Przejdź do głównej zawartości

Od tygodnia jest nas więcej

Na czas wakacyjnego wyjazdu opiekunów, trafiły do nas Szczawinka i Jerzyk, które rekomendowałam kilka wpisów wcześniej jako uroczą parę kociąt szukających domu. 


Maluchy są przezabawne, a mnie kolejny raz zdumiewa jak bardzo wybrakowana jest ludzka pamięć. Wojtek rok temu też był maleńtasem podobnym do Szczawinki i Jerzyka; mimo tej wiedzy, jakoś słabo pamiętamy o jego rozmiarach, ochocie na szaleństwa i innych elementach, które stanowią nieodłączną część wychowywania kociego dzieciaka.


Kociaki poczuły się doś swobodnie niemalże od razu. Szczawinka, jak na dobrze wychowaną panienkę przystało, była nieco bardziej zachowawcza i mocniej liczyła się ze zdaniem ciotek. Jerzyk, dzielny szałaputa niewielkich rozmiarów, pomyka przez życie, przez ciotki i po nas z beztroską osobnika, który wie, że jest bezpieczny, a inni dbają o to, by było mu dobrze.


Maleńtaski są bardzo zżyte ze sobą. Śpią wtulone w siebie, razem biegną do misek, wspólnie się bawią, wskakują na drapak i korzystają w tym samym czasie z toalety (na szczęście mamy dwie). Do jedzenia i zabawy są równie skore, a wszelkie pudła i pudełeczka, którymi postanowiliśmy urozmaicić dom, by miały więcej bodźców, idealnie się nadają do atakowania siebie, Wojtka, naszych nóg lub po prostu atakowania. Obydwoje są smakoszami - dobry jest barszcz czerwony, twaróg, sok z pomidora, pieczony w domu chleb, pasta do chleba z ciecierzycy i marchewki (kotki zostaną wyposażone w przepis) pobiła jednak rekord popularności.


Szczawinka upodobała sobie Z. i spędza na jego kolanach wieczory, za to Jerzyk śpi na mojej poduszce lub we wgłębieniu obojczyka. O ile ona burczy pięknie, gdy się ją głaszcze, to on - nieborak malutki - wciąż ma fazy ugniatania, ciumkania i burczenia jednocześnie.


Nasze kotki przyjęły gości dość spokojnie. Co prawda, Sisi i Gusia nie życzą sobie poufałości o czym z daleka i wyraźnie mówią maluchom, ale Nusia, a już szczególnie Wojtek, wykazują się życzliwością. Mam jednak podejrzenie, że w środę (bo wówczas kociątka wracają do siebie) nasze koty odetchną; nikt nie będzie polował na ogony, kradł z misek, rozpychał się na łóżku, zajmował ludzkich kolan i uwagi.


Dobrze jest sobie przypomnieć, ile radości wnoszą do domu małe koty.


P.S. W piątek minął miesiąc od śmierci Duszki. Dziękujemy Wam za ciepłe, pełne zrozumienia komentarze i dzielenie się własnymi przeżyciami. Cieszymy się, że jesteście z nami.

Komentarze

Cudne kociaki . Małe jest takie piękne , psotne i wesołe :)
efka i koty pisze…
Słodkie dzieciaki :-) My też przypominamy sobie jak to jest mieć maluszki w domu. Czasem najchętniej człowiek by je wysłał w kosmos bo takie z nich rozrabiaki :-)

Koty pewnie faktycznie odetchną. Przyznam, że chciałabym aby nasze też już mogły odetchnąć.
zu pisze…
Nasze rezydentki już odetchnęły,bidulki,od małych i od nas.I w środę znowu będą mieszane uczucia:wprawdzie personel wróci,ale zarazy też...
efka-nikt,nikt jeszcze o nie nie zapytał,nawet nie rokujący...:-((((
kociokwik pisze…
Retro,
:-)

Efko,
trzymam kciuki!

Zu,
bo one są Wam przeznaczone:-)
Oby trafiły na takich wspaniałych ludzi jak Wy!
amyszka pisze…
Jak nie kochać takich maluchów ? :-D
Szkoda że tak szybko rosną ;)
Kciuki za dobre domki !
Joanna pisze…
no właśnie... jak ich nie kochać ?
L.B. Abigail pisze…
Maluszki są słodkie. Ajdo, ma około roku i bardzo, ale to bardzo przypomina Małego Kota (którego tak się boi) w sposobie zabawy i nie tylko...
Anna pisze…
śliczne kotki, takie urocze i jaka prawdziwa kocia przyjaźń,że wszystko robią razem :) Oby szybko znalazły dobry domek!
Alison pisze…
No nie .... wygladają identycznie jak moje dwa Ziutki gdy były malutkie. Świetne zdjecia ... pokazuja urok maluchów.
Wspaniałe kociaki .... domku im zycze szybciutko kochajacego.

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...