Przejdź do głównej zawartości

Sisi

Dawno nie było tu kotów. A przecież to one były pierwsze w pisaniu, a szczególnie pierwszą była Ona - Sisi.

Wciąż pamiętam jak to było, gdy zapragnęłam zaprosić do domu kota. Minęło już nieco ponad 10 lat, a ekscytacja pierwszego spotkania z Sisuleńką i jej rodzeństwem nieodłącznie tkwi we mnie. 


Czuję, że Sisi nosi z godnością swój wiek. Z lekka pokrzykuje na mnie, gdy mijam ją i nie biorę na ręce. W łazience staje na pionowo na koszu z praniem i czeka aż ją podniosę i przytulę. Do miski z jedzeniem ją noszę, a gdy sama wskoczy na lodówkę (bo i tam stoi miska, celem ukrycia jej przed Nusią i Sarą), to później długo na tejże lodówce leży, odpoczywa i spogląda na wydarzenia domowe z odpowiedniego oddalenia i dystansu. 



Nocami przychodzi do mnie, a gdy ja - pogrążona w głębokim śnie - nie dostrzegam jej obecności, wysuwa się lekko do przodu i liże mnie w nos. Doskonale wie, że tego nie lubię i stosuje ów zabieg chcąc być pewną, że to mnie obudzi. Budzę się, przytulam Kociątkę, ona zaczyna burczeć, a ja - co ze wstydem przyznaję - zasypiam niemalże po jednym dźwięku.


Uświadomiłam sobie dziś, że gdy Kavka i Wojtek pojadą do siebie, zostanę z dwoma kotkami. Taki stan liczebny w Kociokwiku był bardzo dawno temu. I nie - nie zamierzam go zwiększać, bo uważam, że wszystkim trzem seniorkom (Nusia też się już zalicza, trudno uwierzyć) należy się spokój na miarę ich potrzeb i upodobań.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Pożegnanie

Od kilku dni zbieram się, by napisać o odejściu Amber. Jest mi trudno, odpycham ten czas, ale uznałam, że to będzie sposób na pewnego rodzaju domknięcie - tak mi bardzo potrzebne. Amber zamieszkała z nami 25 lipca 2019 roku. Wypatrzyłam ją na FB schroniska w Tomaszowie Mazowieckim, pojechaliśmy na wizytę zapoznawczą, a kilka dni później - już po nią. Ułożona w bagażniku na wygodnym materacu, przeczołgała się na tylne siedzenie i ułożyła na moich kolanach. Tak dojechaliśmy do domu. O początkach wspólnego życia przeczytacie TUTAJ  i TUTAJ . Gdy już nieco okrzepliśmy w codzienności z psem, a Amber - z ludźmi i kotami, pojawił się pomysł na wspólny jesienny wyjazd w Beskid Niski. Zanim to jednak się stało psica miała atak padaczki, co spowodowało, że wyjazd odwołaliśmy, wdrożyliśmy leczenie i od nowa zaczęliśmy oswajać z nami i wspólnym życiem zdezorientowanego chorobą psa. Udało się ustabilizować zawirowania zdrowotne i wówczas zaczęliśmy się cieszyć sobą wzajemnie już na 100%. Dopier...