Przejdź do głównej zawartości

Rok temu - w pełni wiosny

Mniej więcej rok temu gdzieś, gdzie nie wiemy, urodził się Wojtuś. Nie wiemy jak liczna była jego rodzina, z iloma braćmi lub siostrami tłoczył się w matczynym brzuchu. Wiemy jedynie, że 19 maja, jako mniej więcej czterotygodniowy wrzaskun trafił do schroniskowej klatki, skąd go - tego samego dnia - zabraliśmy. 



Zaczął się tzw. sezon na maluchy. Na podwórkach, ulicach, w zakamarkach najróżniejszych zobaczyć można kotki w ciąży lub z kociakami. Niektórzy ulegając mitowi, że kotka choć raz musi miec młode pozwalają na to, by na świat przychodziły kolejne - rozczulające - kocie dzieci. A później, gdy nie ma ich komu dać zabiją w sposób, który każe powątpiewać w ich człowieczeństwo. Fundacje i schroniska pękają w szwach odmawiając przyjmowania kolejnych dowodów na ludzką bezmyślność. A ludzie zostawiają przed drzwiami schronisk i siedzib fundacji kartony, reklamówki pełne miauczących skarbów głodnych i nie pojmujących czemu zostały zabrane od mamy. Wykarmienie kocich osesków nie jest łatwe, o czym wie każdy, kto z takimi miał do czynienia. Wykarmienie i ochrona przed zarazkami w warunkach schroniskowych skazane jest w dużej mierze na porażkę.

Wojtek miał szczęście. Trafił do domu, w którym jest kochany. Wyrósł na pięknego, mądego kocura z dziecięcym sercem. A ja zadaję sobie pytanie ile kotów podobnych Wojtkowi tego szcześcia nie miało?

Komentarze

monikacookies85 pisze…
no to rzeczywiscie mial szczeescie, dobrze ze was spotkal na swojej drodze zycia:)
zal tych wszystkich bezbronnych malych kociat:(
Alison pisze…
Wojtuś jest wspaniały i na pewno jest też przeszczęśliwym kotkiem.
A tych biednych bezdomnych koteczków tez mi strasznie żal - serce się kraje, ale przecież nie jestem w stanie ich wszystkich przygarnąć ... a tak bardzo bym chciała ...
kociokwik pisze…
Moniko,
żal...

Alison,
zaręczam, że jet szczęśliwy:-)
L.B. Abigail pisze…
Piękny post... Rzeczywiście, Wojtuś miał wiele szczęścia...
Wspaniale napisane. Polecę ten post. Każdy powinien przeczytać.
efka i koty pisze…
Zbliża się kolejny sezon kociaczkowy :-( Mam nadzieję, że jak najwięcej z nich znajdzie takie wspaniałe domy.
wilddzik pisze…
Mam takie same myśli jak Ty :-(
kociokwik pisze…
Abigail,
:-)
Anko,
dziękuję.

Efko,
też mam, choć pewnie irracjonalną, nadzieję...

Wildzik,
szkoda, że nie wszyscy myślą tak jak my...
Kwiaciarenka pisze…
Wiem coś o tym ,u mnie cała gromada.Każdego dnia kiedy wychodzę z domu po prostu się boję że znów mam jakieś nieszczęście pod drzwiami.Pozdrawiam
Brujita pisze…
W podobny sposób trafiła do mnie moja VENUS... nie ze schroniska... ktoś po prostu podrzucił mi ją pod drzwi... Może wiedząc, że jej się nie oprę a może po prostu jako głupi kawał... Ona miała szczęście... ale po ulicy wciąż błąka się kotka, która dokarmiana przez sąsiadów rok rocznie rodzi małe kociaki...
Ludzka bezmyślność nie zna granic - masz rację... i tak jak Alison ubolewam nad tym, ze nie da się pomóc wszystkim...

Zaś Bohater dzisiejszego wpisu to prawdziwy przystojniak ;-))) Dobrze, że trafił na Was ;-)))
Pozdrawiam cieplutko
u sąsiadów lada dzień dwie kotki będą miały młode. tak bardzo boję się o ich los, ale sąsiadom nie wytłumaczę. i tak karmie osiem kotów, które należą do nich....

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k