Przejdź do głównej zawartości

Agot Gjems-Selmer. Nad dalekim cichym fiordem.

Wydane przez
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Pewnie nie trafiłabym na tę książkę, gdyby nie wyzwanie "Znalezione pod choinką". Co roku staram się czytać coś nowego, co roku znajdować inne niż dotychczas lektury, więc oprócz nowości szukam też tematyki bożonarodzeniowej w książkach wydanych kilka lub kilkanaście lat temu.

Autorka, której książka miała premierę w 1900 roku, opisuje rodzinę lekarza mieszkającą w okręgu Balsfjord w Norwegii. Bohaterowie książki, ale i ich rodzina mieszkająca w innych regionach kraju, określa okolice Tromso, jako Daleką Północ. Cóż, jest Daleka, skoro zima trwa tam dziewięć miesięcy.

Opowieść o tym, jak wygląda codzienne życie w krainie śniegu i wiatru jest uroczo staroświecka. Rodzina spędza czas głównie w swoim towarzystwie i choć w pracy w domu zawsze jest dużo (szczególnie przy czwórce dzieci) to rodzice znajdują bez kłopotu czas, by towarzyszyć dzieciom, by z nimi czytać lub by, po prostu, obserwować ich zabawy.

Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest wieczorowi wigilijnemu. To jedyny dzień roku, w którym dzieciom wolno nie wstawać wcześnie z łóżka i w którym mogą wypić poranną kawę w pościeli. Koło południa rodzina wraz z przyjaciółmi zjada uroczyste śniadanie, a później, nie kłopocząc się o wielość spraw do zrobienia, wszyscy wychodzą na spacer: 
Ku północy niebo zabarwia się ciemnym błękitem, ale dalej mieni się tysiącem cudnych odcieni, dochodząc do jaskrawopurpurowego złota. Ani jeden powiew wiatru nie marszczy powierzchni wody; roztacza się toń gładka jak zwierciadło, cicha jak dusza dziecka i odbija najdokładniej grę barw niebios. [s. 88]
Tradycją w rodzinie było to, że to ojciec ubiera choinkę, a dzieci widzą ją - już przystrojoną - dopiero w wigilijny wieczór:
Ale najpiekniejsze ze wszystkiego jest samo wysokie, wspaniałe drzewko. Widzimy je przecież tylko raz na rok - na Boże Narodzenie, bo u nas jodły nie rosną. Przynosi nam pozdowienie z wielkich, poważnych lasów południa. I taka jest dla nas droga! Nie wyrzucamy ani jednej igły, jeśli jest za wysoka, ozdabiamy obciętymi gałązkami pokoje o tak się tym cieszymy! [s.92]
Kolędy, fragment Ewangelii i upominki ułożone na wigilijnym stole. A później:
Miód i ciasta świąteczne, i jabłka, i orzechy na stole, i twarze promieniejące radością wokół stołu, wszystko jak być powinno w wieczór wigilijny. [s.93]
"Nad dalekim cichym fiordem" ma już 113 lat. Wciąż jednak wzrusza i sprawia, że zaczynamy doceniać to, co mamy:-)

Komentarze

Agnes pisze…
Oooo, brzmi cudownie. Jak w Bullerbyn. Wrzucam do schowka, dzięki.
In via Wandrusy pisze…
To jedna z ukochanych książek mojego dzieciństwa :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj