Przejdź do głównej zawartości

5+1

Och, cóż za intensywne dni! Od czwartku, 25 lipca, Kociokwik żyje odliczając chwile obserwacjami zwierząt, zmianami w ich zachowaniu, reakcjami na nowe i skupiając się na tym, aby wyprzedzać ewentualne niesnaski. Na szczęście tych nie ma. Ale od początku...


Kotów się Amber obawiała. Gdy stanęły zaciekawione nowym domownikiem w przedpokoju zatrzymała się, zerknęła i poprosiła całą sobą, żeby je jednak zabrać, bo ona chciałaby przejść. Pobiegła schować się do klatki i nie wykazywała żadnej chęci, by ją opuszczać. Tak bardzo nie, że aby zabrać ją na spacer trzeba było ją z tej klatki wyciągnąć. Pic i jeść dostawała tuż przed klatką - z lekka się wyczołgiwała, konsumowała to co w miskach i czym prędzej chowała się do wewnątrz. Gdy już, wyciągnięta, z przypiętą smyczą, znajdowała się poza mieszkaniem, spacerowała chętnie, acz na nieodległe ścieżki i z wyraźną radością powrotu do miejsca bezpiecznego, wbiegała po schodach.

W piątek odbyła się wizyta u PanDoktora. Psica idealna - dała się obejrzeć, zbadać, zważyć (20,4 kg), pobrać krew, dopiero przy żelu i głowicy podczas badania USG zaczęła protestować. Obraziła się i nie wzięła nawet podarowanego przez doktora ciastka. Badanie krwi potwierdziło wynik kosmicznie wysokiej fosfatazy. Podjęliśmy decyzję o jak najszybszej sterylizacji, umówiliśmy się na wtorek.


Ale póki nastał wtorek, to w poniedziałek powędrowałyśmy do psiej fryzjerki. Wykąpanie, wysuszenie i uczesanie Amber zajęło aż dwie godziny i z pewnością gabinet wyglądał po jej wizycie znacznie gorzej niż po wizycie choćby maltańczyka, który był przed nią. Może samo moczenie nie bardzo jej się podobało, ale gdy już wyszła czysta i puchata, to z dumnie podniesionym ogonem wracała do domu.



Podczas sterylizacji okazało się, że Amber miała cysty, usunięto guzy z sutków, a tak w ogóle to już powolutku zaczynały się objawy wskazujące na nieodległe czasowo ropne zapalenie macicy. Czas na adopcję i zabieg sterylizacji był idealny. Psica wróciła do domu w kubraczku, obolała i odmówiła wycieczek na spacery. Tak naprawdę lepiej poczuła się dopiero w piątek wieczorem. Po raz pierwszy zareagowała radością na zawołanie "Amber na spacer" i sama wyszła z mieszkania po przypięciu smyczy.


A co na jej obecność mówią koty? Kajtka Amber fascynuje. Zagląda do niej, sprawdza jak pachnie, łazi dookoła niej po legowisku, gdy psica śpi. Raz nawet zdarzyło się, że skorzystał z jej chwilowej nieobecności i gdy tylko poszła do kuchni aby się napić - zajął jej miejsce. Podobnie ciekawa jest Miya. Obwąchuje psa, z radością podbiega do jego miski licząc na to, ze może znajdzie się tam coś dobrego i dla niej. Druga strona jest też taka, że zaczęła częściej przychodzić dopominając się głaskania. Na jakieś dwa, może trzy dni, zawiesili z Kajtkiem szaleńcze gonitwy po mieszkaniu, ale widząc, że to raczej pies się odsuwa, a nie one muszą, czym prędzej do nich powrócili.


Sisi, Nusia i Ronda idealnie lekceważą psa. Do tego stopnia, że gdy kiedyś Amber w przypływie radości wskoczyła na łózko, by się na nim umyć, to Nusia, owszem podniosła głowę, żeby zobaczyć kto i co, ale czym prędzej odłożyła ją, by z westchnieniem zawinąć się w ciaśniejszy precelek. Zresztą, Nusia ma ważniejsze sprawy na głowie - wciąż się nie myje i jest raz w tygodniu kąpana w wannie. Protestuje już coraz mniej, jakby dla porządku, a Miya - kot kochający wodę - ze zdziwieniem przygląda się całej operacji.


Przed nami odrobaczanie (całego stada, wiadomo), zabezpieczenie przed kleszczami, a później jeszcze szczepienie przeciw wściekliźnie i chorobom zakaźnym (tak, Amber opuściła schronisko bez tych wszystkich - zdawałoby się oczywistych - zabiegów). Oraz - mam żywą nadzieję, wiele przecudnych spacerów i wiele radości z domu pełnego zwierząt.


P.S. Mam kilka książek, z którymi chciałabym się rozstać; znajdziecie je klikając w obrazek:)

Komentarze

Pies w Swetrze pisze…
Pisałam na FB o cenę wywoławczą za Syna wiedźmy, ale ja nie umiem w te fejsbuki się bawić, wolę tutaj.
Do kiedy licytacja?
Bo ja bym poprosiła za 25 PLN
Monika Badowska pisze…
Do środy, zaraz napiszę do Ciebie maila :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k