Przejdź do głównej zawartości

Szczepan Twardoch. Wieloryby i ćmy.


Przykład prozy Szczepana Twardocha udowadnia mi tezę o tym, że do wszystkiego trzeba dojrzeć. Kiedyś próbowałam sięgnąć po jego książki, ale nie mogłam ich czytać, dziś - po lekturze dzienników Autora - jestem zauroczona jego sposobem pisania.

"Wieloryby i ćmy" obejmują zapiski z lat 2007 - 2015. Tych wcześniejszych jest nieco mniej, ale w moim odczuciu są pełniejsze, skupione intensywniej na ponadczasowej urodzie życia. To, wśród nich, znaleźć można zdania:
Szedłem z synem do domu. Po całym dniu słoty popołudniem niebo się przetarło, zaświeciło nawet słońce, tym ciepłym w kolorze światłem, który świeci letnimi, późnymi wieczorami. Więc szliśmy oglądając błękit w kałużach, lecz za plecami mieliśmy zmierzch i sunący wał czarnych chmur i kiedy odwracałem głowę, widziałem, jak urywają się spod nich przejrzyste kurtyny deszczu.[s.29]
Twardoch posiada umiejętność czarowania słowami. Zwykłe zjawiska, codzienność przemykająca niezauważalnie i bez budzenia zachwytów, w jego opisie wybrzmiewa urokiem, potęgą doskonałości, czy tym czymś, co skłania nas do zatrzymania się na chwilę w pędzie obowiązków.

Rzadko kreślę w książkach. Wiem już jednak, że mojej ponownej lekturze dzienników, towarzyszyć będzie ołówek, który pozwoli zaznaczyć mi te miejsca, które są dla mnie ważne. Za jakiś czas sprawdzę, czy to, co Szczepan Twardoch pisze w "Wielorybach i ćmach" i co przykuło moją uwagę, jest nadal dla mnie istotne. Być może będę musiała zakreślać kolejne fragmenty?

Polecam.

Komentarze

M. pisze…
O! Coś idealnego dla mnie na jesienne wieczory! I, aż wstyd się przyznać, ale z twórczością autora nie miałam/nie mam w ogóle styczności. Chyba czas to nadrobić i pewnie też sięgnę w pierwszej kolejności po dzienniki :)

Pozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]
Monika Badowska pisze…
Mona,
żaden wstyd - nie ma takiej osoby, która przeczytała wszystko;-)

Przyjemnej lektury:-)
natanna pisze…
Przeczytałam jego "Dracha" i spodobał mi się jego styl pisarski chociaż to moim zdaniem bardziej męska literatura.
Może i po tę wspomnieniową uda mi się sięgnąć....czuję się zachęcona.
Monika Badowska pisze…
Moje zaczytanie,
to dobrze:-)
Scarlett pisze…
Mam w planach jakąś jego książkę. Bardzo się z tego cieszę i żywię szczerą nadzieję, że też mnie oczaruje to, jak Twardoch ujmuje codzienność słowami.
Monika Badowska pisze…
Scarlett,
życzę Ci tego z całego serca:-)
Klaudia pisze…
Mam w planach :)
Monika Badowska pisze…
Proponuję przyznać pierwszeństwo w tych planach:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k