Przejdź do głównej zawartości

Olga Gitkiewicz. Nie zdążę.


Czytałam reportaż Olgi Gitkiewicz i czułam, że i ja miałabym wiele do opowiadania o tym, jak się mieszka w miejscu, z którego trudno się wydostać inaczej niż siłą własnych nóg lub samochodem. O wsi, w której zaczynałam pracę nauczyciela i o innej, w której odbierałam wynagrodzenie za tę pracę - nie połączonych w żaden sposób autobusem. O godzinach spędzonych w pociągach, na dworcach, w autobusach i na przystankach. O tym, że dziś bez samochodu nie dojadę do miejscowości, z której pochodzę, a już na pewno nie zrobię tego, gdybym chciała ze sobą zabrać psa. Podzieliłam się tą refleksją z Wami również na Instagramie.


Czytałam i zastanawiałam się, czy ów reportaż to bardziej zatrzymanie chwili, pokazanie jak bardzo jest już źle i jak może być gorzej? A gdyby tak zobrazowanie bezwładu komunikacyjnego miało na celu obudzenie nas, władzę, i sprowokowanie do wprowadzania zmian? Najtrudniejszą do przyjęcia byłaby diagnoza, że Olga Gitkiewicz napisała Nie zdążę, żeby czytelnicy sięgający po jej książkę za kilka dekad, mogli ją potraktować jako źródło wiedzy historycznej. Bo już i tak nie przyjdzie opamiętanie, i nic nie da się zrobić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj