Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

Gusia

Dziś mija 7 rocznica dnia, w którym Gusia zamieszkała w Kociokwiku. Wybrana przez Z. na stronie internetowej schroniska, dołączyła do Sisi w sobotni poranek. Burczała gniewnie na próbę głaskania i jednocześnie drapała po nogach domagając się jedzenia. Uciekała przed zainteresowaniem człowieka, ale gdy nastała noc ułożyła się na kołdrze pod którą spałam i tkwiła na niej jak plasterek. Gusia dzisiaj nadal burczy gniewnie, gdy biorę ją na ręce. Obrażeniem reaguje na psią natarczywość. A jednocześnie zdarza jej się o poranku przyjść wtulić się we mnie i trącać mnie mokrym nosem, żeby przypomnieć, że ona tu jest, że mam nie zasypiać, tylko ją głaskać. Ma swoje ulubione smaki i zwyczaje. Zagrzebuje jedzenie, na które nie ma chęci, pije wodę z wysokiego kubka trzymając w nim łapkę, chętnie je ryby, a nie nie tknie nabiału, za którym przepadają inne kotki. Jest kotkiem obowiązkowym - gdy spóźniam się z podaniem kolacji patrzy na mnie wielkimi okrągłymi oczyma zdumiona, że lekceważę upływający

Wszak świętujemy codziennie

17 lutego nie dałam kotom do jedzenia nic wykwintnego. Nie poczęstowałam ich smakołykiem, nie bawiłam się z nimi uciekającym światełkiem, piłką, czy myszkami. 17 lutego po wizycie u lekarza zaległam w łóżku, przygarnęłam kociaste i zapadłam w sen. Było ciepło, przytulnie, mrucząco i miło. Mam nadzieję, że Kociokwiki okazały się być zadowolone:-) Skończyły się ferie, wrócił nasz PanDoktor i wkrótce zaczniemy akcję zębową kociastych. Ale póki co - korzystamy z zimowej aury spacerując z mamutkiem i ciepłych kaloryferów z kotami. Szczególnie Sisi jest pocieszna w tym zakresie, mości się na żeberkach kaloryferowych, przekłada, a gdy już brzuch ma bardzo, bardzo gorący decyduje się zejść balansując na szczebelkach łóżka i podpierając na parapecie. Nusia za to lubuje się ostatnio w spaniu tuż obok mojej głowy, tuż przy poduszce. Zamienia się w kuleczkę, a ja z przyjemnością albo wtulam w nią nos, albo podkładam pod nią dłoń. Wtedy Nusia włącza burczenie, a ja momentalnie zasypiam. Wojtuś co w

Teraz słyszę*

Słucham książek. Kiedyś na pytanie, czy zdarza mi się czytać więcej niż jedną książkę równocześnie odpowiadałam przecząco, dziś - potwierdziłabym. Jedną książkę czytam w domu, przy kawie, podczas jedzenia, przed snem. Inną mam ze sobą zawsze wtedy, gdy mam telefon - podczas spacerów z psem, w  drodze do pracy, na zakupy, gdziekolwiek. Gdy byłam dzieckiem uwielbiałam słuchowiska, bajki w radio i na winylowych płytach. Do dziś umiem zaśpiewać piosenkę Piętaszka. Później, tylko czasami, w czasie wieczornych podróży samochodem udawało mi się trafić na teatr radiowy, czy właśnie słuchowisko. Czas gnał do przodu, a wraz z nim technologie. Okazało się, że większość książek nagrywanych dla niewidomych na kasetach otrzymała drugie, cyfrowe życie, a ja poczułam się jak u progu raju - dusza ochocza, ale ciało słabe. Nie umiałam znaleźć czasu, który byłby odpowiednim na słuchanie. Sprzątanie, gotowanie? Do polubienia audiobooków nakłoniła mnie drobna kontuzja, podczas której najwygodn

O zwierzakach i ludziach

Czuje potrzebę odnotowania lektury tych książek, wspomnienia kilkoma słowami, że poświęciłam im czas. Wydane przez Wydawnictwo Skrzat Wojtek nie ma Taty, Mamę ma w dalekiej Ameryce, a na miejscu ma Babcię. Owszem, Babcia dba o chłopca, ale nie okazuje mu czułości, która - jak się okazuje - jest bardzo potrzebna jedenastolatkowi. Babcia z chłopcem nie rozmawia, mówi do niego, wydaje polecenia, czy przekazuje prośby, ale traktując go wciąż jak małe dziecko odbiera sobie i jemy szanse na dobrą komunikację. Pewnego dnia Wojtek spotyka panią sąsiadkę. Mieszkająca w tym samym bloku z córką i kotami zaproszeniem do rozmowy i do przytulnego, zarzuconego książkami, domu sprawia, że chłopiec czuje się komuś potrzebny, podbudowuje samoocenę i rozkwita. Udana, ważna lektura. Wydane przez Wydawnictwo Siedmioróg Książki Marcela Ayme to opowieści o dwóch dziewczynkach, otaczających je zwierzętach i rodzicach głównych bohaterek. Zwierzęta towarzyszące dzieciom są uczłowi

Katarzyna Puzyńska. Motylek. Więcej czerwieni.

Wydane przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka "Motylek" stał na półce dość długo. Czekał cierpliwie na swoją kolejkę i doczekał się tego, abym zamieściła go na specjalnej wyzwaniowej liście. Lista zgromadziła książki, które mam już czas dłuższy, a do których wciąż - mimo najszczerszych chęci - jakoś dotrzeć nie mogę. Zobowiązałam się, biorąc udział w wyzwaniu 12 książek na 2015 rok , że przeczytam także "Motylka". Co prawda, nie planowałam lektury na styczeń, ale gdy w bibliotece udało mi się trafią na "Więcej czerwieni", a w zapowiedziach wydawniczych znalazłam informację o lutowej premierze kolejnego tomu, nie mogłam zlekceważyć ponagleń losu;-) W niewielkiej wsi Lipowo, położonej w okolicach Brodnicy, życie toczy się spokojnie, nieco leniwie. Szef komisariatu, wysoki postawny, acz martwiący się o nadmiar tuszy, Daniel Podgórski, wraz podległymi sobie policjantami zajmuje się głównie rozwiązywaniem spraw drobnych kradzieży, awantur itp. Gdy je

Agnieszka Olejnik. Dante na tropie.

Wydane przez Wydawnictwo Literackie Zdecydowałam się na lekturę książki Agnieszki Olejnik z powodu psa i biblioteki. Wątek kryminalny ledwie zarysował się w mojej świadomości, a romansu nie spodziewałam się wcale. Cóż, powinnam dokładniej czytać informacje na okładce, bo czuję wyraźny niedobór psa i biblioteki, odpowiednią dawkę kryminału i zdecydowany przesyt wątkiem romansowym. Oraz bohaterką. Anna Drozd, lat 35, wprowadza się do Solca kupując stary dom zwany Dąbrową. Mieszka w miasteczku już prawie dwa lata, nie zna niemalże nikogo poza kilkoma osobami, które spotyka, bo gdzieś musi kupować jedzenie itp. Biblioteka, w której Anna pracuje, najwyraźniej nie jest miejscem odpowiednim do tego, by poznawać ludzi. Podobnie jak przestrzeń, którą bohaterka odwiedza z psem i to psem rzadko spotykanym w jej nowym miejscu zamieszkania, wyżłem weimarskim. Do Solca Anna wprowadza się po potężnym rozczarowaniu miłosnym; wycofuje się z życia, staje się odludkiem i tylko jednej osobie,

Noc w kinie

Rzadko bywam w kinie. Właściwie, gdy tylko zaczął się pierwszy z oglądanych przeze mnie filmów, uświadomiłam sobie, że za rzadko - bo przecież podoba mi się w sali kinowej i lubię atmosferę towarzyszącą oglądaniu filmów na wielkim ekranie. Pewnie nie miałabym okazji do takich wniosków, gdyby nie konkurs organizowany przez lokalne radio i nie zaproszenie na Maraton Polskiego Kina, które w tymże konkursie wygrałam. Wyjeżdżając z domu już wiedziałam, że na pewno chcę obejrzeć pierwsze dwa filmy. Owszem, chciałabym i trzeci, ale obawiałam się o swoją kondycję; nie zdarza mi się zarywać nocy, więc nie mam praktyki w tej materii ;-) "Ziarno prawdy" czytałam w listopadzie 2011 roku , więc nie pamiętam zbyt wielu szczegółów. Mam jednak w głowie klimat książki i sądzę, że twórcom filmu udało się ów klimat zachować. Zamglone miasto, Robert Więckiewicz grający rolę pewnego siebie Teo Szackiego, Jerzy Trela, który jest klasą dla samego siebie, mroczne korytarze i zbrodni

Szczepienia, gonitwa, goście i wadliwa szekla

Nadszedł czas na to, by zaszczepić koty. Po uzgodnieniu z PanDoktorem zarezerwowałam termin trzech kolejno przypadających wizyt, a przy życzliwym wsparciu ciotki Z. zapakowałam kociaste do 3 transporterów (Nusia i Wojtek do jednego) i wyruszyliśmy. Jako pierwsza na wagę i stół trafiła Gusia (waga – 4,85 kg). Obsyczała PanDoktora, nie dała się dokładnie osłuchać mrucząc gniewnie, ale z badania i oglądu kota została zakwalifikowana jako gotowa na szczepienie. Próbowała mnie ugryźć w trakcie, ale już po – mruczała nadal gniewnie z transportera. Sisulka też się nie dała osłuchać. Ona jeszcze bardziej niż Gusia, bo o ile Gusia warczała tylko na wydechu, Sisi mruczała, zwyczajem kocim, na wdechu i na wydechu, uniemożliwiając PanDoktorowi  wsłuchanie się w kocie wnętrzności. Sisulka waży podobnie jak Gusia, temperaturę ciała miała odpowiednią, więc też została zaszczepiona. Kolejnym kotem ważonym, badanym i szczepionym był Wojtuś. 4 kilo zdrowego, błyszczącego, ciekawskiego i lekko spłoszoneg

Barbara O'Neal. Niech ci się spełnią marzenia.

Wydane przez Wydawnictwo Literackie Lubię książki Barbary O'Neal - są smakowite, ciepłe, dające nadzieję. Opowieści przeplatane przepisami kulinarnymi sprawiają, że nie sposób podejść obojętnie do historii kreowanych przez Autorkę. Cztery kobiety w różnym wieku, z różnych stron, z rozmaitymi doświadczeniami życiowymi i najróżniejszymi rolami w teraźniejszości, połączyło jedno - blogowanie. Każda z nich prowadzi bloga, każda z nich odnajduje w internetowych zapiskach kulinarnych swoją przestrzeń i wartość dodaną do samej siebie. Mimo, że się przyjaźnią, nigdy się nie widziały - ich znajomość opiera się o korespondencję mailową. Gdy postanawiają spotkać się z okazji urodzin najstarszej z nich, to już sam akt wyruszenia w podróż dla niektórych z nich stanowi bodziec do myślenia o zmianach w życiu. Lavender, Ginny, Ruby, Valerie. Za ich imionami kryją się cztery historie - o wielkiej miłości, chłodzie w małżeństwie, walce o istnienie farmy, utracie najbliższych członkó

Ursula K. Le Guin. Kotolotki. Kotolotki z wizytą u mamy.

Wydane przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka Trafiłam na te książeczki przypadkiem. Przepięknie ilustrowane, niewielkie, w twardej oprawie i w dodatku o kotach. Nie mogłam się oprzeć i zabrałam je do domu. Ursula K. Le Guin opowiada historię kociąt, które z nieznanej nikomu przyczyny urodziły się wyposażone w skrzydła. Dorastają, pod czujnym okiem matki, w mieście i dopiero wobec zagrożeń jakie ze sobą niesie to wielkie skupisko ludzi, psów, samochodów i wszystkiego, co kotom nieprzyjazne, okazuje się, że skrzydła to cudne udogodnienie.  Kocia mama nakazuje jednak dzieciom opuszczenie jej i miasta, znalezienie życzliwszego kociakom miejsca do życia. Kocięta wyruszają w podniebną podróż, lądują w lesie, a później trafiają do rodziny sympatycznych dzieciaków. Druga część opowieści przedstawia wyprawę dwojga z kociąt do rodzinnego miasta. Chcą odwiedzić mamę, ale zanim ją znajdują, w opustoszałym domu natykają się na czarne, na wpół dzikie kocię, które niew

Ben Elton. Dwaj bracia.

Wydane przez Wydawnictwo Zona Zero W czasach liceum przeżywałam okres intensywnego zainteresowania literaturą lagrową i obozową. W późniejszych latach sięgałam sporadycznie po książki poruszające tematykę nikłości człowieka wobec ogromu polityki i wojny. Czytanie tego typu książek zawsze pobudza we mnie niepewność i skłania do zadawania sobie pytań o realizm przedstawianych wydarzeń, o wierność wydarzeniom w opowiadanej historii. Najczęściej przyznaję jednak sama przed sobą, że tego, co jedni ludzie zrobili innym, nie sposób ująć w jakiekolwiek ramy wyobraźni i zrozumienia. Jest 1920 rok. Wolfgang Stengel wiezie do szpitala swoją ciężarną żonę Friedę. Tej nocy na świat przychodzą ich synowie - Otton i Paulus. Jeden z chłopców umiera i małżonkowie niemal natychmiast decydują się na adopcję chłopca, którego matka zmarła przy porodzie. Stengelowie mają zatem dwóch synów i nikt poza nimi nie wie, że tylko jeden z nich jest Żydem, tak jak oni. Lata 30 XX wieku to czas, w któ