chwilę.

Podkarpacie. Wieś, niezbyt zamożna, więc i ludzie raczej skromnie żyjący. Czasy PRL-u. W domu Zofii, jej córka Hanka i zięć Szczepan wraz z dziećmi zasiadają przy stole, na którym mężczyzna stawia paczkę. Paczkę nie byle jaką, bo zagraniczną. Z Francji.

Alzacja. Marysia, nadająca paczki z odzieżą i innymi dobrami do Polski, na obczyźnie ma na imię Irene, męża, dwoje dzieci i restaurację, którą niby prowadzi jej mąż, ale to ona jest sercem tejże. Ma też poczucie bycia rozdartą.

Członkowie obydwu rodzin: tej polskiej, i tej alzackiej, odwiedzali się wzajemnie i próbowali scalić to, czego się przecież nigdy scalić nie uda. Doświadczenia wojny, czasu powojennego i życia w innych warunkach społecznych i ekonomicznych postawiły pomiędzy nimi barierę, której pamięć i tęsknota Marysi nie pokonają. Coraz trudniej też kolejnym pokoleniom żyjącym w Polsce zrozumieć nostalgię mieszkającej w Alzacji krewnej.

A my - czytelnicy - patrzymy na wszystko z boku i widzimy co spowodowało nagromadzenie emocji w tej rodzinie, jak wydarzenia z lat minionych odcisnęły się na wzajemnych relacjach.

Liliana Hermetz swoją powieścią zawiesza nas na chwile w czasie i przestrzeni, nakłania do zastanowienia się nad własnymi korzeniami i tym, jak daleko odeszliśmy od naszych przodków i jak mocno poluzowaliśmy więzi łączące nas z nimi.

A moje obudzenie? Ta książka uświadomiła mi, jak mało ostatnimi czasu czytam powieści - powieści. Czegoś czego nie da się przeczytać w jedno popołudnie i zapomnieć dwa popołudnia później, nie poradników i książek rozwojowych, nie przewodników, czy jak jeszcze inaczej nazwać książki jakie czytuję. Teraz tylko musze wyciągnąć z tego wnioski i zmienić czytelnicze nawyki:-)

Rozrzucone gorąco polecam.

Komentarze

anonimowa72 pisze…
Dziękuję za polecenie. Idę szukać, by kupić.

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...