Przejdź do głównej zawartości

Wright Thompson, Cena naszych marzeń


Sięgając po tę książkę myślałam, że autor - znany sportowy dziennikarz - opisuje docieranie na szczyt sławy i koszty jakie się z tym wiążą. Jest jednak inaczej - w książce Wrighta Thompsona obserwujemy tych, którzy już na ów szczyt dotarli, a teraz muszą pogodzić się z tym, że nie mogą na nim pozostać.

Przyznaję - nie wszystkich z opisanych w tej książce sportowców znam, tym bardziej, nie znam niuansów sportów w jakich byli mistrzami. Nie umniejsza to jednak fascynacji tymi postaciami, które dziennikarz opisał w sposób wielowymiarowy, budzący emocje, choć przecież wcale nie emocjonujący.

Wyobraźcie sobie człowieka, który dla wielu był ikoną koszykówki. A teraz (autor pisał to w 2013 r.) ma 50 urodziny, a jego ciało - wagą, sprawnością, zdrowiem - udowadnia mu, że nie może już konkurować z młodszymi od siebie. Wie jak grać, jak się ruszać, co zrobić, by pamięć mięśniowa umożliwiła mu rzut z jakich był znany, ale nie może już tego robić. Frustracja, gniew, poczucie bezsensu i bycia niepotrzebnym, to zapewne ułamek tego, co kłębi się w głowie Michaela Jordana i podobnych mu gwiazd.

Z dużą ciekawością czytałam o Lionelu Messim, który jako trzynastolatek opuścił mamę, rodzeństwo i znane sobie miasteczko w Argentynie, by grać w hiszpańskim klubie. Dorosły, bardzo introwertyczny, wciąż funkcjonuje w rozdarciu: dla Hiszpanów mówiący z argentyńskim akcentem jest obcy, dla Argentyńczyków skoro nie gra u nich, jest obcym chyba jeszcze bardziej.

Choć nie do końca podoba mi się zabieg przywołania Muhammada Aliego skoro nie pisze się w książce o nim, a jedynie o ludziach, którzy z nim walczyli, to rozdział sygnowany jego nazwiskiem pokazał mi najdobitniej ogrom pracy jaki Wright Thompson włożył w napisanie tej książki.

Zawodnik, mistrz, trener. I nagle cisza. Emerytura. Całe życie podporządkowane sportowi. Życie własne, żony, dzieci. Upływ czasu pokazuje, że każdy z nas na pewnym etapie stanie się dla innych przeszłością. Może będziemy wspominani, lepiej lub gorzej, może ktoś - jak było w przypadku bohaterów książki - nazwie naszym nazwiskiem plac, salę, nagrodę, ale tak naprawdę przemijamy i o tym procesie musimy poukładać się sami. Na nowo znaleźć cel i sens. To niełatwe i nie każdemu się udaje.

"Cena naszych marzeń" pokazuje jak trudno jest wrócić z galerii sław do zwykłego życia i jak trudno pogodzić się z tym, że pora ustąpić pola kolejnym mistrzom. Myślę, że - w ogólniejszym pojęciu - to dotyczy każdego z nas.

Polecam.

P.S. Zobaczcie okładki wydań zagranicznych. Która podoba się wam najbardziej?

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj