Przejdź do głównej zawartości

Adam Robiński, Pałace na wodzie


Kolejny raz dałam się porwać opowieści Adama Robińskiego. Po przeczytaniu książek "Hajstry" i "Kiczery" czekam na historie pisane przez tego autora. Czekam też z innego powodu, ale o tym nieco dalej.

"Pałace na wodzie" to historia bobrów w Polsce. Historia zwierząt, których niegdyś prawie nie było, później stało się ich sporo, a teraz znów zagraża ich istnieniu działalność człowieka. To ukazanie bogactwa jakie daje środowisku życie bobrów i apel o to, abyśmy pozwolili im mieć miejsca do życia, zadbali o wodę, w których mogą tworzyć swoje pałace.

Adam Robiński odwiedził takie miejsca w Polsce, w których żeremia bobrze wydawały się nieprawdopodobieństwem, ale i takie, gdzie ich obecność zdawała się być czymś naturalnym. Przyjrzał się historii fermy bobrzej utworzonej w Zakładzie Doświadczalnym PAN-u w Popielnie, rozmawiał z ludźmi, którzy pamiętają początki opieki nad bobrami i nie zawsze udane próby tejże. Przedstawia nam także artystę, na sztukę którego znaczący wpływ miały bobry.

Autor pisze bogato tworząc nowe słowa: bobrogród, bobrografia, literatura bobrzoznawcza i pisze z szacunkiem do swoich bohaterów. Nie umiem teraz znaleźć fragmentu, by go Wam zacytować, ale gdzieś pojawiło się zdanie o dziecięcych stópkach z błoną pławną między palcami. Nie idzie jednak tropem przytaczanej przez siebie we fragmentach książki Gustawa Dehnela "Zamki na wodzie", w przez siebie pisana historię bobrzych rodzin wkłada zdecydowanie mniej egzaltacji, a więcej namysłu nad negatywnym wpływem ekspansji ludzkiej na przyszłość opisywanych zwierząt i całego środowiska.

"Pałace na wodzie" Adam Robiński zadedykował Arkadiuszowi Szarańcowi, wspomina jego nazwisko także w książce i powód tego wspominania jest piękny (nie powiem jaki, czytajcie). A ja czekam na książki Robińskiego, bo miałam okazję rozmawiać z nim i Arkadiuszem Szarańcem podczas Festiwalu Patrząc na Wschód i to była rozmowa, z której być może nie zapamiętałam wiele słów, ale świetnie zapamiętałam klimat. Doskonale rozumiem zatem estymę jaką Adam Robiński otacza p. Szarańca i tęsknotę (jeśli to moja nadinterpretacja, panie Adamie, to proszę wybaczyć) za nieobecnym już Mistrzem.

Adam Robiński zatrzymał na kartach swojej książki kawałek świata, którego już wkrótce może nie być. Zabrał nas tam, gdzie sami nie dotrzemy, a widziana jego oczyma bobrza rzeczywistość pokazuje nam piękno natury, o którą powinniśmy walczyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k