Przejdź do głównej zawartości

Nusia


Pytanie kogoś, kto ma kilka zwierząt o to, które z nich kocha najbardziej jest równie niezręczne, jak pytanie rodziców o to, z którym ze swoich dzieci czują się najbardziej związane. I choć wszystkie koty Kociokwika są moje, to jednak Nusia jest jakby najmojsza. Mam do niej słabość, pozwalam jej na rzeczy, na które innym kotom pozwalam mniej chętnie i rozpieściłam ją straszliwie.

I pewnie dlatego, mimo wielkiego zaufania jakim darzę PanDoktora, o Nusię bałam się jakoś mocniej niż o inne koty. Owszem, o Sisi i Gusię się niepokoiłam, bo dziewięcioletnie kotki to jednak już panie w słusznym wieku, ale Nusia (przyznaję - znacznie za obszerna) spędzała mi sen z powiek.

Przegłodzona od wczorajszej kolacji Nusia burczała do mnie od rana przymilnie. Niestety dla niej, byłam twarda i kociaste nie dostały jeść. Przed południem Ciocia Z. zapakowała kocicę do transportera i niczym siłacz trenujący podnoszenie ciężarów ruszyła z nią do samochodu. A Nusia śpiewała... Całą drogę śpiewała i dopiero u PanDoktora uznała, że właściwszym będzie udawać, że śpi. Może wówczas dadzą jej spokój? Nie dali spokoju, ale dali zastrzyk.

Gdy Sisi i Gusia były w gabinecie weterynaryjnym PanDoktor dzwonił w trakcie wybudzania kota, żeby opowiedzieć mi co i jak. Co prawda, widząc lekarski numer telefonu wyświetlający się na moim aparacie próbowałam zejść na zawał, ale gdy dziś telefon nie zadzwonił... Wyobrażacie sobie co czułam? ;-)

Nusia ma usuniętą większą część zębów. Dostałam ją wybudzoną tak jak poprzednie koty, ale miałam silne podejrzenia, że jeszcze śpi - nie zareagowała na moje pojawienie się, tkwiła nieruchomo w transporterze. Okazało się jednak, że jest obrażona i nieszczęśliwa, a w międzyczasie zdążyła nasyczeć na PanDoktora.

Teraz siedzi koło komputera na stole i burcząc cichutko czeka aż pójdę do łóżka i zapalę lampkę nocną, by poczytać. A ona czym prędzej zwinie się pod światłem lampki i dogrzeje swój (już) najedzony brzuszek.

P.S. W piątek Wojtuś. On, mam nadzieję, tylko na czyszczenie zębów.

Komentarze

elkiblog pisze…
Jest pasta do zębów dla kotów zawiera opatentowaną formułę pięciu enzymów, oddziałujących na obecność osadu oraz kamienia nazębnego tworzonego poprzez obecność bakterii w jamie ustnej.
http://animalia.pl/produkt,15936,168,orozyme-zel-do-pielegnacji-jamy-ustnej-dla-psow-i-kotow-70g.html
Kupiłam, mam młodego kocurka ale już od czasu do czasu smaruję mu ząbki i dziąsła. zachwycony nie jest. :)Odkryłam Twój blog właśnie od Barbarki. :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k