Przejdź do głównej zawartości

John Robbins, Ocean Robbins. Głosy rewolucji żywnościowej.

Wydane przez
Wydawnictwo Illuminatio

Autorzy rzetelnie stwierdzają, że książka nie ma znamion pracy naukowej, natomiast może być przyczynkiem do dalszych rozważań na temat poruszanych w tekstach kwestii. Moim zdaniem jest to znakomity przyczynek, aczkolwiek długo nie mogłam polubić tej książki, a nie mogłam polubić z powodu wielu egzaltowanych stwierdzeń, jak choćby te wzięte z tytułów rozdziałów:
- Możesz zapobiegać chorobie serca i wyleczyć się z niej. Koniec. Kropka. [s. 39]
- Proste i dowiedzione metody naturalne, które zmieniają świat. [s. 21]

Obawiałam się, że książka w dużej mierze zawiera proste recepty mające naprawić cały świat i uszczęśliwić wszystkich ludzi, ale wyzbyłam się tych obaw. To nie jest zbiór tekstów napisanych przez naiwnych autorów; to jest książka ważna.

Teksty są zapisami rozmów, które John i Ocean Robbinsowie przeprowadzili z naukowcami, lekarzami, działaczami, pisarzami i politykami. Tematy poruszane w rozmowach to żywienie, zdrowie, styl życia, ochrona środowiska, żywność modyfikowana genetycznie, sytuacja zwierząt hodowanych w fermach przemysłowych, głód na świecie. Wszystkie te kwestie dyskutowane są w różnych kontekstach, w tym takich, jak konteksty medyczny i etyczny. Rozmówcy Robbinsów  to ludzie przekonani o wielkiej wadze idei, które propagują, ludzie, którzy jasno wskazują cel, do którego dążą i przedstawiają argumenty na poparcie głoszonych przez siebie tez.

Jak już napisałam, książka nie jest rozprawą naukową, niemniej jednak znalazłam w niej wiele rzeczy, na których się nie znam. Nie wiem, co to są kwasy tłuszczowe omega-3 i jakie mają znaczenie, nie całkiem rozumiem działanie herbicydów, ale ta niewiedza nie przeszkadza mi – to, co czytam, daje mi asumpt do poszerzania wiedzy, co zawsze jest dużą wartością. Z wieloma tezami zgadzam się intuicyjnie; kiedy Jeffrey Smith mówi o żywności modyfikowanej i kiedy stwierdza, iż wprowadzamy geny do środowiska i nie posiadamy technologii, aby je z niego usunąć, albo kiedy utrzymuje, że ryzyko płynące z GMO dla wszystkich żywych istot i wszystkich przyszłych pokoleń jest niespotykane w naszej historii [s. 105], to jestem skłonna zgodzić się ze Smithem.

Na okładce tomu zamieszczono te oto słowa Paula McCartneya: „Inspirująca. Ta książka wyznacza nowy kierunek przyszłości naszej planety”. Czy książka wyznacza nowy kierunek, to się dopiero okaże, natomiast myślę, że byłoby dobrze, gdyby wyznaczała.

Przy okazji polecam wykład Gary’ego Yourofsky’ego – z polskimi napisami:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k