Przejdź do głównej zawartości

Wieści z Kociokwika

Życie staje na głowie i zaczyna pląsać radosne fikołki oraz inne wymachy czym się da w chwili, w której okazuje się, że w domu masz cztery zwierzaki, a każde z nich je - ze względu na gatunek, wiek, stan zdrowia - co innego. I to innego w wersji dubeltowej - suche i mokre inne.


MałaKot Gerta, będąca z nami tymczasowo, jada malutkie kawałeczki suchego i mięciutkie musy dla małych kotów. Co prawda z uporem godnym ważniejszej sprawy, każdorazowo podczas napełniania psiej miski, biegnie do tejże i podejmuje próby przekonania się co do miski wpadło (a Sara odpycha ją nosem, jeśli w porę nie przechwycę kota z napędem torpedowym), ale umówmy się - psie jedzenie jest tak duże, jak pół łapy MałejKot. Nie do przełknięcia. A, no i Gerta jada ze spodeczka, bo z miski jest jej niewygodnie. Pić jednak pije z tych wielkich, psich.


Nusia je suche i mokre z jednakowym entuzjazmem. Chętnie wyjadałaby także jedzenie Sisi (ale ona je na blacie kuchennym, a Nusia nie wskakuje na blaty) i Gercie (nie pozwalam jej). Lubi jeść i to niestety widać po jej sylwetce. Znacie może sposób na odchudzanie kota? Nusia dostaje dziennie 100 g mokrego i około 50-70 suchego. Za dużo?


Sisi, z powodu wykrytych ostatnio niepokojących parametrów w funkcjonowaniu nerek (wiecie jak trudno jest namówić kota na sikanie do kubeczka?), musi jeść karmę specjalistyczną. Duże, ale dość przyjazne granulki jako pokarm suchy i bardzo mięsne paszteciki/saszetki znikają dość szybko.


Sara je głównie suchą karmę. Tym, czym uzupełnia to warzywa i owoce, czasami kawałek bułki. Podczas moich pobytów w kuchni nie spuszcza ze mnie wzroku nieustannie licząc, że coś mi spadnie i nie zdążę podnieść tak szybko jak ona.

I tak to, na lodówce mam cztery słoiki, a w każdym inną karmę. A w szafce - trzy rodzaje mokrej karmy. Tyle dobrego, ze koty zgadzają się korzystać z tej samej kuwety i tego samego żwiru;)

P.S. Boreasz i Loki znaleźli dom. Wspólny:)

P.S. 2. Post napisałam 14 czerwca, z automatycznym publikowaniem nastawionym na 15 czerwca. Popołudniu dostałam wiadomość, że rodzina, która zarezerwowała Gertę dwa tygodnie temu, chciałaby ją wziąć do siebie, żeby spędzić z nią wolne dni.

Edycja (piątek)

W nowym domu Gerta ma koleżankę zbliżoną do siebie wiekiem.

A w Kociokwiku - gdyż natura nie znosi próżni - zamieszkała kolejna kocia dziewczynka. Szuka domu - wiadomo:)

Komentarze

efka i koty pisze…
Jest zabawa z takim karmieniem stadka :-) U nas tez trochę tak jest bo Dyzia i Jovi dostają inną karmę. Na szczęście jakoś da się to ogarnąć. Głaski dla Kociokwika :-)
Monika Badowska pisze…
Efka,
pewnie, ze się daje;) Ale zamieszania sporo:)
Pozdrawiam Was wszystkich:)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...