Przejdź do głównej zawartości

Co czytam, kiedy nie piszę

Wróciłam z urlopu 9 września i tym samym rozpoczęłam czytanie na spotkania autorskie, które odbywały się w mojej pracy. Część z nich moderowałam, więc czytanie stało się tym pilniejsze;-)


Spotkania z Adrianem Bednarkiem nie moderowałam, ale ponieważ robiła to jedna z nowo zatrudnionych osób, chciałam być przygotowana i chciałam uczestniczyć w spotkaniu. Czytałam jego książki w papierze, w e-booku i słuchałam, choć to zupełnie nie ten typ literatury, w którym gustuję.

Zaraz potem czytałam książki Pauliny Wróbel. Najnowsza była już na Legimi, do poprzednich sięgnęłam w papierze, z bibliotecznych zasobów. 


Autorka swoje powieści buduje w oparciu o doniesienia z mediów, kreuje a to życie aktorki, która zginęła w wypadku, ale skorzystała z szansy wniknięcia w cało dwudziestoletniej recepcjonistki hotelowej i wyposażona z młode, piękne ciało i umysł doświadczonej życiowo kobiety, próbuje zwojować świat na nowo, a to młodych ludzi, którzy chcą oszukać twórców programu matrymonialnego Szczęśliwe zakończenie i którzy w trakcie uczestnictwa w tymże programie uświadamiają sobie prawdę o sobie i swoim związku.



Z Pauliną Wróbel rozmawiałam we wtorek, a w piątek z Robertem Małeckim. Dotychczas nie miałam okazji sięgnąć po jego powieści, miło się zatem zaskoczyłam. Część czytałam w papierze, część uszami i podobało mi się to co czytam. Najsłabsze ogniwo, powieść z powodu której głównie się spotkaliśmy, dotyka problemu zaufania, relacji w rodzinie, wspólnoty społecznej w jakiej żyjemy. Mocne i przejmujące. Do powieści z Grossem z pewnością wrócę, bo tym bohaterem Robert Małecki przywrócił mi wiarę w polskim kryminał.


6 października prowadziłam spotkanie Magdaleny Majcher z czytelnikami biblioteki. Dwie jej najnowsze książki przeczytałam na króciutkim urlopie urodzinowym - jednej słuchałam w drodze, druga towarzyszyła mi wieczorami. Magda pisze powieści zaangażowane społecznie i sporo wydaje (w tej chwili 25 tytułów, prawda, Magdo?), nie sposób byłoby, abym odświeżyła je sobie przed spotkaniem wszystkie. Obca kobieta to historia o tym, czy dziecko, które wychowujemy, choć nie jesteśmy jego biologicznym rodzicem, możemy nazywać swoim dzieckiem? I o tym, jak silne więzi można zbudować w takiej relacji. 


Trzy dni później o swojej twórczości opowiadała przepytywana przeze mnie Ewa Bauer. Serię Tułacze życie poznawałam w audiobookach, pozostałe książki czytałam i przyznaję, że to czego słuchałam podobało mi się bardziej. Z przyjemnością odkryłam w książkach drukowanych drzewo genealogiczne opisywanej przez autorkę rodziny; w słuchaniu nie dało się tego "zobaczyć". Mówiłyśmy o zmianach jakie zaszły w warsztacie pisania Ewy Bauer, w pracy nad powieściami i o stwierdzeniach, które jeszcze dekadę temu można było zamieścić w książce, a dziś już jest to element budzący zdumienie.


Tydzień później odwiedziła bibliotekę Katarzyna Droga, autorka powieści inspirowanych losami rodziny swojej, swojego męża, a także realnymi postaciami, które - beletryzując ich życie - chciała przybliżyć szerszemu gronu odbiorców. Najwięcej jednak czasu poświęciłyśmy na rozmowę o książce o fascynującym tytule Sekrety przodków czyli Jakie znaczenie ma to, że twoja prababka zwiała przez okno z kochankiem? i równie fascynującej treści. Autorka snuje opowieści o swoich bohaterkach tak zajmująco, że trudno było pilnować czasu przeznaczonego na spotkanie i wciąż miałam ochotę pytać jeszcze i jeszcze...



Kilka dni temu o swojej debiutanckiej powieści pt. W cieniu Babiej Góry [moja opinia o powieści] opowiadała Irena Małysa. Tym razem, to nie ja zadawałam pytania, ale uczestniczyłam w spotkaniu z duża przyjemnością i ciekawością. Tym bardziej, że zanim weszłyśmy do sali, w której czekali czytelnicy, autorka powiedziała, że jest domem tymczasowym dla okolicznie znajdowanych psów. Od razu miałam ochotę wprosić się na kawę, by porozmawiać o tym więcej:-)



I tak oto październik ma się ku końcowi, na moim sypialnianym parapecie urósł stosik książek na kolejne spotkania autorskie przeplatany z tym, co czytam dla przyjemności, rozwojowo, ze względu na zobowiązania inne niż służbowe.

Listopadowa lektur skupi się na tych autorach, z którymi spotkania będę moderowała (bo spotkań jest o wiele więcej) i Jacku Karczewskim, w spotkaniu z którym uczestniczyć nie będę mogła, choć pierwotnie planowałam.


  


Pamiętam rozmowę na temat tego, że osoby prowadzące spotkania mają do czytania sporo i co więcej - robią to w swoim czasie wolnym. Mój rozmówca zaśmiał się ironicznie stwierdzając, że kto by pomyślał, iż praca w bibliotece oznacza czytanie książek. Od rozmowy tej dzieli mnie kilka lat, a ja wciąż czuję rozgoryczenie tą uwagą. Bo - jak sami pewnie rozumiecie - tu nie chodzi o czytanie.

Znacie powieści wymienionych przeze mnie autorów? Wybieracie się na któreś z listopadowych spotkań?

Komentarze

Motylek pisze…
Nie czytałam żadnej z wymienionych książek ale serię z Grossem mam od jakiegoś czasu na Kindle - czeka w kolejce. Chyba właśnie przeskoczyła w górę o kilka pozycji!

Pozdrawiam!
Motylek
Książki znam, czytałem. Świetne, niektóre naprawdę magiczne wręcz.
Monika Badowska pisze…
Motylku,
niech nie czeka:-) Gross jest policjantem klasycznym, jeśli mogę tak napisać. Jeśli podobał Ci się klimat prozy Mankella, to spodoba Ci się też Małecki w tym wydaniu:-)
Pozdrawiam!

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k