Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Bonda. Okularnik.


Wydane przez
Wydawnictwo Muza

"Pochłaniacza", czyli pierwszą część tetralogii, której bohaterką jest Sasza Załuska, poznałam w wersji audio. "Okularnika" przeczytałam i to błyskawicznie, bo historia zbrodni rozgrywających się w Hajnówce i jej okolicach zawładnęła mną bez reszty.

Najważniejszym dla mnie wątkiem powieści był ten, w którym Autorka opisuje wydarzenia z II wojny światowej oraz czasów powojennych i ich reperkusje dla współcześnie żyjących. Siła działania pewnych ludzi i zasięg tego, co robią przypominały mi plączące się i mocno rozrastające korzenie chwastów.

Sasza wyjeżdżająca śladem Łukasza do Hajnówki trafia - jak się może wydawać - w czarną dziurę. Nie może się z nikim skontaktować, nikt jej nie szuka, traci samochód i jest podejrzana w sprawie zniknięcia młodej kobiety. Sasza, pozostawiona sama sobie, próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczych wydarzeń, które - dla niej - dla osoby spoza społeczności lokalnej, są wyjątkowo trudne do zrozumienia, bo miejscowi niechętnie o nich mówią.

Podczas lektury miałam wrażenie, że pewne szczegóły wątku szpitalnego były zanadto wydumane. Wybijało mnie to z rytmu czytania, podważało wiarygodność całej opowieści.

"Okularnika" przeczytałam naprawdę szybko i już wiem, że z przyjemnością, za czas jakiś, do niego wrócę. Tym razem będę czytała wolniej i zwracała baczniejszą uwagę na szczegóły, które z pewnością mi umknęły podczas pierwszej lektury.

*   *   *

Kilka dni temu miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z Panią Katarzyną Bondą. Autorka okazała się być osobą bardzo konkretną, skupioną na pisaniu i uwiarygadnianiu tego, o czym pisze. Mówiła energicznie, rzeczowo, poważniejsze tematy przeplatała żartami. Zaangażowała się w rozmowę z czytelnikami bardzo aktywnie i tylko prowadzący spotkanie wyjątkowo się nudził (czego zrozumieć nie potrafię).

Z tym, o czym mówiła Katarzyna Bonda na spotkaniu i z klimatem spotkania, doskonale współgra poniższy fragment jej tekstu:
"Pisarz to kolekcjoner, zbieracz, chomik. Kisi te wszystkie opowieści w swoim emocjonalnym brzuchu. One w nim rosną. Niektóre są do wyrzucenia, jak zgniłe jabłka, jeśli się ich nie pożre, kiedy są jeszcze czerwone i pachnące. Ale niektóre historie nie mają terminu ważności. Mało tego – im więcej czasu minie od ich znalezienia – tym cenniejsze się stają. Nie wolno ich ruszać, dotykać. Przyjdzie czas i opowieść sama domaga się ogarnięcia fabularnego. 
Lubię ten stan obsesji tematem. Wpadam wtedy jak do studni i głębiej, głębiej zanurzam się, tracąc z oczu otaczający mnie świat. Nie jestem na bieżąco, nie oglądam mundialu, polityka mnie brzydzi. O tym, kto jest naszym prezydentem dowiedziałam się przypadkiem z facebooka pod jakimś zdjęciem żywności czy pieska. To wybór, nie zaniedbanie. Selekcjonuję docierające do mnie dane." (Całość tutaj
*   *   *

Czytam teraz "Tylko martwi nie kłamią" i jeszcze nie wiem, co o tej książce myślę. Gdy już skończę i będę wdziedziała, to Wam napiszę. Huberta Meyera zdążyłam już polubić:-)

Komentarze

natanna pisze…
Nie znam twórczości Pani Bondy, ale "okularnik" mnie zaintrygował właśnie ze względu na ten historyczny już wątek. Mam wrażenie, że też bym książkę pochłonęła...
Monika Badowska pisze…
Ciekawa jestem Twojej opinii; daj znać, gdy już przeczytasz:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k