Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik 67


Poprzedni Niedzielnik ukazał się tu około siedmiu miesięcy temu. Zapewne wpływ na jego pojawianie się (lub bardziej nie) ma fakt, iż w domu nie mam komputera i weekendy upływają mi na aktywności zgoła innej niż internetowej.

Czuję się już zmęczona zimą i brakiem słońca, jak zapewne większość z Was. Jak sobie z tym radzicie? Mnie udało się zajrzeć do solarium, wieczory spędzam w sali kinowej, gdzie intensywność bodźców nie pozwala mi za szybko usnąć, dbam o aktywność fizyczną i czasami, po prostu, pozwalam sobie na to, by wcześnie się położyć i zaczytać pod ciepłą kołdrą w kocim towarzystwie.

Ostatnio miałam nieco więcej czasu na dotrzymywanie towarzystwa zwierzakom, bo zmogła mnie choroba. Niestety, w tym samym okresie Nuka się rozchorowała i nie ominęły nas wizyty u lekarza. Ja już wróciłam do obowiązków zawodowych, a w sprawie zdrowia Nuki... Cóż - diagnozujemy i wielce prawdopodobne jest, że w najbliższych dniach w celu pokrycia kosztów owej diagnostyki zorganizuję bazarek pomocowy.

Rower stoi już gotowy do drogi. Jest piękny: czarno-grafitowy z odrobiną zielonego. Mam też nowy licznik. Pozostaje mi jedynie dokupić kask i wyglądać pogody umożliwiającej jeżdżenie.

Wkrótce, na przekór nadchodzącym mrozom, pojadę do sklepu ogrodniczego, kupię nowe doniczki, doniczki, poprzynoszę z zaprzyjaźnionych miejsc kawałki kwiatów, którym chcę zaproponować dzielenie przestrzeni domowej i będę szaleć roślinnie. 

Na razie znajduję małe radości w każdym dniu. A to taką, że gdy idę do pracy to już jest jasno i gdy wracam z psem z długiego popołudniowego spaceru, także. Lub taką, że pomarańcze i grejpfruty tej zimy są w tak przyjaznych cenach, że mogę się nimi objadać. I jeszcze - odkryłam dla swojej kuchni komosę ryżową. A dla swojego ciała zajęcia o skromnej nazwie zdrowy kręgosłup.

W czym Wy upatrujecie radości na zimowe dni? I jak oswajacie ową - coraz bardziej męczącą już - zimę?

Komentarze

Terapia Literami pisze…
Nie muszę oswajać zimy, bo bardzo ją lubię :) To dla mnie, wraz z jesienią, najpiękniejsza pora roku. Zabrzmi to jak trollowanie, ale ja z niepokojem przywitałam wydłużające się dni i niechętnie myślę o zbliżającej się wiośnie.
Zima owszem jest piękna, ale ja wolę słońce i długie dni. Jak oswajam tę porę roku? Podobnie, jak ty- drobiazgami, które cieszą:) Zabawą z psem, kawałkiem ciasta czekoladowego, ulubioną kawą z dodatkiem cynamonu, miodowo-korzennymi świecami i oczywiście dobrą książka :)
Monika Badowska pisze…
Terapia Literami,
ja lubię taką jak jest teraz: mroźną i słoneczną. Ale z tego ponurego, + 5, zimowego oblicza nie umiem się cieszyć;)

Książki do poduszki,
:)
Lubię zimę, ale gdy mam możliwość siedzenia w domu, napalenia w kominku, przytulenia kota, zabawy z synkiem, poczytania. Niestety, ale życie jest brutalne i przy tak niskiej temp. musiałam dzisiaj wypełznąć z norki domowej do pracy. Koszmar.
Pocieszam się, że za miesiąc będzie już czuć wiosnę i może przestanę wreszcie marznąć.
Jedyny okres w zimie, który lubię to grudzień ze względu na magię Bożego Narodzenia.
Pozdrawiam i wytrwałości w oczekiwaniu na wiosnę życzę.
Monika Badowska pisze…
Aneta,
przy wysokich mrozach mam energię, tylko szarość i brak słońca mnie osłabia. Ale nic to - wiosna coraz bliżej:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj