Przejdź do głównej zawartości

Marta Kisiel. Płacz.


Ledwie zdążyłam wrócić z krótkiego wyjazdu w Góry Sowie, a już przeniosłam się tam ponownie dzięki literaturze. Trzecia, i ostatnia, część cyklu wrocławskiego (link zawiedzie Was do części pierwszej), zaczyna się bowiem we Wrocławiu, ale później przenosi się na południowy-wschód od Wałbrzycha. Przyznaję - byłam ignorantką, lecz własna podróż, podkreślona powieścią Marty Kisiel, otworzyła mi szerzej oczy.

Eleonora zniknęła. Telefon Dżusi jest atakowany wielokrotnie, a gdy kobieta decyduje się odebrać słyszy w nim jedynie jakieś niezidentyfikowane głosy i szumy. Ciotka dziewczyn, Klara, odwiedza wciąż siostry Bolesne, wyglądając jak jeden wielki wyrzut sumienia. I wówczas wydarza się coś, co elektryzuje wszystkich, co sprawia, że zaczynają działać wspólnie, miast pogrążać się w żałowaniu dni za szybko mijających, okazji niewykorzystanych, czynów dokonanych. Wyruszają, by odnaleźć Eleonorę, gdyż pomiędzy dźwiękami realnego świata dobiega ich jej głos. Głos wołający o pomoc.

Spora dawka historii regionu jaką zaproponowała nam w powieści autorka nadaje ton losom bohaterów, łączy współczesność z przeszłością, pozwalając doświadczać tego, na co oni z pewnością nie mają ochoty, a czemu my - czytelnicy siedzący wygodnie w fotelach i pod kocami - przyglądamy się z niedowierzaniem, grozą i narastającą chęcią sięgnięcia do źródeł historycznych, do źródeł, które objaśnią nam jeszcze pełniej historię pałaców, obozów i podobozów nazistowskich, tego, w jak przemyślny sposób można było wykorzystać ziemię, by czynić na niej zło. Zło, które jest w niej obecne do dziś.
Żyć - powtórzyła pani Jaga w zamyśleniu. - Tak, to całkiem niezły plan. [s.206]
Plan historyczny jest w tej książce szalenie istotny, niemniej jednak ważny jest plan społeczny. Marta Kisiel napisała bowiem książkę o oddaniu, lojalności, o miłości, która każe podążać za ukochaną osobą. O czymś, co trudno określić słowami, bo wydają się za banalne, ale o czymś, co pokazuje się czynami. I co ściska za czytelnicze serce.

Wiem, że w naszej popkulturowej świadomości zdanie Coś się kończy, coś się zaczyna należy do zupełnie innej opowieści. Przywołam jej jednak, gdyż Marta Kisiel w mistrzowski sposób przedstawiła w Płaczu istotę tego zdania. A dzięki niemu - mnóstwo innych ważkich spraw, które - przefiltrowane przez naszą wrażliwość - nie pozostawią nas obojętnymi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k