Przejdź do głównej zawartości

Maria Paszyńska. Owoc granatu.


Przyznaję - gdyby nie to, że jutro odwiedzi Bibliotekę Maria Paszyńska, a mnie przypadnie rola moderatora rozmowy autorki z czytelnikami - pewnie nie sięgnęłabym po trylogię Owoc granatu.

Bliźniacze siostry, Elżbieta i Stefania spędzają lato 1939 roku u dziadków na wsi. Pierwsza z nich u boku ojca i dziadka zachwyca się naturą, wykazuje zainteresowanie gospodarstwem, angażuje się w działalność charytatywną babci. Druga - znudzona brakiem miejskich rozrywek, szuka sposobu na uprzykrzenie życia siostrze i podejmuje życiową decyzję - zostanie żoną młodego mężczyzny, którego ujrzała w kościele. To, że  - jak z czasem odkrywa - Jędrzej kocha jej siostrę, traktuje jak zdradę. Gdy wybucha wojna siostry wraz z matką i młodszym bratem trafiają do transportu na Syberię. Bliższa światu realnemu Halszka przejmuje odpowiedzialność za rodzinę, Stefania - wciąż żyjąca mrzonkami i wciąż w pretensjach - nie dostrzega zagrożeń, nie docenia charakteru Rosjan, nie potrafi zauważyć jak wiele dla niej robi jej siostra.

Tak się zaczyna tom pierwszy. W trakcie czytania wędrujemy z dziewczętami na Syberię, a stamtąd do Iranu. Towarzyszymy im przez wiele lat, obserwując ich doświadczenia, przemiany. Patrzymy na to jak poddają się upływowi czasu, co się zmienia w ich postrzeganiu świata i jednocześnie obserwujemy jak zmienia się świat wokół nich.

Te wątki, przemian społecznych i politycznych, zaciekawiły mnie najbardziej, choć gdy czytam opinie o trylogii dostrzegam w nich zupełnie inne podkreślane, jako interesujące, tematy. Ale to chyba dobrze, prawda? Najpiękniej jest się dobrze różnić:)

P.S. Zapraszam jutro:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...