Przejdź do głównej zawartości

Magdalena Witkiewicz. Wizjer.

 


Dziś premiera, więc spieszę z opinią o najnowszym "dziecku" Magdaleny Witkiewicz.

Od dawna już mówi się wszędzie, że uczestnicząc w internetowym życiu przehandlowujemy za lajki i serduszka, to co mamy najcenniejszego, czyli informacje o nas. Coraz więcej spraw (a wyjątkowo nasiliła to epidemia) wymaga podłączenia się do Internetu, aktywności, wyrażania zgód wszelakich. I aż dziw, że tak mało w literaturze popularnej głosów przywołujących nas w tej przyjaznej wersji do rozważności.

Laura Kirsch jest samodzielną mamą. W wychowywaniu synka wspiera ją niania, ale to i tak na niej spoczywa jedyna odpowiedzialność za to, by zadbać o finanse rodzinne. Gdy po powrocie do pracy w banku napotyka na mur niechęci ze strony przełożonej marzy, by móc odejść z pracy i spełniać się zawodowo w zupełnie innych warunkach. Jej marzenia zahaczają o firmę Argus, potentata w dziedzinie IT. Tym bardziej, że współpracuje z tą firmą i korzystając z uprzejmości jednego z jej pracowników - ma zapewnione bezpłatne uczestnictwo w konferencjach organizowanych przez tę firmę. A to już prawie, jakby złapała Boga za zelówki. Za kostki łapie go wówczas, gdy w reakcji na jej CV w ciągu 15 minut otrzymuje odpowiedź pozytywną. Rysuje się przed nią piękne życie...

Praca dla Argusa jest świetna, wymaga analizowania wielu danych, w czym Laura czuje się pewnie. Jednak pojawiają się pewne zgrzyty, a dane, które tak chętnie przegląda, pokazują jej pewnie niepokojące rzeczy. Jakie?

Były takie momenty w tej powieści, podczas czytania których myślałam, że autorka nazbyt mocno chciała skomplikować życie bohaterki, a mimo to kolejne wydarzenia są dość przewidywalne. Całość jednak broni się, szczególnie wówczas jeśli skupimy się na tym jakie przesłanie ze sobą niesie.

Cieszę się, że Magdalena Witkiewicz napisała tę książkę - jako poczytna autorka ma szansę zwrócić uwagę na ryzyko szafowania danymi w Internecie wielu osobom, do których komunikaty na specjalistycznych stronach i pisane żargonem, nie trafią do serca.

Komentarze

Agnes pisze…
Mam plan po nią sięgnąć, jak wyjdzie w audiobooku (a pewnie wyjdzie). Dziękuję za recenzję!
Monika Badowska pisze…
Już jest, na razie na Empik Go (spory fragment bezpłatnie).
Pozdrawiam:-)
Ogromnie jestem ciekawa jak Witkiewicz poradziła sobie z thrillerem. Nie przypuszczałam, że porwie się na ten gatunek. :) Temat wybrała ciekawy i na pewno aktualny.
Monika Badowska pisze…
Natalia,
będę wypatrywała Twojej opinii o książce. Pozdrawiam :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k