Przejdź do głównej zawartości

Jeremy Clarkson. Jeśli mógłbym dokończyć...


Uwielbiam czytać felietony Jeremiego Clarksona. Bawi mnie jego ironia, czy wręcz sarkazm,  cieszy trafianie w punkt w tych wszystkich sprawach, w których myślę podobnie jak on, ale nie umiem tego wyrazić w sposób jemu właściwy.

Tematyka poruszana przez dziennikarza w felietonach jest bogata: polityka, sposób odzywania, nałogi, wieczory kawalerskie, migranci, wychowywanie dzieci, motoryzacja, spędzanie wolnego czasu, nocowanie w hotelach. Właściwie - niewiele jest spraw, co do których Clarkson nie ma opinii i nie chce tejże wygłosić. I to bardzo dobrze - świadczy to o wszechstronności i daje szeroki ogląd na życie.

W felietonach pisanych od wiosny 2015  do grudnia 2017 roku Clarkson odsłania mechanizmy ludzkiego (wygodnego) myślenia, pomyłki rządów realizujących programy pomocowe bez diagnozy jaki sposób niesienia pomocy będzie najskuteczniejszy, omawia brexit i kpi z tego, co współcześnie wydaje się być Świętym Graalem.

Ale wiecie, mnie nie przeszkadza to, jak naśmiewa się z wegan, ekologów i kobiet. Dostrzegam w tym, co pisze pewne prawidłowości i wiem po co sięga po ironię. Bo jeśli zestawić, tak jak on to czyni, walkę o przestrzeń dla krów z całkowitym zobojętnieniem na to w jakich warunkach dni spędzają uchodźcy, to widać bez zbytniego wysiłku intelektualnego, że coś tu jest nie tak. Powiecie - to demagogia? A felieton, w którym autor opisuje przyzwolenie społeczne za nieracjonalne zachowania kobiet przeżywających menopauzę i pełne lekceważenia wzruszenia ramionami jakimi kwituje się męski kryzys wieku średniego, równie nieracjonalny? Wisienką na torcie wydaje się być w tym wszystkim tekst tym jak dobrze jest być parkowym policjantem.

Zresztą - 92 felietony dają olbrzymie pole do rozmowy. Można się zgodzić, nie zgodzić, dyskutować, kłócić, spolegliwie kiwać głową, czy z oburzeniem trzasnąć drzwiami rzuciwszy wcześniej książką o ścianę. I bardzo dobrze. Śmiem twierdzić, że Jeremy Clarkson cieszyłby się wiedząc, że jego słowa budzą tak duże emocje; wszak o to chodzi w literaturze:)

Komentarze

Monika Badowska pisze…
Znaczy felietony? Czy co? :)

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...