Przejdź do głównej zawartości

Astrid Lindgren. Dzienniki z lat wojny 1939-1945.


Niemcy najbardziej ze wszystkiego przypominają złośliwą bestię, która w równych odstępach czasu wypada ze swej nory, żeby rzucić się na nową ofiarę. Musi być jakiś feler w narodzie, który mniej więcej co 20 lat sprawia, że całą niemal ludzkość ma przeciwko sobie. [s. 53]
Zapiski wojenne Astrid Lindgren zaczynają się 1 września 1939, a kończą w pierwszym dniu 1946 roku. Fascynuje w nich to, że autorka skupia się głównie na doniesieniach wojennych, na międzynarodowej polityce, na ruchach wojsk, spotkaniach przywódców, a dopiero po tym, gdy już opisze Wielką Historię, zaczyna dzielić się prywatnymi refleksjami na temat racjonowania żywności, kolejnych urodzin córki, czy rozłąki z mężem. 

Brak tu patosu, brak usprawiedliwiania Szwecji jako tej części świata, w której wciąż można jeść tort na urodziny, a na święta szynkę i nóżki w galarecie. Ale jednocześnie są dość szczegółowe zapisy o konflikcie rosyjsko-fińskim, o torpedowanych statkach, o katyńskich morderstwach i o tym, co w całej Europie dzieje się z Żydami.

Baczne obserwacje, lektura codziennej prasy, ale też praca w biurze cenzurującym listy, dawała Astrid Lingren doskonały ogląd sytuacji wojennej. Faktem jest, że owe informacje musiały padać na grunt podatny do tego, by je przetwarzać, wyciągać wnioski i zapisywać je w dzienniku. Wszak równie dobrze Astrid, matka dwojga dzieci - kilkuletniej córki i wchodzącego w okres nastoletnich zawirowań syna, żona szefa Klubu Automobilowego powołanego do wojska, mogła skupić się w swoich zapiskach jedynie na tym o ile drożeje mąka, że dobrej jakości są coraz trudniejsze do kupienia, a przydział kawy ma wystarczać  na 7 tygodni. Na szczęście, tak się nie stało i otrzymaliśmy przejmujący w swym obiektywizmie, obraz wojny.
(...) niech tylko nastąpi pokój, to wszędzie znów będzie harmonia i szczęście. Pokój nie zwróci matkom ich synów, dzieciom ich rodziców, życia małych dzieci Hamburga i Warszawy. Nienawiść nie skończy się z dniem nastania pokoju, ci którym krewnych zamęczono w niemieckich obozach [s.177] koncentracyjnych, nie zapomną niczego tylko dlatego, że jest pokój, i pamięć tysięcy zagłodzonych na śmierć dzieci w Grecji nadal pozostanie w sercach ich matek, jeśli same matki przeżyły. [s.178]
Dzienniki z lat wojny 1939-1945 nie są łatwą lekturą. Ale są lekturą pobudzającą do myślenia. 

Polecam.

Komentarze

Wietrzyk pisze…
Zwykle nie czytam pamiętników, oprócz tych z okresu wojny. Takie skrzywienie od czasu liceum. Muszę więc przeczytać tę książkę.
Monika Badowska pisze…
Wietrzyk,
jeśli czytujesz pamiętniki z czasów wojny, sięgnij po ten koniecznie. Ciekawa jestem Twojej opinii.
annadutka pisze…
Bardzo jestem ciekawa tych pamiętników; właśnie dopisałam do listy "koniecznie przeczytać". Uwielbiam pamiętniki za skok w przeszłość. Jasne, że one często są częścią autokreacji i bywają bardzo konfabulowane, ale nawet część z niedomówieniami, tajemnicami też jest komentarzem. Dzięki za ten wpis:-)
Katedra1294 pisze…
Zainteresowały mnie te pamiętniki, szczególnie że są dziełem wspaniałej pisarki.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k