Przejdź do głównej zawartości

Szewach Weiss. Ludzie i miejsca.

Wydane przez
Wydawnictwo M

Bardzo cenię Szewacha Weissa. Jego książki stanowią dla mnie lekturę wielokrotną; lubię wracać do jego słów.

"Ludzie i miejsca" to wspomnienia pogrupowane w sześć rozdziałów. Mowa tu o rodzicach Szewacha Weissa, Izraelu, spotkaniach w jakich uczestniczył jako polityk, wspomnienia o Żydach polskich i tym, co zrobili dla kulturowego, politycznego i naukowego dziedzictwa oraz rodział poświęcony wystąpieniom podczas nadawania Weissowi honorowych doktoratów.

W każdej z części książki znalazłam coś, co szczególnie mnie poruszyło. Wzruszający jest wielki szacunek Szewacha okazywany rodzicom, mocno - jak mi sie wydaje - niedzisiejszy. Interesująco brzmi historia o początkach państwa Izrael, o kibucach, świadomości językowej młodego mężczyzny i o tym, kto objął władzę w nowym państwie. Wielość spotkań opisanych przez Weissa sprawia, że trudno wybrać to najciekawsze, to, które najbardziej chwyta mnie za serce. Czy to z Janek Karskim, Szymonem Peresem, Janem Pawłem II, czy Ireną Sendlerową? Ciekawie było czytać o osobach jakie zdaniem Szewacha Weissa warto byłoby, wśród wielu innych, upamiętnić w Muzeum Żydów Polskich. Kto jest tu wymieniony? Isaac Bashevis Singer, Artur Rubinstein, Bruno Szchulz, Jan Kiepura, Ludwik Zamenhof, Jan Brzechwa i inni.

Tekst Szewacha Weissa zgromadzone w książce "Ludzie i miejsca" były najczęściej publikowane w prasie codziennej. Cieszy mnie jednak to, że zdecydowano się je zebrać w jednym tomie - pozwala na uporządkowanie informacji i jeszcze lepsze poznanie Szewacha Weissa.

Gorąco polecam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...