Daphne Du Maurier. Rebeka
Gdybym była damą w kapeluszu pijącą z przyjaciółką herbatę na tarasie w letnie popołudnie powiedziałabym o ksiażce: "Jakie to angielskie...".
Młoda dziewczyna, podróżująca ze starszą, zgryźliwą, ciekawską kobietą dociera do Monte Carlo, gdzie poznaje zamożnego Maxima de Wintera, właściciela uroczej posiadłości Manderley, owdowiałego przed niespełna rokiem. Gdy starsza pani choruje, Maxim zaczyna opiekować się dziewczyną, a w dniu, w którym obie panie zamierzaja opuścić Monte Carlo, prosi ją o rękę.
Młoda pani de Winter ma kłopoty z aklimatyzacją w nowym miejscu, wśród nowych ludzi, w nowej roli. Nie pomaga jej w tym zarządzająca domem niania pierwszej, tragicznie zmarłej, pani de Winter. Mąż nie dostrzega rozterek żony, wciąż walczy z upiorami przeszłości. Gdy dziewczynę ogarnia zniechęcenie i przekonanie, że ona nigdy nie dorówna Rebece, którą zachwycaja się wszyscy, pewnien splot okoliczności ukazuje jej zupełnie inne oblicze pierwszej pani de Winter. Ta wiedza wzmacnia ją i jednocześnie pozwala na uporządkowanie uczuć jakie łączą małżonków.
Czyta się Rebekę dobrze.. W niektórych momentach, przy dużej dawce empatii mozna poczuć się jak główna bohaterka powieści, Daphne Du Maurier pisze dość sugestywnie.
Powieść nie przedawniła się i choć za kilkanaście dni książce stuknie siedemdziestiątka jej czytanie może wciąż sprawić przyjemność.
Młoda dziewczyna, podróżująca ze starszą, zgryźliwą, ciekawską kobietą dociera do Monte Carlo, gdzie poznaje zamożnego Maxima de Wintera, właściciela uroczej posiadłości Manderley, owdowiałego przed niespełna rokiem. Gdy starsza pani choruje, Maxim zaczyna opiekować się dziewczyną, a w dniu, w którym obie panie zamierzaja opuścić Monte Carlo, prosi ją o rękę.
Młoda pani de Winter ma kłopoty z aklimatyzacją w nowym miejscu, wśród nowych ludzi, w nowej roli. Nie pomaga jej w tym zarządzająca domem niania pierwszej, tragicznie zmarłej, pani de Winter. Mąż nie dostrzega rozterek żony, wciąż walczy z upiorami przeszłości. Gdy dziewczynę ogarnia zniechęcenie i przekonanie, że ona nigdy nie dorówna Rebece, którą zachwycaja się wszyscy, pewnien splot okoliczności ukazuje jej zupełnie inne oblicze pierwszej pani de Winter. Ta wiedza wzmacnia ją i jednocześnie pozwala na uporządkowanie uczuć jakie łączą małżonków.
Czyta się Rebekę dobrze.. W niektórych momentach, przy dużej dawce empatii mozna poczuć się jak główna bohaterka powieści, Daphne Du Maurier pisze dość sugestywnie.
Powieść nie przedawniła się i choć za kilkanaście dni książce stuknie siedemdziestiątka jej czytanie może wciąż sprawić przyjemność.
12 komentarzy:
Kiedys bardzo chcialam przeczytac te powiesc, teraz jakby mniej. Bardzo lubilam opowiadania Daphne du Maurier i filmy Hitchcocka. Widzialas moze hitchcockowska "Rebeke"?
Nie. Rzadko oglądam filmy. Ale o ile znam klimaty Hitchcoca to z Rebeki pewnie zrobił majstersztyk. Tak?
Wlasnie, ksiązki nie czytałam, za to jako dorastajaca panienka widziałam film, który zrobił na mnie piorunujace wrażenie. Myslę ze moj wiek (jakies 12 lat) i czarno-białe zdjecia byly dodatkowymi efektami specjalnymi;) Rezyser,a niestety, nie pamietam.
No, i zachciało mi się filmu...
"Rebekę" czytałam dawno i byłam pod wrażeniem. To było takie czytanie z zapartym tchem:) Widziałam też film, świetny, naprawdę polecam.
Natomiast w czasie wakacji wypożyczyłam tę książkę, by podrzucić siostrze. Przeczytała i owszem, ale właśnie postawiła zarzut, że to ramotka już a główna bohaterka irytowała ją strasznie. Że takie cielę ;)
No i się wystraszyłam i bałam się ponownie po to sięgnąć. A Ty mi ponownie narobiłaś smaka ... Film też bym znowu obejrzała.
Pozdrawiam
Leży już na mojej półce. Myślę, że lada moment po nią siegnę :)
Pozdrawiam,
patekku
Czekam na Twoją recenzję:)
A ja dopiero teraz zabrałam się za czytanie Rebeki. Pierwszy rozdział sprawił, że niemal odłożyłam książkę - znudził mnie straszliwie! Ale postanowaiłam dać książce drugą szansę i na szczęście kolejne rozdziały już są inne.
Że główna bohaterka to cielątko? A ja ją doskonale rozumiem bo właśnie takim cielątkiem byłam bardzo długo. W odpowiednich okolicznościach i obecnie zdarza mi się tak zachowywać...
Chyba muszę się obejrzeć za filmem - ciekawe czy jest w naszej bibliotece.
Pozdrawiam wakacyjnie,
Motylek
Motylku, a ja filmu do dziś nie widziałam. Nadal jestem mało filmowa...
Ja tez za duzo nie ogladam, aleniebawem rodzina wybywa w odwiedziny do tesciowej i bede miala 3 tygodnie wolnego, wiec moze, chodzac na biezni, jednak cos obejrze?
Motylek
A wisz, ze jest jeszcze nowsza adaptacja, z 1997 roku a w zasadzie to bardziej program telewizyjny, po tym jak to dlugie sadzac (176 minut).
Motylek
Motylku,
nie wiedziałam:) Życzę powodzenia w zamierzeniach filmowych:)
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz