Przejdź do głównej zawartości

Anna Onichimowska, Joanna Siedlaczek. O jeżu, który znalazł przyjaciela.


Wydane przez
Wydawnictwo Arkady

Anna Onichimowska pisząc opowieść "O jeżu, który znalazł przyjaciela" poruszyła wiele istotnych tematów. 

Świat wyczarowany przez Marcina i Natalię, świat, dzięki któremu młodsza siostra miała oswoić się z zapadającą nocną ciemnością, zabiera nas do lasu. O zmierzchu spośród krzaczków wychodzi jeż, dla którego noc jest czasem aktywności. Gdy spotyka dzięcioła, ptaka żyjącego w blasku słońca, zaczyna z nim rozmawiać i następuje rzecz przedziwna.

Historia przedstawiona w książce dotyczy nie tylko przyjaźni. Jej, w moim odczuciu, bardziej znaczącym przekazem, jest ten, dzięki któremu młody czytelnik poznaje zwyczaje zwierząt. Świadomość, że niektóre zwierzęta są aktywne nocą, a ciemność nie wiąże się z niczym groźnym, działać może - podobnie jak na bohaterkę książki - terapeutycznie.

Ważnym, choć zaledwie lekko zarysowanym, tematem jest także i ten, w którym Autorka porusza kwestię traktowania lasu niczym wysypiska śmieci. 

Niewielka książka kryje w sobie bogatą, mądrą opowieść, której walory podkreślają przepiękne ilustracje Joanny Siedlaczek.

Mam wrażenie, że seria "W lesie Marcina" sprawi mi jeszcze wiele radości.

Komentarze

Mała czcionka pisze…
"O jeżu" jest moją ulubioną książką z tej serii. Szkoda, że właściwie każda kolejna była coraz gorsza. Ilustracje Sedlaczek miały na początku dużo głębi, struktur tła, różnorodnych kresek. W ostatnich już tego nie było. Pozdrawiam.
Klaudia pisze…
Jakie to urocze! Jaka piękna okładka! Czuję się zachęcona!
Marigolden pisze…
Nauczycielko, komentarze pod notką o Eugenidesie nie działają, więc zapytam tutaj: a co to za niebieski Balzac, co go masz na półkach? Czy to jakieś nowe wydanie? Myślałam, że Komedię Ludzką jako całość wydał tylko Czytelnik, z kilkadziesiąt lat temu. :)
Monika Badowska pisze…
Zo_79,
znam jeszcze tylko jedną, więc truno mi się wypowiedzieć.

Klaudio,
i dobrze:-)

Marigolden,
to wydanie Warszawskiego Domu Wydawniczego z 1992 roku.
monotema pisze…
Onichimowską poznałam niedawno za sprawą ducha Maćka. Coś jeszcze pewnie poczytam, będzie to zapewne "Maciek i łowcy duchów" i "Najwyższa góra świata"
Motylek pisze…
A ja nie o książce. Zaniepokoiło mnie bardzo długie milczenie Prowincjonalnej Nauczycielki. Mam nadzieję, że nie dzieje się nic złego.

Motylek
Monika Badowska pisze…
Motylku,
dziękuję za Twoją uważność. Zbieram się do powrotu...
Motylek pisze…
Czekam niecierpliwie...
I pozdrawiam serdecznie,
Motylek

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k