Przejdź do głównej zawartości

Emma Adbåge. Liczymy na spacerze.


Urocza książka oswajająca z matematyką adresowana - zgodnie z sugestią Wydawnictwa Zakamarki - do dzieci powyżej 3 roku życia. 


Nie wiem skąd się bierze matematyczna niechęć u niektórych (cierpię na nią, więc nie wiem tym bardziej), ale wyraźnie dostrzegam to, że sposób w jaki Emma Adbage przedstawiła świat wokół nas jako zbiór różnych matematycznych zagadek, może zafrapować niejedno dziecko. Bo jakże inaczej podejść do zadania, w którym obcina się końcówki kiełbasek, a później oddaje się je psu, co symbolizować ma odejmowanie? Lub ćwiczenie polegające na tym, by leżące nieopodal kamienie ponumerować i bawić się nimi dzieląc je na te z cyframi parzystymi i nie, chować jeden i zgadywać jakiej cyfry brakuje?

Autorka pokazuje, że matematyka jest wszędzie. Że nie jest potrzebna tylko do tego, by wiedzieć ile reszty powinna nam wydać pani w sklepie, gdy za wybłagane od mamy pieniądze biegniemy po lody, czy po to, by umieć policzyć o ile pieniędzy więcej niż nasz kosztował tornister koleżanki. Matematyka to coś, co napędza nasz świat - ten dziecięcy poprzez zabawę, dorosły... W sumie też przez zabawę, tylko już nie liczymy w niej szyszek;)

Zabawy matematyczne w książce Liczymy na spacerze podzielone zostały adekwatnie do pór roku i aktywności z nimi związanych. Ciekawa jestem ile dzieciaków już czeka na śnieg, żeby zbudować bałwana nie z dwóch czy trzech dużych kul, ale z całego mnóstwa malutkich;)

Wypróbujecie? Napiszcie później, czy Waszym dzieciom taka matematyka się spodobała:)

Komentarze

AlttiAnonim pisze…
O, to właśnie jest to!
Jestem mutantem. Kilkadziesiąt lat temu, pacholęciem jeszcze będąc zastanawiałem się, co zrobić, żeby nauka nie była katorgą, ale radością. I wyszło mi, że może i repetito est mater studiorum, ale osobę, którą chcemy czegoś nauczyć, trzeba zainteresować. Wtedy uczy się sama. Które dziecko zastanawia się nad błędami, które wobec niego popełniają dorośli?
Teraz mam okazję wprowadzić to w życie. I rzeczywiście, córuś moja łyka wiedzę, która jest ciekawostkowa, którą można się bawić. I tu, o ironio, ja, inżynier, bardziej ją potrafię zainteresować literaturą, historią i geografią, niż matematyką (choć radzi sobie z nią doskonale). Na tę książkę jest już chyba zbyt duża, ale dla innych dzieci (i ich rodziców), to może być skarb!

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj