Przejdź do głównej zawartości

Noc w kinie

Rzadko bywam w kinie. Właściwie, gdy tylko zaczął się pierwszy z oglądanych przeze mnie filmów, uświadomiłam sobie, że za rzadko - bo przecież podoba mi się w sali kinowej i lubię atmosferę towarzyszącą oglądaniu filmów na wielkim ekranie. Pewnie nie miałabym okazji do takich wniosków, gdyby nie konkurs organizowany przez lokalne radio i nie zaproszenie na Maraton Polskiego Kina, które w tymże konkursie wygrałam.


Wyjeżdżając z domu już wiedziałam, że na pewno chcę obejrzeć pierwsze dwa filmy. Owszem, chciałabym i trzeci, ale obawiałam się o swoją kondycję; nie zdarza mi się zarywać nocy, więc nie mam praktyki w tej materii ;-)


"Ziarno prawdy" czytałam w listopadzie 2011 roku, więc nie pamiętam zbyt wielu szczegółów. Mam jednak w głowie klimat książki i sądzę, że twórcom filmu udało się ów klimat zachować. Zamglone miasto, Robert Więckiewicz grający rolę pewnego siebie Teo Szackiego, Jerzy Trela, który jest klasą dla samego siebie, mroczne korytarze i zbrodnie przywołujące wspomnienia o niezbyt odległych czasowo antysemickich wydarzeniach.

Przyznaję, że nie zauważałam upływających minut. Były sceny, podczas których odwracałam wzrok od ekranu, były też i takie, w których żal było stracić choćby sekundę obrazu. Nie bez znaczenia dla odbioru całości była muzyka skomponowana przez Abla Korzeniowskiego.

Nie umiem dokonać analizy dzieła filmowego, ale umiem Was zapewnić, że warto "Ziarno prawdy" obejrzeć.



Być może nie zainteresowałabym się filmem o Zbigniewie Relidze, gdyby nie pewna wiadomość usłyszana w radio. Otóż, dziennikarka rozmawiając z osobą zajmującą się transplantologią dowiedziała się, iż po premierze filmu "Bogowie" znacząco wzrosła liczba osób zgadzających się na przekazanie po śmierci organów swoich bliskich (lub swoich) innym ludziom.

Tomasz Kot w głównej roli sprawiał, że zaczynały mnie boleć plecy (bohater wciąż chodził przygarbiony) i gardło (Religa w filmie odpalał papierosa, za papierosem). Aktor doskonale oddał osobę owładniętą pasją, wizjonera, który nie zgadzał się na zastany porządek świata i pragnął czegoś więcej. Ale i takiego, który dla realizacji swoich celów jest w stanie odtrącić innych ludzi, który nie dostrzega ich potrzeb, wahań, ich samych z bagażem dobrych i złych doświadczeń. Nie, on potrzebował mieć wokół sobie ludzi zupełnie oddanych idei, sprawnych, dających z siebie tyle, ile dawał on.

Na kolejnych filmach, niestety, nie zostałam. Mam nadzieję, że dane mi będzie obejrzeć jeszcze kiedyś "Służby specjalne" Patryka Vegi, bo słyszałam wiele dobrego o jego filmach, a nie miałam okazji widzieć żadnego z nich.

Aby przypomnieć sobie powieść Miłoszewskiego pożyczyłam audiobook (wszystkie papierowe egzemplarze jego książek są wypożyczone) i zamierzam wkrótce słuchać. Porównam sobie film i książkę, a póki co zostawiam Was z Katarzyną Nosowską.

Komentarze

KassWarz pisze…
Bogowie i Służby specjalne zdecydowanie zmieniły moje zdanie o kinie polskim, na plus zmieniły. Polecam więc byś nadrobiła jednak Służby specjalne, naprawdę rusza człowiekiem
Monika Badowska pisze…
Zacznę szukać, czy gdzieś jeszcze można obejrzeć, dzięki za polecankę:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k