Przejdź do głównej zawartości

Marta Sapała. Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków.


Wydane przez
Wydawnictwo Relacja

Książka "Mniej" Marty Sapały niewątpliwie należy do tych, które będę chciała poczytać ponownie. Mimo, że skończyłam lekturę w sobotę już czuję pokusę, by otworzyć ją i przyjrzeć się jej od nowa. Dam sobie jednak czas na to, by pierwsze emocje związane z jej lekturą opadły, a wrażenia się poukładały; łatwiej będzie czytać po raz drugi.

Marta Sapała namówiła kilka rodzin do tego, by przez rok ograniczyły swoje wydatki do minimum, by urządziły sobie "rok bez zakupów", a co więcej - by dzieliły się z nią informacjami o wszelkich pokusach, łamaniu zasad, o tym, co w portfelu ubyło, a co ewentualnie przybyło na koncie. Zaglądała, za zgodą respondentów, do szafek łazienkowych, lodówek, pokojów dziecięcych, przyglądała się nadmiarowi lub brakom w szafach odzieżowych. Obserwowała i na podstawie obserwacji napisała książkę o tym, jak wiele pieniędzy, czasu, energii ucieka nam przez palce, jak wiele czasami robimy zamieszania wokół czegoś, co nie jest tego warte, jak zmieniając swoje nawyki zakupowe - zmieniamy siebie i nasze otoczenie.

Pierwszy trudny krok - określić poziom "niezbędności". Czy niezbędna jest kolejna para butów, lunch w firmowej restauracji, dezodorant, nowa książka, zabawka dla dziecka? Ilu ludzi, tyle tego, co konieczne im do życia. Ale czy na pewno konieczne?

Drugi trudny krok - wytrwanie w podjętym zobowiązaniu. Bo niełatwo jest wytłumaczyć przedszkolance, że dziecko nie przyniesie misia, gdyż rodzina bierze udział w projekcie "rok bez zakupów". Bo przez gardło nie chce przejść w sklepie pytanie o przeterminowaną żywność, którą można brać za darmo. A cerowane skarpetki? Świąteczny, pustawy stół? Mam takie uczucie, że w Polsce najtrudniej do ograniczeniu zakupowego szaleństwa jest się przyznać kobietom. I nie dlatego, że owo kupowanie jest im stereotypowo przypisane. Kobieta, która nie kupuje, tożsama jest kobiecie, która źle gospodarowała pieniędzmi i jej nie stać. A skoro źle gospodarowała, to znaczy, że jest złą gospodynią. A co to za kobieta, która jest złą gospodynią? Można ciągnąć tę wyliczankę...

Autorka dokumentuje swoją książkę szeregiem przypisów (szkoda, że umieszczonych na końcu książki, a nie na stronach, pod tekstem). Przywołuje również kryteria minimum egzystencji (które jest czym innym niż minimum socjalne) opracowywane corocznie przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Zachęcam, zerknijcie w zalinkowane strony i przeczytajcie o tych minimach.

W "Mniej" Autorka porusza także tematy okołoksiążkowe. Wspomina Islandię i wysoki poziom czytelnictwa w tym kraju, przedstawia nędzny stan wyposażenia mokotowskich bibliotek oraz opisuje biblioteki, które stanowią doskonałe miejsce do pracy, centrum kulturalne, centra informatyczne.

"Mniej" Marty Sapały to lektura, która pobudza do myślenia. Przeczytajcie ją koniecznie jeśli chcecie spojrzeć na siebie i swoje życie i inny, niż dotychczas, sposób. Autorka nie podsuwa rozwiązań, ona tylko pokazuje, jak można, jak jest trudno, a komentując wspomniane powyżej wytyczne IPiSS zadaje pytanie wybrzmiewające gorzko - Tak da się przeżyć, ale czy da się żyć?

Komentarze

KassWarz pisze…
Zdecydowanie idę ją dziś kupić i to będzie jedyna w tym miesiącu moja zachcianka. A mam nadzieję, źe po jej przeczytaniu w ogóle mocniej się nad swoimi zachciankami zakupowymi zastanowię :)
Monika Badowska pisze…
Czekam na relację polekturową:-)
Pyza pisze…
Od dnia premiery mam tę książkę na swojej liście, ale - no właśnie - na razie wstrzymuję się z zakupem, licząc na bibliotekę. Czy eksperyment był prowadzony w miastach czy na wsi? I jak zostali dobrani "badani"? Bo nie umiałam dotrzeć do tej informacji - a z reguły jest tak, że autor/ka bierze na warsztat siebie i najbliższych (jak w "E-migrantach" albo "Roku biblijnego życia").
Monika Badowska pisze…
Pyzo,
chętnych do projektu Autorka szukała w Sieci. Wśród biorących udział w "rok bez zakupów" są ludzie z miasta (dużego i małego) i ze wsi, single, pary bezdzietne, pary z dziećmi, rodzice samotnie wychowujący dzieci. Jedna z par mieszka w Islandii.
Pyza pisze…
Dziękuję za odpowiedź - tym pilniej będę wypatrywała tej książki w pobliskich bibliotekach!
Kasia Fiołek pisze…
Czekałam na Twój głos w sprawie tej książki. :-) I nie zawiodłam się, jak zawsze. A książki nie kupie, jeno wyszperam w bibliotece.
Monika Badowska pisze…
Dragonfly,
:-) Ja kupiłam, ale ze świadomością, że mój egzemplarz kilka osób. A swoją drogą - muszę ją wpisać na biblioteczną listę książek koniecznie do kupienia;-)
natanna pisze…
Jestem zachęcona, bo widzę, że i mnie by się takie doświadczenie przydało.....
Monika Badowska pisze…
Moje zaczytanie,
zatem czekam na Twoje opinie po lekturze:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k