Przejdź do głównej zawartości

Zwierzołki*

Od kilku dni w Kociokwiku na półkoloniach przebywa w Tymon. Obchodził z nami również swoje pierwsze urodziny. Zobaczcie na jakiego pięknego chłopaka wyrósł.






Tymon noce spędza w swoim mieszkaniu, gdyż jest kotem o zdecydowanym zamiłowaniu do nocnego życia i przeszkadza kotkom, a głównie Gusi, spokojnie spać. Rano przynoszę do go nas i po krótkim przypomnieniu najmłodszemu gdzie jest jego miejsce, zapada optymalny poziom porozumienia między zwierzęcego i zwierzaki zostają same. Karcącymi są szczególnie Nusia i Sisi, Gusia się wycofuje i nie chce mieć z Tymonem nic wspólnego. A Sara, jak to Sara - kocha wszystkich.

Zbieramy same pochwały za wygląd psicy, za wygląd w nowych szelkach (za które serdecznie dziękuję). Zdarzyło się co prawda usłyszeć sugestię, że Sara przybrała na wadze, ale po pierwsze nie sądzę, aby to była prawda, po drugie - wraz z tym, że słońce wcześniej wstaje i mamy o poranku więcej energii, zaczniemy intensywniej spacerować i ewentualna nadwaga zniknie czym prędzej. Zresztą - sprawdźcie, czy tu naprawdę widać jakieś nadwyżki?




Z dalekiej północy dochodzą wieści o coraz lepiej radzącym sobie Wojtku. Z Kavką przy boku spaceruje w pobliżu domu, ale gdy ona wyrusza na odleglejsze wyprawy, on wraca na próg domu, gdzie czuje się bezpiecznie. Czasami pojawia się koło Mamy korzystającej z ogrodowej ławki, ale niewątpliwie cieszy się z tego, że drzwi na ganek są uchylone i można z ich uchylenia skorzystać. Kavka, choć już uznała, że wynalezione przez Wojtka legowisko w wersalce powinno należeć do niej, z sympatią i zaciekawieniem przyjęła młodszego kompana zabaw.

Sisi, Gusia i Nusia przejęły we władanie dom. Nie obraziły się zbytnio, że wyjechałam na dwa dni - zaaprobowały opiekę Cioci A., ale nie do tego stopnia, żeby z nią spać. Cieszę się, że jest już na tyle ciepło, by mogły wychodzić na dłużej na balkon, mimo, że one jeszcze nie do końca są przekonane do tego pomysłu. Przed nami niewielki remont i przestawianie; ciekawa jestem jak koty na nie zareagują.

Miło jest wracać do domu, w którym są zwierzęta. Prawda?

*Zwierzołki - to określenie używane przez Mikołaja Golachowskiego. Panie Mikołaju, użyczam, bo ładne:)

Komentarze

Moreni pisze…
Zwierzołki to chyba jakiś regionalizm - jedna z moich internetowych znajomych też tak mówi (pisze, właściwie), i to od znacznie dłuższego czasu, niż książka jest na rynku.;)

BTW, czekam na ten wpis książkozwierzęcy, co się u Padmy odgrażałaś, że go popełnisz. Ciągle szukam nowych inspiracji w temacie.^^
Monika Badowska pisze…
Moreni,

spotkałam się z tym określeniem pierwszy raz i dlatego myślałam, że to PanMikołajowy;) Wpis będzie w weekend:D

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj