Przejdź do głównej zawartości

Ploteczki

Koty odmówiły dziś uczestnictwa w życiu. Owszem rano chętnie towarzyszyły mi podczas sprzątania, włażąc wszędzie tam, gdzie nie powinny, ale popołudniu zmęczone nadzorowaniem porządków, zasnęły. Gusia wyłamała się z atrakcji życia domowego wcześniej, wsadzona przed 9 - na swoją wyraźną prośbę - do szafy, między zmiany pościeli, opuściła kryjówkę dopiero koło 17. I to tylko dlatego, że namówiłam ją na jedzenie;-)

Do kotów oczywiście dołączyła i Sara, która spała tak smacznie, że aż nie chciało jej się sprawdzać, co robię i czy przypadkiem nie karmię kotów.

Na wieczornym spacerze była już ożywiona. Szczególnie jednak na wybiegu, gdzie spotkałałyśmy wilczaka czechosłowackiego, pieska wyżłopodobnego, który zaczepiał wszystkich i Sara musiała mu wyjaśniać, że tak się nie robi, oraz haskiego, który pozazdrościł Sarze patyków i sam też leżał i gryzł:-)

Zbliża się pora spania, zwierzyniec nakarmiony układa się w ulubionych miejscach. Jeszcze tylko sprawdzić, czy nie ma nikogo na balkonie, poczęstować Sisi tabletką i można iść spać :-) Dobrze, że mam urlop:-D

P.S. Nakrzyczała na mnie dziś jedna pani. Krzyczała w chwili, w której jej pies napadł na Sarę. A krzyczała, bo skoro widzę, że ona jest na tej ścieżce ze swoim psem, to dlaczego ja idę tą samą ścieżką, zamiast gdzieś skręcić? Położę to na karb upału...

Komentarze

Moja Lilka też od wczoraj przede wszystkim śpi, bo za gorąco jej na jakąkolwiek aktywność (poza momentami, kiedy marudzi pod drzwiami, że ona chce na spacer - mam kota, który jak mu się zakłada szelki, to mruczy ;) )
A co do Pani na ścieżce - no widzisz, jakaś Ty niedomyślna? ;) Właśnie dlatego, jak wyprowadzałam psa sąsiadowi, to jak widziałam innych ludzi z psami, to faktycznie sama skręcałam głębiej w las, żeby uniknąć czyjegoś marudzenia na mnie, bo ludzie to niestety idioci... A szlag mnie trafiał, kiedy moja podopieczna chodziła grzecznie na smyczy i w specjalnej paskowej uprzęży na pysku, a inni puszczali psy luzem i dziwili się, że te psy obskakiwały Molly. Nie powiem, żebym się nie spociła, jak pewnego dnia galopem w naszą stronę rzucił się dog niemiecki. Na szczęście okazało się, że był pokojowo nastawiony, ale wcale nie musiał być - a jego właścicielka szła 20 metrów dalej z wózkiem z dzieckiem, więc nie miała szans szybko zareagować.
Bo niektórym upał robi z mózgu galaretę :)
Pozdrowienia dla Ciebie i zwierzyńca :)
kociokwik pisze…
Fiefiórkomadziarko,
czasami ludzie mają przeróżne pomysły na to, co moga, a czego nie mogą ich psy. Mam wrażenie, że zupełnie niekompatybilne z pomysłami psów;-)

Retro,
pozdrawiamy:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k