Przejdź do głównej zawartości

Zanurzenie w intrygach kryminalnych


Komisarz Kowalski, z "Magika" Magdaleny Parys, spacerując z psem stara się nie myśleć o tym, że za rozświetlonymi oknami mieszkań mogą kryć się jego kolejni "klienci". Ja, szczególnie podczas wczesnoporannych wędrówek przez osiedle, zastanawiam się, co skłoniło lokatorów mieszkań, w których już świeci się światło, do wczesnej pobudki - zaburzenia snu, praca, potrzeba opieki na dzieckiem, osobą starszą?


"Magika" poznaję w wersji słuchanej - od pewnego czasu kryminały lepiej wchodzą mi przez uszy. Tu pierwsze zdumienie - dwoje lektorów. Dorota Landowska czyta rozdziały, w których główną rolę odgrywają kobiety, Mariusz Bonaszewski oddaje swój głos męskim częściom książki (tych jest zdecydowanie więcej). O ile poszczególnych fragmentów słucha się dobrze, to przejścia między lektorami stanowią dla mnie zgrzyt; muszę się na nowo oswajać i podgłaszać lub przyciszać odtwarzacz, Dorota Landowska jest zdecydowanie cichsza. I jeszcze coś, na co być może podczas czytania drukowanej książki nie zwróciłabym uwagi - stylizacja językowa. Czasami Magdalena Parys pobrzmiewa Gombrowiczem, a i parafraza Mickiewicza się jej zdarzyła. Wybrzmiewa to nieco sztucznie i mam wrażenie, nie koresponduje z resztą, sprawnie toczącej się narracji powieściowej.

Po "Magika" sięgnęłam na fali popularności i haseł, że to powieść wielowątkowa, ważna, i choć kryminał, to jakoby przez temat, który podejmuje, wznoszący się ponad przynależność rodzajową. Owszem, niewątpliwie opowieść o rozliczeniach z aktami Stasi, Instytucie Gaucka, o morderstwach popełnianych nie podczas wojny, ale już po jej zakończeniu, o tym, jak usuwano niewygodnych świadków w czasach nieograniczonej niczym działalności Muzeum Bezpieczeństwa Państwowego NRD, o tym jak nawet współcześnie niebezpieczne może być interesowanie się tym, co wydarzyło się lata przed tym nim zburzono Mur Berliński, jest napisana niebywale realistycznie, wiarygodnie, ale nie każdemu kto sięgnie po "Magika" spodoba się takie nagromadzenie danych faktograficznych, nie każdy da radę się zmierzyć z tematyką (i obszernością) powieści.


Podobnie przez uszy, czas już jakiś temu, poznałam "Pochłaniacza" Katarzyny Bondy, w interpretacji Agaty Kuleszy. To było moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Książka na tyle interesująca, że słuchałam jej nawet w domu, gotując czy sprzątając, choć zazwyczaj audiobooki są dla mnie książkami spacerowymi. Gdy Sasza Załuska, profilerka,  wracając z Wielkiej Brytanii zostaje zaangażowana przez właściciela klubu muzycznego w Sopocie, nie spodziewa się, że przyjdzie jej się zmierzyć z wydarzeniami rozgrywającymi się przed 20 laty. I choć powieść jest w wielu momentach bardzo szczegółowa, idealnie wręcz udokumentowana, nie udało się Autorce ustrzec przed nadmiernym rozwijaniem wątków, które były dla rozwikłania sprawy ważne, ale nie najistotniejsze. Opowieści poboczne sprawiały, że czytelniczo meandrowałam za słowami powieści, gubiąc nieco związek tego, czego własnie słucham z głównym nurtem kryminału. Ale, że językowo i stylistycznie całość mi się obroniła i z chęcią sięgnęłam po kolejną książkę Katarzyny Bondy. Mój wybór padł na "Florystkę", czyli trzeci tom z profilerem Hubertem Meyerem.


"Florystkę" poznawałam w druku, więc kwestie językowe, które łatwiej mi wyłapywać, gdy książki słucham, zostały zdominowane przez treść i moje odczucia związane z bohaterami i tematyką powieści. Akcja częściowo osadzona jest na Mazurach i to już mnie jakoś do tej książki przekonało;-) To, że główne wydarzenia, rozgrywają się w Białymstoku, też mnie nie zniechęciło, podoba mi się osadzanie powieści w prowincjonalnych miastach (kolejna ma być Hajnówka, już się cieszę). "Zakazana" dzielnica, zabijane dzieci, szkoła muzyczna i harfistki, Romowie, kwiaty - to wszystko stanowi interesujący zbiór elementów, którzy Katarzynie Bondzie udało się połączyć w sprawnie napisaną intrygę kryminalną. Zdecydowanie muszę sięgnąć po jej wcześniejsze książki, mam ochotę się przyjrzeć jej twórczości.

Praca w bibliotece, wśród ludzi, którzy mają podobnego, jak ja, fioła na punkcie książek, jest dla mnie źródłem niesamowitej pokusy. Bo wiecie:


P.S. Czytam "Minimalizm po polsku" i "Mniej" - zobaczymy jakie będą efekty;-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...