Przejdź do głównej zawartości

Coś się kończy, coś się zaczyna...

6 kwietnia w domu mojej siostry i jej rodziny zamieszkała siedmiomiesięczna dziewczynka rasy husky. Szczuplutka, lekko zaniedbana od pierwszego dnia odwiedziła lekarza weterynarii i zaczęła być karmiona dobrą karmą i warzywnymi smakołykami. Chętna do spacerów, pokojowo nastawiona, grzeczna i kochająca mocno swoich ludzi. To trzeci dom Saszki w jej krótkim życiu, więc tym ważniejsze jest, by czuła się w nim bezpiecznie.

W czwartek pieska była mocno niespokojna. Ściągnęła pościel, podarła prześcieradło, nie chciała jeść, popiskiwała. Podjęto decyzje o wizycie u doktora, by wykluczyć jakieś wirusy, czy chorobę odkleszczową. W drodze do kliniki, na niewielkim trawniku Saszka urodziła swoje pierwsze dziecko - dzieczynkę. Siostra zawinęła maleństwo w szalik i czym prędzej pobiegła z Saszką do lekarza. W gabinecie weterynaryjnym na świat przyszło jeszcze dwoje dzieci Saszki: dziewczynka i chłopiec.

Hela i jej rodzice w czasie błyskawicznym stali się z towarzyszy jednego psa i kota towarzyszami czterech psów i kota :-)

Za niedługi czas pieski będą szukały domu. Może ktoś z Was lub Waszych znajomych chciałby przygarnąć dziecko Saszki?










P.S. Blog robi się coraz bardziej kocio-psi :-)

Komentarze

amyszka pisze…
Ale niespodzianka ! :-))
Kciuki za domki dla szczeniaczków ...
monikacookies85 pisze…
ale slodkie malenstwa:)
kociokwik pisze…
Amyszko, Moniko,
nespodziewan i przesłodkie. Już nie moge się doczekać 16 maja, wtedy je zobaczę:-)
Alison pisze…
Ale tata to chyba jakis buldog ...
Ślicznoty, dobrych kochajacych domków im życzę ... :-)))
kociokwik pisze…
Alison,
jak sie okazało - Tata to gończy słowacki.

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...