Przejdź do głównej zawartości

Kuchnia przedświąteczna

Z racji tego, że 23 i 24 grudnia spędzimy głównie poza domem, dziś zabraliśmy się za przygotowywanie potraw świątecznych. Jako element stały krajobrazu kuchennego występowała Sara. Gdyby żyła Duszka, pewnie i ona towarzyszyłaby mi w kuchni. Skoro jej nie ma - wspominamy, a przy okazji dostrzegamy jak godną reprezentantką rodzaju "gospodynia domowa" jest Sara.

Sałatka jarzynowa. Kroję marchewkę. Kilka kawałków trafia do psiego brzucha. Kroję jajka - żółtko z jednego ląduje w kocich miseczkach, białko - w psim pyszczydle. Kilka ziaren zielonego groszku wpada do miski Nusi, kilka zjada mi z ręki Sara. Po umyciu rąk kroję ogórki starając się nie widzieć zaśnilionego pyska Sary i błagania w jej oczach. 

Sos grecki. Marchewka - wiadomo.

Sałatka wg przepisu babci. Kiszona kapusta na szczęście nie wzbudza niczyjego entuzjazmu. Czerwona fasola już tak. Kilka ziaren do miseczki Nusi, kilka do miski Sary. Czerwone buraki lubi Wojtuś i -oczywiście - Sara.

Ciasto drożdżowe - upieczone, rzecz jasna - lubi Sisi. Gdybyśmy mieli, tradycyjną kolację wigilijną z rybą, pewnie do talerza zaglądałoby nam 5 zwierzątek. Nie mamy ryby, więc i zaglądać nie będzie konieczności. Ale i Wy, i ja wiem, że bez względu na to, co będziemy mieć na talerzach - zwierzątki będą do nich zaglądały.

Komentarze

efka i koty pisze…
Jakie urocze wspólne przygotowania do świąt :-) U nas też dziś było pracowicie w kuchni. Ale koty jakoś na szczęście nie podjadały. Tylko na koniec zauważyłam, że ktoś się dobrał do sernika. Na 100% Musli i Omlet. Wesołych Świąt :-)
wilddzik pisze…
Wspaniale mieć takich pomocników :-)
U nas też zwierzyniec kręci się wokół nas, licząc na próbowanie potraw (lub składników). Wesołych Świąt!
kociokwik pisze…
Efko,
opędzenie się od "pomocników" bywa czasmi trudne, więc dobrze, że się skończyło tylko na nadgryzionym serniku;-)

Wilddzik,
:-D

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...